Templariusze, przedmiot zainteresowania naukowców, historyków, entuzjastów średniowiecza, fascynatów mitów, podań. Przez niektórych nazywani wysłannikami szatana, przez innych, niewinnymi ofiarami bezwzględnego, francuskiego króla Filipa IV Pięknego. Czym zasłużyli sobie na brutalny los, na uwięzienie pod kluczem, a później na rozwiązanie bractwa? Dlaczego bogacący się, szanowany w Europie i w Ziemi Świętej zakon, spotkało podobne przeznaczenie? Czy na nie zasłużył? Czy winien był zarzucanych występków i czynów? A może to tylko spisek zuchwałego, zazdrosnego o sławę i bogactwa, króla? Kim więc byli Templariusze? A jak dzisiaj postrzega się średniowieczne bractwo? Przybliżmy sobie ich historię.
Jeszcze zanim zakończyła się pierwsza krucjata, w 1099 roku, w ręku krzyżowców znalazła się Jerozolima. Mimo, że konsekwentny opór stawiały ośrodki w Akke, Sydon i Tyrze, zwycięstwo Europejczyków nad Saracenami, było przesądzono. Należało pomyśleć o zorganizowaniu nadzoru oraz administracji w Ziemi Świętej, a nade wszystko o zagwarantowaniu bezpieczeństwa, i to nie tylko uczestnikom wypraw, ale nade wszystko pątnikom. Zdawano sobie bowiem sprawę (mając na względzie przebieg I krucjaty), iż do Chrystusowego Grobu przybędzie setki, a może tysiące wiernych ze Starego Kontynentu. Mieli oni poruszać się po niemal nieprzejezdnych traktach, a dodatkowo groziło im ciągłe nękanie ze strony żądnych chrześcijańskiej krwi, wyznawców islamu zorganizowanych w bojowe grupy. Z całą pewnością środki podejmowane przez króla Jerozolimy, Baldwina I oraz jego rycerstwo, nie były dostatecznym gwarantem bezpieczeństwa, tym bardziej, że zaledwie po ośmiu latach, na skutek śmierci jego rządy ustały (1110-1118).
Pojawiła się jednak inna alternatywa, mająca na celu zapewnienie europejskim pielgrzymom wędrującym do Ziemi Świętej, obronę i bezpieczeństwo. Alternatywą tą, było powstanie zakonu Templariuszy, i ich działalność w Jerozolimie. W bardzo szybkim czasie, zgromadzenie założone przez Hugona z Payns, otrzymało przyzwolenie na działalność zakonno-rycerską na wspomnianym obszarze. Nazywając się Ubogimi Rycerzami Chrystusa, za ośrodek dyspozycyjny obrali meczet Al.-Aksa w Jerozolimie (w ich przekonaniu w miejscu meczetu znajdowała się niegdyś Świątynia Salomona).
Podczas gdy następca Baldwina I, Baldwin II (1118-1131), uzbrajał Jerozolimę w nowe formacje, tym samym zwiększając potencjał obronny Europejczyków w Ziemi Świętej, w głowie patriarchy Deimberta rodziła się błyskotliwa koncepcja wykorzystania Templariuszy do własnych planów. O jakich planach mowa? O wizji przemodelowania Królestwa Jerozolimskiego w państwo kościelne, wizji która nie uwzględniała inicjatyw samych Templariuszy. Zakonnicy nie chcieli bowiem tworzyć i być jednym z ogniw państwa kościelnego, a chcieli stanowić o swoim suwerennym i niczym, oraz nikim, nieograniczonym losie. Poza tym, w omawianym okresie priorytetową dla bractwa sprawą, było zaakceptowanie przez głowę kościoła, reguły zakonu. W tej też sprawie do Rzymu wyprawił się sam Hugon z Payns. Na miejscu, z pomocą pospieszył mu znany w Stolicy Apostolskiej, Bernard z Clairvaux. Panowie znali się, gdyż ich majątki niegdyś sąsiadowały ze sobą, a poza tym idea Templariuszy, idea walki z Saracenami i muzułmanami, bliska była poglądom Bernarda. Tak więc dzięki bezpośredniemu zaangażowaniu Bernarda, pierwszą, łacińską regułę, papież Honoriusz II, zaakceptował w 1128 roku (podczas synodu w Toryes). Nad kolejną wersją aktu pracowano w latach 1128-1130, aż wreszcie przyjęto wersję reguły bractwa, spisaną w języku francuskim. O