Podróże z Herodotem

Ryszard Kapuściński

Streszczenie szczegółowe

Przekroczyć granicę 

Narrator „Podróży z Herodotem” zapowiada swoje przyszłe podróże i powstające w ich wyniku reportaże, które przy okazji mają pozwolić na odkrycie postaci Herodota. Najpierw jednak wspomina o wykładach z historii starożytnej Grecji, w których uczestniczył 6 lat po zakończeniu wojny na Uniwersytecie Warszawskim. Zwraca uwagę, że większość studentów pochodziła z mniejszych miejscowości, co jeszcze bardziej sprawiało, że historia antyku była dla nich czymś wręcz nierealnym. 

Wspomina także o pierwszym tłumaczeniu „Dziejów” Herodota na język polski wykonanym przez Seweryna Hammera. Informuje, że tłumaczenie było gotowe już w latach 40., natomiast pojawiło się dopiero w 1955 roku, a więc gdy w Polsce po śmierci Józefa Stalina panowała „odwilż”. Narrator uważa, że wydanie przeciągało się ze względu na wzmożoną czujność cenzury, która obawiała się, że czytelnik w tym antycznym tekście mógłby odnaleźć wiele nawiązań do współczesnej sytuacji. Idealnym przykładem zdaniem narratora jest historia Periandera, młodego władcy Koryntu, który został przekonany, by wymordować najlepszych z obywateli swojego państwa, aby mu nie zagrażali. Potencjał aktualizacyjny ma też historia o Kambyzesie, władcy Persji, który zamordował swe rodzeństwo oraz grupę najlepszych perskich obywateli. Informacje Herodota dotyczące wyprawy wskazują, że zbrojąc się przeciw Etiopom, nie zadbał o odpowiednią ilość zapasów dla wojska, więc musiał się z niej wycofać, bo wśród żołnierzy zaczął szerzyć się kanibalizm. 

Narrator wspomina także swoją pierwszą pracę dziennikarza, kiedy pracował dla „Sztandaru Młodych”. Jeździł po Polsce za historiami, które opisywali czytelnicy w listach do redakcji. Jednym z ciekawszych doświadczeń był pobyt na terenach przygranicznych, które narrator opisuje jako „ciche”. On zaś, będąc tam, zastanawiał się, co jest po drugiej stronie, co się czuje w momencie przekroczenia tej linii. Sam gest uznawał za wręcz mistyczny. 

Rok po takiej pracy redakcja wysłała go do Indii. Był to pierwszy kraj, spoza bloku państw sowieckich, którego premier odwiedził Polskę. Chciano więc przybliżyć polskiemu czytelnikowi ten daleki kraj. Wtedy to właśnie, na podróż, od redaktorki gazety, otrzymał „Dzieje” Herodota. Narrator czyta Herodota właściwie przez cały czas opowieści. Towarzyszyły mu one podczas pierwszej podróży samolotem do Rzymu. Na miejscu uderzyła go ogromna różnica między Wschodem, z którego przybywał, a Zachodem – z jego lekkością, różnorodnością towarów, blaskami kawiarń i barów. Podkreśla mocno poczucie swojej obcości. 

Skazany na Indie 

Z Rzymu narrator samolotem Air India ruszył do docelowego punktu swojej podróży. W drodze czyta „Dzieje”, dzięki którym dowiaduje się więcej o postaci i specyfice czasów Herodota, jak i sposobie opisywania przez niego starożytnego świata. Po swym odkryciu Herodota już się z nim nie rozstaje. Przemyśleniom historycznym sprzyja bezkresna przestrzeń, którą widać z samolotu. Na lotnisku ma niemały problem – w końcu nikogo nie zna, nie wie, jak się poruszać, a nikt na niego nie czeka. W końcu jednak dociera do hotelu. 

Następnego dnia rano zwiedza stare Delhi. Kupuje m.in. powieść Hemingwaya „Komu bije dzwon” po angielsku, natomiast nawet z pomocą słownika, nie jest w stanie zrozumieć tekstu. To dobitnie uświadamia mu, że obcy język to wyrazisty mur, który przekroczyć jest wyjątkowo trudno. W Indiach musi jednak zostać i jakoś stworzyć oczekiwany materiał. 

Gorliwie zaczyna się więc uczyć języka angielskiego. Czyta powieść, spisuje afisze, podsłuchuje rozmawiających ludzi. W ten sposób jednocześnie udaje mu się dobić do Indii właśnie poprzez język. Dostrzega tym samym transcendentną moc języka, ścisły związek między nazywaniem a istnieniem. Uświadamia sobie, że widzi tylko to, co umie nazwać. Dzięki podpowiedziom ludzi z recepcji udaje się do Banares – świętego miasta. Po drodze widzi ludzi, których domy dotknęła powódź. Obserwuje pielgrzymów, niezrozumiałe dla niego obrzędy, przygląda się palącym się stosom z ciałami zmarłych. Kolejnym przystankiem jest Kalkuta, do której dociera pociągiem. W trakcie podróży dowiaduje się, że oprócz biletu powinien posiadać także własny materac. W Sealdah widzi tłumy bezdomnych, którzy próbują w bezruchu chronić się przed deszczem. Dowiaduje się, że spora część z nich to ofiary wojny między hindusami a muzułmanami. W wyniku tej wojny powstały niepodległe Indie i Pakistan, ale okupione to zostało ogromną ilością ofiar. 

Następnie cały czas uczy się angielskiego. Stara się także coraz więcej rozumieć z otaczającego go porządku społecznego. Próbuje zrozumieć podział na kasty. W Hajdarabadzie przygląda się ogromnej ilości świątyń, z których każda jest poświęcona innemu bóstwu. Odwiedza także świątynię bogini ziszczenia – Kali. Kiedy w pałacu radży przygląda się chodzącym boso służącym, przypomina mu się, jak w 1942 roku przed zimą nie miał butów, więc by na nie zarobić 400 złotych, sprzedawał zielone mydełka, które robił właściciel domu. 

