Dorastanie na Korsyce

Nazwisko Bonapartego łączy się nierozerwalnie z niewielką wyspą, Korsyką, na której przyszedł na świat i dorastał przyszły wódz i cesarz Francji. Jego ojciec, Carlo Buonaparte, nie był wielkim miłośnikiem Francuzów. Walczył wszak przeciwko wkraczającym na Korsykę wojskom króla Ludwika XV, gdy Republika Genueńska przekazała Francji wyspę. Matka Napoleona brała udział w walkach o wyspę dostarczając amunicję i pielęgnując rannych. Dziecko przyszło na świat w Ajaccio, 15 sierpnia 1769 roku : "Dzwon, który rozbrzmiewał z okazji jego urodzin, miał jeszcze w sobie pamięć niedawnych sygnałów do szturmu, a noworodek oddychał w pewnym sensie dusznym powietrzem wzajemnej nienawiści między Korsykanami a Francuzami." (Anton Neumayr). Legenda powiada, że matka powiła Napoleona na dywanie ozdobionym scenami z "Iliady" Homera - miał to być znak proroczy, on sam przyznawał, że nie słyszał o żadnych znakach mających przepowiadać jego niezwykłe dokonania w przyszłości. Wspominał siebie samego jako osobę upartą, wszystko miał zawdzięczać matce i to ona miała na niego największy wpływ. Jako dziecko lubił bawić się w wojskowych, na widok maszerujących żołnierzy ożywiał się i naśladował ich. W szkole miał zamiłowanie do przedmiotów ścisłych, co potwierdza jego własny cytat: "(...) moja matka opowiadała mi często, że podczas gdy moje rodzeństwo oddawało się dziecięcym zabawom, ja malowałem na ścianie figury matematyczne".

Młodzieńcze lata Napoleona upamiętniła w swoich wspomnieniach jego niania - Saveria. Przyszły cesarz był bardzo dumnym chłopcem, starał się nie płakać gdy go karano. A jeśli został oskarżony niewinnie, nie prosił o przebaczenie. Większym respektem Napoleona cieszyła się jego matka, która bardziej miała wpływ na wychowanie chłopca niż ojciec. Tak Napoleon opisywał swoją matkę: "głowa mężczyzny na korpusie słabej kobiety". Z fizycznego punktu widzenia, Napoleon nie był urokliwym chłopięciem. Wręcz przeciwnie. Jego głowa była duża w porównaniu do reszty ciała, cecha podobno powszechnie występująca w rodzinie Bonapartów. W szkole był nieznośny, nie słuchał nauczycieli, niezbyt uważał na lekcjach. Zdarzały mu się ataki gniewu i wtedy krzyczał ze złości. Którejś nocy wymknął się z domu i podpalił krzaki rosnące wkoło podwórka. Aby obserwować lepiej ów widok udał się na pobliską wieżę. Nabulio, jak pieszczotliwie zwracano się do Napoleona, został przeznaczony przez ojca do kariery wojskowej - miało to związek z uwielbieniem chłopca dla wszystkiego co wiązało się z militariami. Już jako dziewięciolatek trafił wraz ze swoim bratem do kolegium, w Autun, w którym uczył się języka francuskiego, gdyż do tej pory mówił tylko po włosku. Kilka miesięcy później syn Carlo Buonapartego został przyjęty do Królewskiej Szkoły Wojskowej w Brienne. Jednak wśród kolegów ze szkoły nie czuł się dobrze - jako niezbyt zamożny prowincjusz o wątłej posturze był lekceważony, co bardzo go dotknęło. W listach do domu skarżył się, że nie chce być pośmiewiskiem dla "arystokratycznych chamów", ale ze szkoły zrezygnować nie mógł. Z czasem stał się samotnikiem, unikał kolegów stwarzając dystans wobec siebie, który pozostanie mu już na całe życie. Przy tym nie należał do osób wylewnych i obce mu było okazywanie serdeczności. Jako że był jedynym Korsykaninem w szkole wojskowej czuł wrogość do Francji, za to że podbiła jego wyspę. Swojemu ojcu wytykał układność z Francuzami - a wszystko to z miłości do korsykańskiej ojczyzny. Z czasem narodziła się w nim chęć przyszłej zemsty na Francji, za wszelkie doznane upokorzenia, także za te doznane ze strony kolegów szkolnych, które tkwiły w nim głęboko. Na świadectwie ukończenia szkoły napisano taką charakterystykę Napoleona: "wyróżniał się zawsze talentem i pilnością w matematyce. Historia i geografia dość dobrze; zajęcia humanistyczne i łacina niezbyt zadowalająco (...) zasługuje na przyjęcie do Szkoły Wojskowej w Paryżu". Gdy już się tam zapisał, otoczenie jeszcze bardziej dawało mu odczuć że nie jest tam mile widziany. Czuł się obco. Po roku zdał egzamin i jako podporucznika skierowano go do pułku artylerii w Valence. Na świadectwie czytamy: "Zamknięty w sobie i pilny, przedkłada naukę nad każdy rodzaj rozrywki i żywo interesuje się dobrymi pisarzami (...) Jest milczący, lubi samotność, ulega humorom, jest wyniosły i bardzo egoistyczny. Mówiąc niewiele, jest w swoich odpowiedziach zdecydowany, bystry i rozważny w dyskusji. Dużo miłości własnej i ambicji, która dąży do wszystkiego".