surowości zapisów, które znalazły się w regule, mówiono powszechnie. Zakonnicy musieli być w najwyższym stopniu ulegli wielkiemu mistrzowi, występującemu w charakterze zwierzchnika. Nie mieli dostępu do ziemskich przyjemności, takich, jak kobiety, hazard, czy udział w polowaniach. Bracia mieli być odważni, religijni oraz mieli ciężko pracować. Słynny jest też zapis: "(...) włosy mają być krótko ostrzyżone, nie czesane, rzadko myte, zarost szorstki i zaniedbany; skóra pokryta kurzem". Aby i kandydat na zakonnika, i rekrutujący go brat, mieli pewność, co do słuszności podejmowanej decyzji, wstępującego kilkakrotnie pytano, czy rozumie i przyjmuje założenia reguły. Surowość nie przestraszyła chętnych do wstępowania w zakonne szaty, a sami Templariusze szybko zyskali prestiż i poważanie jako zakon rycerski.
Templariusze w równie krótkim czasie zyskali uznanie, co bogactwo. Najpierw w 1139 roku, Innocenty II, zwolnił zakonników z dziesięciny (wtedy także uwolnił ich spod sądownictwa biskupiego), następnie bractwu powierzono zadanie gromadzenia środków finansowych na kolejną krucjatę, wreszcie zaś, ich skarb stale, zasilały wpływy z indywidualnych, prywatnych majątków.
W 1134 roku nadarzyła się Templariuszom szansa przekształcenia bractwa w realne państwo, a to za sprawą władcy aragońskiego Alfonsa, który wyraził wolę przekazania im po śmierci swej schedy. Bracia odmówili przyjęcia nadania. Zdecydowanie bardziej od scentralizowanej w ramach państwa organizacji, woleli dotychczasową formę działalności, tj. tworzenia tak w Europie, jak i w Ziemi Świętej swoich warowni. Najliczniejsze komandorie wzniesiono we Francji, oraz w Hiszpanii, na Bliskim Wschodzie w Safad, czy na Przylądku Aslis.
Dosyć szybko, ze względu na gromadzone bogactwa, Templariusze zaczęli być traktowani przez europejskich władców jako swoista instytucja pożyczkowo-kredytowa. Tym samym obok szczytnych celów działalności bractwa, a więc krzewienia wiary i walki z różnowiercami, dołączył kolejny, ekonomiczno-bankowy. I tu dochodzimy do sedna problemu. Otóż, pożyczkobiorcą zakonu, został także król francuski Filip IV Piękny.
Z woli wspomnianego króla, dnia 13 października 1307 roku, wszyscy francuscy członkowie zakonu zostali uwięzieni i zamknięci pod kluczem. Nazajutrz Filip IV Piękny, w swoim manifeście, pomówił zakonników, zarzucając im uprawianie czarów czy profanację religii katolickiej. Król na tym nie poprzestał. Rozesłał korespondencję do monarchów na kontynencie, nakłaniając do podobnych aresztowań wymierzonych w Templariuszy.
Plan uwięzienia zakonników, prawdopodobnie autorstwa Wilhelma Nogareta, był fantastycznie przemyślany i dopracowany w szczególe. Z jednej strony wynikał z chciwości zapożyczonego władcy, z drugiej, zaś z niechęci Nogareta do papiestwa. Wydaje się także wielce rzeczywiste, że pupil królewski, prawnik z wykształcenia, Nogaret, był twórcą planu, mającego na celu zgładzenie papieża Bonifacego VIII. Co zaś tyczy się udziału Filipa IV Pięknego w spisku przeciwko Templariuszom. Na wstępie warto zaznaczyć, że do dnia zamachu, króla łączyły z bractwem więcej niż poprawne stosunki. Posiadał w skarbcu Templariuszy, specjalne konto, korzystał z pożyczek. Niemniej jednak na tym poprzestać nie chciał. Pragnął położyć swoją rękę, na opiewanym już w ówczesnej Europie legendami, skarbie braci. Żądza bogactwa i antypapieskie podszepty Nogareta, zrobiły swoje. Można także zaryzykować stwierdzenie, że Filip oddał przysługę innym, niechętnym Templariuszom, europejskim monarchom (np. Fryderykowi II, obwiniającemu ich za utratę Jerozolimy).