Potem wraca do Delhi. Tutaj czeka na bilet do Polski, ale dalej zwiedza miasto, uczy się angielskiego i… czyta Herodota. Jego uwagę zwraca przede wszystkim fragment, w którym Herodot opisuje dzikość ludu Indów. Kolejno narrator opisuje podróż do Madrasu, Bangalore, Bombaju i Chandigaru. Dobitnie przekonuje się, że ten kraj zdaje się nie mieć granic, a przez to sprawia wrażenie niepoznawalnego. 

Kiedy ma już wracać do Polski, zostaje zatrzymany za brak wizyt. Z pomocą przychodzi mu przedsiębiorca z Polski, który kupował tutaj właśnie fabrykę. Z Moskwy leci do Warszawy i widzi, jak jeden z pasażerów płacze podczas lądowania. Narrator domyśla się, że to jeden z powracających z gułagów, gdzie wielu Polaków trafiło podczas II wojny światowej. 

Rabi śpiewa Upaniszady 

Narrator pokornieje po swoich indyjskich przygodach. Uświadamia sobie, że taka wyprawa wymaga wcześniejszego przygotowania. Ucieka teraz do znanych miejsc i ludzi, z którymi jest się w stanie bez problemu porozumieć. Sięga jednak także po teksty, które miały mu pomóc zrozumieć kulturę Indii – sięga po teksty dotyczące filozofii, zdrowia fizycznego, oddychania. Czytał „Wspomnienia. Błyski z Bengalu” Rabindranatha Tagore, słynnego poety i kompozytora, noblisty. Kiedy czytał o Kalkucie u niego, przypomniał sobie tam własny pobyt, kiedy to pod oknami jego hotelu przeszła demonstracja rozganiana przez policję. Potem dowiedział się, że to był jeden z wymiarów tzw. wojny językowej, ponieważ w Indiach na tym tle często dochodziło do ostrych konfliktów. 

W międzyczasie poszerzał także swoją wiedzę o Herodocie. Okazało się jednak, że informacji o autorze nie było wiele. Wiadomo było, że urodził się w Halikarnasie między 490 a 480 rokiem przed naszą erą. Był prawdopodobnie dzieckiem pary o odmiennym etnicznym pochodzeniu, co sytuowało go w szczególnej pozycji w tamtym świecie. Od początku zdawał się bowiem żyć na pograniczu. Narrator chciałby zaś wiedzieć, jak mogło wyglądać jego dzieciństwo, kim był ojciec. Znany zaś jest tylko wuj – autor poematów i eposów. O Herodocie narrator dowiaduje się, że razem z ojcem i wujem dość szybko opuszcza Halikarnas. Osiedlają się na wyspie Samos. Kiedy Herodot ma 35 lat, dociera do Aten, w których żyją i działają właśnie Sokrates, Sofokles i Perykles. Problemem jest jednak dla niego uzyskanie ateńskiego obywatelstwa. Osiedla się więc na południu Italii w greckiej kolonii Thurioi. O jego prywatnym życiu nie wiadomo wiele więcej. Nieznane są nawet data i miejsce jego śmierci. 

Po powrocie z Indii narrator nadal pracuje w redakcji. Jesienią 1957 roku otrzymuje informację, że ma wyjechać do Chin. 

Sto kwiatów przewodniczącego Mao 

Do Chin narrator podróżuje przez Amsterdam, Tokio i Hongkong. Ostatni etap podróży odbywa się kolejką, a następnie pieszo. Już za granicą stoi kolejny pociąg, którym dociera do Pekinu. Tutaj czekają na niego przedstawiciele miejscowej młodzieżowej gazety, którzy witają go nawiązaniem do polityki stu kwiatów przewodniczącego Mao. Otrzymuje do pomocy stałego tłumacza – Li. Tym razem jest przede wszystkim podekscytowany. Cieszy się na myśl, że będzie mógł poznać chińską kulturę. Autor opisuje miejsca i ludzi. Okazuje się, że Li nie opuszcza go na krok. Narrator zaczyna studiować pisma Mao Tse-Tunga, który wydaje się niezmiernie ważny dla ludzi tutaj. Sięga także po książkę taoisty Czuang-tsy. Ma zaplanowaną wycieczkę na Wielki Mur. Nie jest nią jednak zaintrygowany, ponieważ uważa, że zamiast na to, by oddzielać się od innych, można było wydawać pieniądze np. na edukację. Uświadamia sobie jednak z czasem, że mur miał służyć także kontroli tego, co znajdowało się wewnątrz, a nie tylko chronić przed wyobrażonym złem. To sprawia, że jeszcze krytyczniej odnosi się do idei muru. Kiedy do niego zmierza, przygląda się wyglądającym niemal identycznie mieszkańcom okolicy. W końcu uświadamia sobie, że nie ma możliwości samodzielnego zbierania informacji o Chinach. Utrudnia mu to oczywiście nieznajomość języka. Bramą jest dla niego tłumacz Li. Prośby o możliwość spotkania z innymi pozostają bez odpowiedzi. 

Myśl chińska 

Czas niezagospodarowany przez aktywności prowadzone wspólnie z Li narrator przeznacza na studiowanie książek o Chinach. Odczuwa coraz mocniej mur języka, który oddziela go od czystego doświadczenia tego miejsca. Ta refleksja prowadzi go do zastanowienia nad pochodzeniem przeróżnych alfabetów na świecie. Idąc tym tropem rozważań, zastanawia się nad porównaniem Hindusów do Chińczyków. Widzi istotne różnice między nimi. 

Kiedy dociera do Szanghaju, jest absolutnie porażony wielkością i różnorodnością tutejszej architektury. Coraz większą uwagę zwraca także na dwie dominujące w Chinach religie – taoizm i konfucjanizm. Porusza go, że powstały one na pół tysiąclecia przed pojawieniem się Chrystusa na ziemi. Przejmuje go praktyczna wymowa filozofii chińskiej, która stara się podpowiedzieć człowiekowi, jak przetrwać w świecie, na którym pojawił się bez swojej woli i zgody. 