Smutne lata szkolne

W tym garnizonie przyszło mu spędzić kolejne trzy lata. Znów jako samotnik - największą jego rozrywką była lektura książek, które pożyczał mu mieszkający w pobliżu wykształcony i życzliwy księgarz. Dzięki temu outsider z Korsyki zapoznał się z całą jego biblioteczką. Sam próbował swoich sił jako autor, zaczął nawet pisać nowele i powieść, ale nigdy ich nie ukończył. Niepokojąca była narastająca depresja, pesymizm i chęć izolacji Napoleona. Wydawało mu się, że sytuacja w jakiej znalazła się Korsyka jest beznadziejna. W wieku 16 kat opisywał to co chciałby robić w przyszłości, skoro i tak kiedyś umrze. Do tego doszły myśli samobójcze, rzecz niespotykana u tak młodych osób. Targany takimi uczuciami przyjechał do domu na Korsykę w 1786r, na urlop. Także u siebie czuł się źle - dla Korsykan był zdrajcą, gdyż nosił znienawidzony mundur francuski, dla przyjaciół "francuskich" był zbyt "korsykański".

Po roku egzystowania w poczuciu zawodu, wrócił do Francji, do Auxonne, gdzie stacjonował jego pułk. Dzięki uznaniu w oczach swego przełożonego, jego samopoczucie uległo poprawie. Generał zlecał mu m.in. zadania matematyczne do wykonania na strzelnicy. Dostał sporo książek na temat taktyki nowoczesnych operacji wojskowych. Zaczął studiować problematykę filozoficzno-polityczną, zaczytywał się w Wolterze i Rousseau. Prowadził dziennik, w którym zwierał spostrzeżenia na temat rządów królewskich w Europie i dochodził do wniosku że niektóre z nich powinny być zniesione. Pisał "Listy o Korsyce", w których wyjaśniał dlaczego pragnie detronizacji Ludwika XVI - głównymi powodami były: jego władza absolutna oraz uzurpacja władzy nad Korsyką.

Korsyka pierwszą scenerią planów Napoleona

Gdy w 1782 roku matka Napoleona odwiedziła go w garnizonie w Auxonne przeraziła się złym stanem zdrowia swojego syna - przede wszystkim jego chudością, która wynikała ze skromnej diety i niskiego żołdu młodego podporucznika. Świeżo upieczony wojskowy żywił się mlekiem, chlebem i kukurydzą. Przy tym nie oszczędzał się, wykonywał ciężkie prace. Jakby tego było mało, od któregoś z kolegów z garnizonu zaraził się febrą i rozchorował się poważnie latem 1788 roku. Nadal jednak garnął się do ciężkiej pracy, gdyż mimo swojego stanu zdrowia i wątlej postury był szalenie ambitny. Nadzieje na oswobodzenie Korsyki Napoleon upatrywał w Wielkiej Rewolucji Francuskiej, której echa dotarły także do niego. Liczył że wypełnią się słowa "Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela" - wolność, równość, braterstwo. Niedługo po ogłoszeniu tego dokumentu wziął urlop i wyjechał na ukochaną wyspę. W tym czasie w Ajaccio jego brat Józef, przewodniczący rady dystryktu, wraz z Gwardią Narodową usiłuje wyzwolić Korsykę i ustanowić jej suwerenność. Nie udało mu się to. W lutym Napoleon wraca do garnizonu zostaje awansowany i jest już porucznikiem. Wtedy też stworzył rozprawę odpowiadającą na pytanie - "Które wartości pomogą ludzkości w osiągnięciu szczęścia?"

Zgodnie z ówczesnymi ideami odpowiadał, że rozum powinien iść w parze z uczuciami, ale te nie powinny się wiązać z "nieokiełznaną wyobraźnią". Swoje tezy ilustrował przykładem z historii starożytnej: "Ambicja, to niepohamowane nigdy nie dające się nasycić pragnienie zaspokojenia pychy czy nieumiarkowana, poprowadziła Aleksandra z Teb do Persji, od Granika do Issos i Arbeli, a stamtąd do Indii - ambicja, która kazała mu zdobywać i pustoszyć świat, a która go przecież nie zaspokoiła".

