22 czerwca 2006; godz. 15:10
Wczoraj była świetna impreza! Bawiłam się odlotowo. Najpierw była akademia na zakończenie roku szkolnego, a później dyskoteka. Pojechaliśmy świętować dalej do Marcina. Zabawa trwała aż do rana. Tata nawet nie wie, o której wróciłam, taki jest zajęty swoją pracą. Jest wynalazcą. Dzwoniła mama i powiedziała, że wakacje mam spędzić z babcią na wsi. A co ja tam niby będę robiła?
23 czerwca godz. 11:50
Rodzice znowu się pokłócili. Mama krzyczała na tatę, tata na mamę. Mama stwierdziła, że to bardzo dobrze, że się z tatą rozwiodła, bo on do niczego się nie nadaje. Mnie też się dostało, bo przypadkiem wydało się o której wczoraj wróciłam. No i muszę jechać na tą wieś... Babcię bardzo kocham, ale wolę jak ona przyjeżdża do nas. Wtedy jest odlotowa. A u siebie jest zwykłą gosposią, taką prawdziwą wiejską babą.
24 czerwca godz. 13:35
Mama po wielu kłótniach i błaganiach pozwoliła mi wziąć komórkę i laptopa. " Wiejskie powietrze bardzo dobrze robi, córeczko " - powtarzała co chwila. Nad jeziorem (ponad 1 km od wsi), w ośrodku wczasowym "Nimfa" jest teraz dużo młodzieży, a figa. Jedyne co mi się w tym wyjeździe podoba to perspektywa spotkania z babcią i jazda konna (sąsiad babci ma stadninę).
25 czerwca godz. 21:30
Mam tu zostać na dwa tygodnie!!! Kompletne dół. Co tu można robić tyle czasu? Ale nudy.
26 czerwca godz. 18:15
Byłam dziś nad jeziorem. Woda czysta, ale słońca ani za grosz. W zeszłym roku nie można się było kąpać, bo pobliska fabryka wylała tu jakieś paskudztwo. Plaży pełna bachorów, jeszcze mnie pouczały, żeby śmieci wyrzucać do koszy. Smarkacze!!! Babcia posadziła kwiaty. I jeszcze przy tym podśpiewywała jakby jej to sprawiało przyjemność. Moje koleżanki piją pewnie colę w kawiarni centrum handlowego...
26 czerwca godz. 23:45
Obudziłam się właśnie i wyszłam przed dom, a tu znad lasu przyleciało jakieś czerwone kółko zaczęło krążyć mi nad głową, po czym wylądowało. Wyszedł żółty stworek i teraz sobie gawędzimy... On jest bardzo ciekawski i ciągle się rozgląda po podwórku. Nie zauważyłam nawet kiedy zniknął statek. Robię się śpiąca ...
27 czerwca godz.10:15
Ale miałam sen... O jejku, to nie sen!
Mały żółty siedzi na podłodze i czyta książki. Czyta baaardzo szybko i najwyraźniej wszystko rozumie! O rany, ale super! Ale jest pewnie inteligentny!
godz. 15:33
Wyszłam na spacer z moim gościem. Jesteśmy w lesie. To zadziwiające jak on się cieszy ze zwykłych kwiatków, trawy czy motyla. A teraz goni konika polnego. Kurczę, te owady są ładniejsze niż myślałam!
28 czerwca
Wczoraj wspaniale się bawiłam. Mojego obcego nazwałam Edek i muszę go chować, żeby go nie zabrali na jakieś wstrętne eksperymenty. Jedyne czego Edek nie znosi to telewizja i w ogóle elektryczność pod wszelkimi postaciami. Dziwne.
29 czerwca godz. 7:25
Edek potrafi już powiedzieć kilka słów. Na przykład dziś powiedział, że jest w raju. Hmmm, dziwny ten Edek. Ale postanowiłam - pokażę mu miasto. Tam dopiero jest super! Babci powiem, że tata chciał, żebym wpadła na chwilę. Dziś wraca moja macocha z Adriankiem. Brrr. Nie znoszę tego bachora. Choć zawsze chciałam mieć brata, to jednak nie takiego jak Adrian.