Zwraca uwagę, że według konfucjanizmu człowiek stanowi część społeczeństwa. Musi więc pilnować reguł i zasad, być wobec obowiązujących prawd pokorny. Taoizm za swoim głównym myślicielem Lao-tse radzi zaś, aby trzymać się na uboczu, nie przywiązywać się do niczego. Nie ma na tym świecie bowiem nic, co byłoby trwałe. Kluczem do przetrwania ma być bezużyteczność, bycie nikomu niepotrzebnym i przestrzeganie tao. Te dwie religie proponują radykalnie odmienne drogi, okazuje się jednak, że chińska filozofia potrafi je łączyć. 

Kiedy narrator wraca do Pekinu, zaczyna wgłębiać się w historię poety z IX wieku Han Yu. Był to człowiek, który buntował się przeciwko buddyzmowi w Chinach. Został za to wygnany przez cesarza. W trakcie tych studiów do narratora dociera wiadomość, że Komitet Centralny usunął kolegium redakcyjne „Sztandaru Młodych”, ponieważ jego członkowie sprzeciwili się decyzji o zamknięciu pisma „Po prostu”. W obliczu tej informacji postanowił wrócić do kraju, mimo że czuł, że traci okazję wejścia w ten wyjątkowy świat. Uznał to jednak za niebezpieczną chorobę, był bowiem przekonany, że na poznanie jakiejś kultury trzeba poświęcić całe życie, a on przecież chciał pokonywać kolejne granice. Kiedy wrócił do Polski, uświadomił sobie, że procesy demokratyzacji, które uruchomiły się po odwilży, właśnie zostały zatrzymane. 

Pamięć na drogach świata 

Narrator dostaje pracę w Państwowej Agencji Prasowej. Staje się specjalistą od dalekiej Azji. Może dzięki temu studiować wiedzę o takich miejscach jak Birma, Sumatra, Malaje, Filipiny. To sprawia, że coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, jak wielowymiarowy jest ten kontynent. W ramach swojej pracy miał redagować depesze docierające z różnych krajów Azji. Cały czas w tej pracy towarzyszyły mu jakoś „Dzieje” Herodota, z którymi się nie rozstawał. 

Zadawał sobie pytanie, co sprowokowało Herodota do jego badań. Chciał wiedzieć, czy była to samodzielna decyzja, czy praca zlecona. Narrator zastanawia się nad różnicami w statusie pamięci w starożytności i czasie Internetu. Coraz mocniej uświadamia sobie, że w antyku, jeśli ktoś chciał poznać przeszłość, musiał dotrzeć do człowieka, który ją znał. Dla narratora to jest więc właściwy początek sztuki reportażu. Refleksje przy ognisku, z których powstawały mity i legendy, to dla niego najlepszy wyraz historii, wspólnoty i pamięci. 

Narrator widzi, jak Herodot, który spisywał wszystkie interesujące go historie, przeciwstawiał się w ten sposób sile przemijania. Ten antyczny historyk zdaje się doskonale zdawać sobie sprawę z wagi swojego powołania. Sięga w ten sposób za horyzont, przekracza Homera, bo spisuje „dzieje ludzkości”. Przez Herodota narrator także stawia pytanie o naturę wojny. Dla narratora autor „Dziejów” jest „człowiekiem rogi”, który łączy w sobie umiejętności i kompetencje historyka, antropologa, etnografa i reportera. To Herodot jako pierwszy odkrywa, że świat jest wielokulturowy i trzeba to zaakceptować. Świat samego Herodota jest jednak śródziemnomorsko-bliskowschodni. Nie zna on bowiem Chin, Australii, Ameryki. 

Szczęście i nieszczęście Krezusa 

W swoich poszukiwaniach odpowiedzi na pytanie o przyczynę tak silnego konfliktu między Wschodem i Zachodem Herodot natrafia na tezę, że wszystkiemu winni są Fenicjanie jako ci, którzy zaczęli porywać kobiety – chodzi tutaj o historię porwania królewny Io. 

Narrator zdaje sobie sprawę, że taka pikantna historia w „Dziejach” miała na celu wzbudzić zainteresowanie odbiorców. Nie jest to zresztą jedyny taki przykład. To jednak dodatki. Herodot wie, co jest dla niego najważniejsze. Chce ustalić odpowiedź na pytanie: kto zaczął. Wie bowiem doskonale, że historią ludzkości w dużej mierze rządzi prawo zemsty. To strach przed nim właśnie powstrzymuje sporą część ludzi od popełniania niecnych czynów. 

Drugą tezą Herodota jest przekonanie, że szczęście nie jest wieczne. Pokazuje to na przykładzie Krezusa, króla Lidii, który był w VI wieku przed Chrystusem władcą bardzo bogatego państwa położonego między Grecją a Persją. Gromadził wiele bogactw i był uznawany za najszczęśliwszego z ludzi. Kiedy na jego dwór zawitali mędrcy razem z Solonem, ten przypomniał królowi, że człowiek jest igraszką przypadku, a bogowie często najpierw kogoś hojnie obdarowują, by potem wszystko mu zabrać. I tak się stało też po wyjeździe Solona. Bogowie ukarali Krezusa za jego pychę. Najpierw w wypadku zginął jego syn Atys. Następnie król, widząc, jak w siłę rośnie Persja, postanowił ją zaatakować, najpierw jednak poszedł do wyroczni. Ta odpowiedziała mu: „jeśli uderzysz na Persję, zniszczysz wielkie państwo”. 

Narrator wspomina wojnę króla Persów i Krezusa, wskazując, że ten ostatni był przekonany, że to pomyślna wróżba. Zniszczył jednak potężne państwo – swoje własne. Krezus dostał się do niewoli, a już na stosie wezwał imię Solona. Cyrus, władca Persji, chciał go ostatecznie ocalić, ale było za późno. Krezus na stosie wezwał jednak imię Apollona, który zesłał burzę gaszącą ogień. Krezus był uratowany. Cyrus go rozkuł, pozwolił usiąść obok siebie. Krezus był pokorny, ale winą za wojnę obciążał bogów. 