Gdy już Napoleon sięgnie po władzę te słowa okażą się pustym frazesem, a ich autor zapomni o nich wkrótce po ich napisaniu. Z czasem zaczął zachowywać się na odwrót i wręcz zaczął krytykować to do czego wcześniej dążył. Odezwała się w nim bezgraniczna ambicja, żądza sławy i zaszczytów. Znów wyjechał na Korsykę gdzie przy pomocy manipulacji wyborczych, poprzez oszczerstwo i korupcję chciał uzyskać dowództwo korsykańskiej milicji. 1 kwietnia 1792 dzięki tym metodom został wybrany na drugiego podpułkownika batalionu ochotniczego - chciał się stać politycznym i wojskowym rządcą Ajaccio. Niestety plan się nie powiódł. Swoją zachłannością i oszukańczym zachowaniem obrócił Korsykan przeciwko sobie i musiał pospiesznie uciekać z wyspy. Te wydarzenia zupełnie go zrujnowały. Ponowienie zaczął się starać o przyjęcie do armii - liczył na poparcie radykałów i mógł je otrzymać. Dlatego przystał do Robespierre'a, ponieważ tylko obalenie monarchii, do czego wzywali jakobini, mogło zapewnić mu awans. 8 lipca 1792 roku znów jest w armii i to jako kapitan. Wciąż nie porzucił zaangażowania w sprawę korsykańską - był przeciwny wojnie z Austrią i jednocześnie zniechęcony krwawym dyktatem jakobinów i krwiożerczym nastawieniem mas rewolucyjnych. Ale na wyspie wciąż pamiętano jaką złą sławą okrył się młody Bonaparte, co gorsza jego rodzina stała się obiektem nagonki, spowodowanej atakiem przeciwników politycznych. Represje były na tyle niebezpieczne że zburzono nawet dom matki Napoleona a on znów zmuszony do opuszczenia wraz z całą rodziną Korsyki, w czerwcu 1793. Wypędzony z wyspy, którą próbował zdobyć, mógł się związać tylko z jakobinami, nadal pragnąć zrealizowania swojego snu o potędze i sławie. Porzucił zupełnie ideały z przeszłości stając po stronie krwawych rewolucjonistów. Wskutek tego zaczęto przezywać go "Robespierre au cheval". A Napoleon wciąż ukrywał swoje prawdziwe zamiary. Nie przyszedł jeszcze dla niego odpowiedni czas na odsłonięcie kart w grze, w której stawką była władza we Francji.

Generał - Pierwszym Konsulem

Pierwszą okazją do wykazania się swoimi umiejętnościami wojskowymi na rzecz jakobinów stało się stłumienie powstania mieszkańców Tulonu, w trakcie którego Napoleon miał zastąpić rannego dowódcę artylerii i kontynuować oblężenie miasta. Dugommier - generał dowodzący zaakceptował plan Napoleona i po 3 miesiącach Tulon został zdobyty szturmem. Komisarze Konwentu nagrodzili Napoleona za jego skuteczną akcję stanowiskiem generała brygady. Przy tej nominacji poparcie zawdzięczał bratu Maksymiliana - Augustyn Robespierre. Z czasem ten fakt mógł stać się nawet tragiczny dla Bonapartego, gdyż jego współpracownicy z kręgu jakobinów zostali zgilotynowani a on sam trafił do więzienia jako "człowiek Robespierre'a". Zwolniono go po niedługim pobycie. Przez pewien czas nie miał żadnej interesującej propozycji, która odpowiadała by jego stanowisku - generała brygady. Rozważał między innymi posadę doradcy wojskowego w Turcji. Nowe perspektywy nadeszły wraz z chwilą objęcia rządów przez Dyrektoriat. Miał zostać członkiem komisji, której zadaniem było kierownictwo armią i planami operacyjnymi na ewentualność wojny. Zaskoczeniem dla Napoleona było skreślenie go ze zestawienia francuskich generałów. W porę skorzystał z nadążającej się okazji i dzięki temu że w Paryżu powstała opozycja monarchistyczna i liberalna, pragnąca obalić Dyrektoriat, Napoleon kontynuował karierę i znów został powołany do służby wojskowej przez Paula Barrasa, nowego szefa wojskowości. Barrasa do podjęcia takiej decyzji zmusiła perspektywa powstania opozycyjnego. I był to dobry wybór, gdyż Napoleon skutecznie pokonał rojalistycznych powstańców, którzy 5 X 1795 roku zaatakowali pałac rządowy w Tuilleries. Rozgramiając protestujących buntowników Napoleon wykazał się brutalnością atakując ich kartaczami z odpowiednio rozmieszczonych armat. To wydarzenie spowodowało że do Napoleona przylgnęło przezwisko - Kartacznik. Z czasem zaczął żałować swojego postępku i wstydzić się zbrodni jakiej dopuścił się na własnych rodakach. Przy czym wybielając się z jednej strony, sugerował jakoby to przeciwnicy dokonywali "zbrodni na ludzie francuskim". Pierwszy wystrzał padł jednak z jego rozkazu. Przed bitwą miał powiedzieć do Barrasa, jednego z najważniejszych członków Dyrektoriatu: "Skoro mnie pan mianuje, to jestem odpowiedzialny i muszę mieć wolną rękę. Czy pan sobie może wyobraża, że lud ma nam dać pozwolenie strzelania do ludu?". Z kolei w korespondencji do brata pisał "(...) nieprzyjaciel zaatakował nas pod Tuilleries, zabiliśmy całe mnóstwo", fałszując cały obraz tamtych wydarzeń.

