Na noc z 22 na 23 stycznia Komitet Centralny Narodowy ustalił, zmuszony rozpoczęciem branki przez hrabiego Aleksandra Wielopolskiego, wybuch powstania na całym terenie Królestwa Polskiego. Od początku stycznia trwały przygotowania do wybuchu. Rozkazy przewidywały uderzenie z zaskoczenia jednocześnie we wszystkich województwach.
Polacy walczyli z znacznej mniejszości i uzbrojeni byli jedynie w 600 sztuk broni palnej, bagnety oraz kosy osadzone na sztorc. Każdy okręg wojskowy miał wyznaczonego odgórnie przywódcę, który miała współpracować z organizacją spiskową w terenie.
Pierwszej nocy powstania stoczono około 30 potyczek (jedni podają liczbę 28, inni - 33). Założeniem działań był atak na rosyjskie garnizony w celu zdobycie broni. Prawie połowę walk pierwszej nocy znajdziemy na mapie na terenie ziemi lubelskiej i podlaskiej. Stoczono tam 15 potyczek, z których większość zakończyła się dla Polaków klęską.
Leon Frankowski, pełniący w tym regionie funkcję Komisarza Komitetu Centralnego Narodowego pragnął uderzenia na garnizon lubelski armii rosyjskiej. Frankowski miał jednak usposobienie rewolucyjne, nie mierzył sił na zamiary. Dysponował bronią w postaci kijów i bagnetów oraz grupą 700 zaprzysiężonych powstańców. Niewielu z nich otrzymało broń - zaledwie 200. Chciał walczyć z 1000 wyszkolonych żołnierzy, prowadzonych przez doświadczonego dowódcę - generała Aleksandra Chruszczowa.
Pod wpływem naczelnik cywilnego województwa, Kazimierza Gregorowicza, wycofał się z tych pomysłów. Należało myśleć o wykorzystywaniu zaskoczenia dla uzupełnienia zapasów broni, a nie tracić żołnierzy w walce z góry skazanej na porażkę. Dlatego spiskowców Frankowskiego z Lublina rozbito na dwie grupy po 100 osób.
Pierwsza grupa otrzymała zadanie zdobycia odwachu (magazyny broni). Odwach położony był w centrum miasta, niedaleko ratusza. Blisko znajdowały się koszary rosyjskie (w dzisiejszym gmachu Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego). Akcja nie powiodła się, a właściwie spaliła na panewce: nie pojawił się oficer wyznaczony do dowodzenia przeprowadzeniem akcji.
Druga grupa pod dowództwem Michała Maluczkiewicza (byłego oficera w armii rosyjskiej) wykonała powierzone zadanie. Wyruszyła na miejscowość Lubartów, gdzie miała połączyć się z tamtejszym sprzysiężeniem. Połączone siły starły się z rotą wołogrodzkiego pułku piechoty. Nie zdołali utrzymać rynku Lubartowa, gdzie toczyła się bitwa, mimo wykazanego dużego męstwa. Potyczka zakończyła się klęską.
Przeciw powstańcom działała nie tylko rosyjska przewaga, ale również donosy ludności cywilnej. Odwołano wskutek donosów ataki na Chełm, Janów i Końskowolę, które planowano wcześniej. Rosjanie dowiedzieli się o planowanych atakach i zdołali się przygotować. Na szczęście przed atakiem na Końskowolę powstańców i dowódcę Frankowskiego ostrzegła 18-letnia dziewczyna - Ela Millerówna. To ocaliło oddział od wielkich strat.
Podjęto druga próbę opanowania Lubartowa. Na miasto wyruszyły oddziały Hasieńskiego i J. Głowińskiego, młodzież z Kamionki pod Lubartowem oraz młodzi spiskowcy z Lublina dowodzeni przez M. Malukiewicza, J. Barszczewskiego i T. Błońskiego. Udało się opanować miasto w wyniku zaskoczenia Rosjan. Powstańcy zdobyli armaty i wyparli załogę koszar. Efekt zaskoczenia był jednak krótki i powstańcy zdawali sobie z tego sprawę. Dlatego widząc przewagę Rosjan opuścili koszary w obawie przed ich powrotem z posiłkami.
Zdarzały się również powstańcze sukcesy. W szeregach organizacji spiskowej w całym Królestwie dominowała młodzież, szczególnie rewolucyjnie nastawieni studenci. Studenci z Puław (Instytut Politechniczny) zdobyli Kazimierz i ogłosili tam powstania polskiej administracji.
Pojedyncze zwycięstwa nie dawały jednak Polakom przewagi. Nie dysponowali oni wystarczającymi siłami, by kontynuować rozpoczęte ofensywy i wykorzystywać zwycięstwa w potyczkach. Scenariusz zazwyczaj wyglądał następująco: pokonani w potyczce Rosjanie chwilowo byli osłabieni, jednak ich oddziały nie były rozbite. Wracali więc szybko do walki i polskie oddziały były rozbijane, dowódcy zabici lub pojmani. Tak stało się z oddziałem Zakrzewskiego działającego w okolicach Knurowa, podobny los spotkał oddział z Puław, który został rozbity pod Słupczą. Powstańcy stracili rannego dowódcę - Frankowski dostał się do niewoli.