Wysłał swoje kajdany do Delf, pytając o niewdzięczność wyroczni. Ta odpowiedziała – i odpowiedź tę Herodot uznaje za trzecie prawo – że przeznaczonego losu nie jest w stanie uniknąć nawet bóg. 

Krezus musiał odpokutować za grzechy popełnione przez swojego pradziada, który zamordował swojego pana i przejął jego majątek, który mu się nie należał. Apollo bardzo starał się, aby kara odbiła się dopiero na potomkach Krezusa, ale jednak nie udało mu się pokonać przeznaczenia. W końcu Krezusy zyskuje świadomość swojego losu. 

Koniec bitwy 

Narrator jeszcze raz wraca do Cyrusa i Krezusa, którzy razem ruszają na wojnę przeciw plemieniu Massagetów, żyjącemu na krańcach znanego wówczas świata. Cyrus, jako perski władca, jest przekonany o swojej wyjątkowości, więc chce oszustwem podbić ten lud, udając, że chce poślubić ich królową – Tomyris. Plan jednak zostaje zdemaskowany, co prowadzi do bitwy wymagającej ogromnego poświęcenia od perskiego wojska. Cyrus nie wycofuje się, mimo że żołnierze giną z wyczerpania, a jego żądza władzy jest niepowstrzymana. 

Tomyris proponuje Cyrusowi, że albo ona cofnie się w głąb swego kraju na trzy dni marszu, albo on to zrobi. Krezus próbuje przestrzec Cyrusa, namówić go do podstępu wobec wojsk Tomyris. Cyrus jednak nie słucha przestróg i ma złe przeczucia przed walką, ale jej się nie uchyla. Pierwsze zwycięstwo osiąga dzięki temu, że Massagetowie dają się porwać radości świętowania, a w nocy Persowie ich zaskakują. Pojmany zostaje królewicz Spargapises, syn Tomyris. 

Tomyris żąda wydania syna i wyjścia ze swoich ziem. Grozi Cyrusowi zemstą, ale ten nie ustępuje. Spargapises popełnia samobójstwo. W kolejnej bitwie Tomyris wygrywa, Persowie ponoszą klęskę, a Cyrus ginie. Królowa, w akcie zemsty, zanurza głowę martwego władcy Persji w manierce z krwią poległych. 

O pochodzeniu bogów 

Narrator odbiera kolejne wiadomości o wydarzeniach w Chinach, Indonezji i Wietnamie. Coraz bardziej jednak zaczyna go interesować Afryka, szczególnie że coraz wyraźniej słychać tam głosy walki o niepodległość. Przy tej okazji narrator wspomina swoją lekturę II księgi „Dziejów”, która sprawia, że postrzega Herodota jako rasowego reportera. Jednocześnie, kiedy opowiada o wędrującym z niewolnikiem Herodocie, porównuje go do Don Kichota i Sancho Pansy. 

Dziennikarz zwraca uwagę na władcę Egiptu, Psammetycha, który panował tam 150 lat przed dotarciem Herodota. Władca ten chciał ustalić, który język i lud był na tych terenach pierwszy, więc wysłał dwoje niemowląt na pustynię, a pierwsze wypowiedziane przez nie słowo miało dać na to odpowiedź. Herodot bardziej zainteresowany był jednak zagadką dotyczącą źródeł Nilu, ale nie udało mu się jej rozwiązać. Opisuje natomiast egipskie zwyczaje. Był przekonany, że mimo różnic Egipcjanie i Grecy potrafią zgodnie żyć. Krytykował jednak pychę Greków i uważał, że swoich bogów przejęli właśnie od Egipcjan. Herodot, opisując różnice między tymi narodami, starał się zachować obiektywizm. 

Widok z minaretu 

Narrator przejmuje tę tezę z lektury Dziejów Herodota i twierdzi, że jeśli tak rzeczywiście było, to cała europejska kultura ma nieeuropejski rodowód. Ta wielokulturowość jest uwodząca tak dla Herodota, jak i narratora. Ten ostatni Nil po raz pierwszy może oglądać w 1960 roku. Egipt jest wtedy centrum świata antykolonialnego. Dwa lata wcześniej powstaje Zjednoczona Republika Arabska, której przewodzi pułkownik Naser. Narrator dzięki Herodotowi wspomina długą historię tego kraju. 

Narrator wyrusza do śródmieścia. Wszędzie czuje się obserwowany, a chce jedynie wyrzucić do kosza butelkę po piwie. W tym czasie w Egipcie trwa intensywna kampania antyalkoholowa. Niechcianego przedmiotu pozbywa się więc dopiero nocą. Cały czas towarzyszy mu poczucie, że egipskie uliczki mają „uszy i oczy”. Zastanawia się jednocześnie nad naturą dyktatury, która umiejętnie manipuluje obywatelami, czyniąc z nich darmowych i wszechobecnych agentów. 

Przykładem jest Ahmed, który towarzyszy narratorowi w wyprawie do meczetu, z którego szczytu widać cały Kair. Na szczycie Ahmed okrada narratora ze wszystkich pieniędzy. Mimo że spotykają się później kilkakrotnie, udają, że się nie znają. 

Koncert Armstronga 

Tekst poprzedzony jest informacją: Chartum, Aba, 1960. 

Dalej narrator opisuje rok 1960. Dociera do lotniska w Chartumie i sąd dostaje się do hotelu położonego nad Nilem. Wszędzie jest ogromnie gorąco, co sprawia, że życie zaczyna się dopiero wieczorem. Dwaj studenci proponują narratorowi zakup i wspólne wypalenie haszyszu, na co on przystaje. Wpada w dziwny, odmienny stan. 