Po szczeblach kariery

W uznaniu zasług awansował na generała dywizji, a po tym jak ustąpił Barras, mianowano go na głównodowodzącego armii wewnętrznej. Podczas gdy Konwent oklaskiwał Napoleona, lud Paryża przeklinał go za zbrodnię na setkach nieuzbrojonych ludzi, często gapiów i kobiet. Nie specjalnie zależało mu na miłości Paryżan. Szukał przygód i w tym celu przyłączył się do rewolucji. Szybko uzyskał wysokie tytuły i stanowiska, miał pieniądze, pozycję społeczną i wpływy. Wykorzystywał to aby załatwiać swoim krewnym ważne urzędy. Jedno było pewne - dla Paryżan był wciąż prostym prowincjuszem. Mimo to musieli przyznać że był osobą nietuzinkową i w pewien sposób interesującą. Chociaż miał niewielką posturę i charakteryzował się niskim wzrostem oraz żółtawą cerą to wzbudzał fascynację. Jak każdy z wysoko postawionych mężczyzn nowego obozu rządzącego, zaczął "bywać na salonach", wśród pięknych i zamożnych dam, które nazywał pieszczotliwie "własnością rządu". Tam też poznał swoja przyszłą żonę - owdowiałą markizę Józefinę de Beauharnais, Kreolkę z Martyniki. Już kilka miesięcy po pierwszym spotkaniu , postanowili wziąć ślub - miał miejsce 9 marca 1796 roku. Co ciekawsze oboje użyli zafałszowanych świadectw chrztu ze zmienionymi datami urodzin, gdyż zależało im na ukryciu różnicy wieku, ponieważ markiza była 6 lat starsza od przyszłego męża. Tuż po ślubie wyjechali z Paryża, dlatego że Napoleon został mianowany głównodowodzącym armii we Włoszech i podążył do swoich wojsk. Jego miłość do świeżo poślubionej połowicy była coraz większa, podczas gdy uczucia Józefiny słabły i wypalały się. W tym czasie Włochy stały się strategicznym celem rewolucjonistów znad Sekwany, gdyż w ten sposób chcieli zaatakować monarchię Habsburgów a przy okazji wesprzeć włoskich postępowców pragnących wywłaszczenia kleru i pozbawienia majątku rodów szlacheckich. Mimo początkowego wrażenia, że pojawił się on w armii z "nadania" i po pierwszym odruchu podejrzliwości, jaki wzbudzała jego osoba, Napoleon szybko zdobył u żołnierzy i oficerów szacunek i respekt. Nowy wódz kazał rozprowadzić wśród swoich ludzi specjalnie opracowane ulotki, które chwaliły go jako wyśmienitego wodza. Pod wpływem takiej lektury żołnierze byli w stanie oddać życie za swojego przywódcę. Sprawdził się w praktyce jako dobry taktyk. W błyskawicznej wojnie pokonał zacofane wojska Austrii stosując nowoczesne metody walki. Po bitwie pod Lodi 10 maja 1796 roku, sam Napoleon zaczął wierzyć że jest wybrańcem losu, który ma dokonywać wielkich czynów. Zwierzył się z tego w liście do swojego przyjaciela Marmonta: "Czuję, że pisane mi są czyny, których żyjące pokolenie nawet nie przeczuwa". Jego doniesienia listowne o utrzymaniu pokoju z Sardynią miały wzbudzić dreszcze wśród członków Dyrektoriatu, gdyż jak dotąd nikt z dowodzących nie miał zwyczaju w takim tonie zwracać się do swojego rządu. Widziano w nim nie tyle człowieka pysznego co zdeterminowanego. Pod dużym wrażeniem Napoleona pozostali mieszkańcy Mediolanu, do którego wkroczył niczym rzymski triumfator, przy czym starał się nie wywyższać. W Mediolanie zatrzymał się na kwaterze w pałacu arcybiskupa. Gdy tylko dotarł na miejsce wziął gorącą kąpiel. Był to jedyny luksus i odprężenie dla jego znerwicowanego ciała. Z tej formy relaksu będzie korzystał do końca swoich dni. Im starszy był tym dłużej miał zwyczaj brać kąpiel i zawsze w gorącej wodzie.