Jednym z najbardziej spektakularnych zwycięstw była potyczka pod Żyrzynem, przytaczana w każdym podręczniku historii. Pod dowództwem K. Kruka-Heidenreicha zgromadziło się w połowie sierpnia 1500 powstańców z oddziałów: Wierzbickiego, Grzymały, Lutyńskiego, Kryśińskiego, Jarockiego. Akcja została zaplanowana i w perfekcyjny sposób przeprowadzona. Powstańcy przeprowadzili napad na rosyjską kolumnę przewożącą pieniądze. Siły rosyjskie były bardziej liczne, ale Polakom udało się przejąć 200 tysięcy rubli.
Pod Chełmem zwycięstwo odniosły połączone grupy Rudzkiego, Cieszkowskiego - Ćwieka i Eminowicza. Dalej walki prowadziły i odnosiły zwycięstwa pod Sawinem.. Miasto zostało zajęte, ale jak w większości przypadków, powstańcy nie dysponowali odpowiednia siłą do jego utrzymania. Udało się opanować również Tomaszów Lubelski oraz Hrubieszów, gdzie wsławił się w walce lekarz - dr Naczaj. Zorganizował on i poprowadził oddział 400 powstańców.
Walki prowadzone były również na strategicznym terenie granicy z Galicją, który swa administracją obejmował powiat biłgorajski. Powstańcy przerzucali również akcje za granicę z zaborem austriackim. Na początku 1864 roku Austriacy przyłączyli się do współpracy pozostałych zaborców i rozpoczęli pacyfikację wszelkich ognisk powstańczych.
Na terenie województwa działało więzienie dla "buntowników" w Janowie Podlaski. W lecie 1863 roku generał Berg rozpoczął politykę terroru, która ciągnęła się nawet po stłumieniu powstania. Represje dotknęły całych miejscowości oraz zaangażowane w pomoc powstańcom instytucje Kościoła katolickiego. Księża bowiem odegrali dużą rolę w agitacji i budzeniu nastrojów patriotycznych. Na Lubelszczyźnie ojciec Świętosław Gwizdewicz głosił patriotyczne kazania, za co został zatrzymany 31 grudnia. Tomaszów Lubelski np. został ukarany wybiciem inteligencji i pożarem rynku.
W ramach ogólnej polityki represji przeciw Kościołowi władze wydały decyzję o kasacji klasztorów. Dobra zakonne były wystawiane na licytację. Taki los spotkał również klasztor kapucynów w Lublinie. Przeżyło dwóch z dziewięciu kapucynów.
Ziemia Lubelska toczyła zacięte wali. W województwie doszło do 244 potyczek z 1200, które odbyły się przez cały okres powstania. W starciach z Rosjanami walczyli, jaki widzieliśmy, ludzie słabo uzbrojeni, nieliczni. Nie brakowało im jednak patriotyzmu i ducha walki. Aby uwidocznić rosyjska przewagę należy powiedzieć, że po polskiej stronie w całym Królestwie walczyło jednorazowo maksymalnie 30 tysięcy powstańców. Przez szeregi przewinęło się 200 tysięcy osób. Rosjanie jednorazowo skoncentrowali 170, a nawet, jak podają niektóre źródła 350 tysięcy ludzi.
Należy oddać sprawiedliwość tej mężnej armii, walczącej z największa militarne potęgą: Rosjanie byli doskonale wyszkoleni, służba w ich armii wynosiła 25 lat, mieli więc ogromne doświadczenie w dowodzeniu. Jedyne, czego Rosjanie nie mieli, to ogromna solidarność narodów europejskich, które, w przeciwieństwie do rządów, Polaków nie zawiodły. Polska sprawa stała się głośna w całej Europie, męstwo powstańców opiewano. Tworzyły się komitety solidarności, napływali ochotnicy z Włoch, Austrii, Węgier itd.
W Lubelskiem do największych potyczek (trudno bowiem te partyzanckie ataki nazwać bitwami) należały potyczki pod miejscowościami. Żyrzyn, Krasnobród, Lubartów, Garwolin, Kock, Kobylanka, Batorza, Depułtycz, Panasówka, Wygoda (gm. Jastków).
Ostatnim aktem była bitwa pod Fajsławicami, w której został rozgromiony oddział generała Kruka-Heidenreicha, co doprowadziło do upadku powstańczego ducha. W walkach poległo wielu bezimiennych bohaterów, znamy nazwiska pułkownika Borelowskiego, porucznika Romanowskiego. Doskonałych dowódców, którzy za polską sprawę zostali straceni, jak np. Jóezef Jankowski, powieszony w Cytadeli Warszawskiej. O ziemię lubelska bili się również ochotnicy z innych krajów; pod Panasówką poległ major Nyary, węgierski arystokrata wyznający zasadę walki "o wolność naszę i waszą".
Powody długiej i zaciętej walki na Lubelszczyźnie był rozważane jeszcze długo. Podsumował je publicysta "Tygodnika Ilustrowanego" H. Wierciński: "Z miast gubernialnych Królestwa Polskiego Lublin może więcej od innych odczuwał na sobie niedolę niewoli politycznej. Będąc stolicą guberni, w której obrębie leży Chełm i powiat z ludnością mieszaną, był przez 40 lat widownią niezwykłych prześladowań i ucisku, zarówno religijnego, jak i narodowego". Lubelskie leżało na styku kultur polskiej i prawosławnej, spory od dawne były tam zakorzenione, w okresie zaborów Polacy najwięcej stracili.