Dwa dni później narrator dowiaduje się o koncercie Armstronga na stadionie. Bierze w nim udział i widzi, że widzowie są odporni na magię Armstronga. Narrator zauważa dwie twarze Armstronga – magika na koncercie i zmęczonego człowieka po nim. Opisuje także starą i nową Afrykę, które bardzo się od siebie różnią. 

Wspomina także o niebezpieczeństwach czekających na pustyni. Mówi o burzach piaskowych i braku wody. To między innymi miało pokonać w starożytności wojska króla Persów – Kambyzesa. 

Narratora z dwoma Czechami autor wyrusza do ogarniętego konfliktem Konga. 

Twarz Zopyrosa 

W pewnym momencie narratorowi zabrakło benzyny. Tak znalazł się w niewielkim kongijskim miasteczku Paulis i szkole belgijskich misjonarzy. W Kongo trwa bardzo ostra wojna. Narrator natomiast, razem z Herodotem, przenosi się do czasów wojny króla Persów Dariusza i zbuntowanego przeciwko niemu Babilonu – największego i dynamicznie rozwijającego się miasta na ziemi. Babilończycy chcą zawalczyć o swoją niepodległość i wykorzystać słabość Persów. Trzeba oszczędzać zapasy, więc Babilończycy podejmują decyzję o uduszeniu wszystkich kobiet, prócz matek. 

Narrator próbuje dojść, jak to wszystko mogło wyglądać. Potem narrator opowiada o oblegającej miasto armii Dariusza i zastosowanym podstępie. Zopyros, perski dowódca, dokonuje aktu samozagłady – obcina sobie nos i uszy, goli głowę. Udaje się do Babilończyków, oskarżając Dariusza o swoje kalectwo. Ci go przyjmują, pozwalają mu dowodzić swoimi wojskami. Zopyros odnosi (zaplanowane) zwycięstwa nad armią perską, którą celowo wystawiono na porażkę, aby zyskać zaufanie Babilończyków. Zostaje mianowany naczelnym wodzem i komendantem twierdzy. Kiedy zdobywa klucze do bram miasta, wpuszcza wojsko perskie do środka. Dariusz w ten sposób pokonuje Babilon, każe zburzyć jego mury, a 3000 najwybitniejszych mężów zostaje wbitych na pal. Nowym władcą Babilonu zostaje Zopyros. 

Zając 

Po tym zwycięstwie Dariusz występuje przeciw Scytom, których siedziby są setki kilometrów od Persji. Narrator próbuje zrozumieć chęć podboju perskiego władcy, który kolekcjonuje kolejne podbite plemiona i szuka kolejnego pretekstu do walki. Scytów atakuje, bo podobno przed wiekiem okupowali ziemie Medów. 

Scytowie to w dużej mierze pasterze, ale ich mianem określano budzące grozę ludy uznawane za gotowe do napaści. Nie są w stanie się porozumieć w obliczu zagrożenia, ale ostatecznie przyjmują taktykę cofania się. Wrogom zostawiają spaloną trawę i zasypane źródła. Dariusz chce, aby stanęli do walki, ale ci jej unikają. Miłują wolność, nie chcą się poddać Persji. Zaczynają atakować oddziały perskie szukające pożywienia, co osłabia armię Dariusza. 

W końcu wysyłają do Dariusza mysz, żabę, ptaka i strzały. Persowie uznają to za znak poddaństwa, ale jeden z doradców interpretuje je jako ostrzeżenie: „chyba że nauczycie się kopać ziemię, skakać jak żaby i latać jak ptaki, musicie nas opuścić”. W końcu dochodzi do starcia, ale między armie wbiega zając, za którym rzucają się Scytowie. Dariusz odbiera to jako akt pogardy i wycofuje się z pola walki. W ten sposób Scytowie powstrzymują podbój Europy przez Persów. 

Honory dla głowy Histiajosa 

Narrator wraca do momentu, gdy król Dariusz wycofuje się z kraju Scytów. Scytowie, lepiej znający teren, docierają przed nim do mostu na Dunaju i proponują Jonom jego zniszczenie, odcinając Persom drogę powrotu. Chociaż Miltiades przekonuje do zburzenia mostu, Histiajos dowodzi, że upadek Dariusza oznaczałby utratę władzy przez jońskich tyranów. Most nie zostaje zniszczony, a Dariusz spokojnie wraca do Persji. Histiajos zostaje doradcą króla, a w Milecie władzę obejmuje jego zięć, Aristagoras. 

Wkrótce Aristagoras i Histiajos organizują bunt przeciw Persom. Mimo że Sparta odmawia pomocy, Ateńczycy wysyłają 20 statków. Powstanie Jonów wybucha, ale jest brutalnie tłumione. Aristagoras ucieka do Tracji, a Histiajos próbuje zebrać sojuszników, jednak bezskutecznie. Po sześciu latach Persowie zdobywają Milet. Histiajos zostaje pojmany i stracony, a jego szczątki, z rozkazu Dariusza, pochowane z honorami. 

U doktora Ranke 

Narrator wspomina doświadczenia z wojny domowej w Kongu, gdzie jako korespondent zetknął się z chaosem, brutalnością i anarchią, które nastały po wycofaniu się Belgów. Żandarmi, symbolizujący anarchię, szerzyli przemoc, często bez powodu. W Lisali spotkał dwóch żandarmów, którzy prosili jedynie o papierosa, choć takie spotkania często kończyły się tragicznie. 

Austriak, doktor Otto Ranke, mieszkający w Lisali od II wojny światowej, prowadził mały szpital, opiekując się ofiarami żandarmów. Został tam z braku możliwości ucieczki, mimo że był w podeszłym wieku. Narrator, uwięziony przez nieprzejezdne drogi i brak łączności, pogrążał się w poczuciu bezsilności. W otaczającej dżungli znajdował chwilowe wytchnienie, wędrując z dziećmi znającymi jej tajemnice. 