Austria powoli traciła swoją dominację w Italii - przypieczętowaniem tego był upadek twierdzy Mantui. Napoleon sukcesywnie zmierzał do opanowania Europy, tworząc państewka takie jak Republika Cisalpińska ze stolicą w Mediolanie czy Republika Liguryjska ze stolicą w Genui i uzależniając je od Francji. Nad Sekwanę wywoził towary, pieniądze i płody rolne które były plonami jego kolejnych wypraw. Nie zapominał przy tym o dobrach kulturalnych -Luwr otrzymywał przy okazji wyprawy Napoleona dostawę dzieł sztuki. Jego dwór, jaki osobiście stworzył na zamku w Montebello upodobniony był do innych wielkich dworów książęcych. Pragnął wzbudzać nie tylko strach ale i szacunek. Zdarzały mu się dziwne zachowania, nie wiadomo czy będące wynikiem jego gwałtownego temperamentu czy mające na celu zastraszenie adresatów tych nagłych wybuchów. Zachowywał się arogancko wobec dyplomatów, odgrażając się że to czego dokonał, jest dopiero preludium kolejnych podbojów a jego miejsce jest na Kapitolu. Przy jednym z gości miał jakoby poszarpać dokument zębami. Ci, którzy nie wykazywali wobec niego szacunku powinni przynajmniej się go bać. Uważał, że czeka go długa kariera i wiele rzeczy do osiągnięcia. I zaiste nie mylił się. W marzeniach widział siebie jako następcę któregoś z wielkich wodzów antyku, jak choćby Aleksandra Wielkiego.

Wyprawa w kierunku Wiednia zakończona pod przełęczą Semmmering, została upamiętniona podpisaniem preliminariów pokojowych z przedstawicielami Habsburgów w Loeben, 18 kwietnia 1797 roku. Wszystkie decyzje tego typu Napoleon podejmował sam, bez konsultacji z Dyrektoriatem a często wbrew jego woli. Nie kwapił się respektować Dyrektoriatu, chociaż formalnie przecież mu podlegał. Podobnie było z traktatem pokojowym w Campoformio, podpisanym 17 października. Swoimi czynami i wypowiedziami sugerował, że nie ma ochoty wypełniać woli Dyrektoriatu. Pierwsze międzynarodowe sukcesy polityczno - wojskowe wyostrzyły apetyt Napoleona na kolejne zdobycze, pragnął więcej. Władza i sława - tylko to się dla niego liczyło. Przed opuszczeniem Włoch podzielił się pewną myślą z Bourriennem: "Jeszcze kilka takich kampanii, a zapewnimy sobie jakie takie miejsce u potomności".

Jednak wracając do Paryża zrezygnował z buty i zachowywał skromność. W trakcie przyjęcia w pałacu Luksemburskim wygłosił przemówienie ubrany tylko w mundur polowy. Było to działanie zamierzone - chciał być odbierany jako zwykły obywatel a nie generał - zdobywca. Tym gestem miał sobie zaskarbić respekt i chwałę. Aby zyskać dalsze poparcie Dyrektoriatu wymyślił inwazję na Anglię i w jej wyniku szybkie pokonanie Anglików. Taka kampania, jeśli udałaby się, uczyniłaby go władcą Europy. Chciał zaskoczyć wyspiarzy wyprawiając się do Egiptu, aby w ten sposób zablokować drogę lądową do Indii - najbogatszej kolonii brytyjskiej. Przy okazji, żądny chwały Napoleon, spełniłby swoje marzenie z młodości - dotarcie do Indii tak jak kiedyś uczynił to Aleksander Wielki. Co ciekawe, Dyrektoriat poparł Napoleona nie tyle celem zdobycia Indii co pozbycia się niezrównoważonego generała, jakim wydawał się Korsykanin. Ewentualność porażki byłaby na rękę Dyrektoriatowi.

Nieudana wyprawa na Anglię i jej konsekwencje

Pierwsze łatwe zwycięstwo Francuzi odnieśli nad oddziałami mameluków w bitwie pod piramidami 21 lipca 1798 roku. Zaraz potem 1 sierpnia, flota francuska została pokonana przez Anglików pod dowództwem admirała Nelsona w bitwie morskiej pod Abu Kirem. Napoleon wraz ze swoją armią w Egipcie, u której po klęsce spadał zapał do walki, został odcięty od drogi powrotnej. Nie dość że Bonaparte nie wrócił do Paryża jako zwycięzca, to jeszcze musiał sobie poradzić z miejscową ludnością, która wszczęła powstanie. Rozruchy zostały stłumione poprzez zabicie przywódców. Ta krwawa metoda rozwiązywania problemów stała się codziennością dla Napoleona. Kilka miesięcy wcześniej Napoleon podczas marszu do Syrii dokonał masakry na tysiącach jeńców tureckich, których kazał wrzucić do morza. Ten okrutny akt Bonaparte tłumaczył niemożliwością utrzymania tak dużej liczy więźniów. Napoleon żywił pogardę dla ludzi a rozkazy wydawał bezlitosne. Jedna z jego znajomych dam, określiła go jako przywódcę dla którego wszyscy poza nim to masa bezwartościowych numerów. Sam tak opisywał swój stan w liście do Józefiny: "Ludzkość widzi we mnie odrazę (...) Jestem w rozterce (...) Nie pozostaje mi nic innego, jak stać się egoistą".