Zanim doszło do procesu, na braciach wymuszono stosowne zeznania. Z części, po czasie wycofali się sami, część natychmiast uznali za bezwzględną manipulację. Sam proces okazał się być dramatycznym, tak w przebiegu, jak i w skutkach. Podczas jego trwania obrony zakonu nie ułatwiał fakt, że orędownikiem ich skazania i zniszczenia bractwa, był sam papież Klemens V. Templariuszom nie pomogły ekspertyzy, ani próba obrony. 18 marca 1314 roku wydano wyrok skazujący najwyższych zakonników bractwa, Jakuba z Moley oraz Gotfryda z Charnay, na dożywotnie pozbawienie wolności. Zdając sobie sprawę z konsekwencji, bracia wygłosili patetyczną, podniosłą przemowę. A gdy wykonywano na nich karę spalenia na stosie (zamienioną z kary dożywocia), ginęli wyciszeni, uspokojeni, żegnając swoich oprawców uśmiechem na twarzy. Zgodnie z podaniem kronikarzy, Jakub z Moley przed śmiercią, miał wezwać Filipa IV Pięknego oraz Klemensa V przed sąd boży, w terminie nie późniejszym niż sześć miesięcy od daty swojej egzekucji. Czy to paradoks, zbieg okoliczności, czy wyrok niebios, że obaj, król i papież zeszli z ziemskiego padołu w tym samym roku? Ostatecznie zakon rozwiązano, a jego dobra przekazano Joannitom.
Historia zakonu Templariuszy, dochodzenie do sławy i bogactwa, a wreszcie tragiczny koniec, aresztowanie, wydanie wyroków skazujących oraz rozwiązanie bractwa, pobudzają wyobraźnię wielu badaczy problemu. Często punktem odniesienia, dla wszelkich sensacji, były zarzuty postawione Templariuszom przez Filipa IV Pięknego, dzień po aresztowaniu. Szczególną pożywką, był posądzenie o magię uprawianą przez braci. Na kanwie owego pomówienia, przypisano Templariuszom zajmowanie się alchemią, czy afirmacją. Mity rodzą się także wokół prawdziwych lub domniemanych odkryć, związanych z zakonem. Przykładem mogą być napisy z zamku w Chinon (odkrycie z 1972 roku). Powiązane z Templariuszami niemal natychmiast po odkryciu, nie miały z nimi wiele wspólnego. Z całą pewnością nie można ich było datować na XIV wiek, stąd przekonanie o pomyłce. Poza tym w badaniach na historią i kulturą zakonu, często dostrzegalna jest chęć odkrycia jakiegoś nieznanego dotąd sekretu. Węszy się tajemnicę, której prawdopodobnie w ogóle nie było. Zadania, tj. naukowego poznania dziejów bractwa, nie ułatwiają też rewelacje pozostawione przez Nogareta, lub wymysły o czczeniu przez Templariuszy bożka Bofometa. Do wielu nie trafia, że Bofomet, to po prostu islamski Mahomet, a w związku z tym, nie żadne nadprzyrodzone, wyjątkowe, bóstwo, a kult proroka, znanego religioznawstwu, od dawien dawna. Wydaje się bardziej zasadnym, zbadanie realnych warunków dla których zlikwidowano zakon Templariuszy, niż doszukiwanie się w nich "istot nie z tego świata", magików, alchemików i wysłanników diabła.
Fantastycznym sposobem dowiedzenia się prawdy o zakonie jest praca autorstwa Regine Pernound, pt. "Templariusze".