Po uzyskaniu niepodległości w 1960 roku Kongo pogrążyło się w zamieszkach, wojnach plemiennych i chaosie, który zmusił wielu mieszkańców, głównie kobiety i dzieci, do ucieczki. Kierunek ich wędrówki zależał od plemiennych relacji, podziałów i różnic kulturowych. Narrator porównuje różnorodność afrykańskich plemion do opowieści Herodota o różnicach między ludami znanego mu świata. 

Warsztat Greka 

Po czasie reporter opuszcza Lisali na zatłoczonym samochodzie, obserwując Kongijczyków wracających do domów bez map, często błądzących lub podróżujących w grupach plemiennych. Podkreśla, że w jego pracy fascynacja podróżą ustępuje konieczności utrzymywania kontaktu z centralą i przesyłania informacji. 

W trakcie podróży narrator czyta zapiski dawnych podróżników, m.in. Herodota, analizując jego warsztat. Zastanawia się, jak Grek zbierał materiały, przypuszczając, że czerpał z biesiad i rozmów, mając fenomenalną pamięć. Herodot, choć często zastrzegał się co do wiarygodności, starał się weryfikować fakty, docierać do źródeł i precyzyjnie relacjonować wydarzenia. Zachwycała go różnorodność świata, ale bywał sceptyczny wobec opowieści, nierzadko szydząc z ignorancji współczesnych. 

Nim rozszarpią go psy i ptaki 

Reporter wspomina kierowcę Negusiego, który woził go po Etiopii. Podkreśla znaczenie pozawerbalnej komunikacji – gestów, wyrazu twarzy i ruchów ciała, które współczesne metody porozumiewania się pomijają. Negusi mówił po angielsku jedynie słowami „problem” i „no problem”, ale jego mowa ciała pozwalała narratorowi zrozumieć sytuacje, np. podczas spotkania z korumpującymi wojskowymi w górach Goba. Najlepiej podróżowało się w ziemi Amharów, rodzinnych stronach kierowcy, który znał teren. 

Etiopia rządzona jest przez cesarza, bez opozycji, a buntownicy ukrywają się w trudno dostępnych miejscach. Reporter, bez środków na tłumaczy, zbiera informacje, chodząc i pytając, co często przynosi unikatowe efekty. Przed Bożym Narodzeniem sytuacja się uspokaja, umożliwiając wyjazdy poza miasto. Polecanym miejscem jest Arba Minch z malowniczo położonym Bekele Mole Hotel, oferującym widok na jeziora i góry Amaro – idealne miejsce na odpoczynek. W takich chwilach reporter sięga po Herodota, przenosząc się do czasów granicy Persji i Grecji – centrum dawnego świata. 

Herodot w pierwszej części swojego dzieła przedstawia obraz ówczesnego świata, by później skupić się na wydarzeniach w jego centrum. Król Dariusz planuje wyprawę przeciw Grecji, pamiętając klęski w Sardes i pod Maratonem, ale umiera podczas przygotowań. Tron obejmuje jego syn Kserkses, który najpierw tłumi bunt w Egipcie, a potem przygotowuje się do podboju Grecji. 

Na radzie Persów Kserkses ogłasza, że podbicie Grecji oznacza podporządkowanie całego świata. Sceptycyzm wyraża tylko jego stryj Artabanos, ostrzegając przed konsekwencjami ataku na tak odległe Ateny. Mimo to Kserkses upiera się przy wojnie. Jednak senna mara zmienia jego decyzję – Kserkses odwołuje plany wojenne. Kolejne noce nawiedza go jednak zjawa, żądająca najazdu na Grecję. Gdy zjawa pojawia się również Artabanosowi, ostateczna decyzja o wyprawie zostaje podjęta. Magowie interpretują sen Kserksesa jako zapowiedź, że zostanie panem świata. 

Kserkses 

Po powrocie do Addis Abeby narratora wciąż intryguje decyzja Kserksesa o wojnie. Dochodzi do wniosku, że nawet Król Królów nie jest wolny od przeznaczenia. Człowiek rodzi się z zapisanym losem, którego nie można zmienić bez poniesienia konsekwencji. Kserkses, zmuszony przez powracającą zjawę, nie mógł uniknąć swojego losu. Wstąpił na tron w wieku 32 lat, pragnąc podbić cały świat, i przez cztery lata przygotowywał olbrzymią armię. Herodota fascynuje ten monumentalny pochód wojsk, choć zaopatrzenie milionowego wojska było wielkim wyzwaniem. 

Podczas wyprawy huragan niszczy mosty, które miały umożliwić przeprawę do Europy. Wściekły Kserkses każe wychłostać morze i ściąć budowniczych, po czym uspokaja się, a mosty zostają odbudowane. Przemierzając Trację, Tesalię i Macedonię, dociera do Termopil. Tam, dzięki zdradzie, jego wojska pokonują Spartan pod dowództwem Leonidasa. 

Mimo zwycięstwa w Termopilach Kserkses przegrywa kolejne bitwy i zostaje zmuszony do odwrotu do Azji. Nie spełnia swojego marzenia o podboju świata. Przez kolejne 15 lat rozbudowuje pałac w Persepolis, aż w 465 roku zostaje zamordowany przez szefa ochrony. Tragiczna śmierć spotyka również jego następców. 

Przysięga Aten 

Autor wraca do czasów wojny grecko-perskiej, w której zwycięstwo Kserksesa oznaczałoby poddanie Europy despotycznej Azji. Podczas marszu wojsk perskich wiele greckich państewek poddaje się bez walki. Kserkses zdobywa Ateny, ale dzięki Temistoklesowi Grecja nie kapituluje. Herodot przedstawia kontrast między despotycznym Wschodem a demokratycznym, choć wewnętrznie skłóconym, światem greckim. Kserkses rządzi absolutnie, podczas gdy Temistokles musi uzyskiwać poparcie ludu. Persowie walczą dla ambicji władcy, Greków jednoczy lokalny patriotyzm. 