Wraz z klęską egipską nie ustały jego wizje podbojów. Teraz celem był Konstantynopol i założenie wielkiego imperium, czym zapewnił by sobie trwałe miejsce w historii. Jego pragnienie sławy żołnierze musieli znosić bez sprzeciwu a nawet z akceptacją. Kubłem zimnej wody na rozpalone wizje Napoleona było bezskuteczne oblężenie Akki. Odwrót do Kairu przypominał piekło na ziemi, armia wracał bez wody, jedzenia a na dodatek wybuchał dżuma. Chorzy i rani byli porzucani. W szpitalu w Jaffie, Napoleon kazał podać trzydziestu ze swoich żołnierzy śmiertelną dawkę opium. Przy sprzeciwie lekarza, który powoływał się na przysięgę Hipokratesa, wódz odpowiedział że sam życzył by sobie takiej eutanazji, gdyby zachorował na dżumę. W końcu zastosowano opium jako środek uśmierzający cierpienie, co podobno pomogło kilku żołnierzom wyzdrowieć. Ową wizytę w Jaffie Napoleon kazał swojemu malarzowi Grosowi, wyidealizować na jednym z obrazów. Gdy wrócił do Kairu z 5 tysiącami .żołnierzy, opowiadał o wyprawie na Turcję w przesadnie ubarwiony sposób. Upragniony awans i kolejny tytuł jakie miały czekać we Francji coraz bardziej się oddalały. Perspektywa błyskawicznych i oszałamiających zwycięstw na Wschodzie była poza jego zasięgiem, tak daleka że nierealna. Dlatego Napoleon zostawia wojsko i ukradkiem wraca do ojczyzny. Do porzuconej armii zostaje oddelegowany gen. Kleber. Nie była ona już potrzebna Napoleonowi a poza tym nie dysponował wystarczającą liczbą statków aby przewieźć ją z powrotem do kraju.

Powrót Bonapartego był niecierpliwie oczekiwany przez Dyrektoriat, który w tym czasie toczył wojnę z drugą koalicją, w skład której weszły: Anglia, Austria, Rosja TurcjaKrólestwo Neapolu. W toku wojny kraj potrzebował generała z Korsyki. Nawet prasa wraz z opinią publiczną, mimo że nie zapomniała o klęsce egipskiej, cieszyła się na powrót wodza, który mógł dodać otuchy Francuzom. On sam chętnie przystał na tę rolę zbawcy kraju. Chociaż wyprawa do Egiptu była sromotną porażką, nie przyjmowano go jako pokonanego wodza.

Jak zwykle Bonaparte chciał wykorzystać okazję powrotu do wywyższenia się. Po cichu nawet liczył na konflikt Francji z krajami drugiej koalicji, aby mógł udać się z posługą generalską i odegrać swoją rolę. Wciąż nie rezygnował z pomnożenia swojej władzy. Aby zrealizować plany diametralnie zmienił taktykę działania. Spotykał się z przedstawicielami różnych środowisk politycznych - zarówno z jakobinami jak i z agentami Burbonów. Przy tym zachowywał się dystyngowanie, słuchał z uwagą racji każdej ze strony, nie wypowiadając się i nie zdradzając swych myśli. Wśród tych osób był nowy i bardzo wpływowy członek Dyrektoriatu - Abbe Sieyes, któremu obiecał poparcie jego projektu konstytucji. To właśnie przy współpracy z nim Napoleon zaplanował zamach stanu, który rozpoczął się 9 listopada 1799 roku. W wyniku tego spisku, dotychczasowych pięciu dyrektorów miano zastąpić trzema konsulami sprawującymi dziesięcioletnie kadencje. Po tym jak w Radzie Pięciuset Korsykanin został upokorzony i zelżony, postanowił, że ukróci działalności tej "paplającej budy". Zatwierdzenie planowanego rządu złożonego z 3 konsulów przez Radę Starszych było możliwe tylko dzięki interwencji grenadierów. Demonstracją siły zmusił ich do podjęcia decyzji. Napoleon już wtedy planował stanąć na czele Francji przy wsparciu armii. Ale najpierw należało wprowadzić nową konstytucję, która by umożliwiła wejście w życie nowych zasad i tym samym realizację ambitnych wizji Napoleona. Nastąpiło to 24 grudnia 1799 roku. Nowa konstytucja przewidywała instytucje konsulatu a tytuł Pierwszego Konsula miał przypaść Bonapartemu. Teraz sprawą najpilniejszą było zakończenie działań wojennych z drugą koalicją, co Korsykanin starał się uczynić drogą dyplomatyczną, nie tyle z własnej chęci pokoju, ile raczej dla spokoju w narodzie. Gdy Anglia i Austria odrzuciły pokojowe oferty Napoleon został zmuszony do rozwiązania zbrojnego, przedstawiając siebie jako "zawiedzionego miłośnika pokoju' i chcąc tym samym uzyskać poparcie społeczeństwa.