30 czerwca godz. 18:21
Byliśmy wczoraj w mieście, ale Edkowi najwyraźniej nie przypadło ono do gustu. Na widok samochodów wpada w popłoch. A jak dotarliśmy do centrum, to wydawało mi się, że płacze w plecaku (gdzie siedział dla bezpieczeństwa). Postanowiłam zajrzeć do mojego taty. Jak przyszliśmy to był tam też ten okropny Adrian i moja mama, która przyszła go spytać, czy nie chce spędzić ze mną czasu na wsi. Co za pomysł? Przecież ona wie, jak ja go nie znoszę!
1 lipca 16:10
No i Adrianek się zgodził! Na moje nieszczęście. Odczepił się ode mnie, bo bawi się z wnuczkiem sąsiadów, ale i tak mnie to wkurza, że on tu jest. Z Edkiem już lepiej. Od powrotu z miasta nic tylko zbiera rośliny. Nie mam pojęcia na co mu to?
godz. 23:53
Nie mogę zasnąć. Edek wieczorem opowiedział mi historię planety, z której pochodzi. Oto ona:
Edek mieszkał w galaktyce czwartej. Na jego układ słoneczny składały się z trzy nieduże planety. Na jednej z nich ufoludki postanowiły udoskonalać sobie życie. Powstały tam ogromne skupiska odpadów. W krótkim czasie doszło do zagłady całej żyjącej na planecie przyrody, a także i samych ufoludków. Edzio stracił dom bezpowrotnie, a teraz wraz z nielicznymi ocalałymi w tej katastrofie błąka się po wszechświecie w poszukiwaniu planety, na której mogliby osiąść i założyć kolonię .
2 lipca
Pokłóciłam się dziś z Edkiem. Kompletnie go nie rozumiem. Przecież społeczeństwo musi się ciągle rozwijać. Nic na to nie poradzimy. Przecież lasów jest jeszcze dużo, a wszyscy mówią, że za mało. A fabryki - przecież produkują dla nas tylko niezbędne rzeczy. A on mi wmawia, że te wszystkie nowoczesne rzeczy są nam nie potrzebne i jeszcze zatruwają środowisko. No przecież inaczej się nie da. Ale to chyba nie jest nic wielkiego. Wtedy on zaproponował nam wycieczkę (NAM, bo Adrian dowiedział się o Edki i całym sercem popiera jego poglądy. Szkoda gadać.).Edek zabrał nas na pokład swojego statku.
3 lipca
No i wróciliśmy. Najpierw Edek pokazał nam szczątki swojej Żółtej Planety, a później lataliśmy nad Ziemią. Muszę przyznać - strasznie się myliłam. Ludzie mieszkają często w bardzo skażonym środowisku, w pobliżu fabryk, kopalń czy elektrowni i ciężko chorują. Małe dzieci też, a one są bardziej podatne na różne choroby. Mieszkańcy wielkich aglomeracji zapadają często na śmiertelne nowotwory. Ścieki są wylewane bezpośrednio do wody w rzekach i z tego powodu padają ryby. Unoszący się nad miastami smog truje zarówno ludzi, jak i przyrodę - rośliny i zwierzęta. Widziałam w jednej zatoce jak wylewano chemikalia, z powodu których zdechła prześliczna orka. I jest mi bardzo wstyd. Dojdzie do tego, ze zniszczymy naszą planetę. Bardzo jestem wdzięczna Edkowi za tą lekcję, ale strasznie się też martwię. Co będzie, jak my też będziemy musieli ruszyć w świat w poszukiwaniu nowego domu, czyli innej planety? Przecież nie jesteśmy na to gotowi.
4 lipca godz. 17.44
Postanowiłam - muszę się zmienić i to najlepiej od dziś. Dopiero teraz się dowiaduję jak wiele szkody wyrządzam naszej planecie każdego dnia - nawet używając dezodorantu mogę powiększać dziurę ozonową! Mam także zamiar przyłączyć się do klubu ekologicznego, który działa w mojej szkole. Jak to dobrze, że powstaje ich w naszym kraju coraz więcej! Adrian należy już do tego klubu i obiecał zabrać mnie na najbliższe zebranie. Już się nie mogę doczekać. W końcu znaleźliśmy wspólny język. Może uda nam się namówić Arka (naszego sąsiada), żeby też się włączył. Im nas więcej, tym lepiej będziemy mogli działać. A jest jeszcze tyle do zrobienia!
Adrian powiedział dziś ładne zdanie : nie ma życia bez przyrody, a życie to przecież My.