Walka toczy się na lądzie, gdzie Persowie nie napotykają większego oporu, i na morzu, gdzie ich flota cierpi z powodu sztormów. Grecy wycofują się do zatoki Salaminy. Temistokles wysyła Kserksesowi fałszywy sygnał o panice w greckiej flocie. Persowie wpływają do Salaminy, gdzie o świcie rozpoczyna się bitwa. Chaos walki kończy się klęską Persów. Kserkses, przestraszony, odsyła swoich synów pod opieką eunucha Hermotimosa do Persji. Herodot przypomina historię Hermotimosa, który zemścił się na swoim oprawcy, zmuszając go do kastracji własnych synów, a później samego siebie. 

Po klęsce Kserkses wraca do Persji, zostawiając dowództwo Mardoniuszowi. Ten próbuje nakłonić Ateńczyków do kapitulacji, lecz ci odrzucają propozycję, przysięgając bronić ojczyzny do końca. 

Znika czas 

Dziennikarz zmienia miejsce pobytu i udaje się do Tanzanii. Dociera do miasta Dar es-Salaam, czyli w tutejszym języku „Domu Pokoju,” gdzie spotykali się przedstawiciele bardzo różnych nacji. Można tutaj było spotkać zarówno Hindusów, Pakistańczyków, Chińczyków, jak i imigrantów z wysp Oceanu Spokojnego. Dar es-Salaam reprezentuje wielowymiarowość świata, o której pisał już Herodot. Ten antyczny reporter uważał, że historia ludzkości przypomina kocioł, którego zawartość cały czas wrze, ponieważ w środku mieszają się bardzo różnorodne drobiny. 

Dalej autor opisuje swój zawód i spotkania dziennikarzy z różnych agencji w restauracji hotelu Sea View. Tutaj wymieniano plotki, informacje i poglądy, na podstawie których konstruowano depesze przesyłane do różnych krajów. Narrator opisuje jednak, że w chwilach, kiedy w hotelu nie zastawał nikogo, sięgał po „Dzieje” Herodota. Książka ta była wyjątkowa, ponieważ pełna dygresji i komentarzy, mogła być czytana w dowolnym miejscu. 

Narrator przywołuje opisy ludów Traków w „Dziejach.” Jednocześnie sam narrator, pisząc swoją historię, nie jest wolny od dygresji – Dar es-Salaam przypomina mu Indie, co wzmacnia obecność hinduskiego kelnera Anila. 

Lektura Herodota, wielokrotnie ponawiana i przemyśliwana, sprawia, że w myśleniu narratora znika bariera czasu między starożytnością a współczesnością. Dochodzi on do wniosku, że grecki historyk musiał żyć pełnią życia, opisując zarówno dzieje władców i panujących dynastii, jak i życie zwykłych ludzi. Interesowały go wierzenia, zwyczaje, tradycje, choroby i klęski żywiołowe. To właśnie czyni „Dzieje” tak fascynującymi i wielowymiarowymi. 

Narrator podkreśla, że czytając Herodota, budziły się w nim emocje związane z opisywanymi wydarzeniami. Bywało, że bardziej przeżywał historię zburzenia Aten czy zatopienia floty perskiej niż współczesne wydarzenia, takie jak przewrót wojskowy w Sudanie lub kolejny bunt wojska w Kongu. 

Pustynia i morze 

Do narratora-redaktora dzwoni ambasador Algierii, Judi. Proponuje spotkanie i wyjazd do Algieru, który, jego zdaniem, może okazać się bardzo ciekawy dla reportera. W 1965 roku krajem rządził Ahmed Ben Bella, dość popularny wśród ludu, więc nic nie zapowiadało szczególnie interesującego materiału. Narrator decyduje się jednak na tę wymagającą podróż przez pół Afryki. 

Na lotnisku okazuje się, że historia ma potoczyć się zupełnie inaczej. Dociera do niego informacja, że w Algierze doszło do zamachu stanu, a władzę przejął Sztab Generalny. Kiedy narrator tam przybywa, jego uwagę zwraca śródziemnomorska kultura miasta, ogromna liczba kafejek, barów i restauracji. Chrześcijanie i muzułmanie współżyją tam pokojowo, ale odmienność kulturową widać w architekturze: Kazba, dzielnica arabska, wygląda zupełnie inaczej niż francuska część miasta. 

Do władzy w wyniku przewrotu doszedł Houari Bumedien, ambitny wojskowy. Narrator nie jest jednak zadowolony, ponieważ nie może uzyskać żadnych szczegółowych informacji o zamachu. Przyznaje, że dziennikarze często poszukują tylko przyciągających uwagę obrazów, ignorując pytania o przyczyny i możliwe skutki. Herodot w oczach narratora szukał fundamentalnych odpowiedzi na pytania o ludzkie działania i konflikty. 

Sam Algier wydaje się narratora fascynujący, a jednocześnie podatny na dramatyczne losy. Szczególnie ze względu na położenie na przecięciu dwóch wielkich religii – chrześcijaństwa i islamu. Narrator przypomina, że po uzyskaniu przez Algierię niepodległości, o przywództwo zabiegały dwa skrzydła: liberalne i konserwatywne. 

Islam pustyni, wyznawany przez koczujące plemiona, rywalizuje z islamem rzeki (morza), bliższym kupcom i handlarzom. Te różnice kulturowe odzwierciedlało także dwóch przywódców Algierii: Ben Bella, wykształcony w kulturze francuskiej, reprezentował islam rzeki, natomiast Bumedien, walczący na pustyni, był bliższy islamowi pustyni. 

Po powrocie do Dar es-Salaam narrator dowiaduje się, że Judi został wezwany do Algierii i nie wrócił. 

Kotwica 

Narrator powraca do grecko-perskich wojen. Mardonios, wódz Persów, opuszcza zimową bazę w Tesalii i rusza na Ateny, które są zniszczone, a ich mieszkańcy schronili się na Salaminie. Perski dowódca ponownie proponuje Grekom poddanie się Kserksesowi. W Atenach obraduje Rada Pięciuset, gdzie Lykidas sugeruje przyjęcie tej oferty. Jego propozycja wywołuje oburzenie – zostaje ukamienowany, a ateńskie kobiety mordują także jego rodzinę, co pokazuje, jak głęboko wojna dotykała Greków. 