Pierwszym zaskoczeniem dla Austriaków był przekroczenie przez armie francuską Wielkiej Przełęczy Św. Bernarda na wiosnę 1800 roku, tak jak kiedyś dokonał tego Hannibal.. To był prawdziwy cios dla Austrii. 14 czerwca pokonana zostaje pod Marengo, co nie byłoby możliwe bez pomocy generała Louisa Charlesa Desaix. Gdyby nie on Napoleon przegrał by zapewne bitwę. Dzięki temu, że Desaix podczas odsieczy został śmiertelnie ugodzony, Napoleon mógł przedstawić to zwycięstwo w innymi świetle i całą chwałę przypisać sobie. Nigdy nie pozwoliłby na przyznanie się do błędu. I tak Napoleon zyskał miano zwolennika pokoju, takim postrzegała go Europa i rodacy, co przypieczętowały traktaty pokojowe w Luneville ( 8 luty 1801) i Amiens (25 marzec 1802).

Bliżej dyktatury

Po odsunięciu zagrożenia ze strony sąsiadów, do załatwienia pozostawały sprawy wewnętrzne kraju. Jako jeden z nadrzędnych celów, na pierwszy plan wysunęło się pojednanie państwa francuskiego z Kościołem. Dążył do niego Napoleon bynajmniej nie z racji wielkiej i żarliwej wiary - nie stał się nagle praktykującym katolikiem. Było to zagranie czysto strategiczne. Wiedział, że Kościół to najstarsza i jedna z największych potęg dlatego chciał włączyć go w swoje plany. Na potwierdzenie tego można przytoczyć następującą wypowiedź: "Katolicyzm zachował mi papieża, a przy moich wpływach i mojej władzy we Włoszech nie traciłem nadziei, że prędzej czy później będę mógł nim kierować według własnej woli. A wtedy dopiero - cóż za wpływy! Jaki instrument w stosunku do Europy!".

Przy okazji kazał ujednolicić szkolnictwo w skali całego kraju, umocnił siły bezpieczeństwa i policyjne zwiększając tym samym poczucie bezpieczeństwa mieszkańców Francji. Politycznie kokietował spore ugrupowanie demokratycznych centrystów, którzy czuli się pewnie pod rządami Korsykanina. Gestem w ich stronę były ustępstwa socjalne, jednocześnie przychylnie ustosunkował się do rojalistów z Wandei. Im większą zdobywał pozycję tym bardziej niebezpiecznych miał wrogów. Na jego życie zaczęli czyhać inni. Najpierw jakobini próbowali go zgładzić w loży opery paryskiej. Z kolei jacyś reprezentanci rojalistów zorganizowali nieudany zamach bombowy, z którego Napoleon wyszedł bez szwanku tylko dzięki przytomności swojego woźnicy. Tego samego wieczoru, mimo zakusów na swoje życie, sam zainteresowany pojawił się w swojej loży, aby obejrzeć spektakl. Następnego dnia poleciał deportować 130 jakobinów bez procesu i wyroku, chociaż prawdziwymi sprawcami zamachu był rojaliści. Dwóch ze schwytanych polecił zgilotynować w przebraniu ojcobójców (czerwone koszule), gdyż jakoby chcieli zgładzić "ojca ojczyzny".

Jak każdy dyktator Bonaparte był nie tylko przywódcą ale i wykonawcą woli społeczeństwa, przy tym już na początki XIX wieku, używał metod stosowanych w XX wieku przez ówczesne państwa totalitarne. Obywatele znajdowali się pod stałą i czujną kontrolą policji państwowej. Szefem policji mianował bezwzględnego jakobina Josepha Fouche, wsławionego rządami terroru w Lyonie. Pod sobą miał on zorganizowaną sieć tajnych agentów, którzy donosili o tym co myśli i mówi lud.

Równie skwapliwie Pierwszy Konsul do manipulacji obywatelami wykorzystywał propagandę, nad którą czuwał osobiście. Była to dziedzina zbyt ważna dla jego przyszłych zamierzeń aby powierzyć ją komuś innemu. I tak, nieustannie przypominano Francuzom o bohaterstwie i wielkości czynów ich wodza. Miało to przekonać obywateli, że to właśnie on jest predestynowany do kierowania krajem i decydowania o jego przyszłości. Jego wizja była prosta "nowa Francja jako model dla francuskiej Europy". Nowy kształt Europy leżał w rękach wielkiego twórcy - Napoleona. Aby temu podołać musiał wykazać się nie tylko nadzwyczajnym rozumem i ponadludzką wolą, ale i olbrzymimi zasobami sił i energii. Nie przestawał pracować - robił to w każdej wolnej chwili, tak w domu jak i w podróży a także podczas działań wojennych, zaprzęgając tym samym do pracy swoich współpracowników. Napoleon spał wtedy, gdy nadarzyła się ku temu okazja i nie odczuwał tak dużej potrzeby snu jak inni. Ale ten tryb życia nie pozostał bez wpływu na jego stan zdrowia. Odczuwał bóle żołądka, czasem tak poważne że bardzo cierpiał. Bonaparte cieszył się szacunkiem ludu a jego wiarygodność umacniały: stabilizacja waluty i stworzenie równego budżetu państwowego. Chętnie nagradzał orderami i tytułami oddanych współpracowników. Najważniejszym dokumentem tych czasów był Kodeks Napoleona, ogłoszony 21 marca 1804. Wprowadzał on równość wszystkich obywateli wobec prawa. Wszystkie dzieci mogły w równym stopnie dziedziczyć a rodzice musieli je utrzymywać. Żydów zrównano prawnie z innymi obywatelami, a także zaistniała możliwość cywilnego małżeństwa i rozwodu. Kodeks Napoleona miał olbrzymi wpływa na prawo cywilne w wielu krajach Europy. W dziedzinie gospodarki dawał solidne podstawy do rozwoju stosunków kapitalistycznych.

Lud Francji coraz częściej rozważał ewentualność zachowania swojego władcy dożywotnio na stanowisku.

Napoleon I Bonaparte - cesarzem Francuzów

"Czy Napoleon Bonaparte ma pozostać konsulem dożywotnio?" - w pytaniu postawionym Francuzom, pozytywnie odpowiedziało 3 600 000, spośród upoważnionych do głosowania. Negatywnie wypowiedziało się jedynie 8 370 biorących udział w referendum. Ten wynik wzmocnił pragnienie u Bonapartego, aby korzystając ze swej pozycji zagwarantować także swoim dzieciom to lukratywne i prestiżowe stanowisko. Pierwszy Konsul z władzą dożywotnią mógł zakrzyknąć: "Odtąd stoję na równym poziomie z innymi suwerenami!". Jego myśli biegły w stronę korony i tronu. Chciał go objąć tak szybko jak to możliwe, a mógł to osiągnąć za pomocą oddanych sobie i zaufanych współpracowników. Poza tym coraz większa liczba Francuzów wykazywała nostalgię za monarchią i chciała jej powrotu. Z tego zdawali sobie sprawę zarówno członkowie Senatu jak i Trybunatu, wśród których wielu miała przeszłość jakobińską. Nie wyobrażali sobie jednak powrotu Burbonów, dlatego chętnie opowiadali się za przywróceniem monarchii z Napoleonem jako cesarzem. Tytuł miał być dziedziczny. Na potwierdzenie tego 18 maja 1804 roku Senat przyjął uchwałę, a nowa konstytucja została poddana pod głosowanie i zaakceptowana znaczną przewagą głosów 6 listopada 1804 roku. Odtąd rządy w Republice sprawował cesarz Napoleon I. Jak podkreślał - nie był cesarzem Francji tylko Francuzów. On sam skomentował to słowami: : "Nigdy żaden władca nie został osadzony na tronie w sposób bardziej prawowity niż Napoleon. Hugo Kapet otrzymał tron z rąk kilku biskupów i kilku możnowładców kraju. Napoleonowi tron cesarski został powierzony wolą wszystkich obywateli" .

Bonaparte nie poprzestał na tym. Pragnął aby inni władcy europejscy widzieli w nim monarchę nawiązującego do tradycji. Chciał ich legitymizacji dla siebie i nowej władzy. Do tego brakowało mu tylko namaszczenia ze strony władzy kościelnej - wzorem dawnych błogosławieństw dostojników kościelnych dla królów i cesarzy. Robił wszystko, aby na uroczystości koronacyjne, które miały mieć miejsce w katedrze w Notre Dame ściągnąć do Paryża papieża Piusa VII. Papież w końcu wyraził zgodę, ale pod warunkiem że Bonaparte weźmie ślub kościelny z Józefiną, z którą dotychczas pozostawał w związku cywilnym. Tak też się stało. Wobec tego papieżowi nie pozostawało nic innego jak przybyć na uroczystość 2 grudnia 104 roku. Jak zwykle dumny Napoleon nie zgodził się, aby głowa Kościoła nadała mu insygnia - sam nałożył sobie koronę, a następnie drugą koroną dokonał koronacji swojej żony, która znajdowała się przed nim w pozycji klęczącej. Dopiero potem odebrał z rąk papieża namaszczenie. Mylił by się ten, kto podejrzewał że przynajmniej w tej chwili Napoleon odczuł wzruszenie. Udając się z katedry na uroczystość weselną szepnął do Józefiny: "Dzięki Bogu jakoś się wytrzymało! Wolałbym przeżyć dzień na polu bitwy" . Do końca pozostał sobą.

Napoleon z zakompleksionego i wyśmiewanego chłopca z dalekiej prowincji, stał się władcą Francji. Spełniły się jego marzenia młodzieńcze - zdobył sławę i zaszczyty a przede wszystkim zapisał się w kartach historii, jako jeden z największych wodzów europejskich. Do dziś jest jedną z najbardziej charakterystycznych postaci historycznych. O jego dziejach powstają kolejne książki i filmy, a jego życie fascynuje wciąż nowych badaczy.