Wojna wkracza w nowy etap pod Platejami, gdzie naprzeciw siebie stają armie perskie i greckie. Choć bitwa nie rozpoczyna się od razu, na jednej z uczt w Tebach jeden z perskich dostojników przewiduje porażkę Persów. Wkrótce Grecy zabijają Masistiosa, zastępcę Mardoniosa, co wywołuje żałobę w perskim obozie. Grecy triumfalnie prezentują jego ciało swoim żołnierzom. 

Bitwa jest opóźniana przez niepomyślne wróżby. Persowie korzystają z usług Hegesistrata, greckiego wróżbity i dawnego wroga Aten i Sparty, który uciekł kiedyś ze spartańskiego więzienia, odcinając sobie część nogi. 

Po kilkunastu dniach wróżby sprzyjają Mardoniuszowi, co prowadzi do wielkiej, krwawej bitwy. Herodot uznaje za najwaleczniejszego Arystodemosa, jedynego ocalałego z trzystu żołnierzy Leonidasa spod Termopil. Ocalał, lecz okrył się hańbą, gdyż spartańskie prawo wymagało zwycięstwa lub śmierci. Na polu bitwy zmazał swoją winę heroiczną walecznością, choć nie zyskał za to wyróżnienia. 

O wyniku bitwy przesądziła śmierć Mardoniusza. Na uwagę zasługuje technika walki Sofanesa, który wbijał kotwicę w ziemię, uniemożliwiając przeciwnikom przesunięcie go z miejsca. 

Czarne jest piękne 

Autor odwiedza wyspę Gorée niedaleko Dakaru i zatrzymuje się w pensjonacie prowadzonym przez Abdoula i Mariem, należących do społeczności Peul – największej grupy etnicznej Senegalu. Lingwista Cheikh Anta Diop łączy ich korzenie z Egipcjanami i stawia tezę o afrykańsko-egipskim wpływie na cywilizację grecką, co wpisuje się w ideę négritude, afirmującą historię i kulturę czarnoskórych wobec zachodniej dewaluacji. 

W 1960 roku Léopold Senghor, twórca négritude, zostaje pierwszym prezydentem Senegalu i w 1963 roku organizuje pierwszy światowy festiwal sztuki czarnoskórych w Dakarze. Autor, goszcząc u Abdoula i Mariem, odwiedza festiwal, pełen koncertów, wystaw i przedstawień. Zwraca uwagę na spontaniczność afrykańskiego teatru, rolę rytmu, tańca i masek, które nadają mu zbiorowy charakter. Czuje, że jest świadkiem odradzania się wielkiej kultury, choć towarzyszy temu czasem poczucie obcości. 

Narrator opisuje przestronny pokój z widokiem na morze. Gorée, kiedyś centrum handlu niewolnikami, przypomina o tragicznym wyludnieniu Afryki. Niewolników wysyłano do obu Ameryk, z czego połowa ginęła podczas transportu. Autor reflektuje, że bogactwo świata od wieków budowano na niewolniczej pracy. 

Sceny szaleństwa i rozwagi 

Podczas pobytu na Gorée autor zmaga się z trudnościami wieczornej lektury Herodota – światło przyciąga chmary insektów. Ratunkiem jest drażniący dym z paleniska rozdmuchiwanego przez właściciela pensjonatu, Abdoula. Herodot kończy swe Dzieje czterema scenami. 

Pierwsza to batalistyczny opis ostatniej bitwy wojny grecko-perskiej pod Mykale, równoległej do bitwy pod Platejami. Grecy, zagrzani zwycięstwem na lądzie, pokonują także flotę perską. 

Druga scena to opowieść o miłosnych intrygach Kserksesa. Po klęsce Persów król wraca do Suzy, gdzie uwodzi najpierw żonę, a potem córkę swojego brata Masistesa. Dowiedziawszy się o zdradzie, żona Kserksesa, Amestris, żąda oddania jej rywalki. Król się zgadza, a Amestris brutalnie okalecza żonę Masistesa. Ten próbuje wzniecić rebelię, lecz zostaje zamordowany przez wojska Kserksesa. 

Trzecia scena opowiada o zemście na Artayktesie, okrutnym satrapie Setos. Gdy Grecy oblegają miasto, głód zmusza mieszkańców do ucieczki. Artayktes zostaje schwytany, przybity do belki, a jego syn ukamienowany na jego oczach. 

Czwarta, retrospektywna scena, to refleksja o poszukiwaniu lepszego kraju. Przodek Artayktesa, Artembras, prosi Cyrusa Wielkiego o przeniesienie ludu w żyźniejsze tereny. Cyrus odmawia, wskazując, że łagodny klimat rodzi słabych ludzi, a Persowie wolą trudne warunki i wolność niż żyzne ziemie i niewolę. 

Kiedy dziennikarz przeczytał ostatnie zdanie książki, był już otoczony przez roje much, więc uciekł do środka. Następnego dnia przyszło wezwanie od redaktora z Polski, że skoro nic się ciekawego w Afryce nie dzieje, aby wracał do Polski. 

Odkrycie Herodota 

Narrator wspomina wizytę czeskiego korespondenta Jarda na Gorée. Wspólnie oglądali afrykański festiwal, zastanawiając się, jak oddać w słowach jego wyjątkowość. Jarda zapytał narratora, dlaczego sięga po Herodota. Ten wyjaśnił, że w starożytności słowo „historia” oznaczało badanie i dociekanie. 

Herodot w swoich „Dziejach” próbował zrozumieć, jak codziennie tworzy się historia, dlaczego często biegnie wbrew ludzkim oczekiwaniom i czy to bogowie, czy ludzkie słabości wpływają na jej bieg. Materiały do pracy zbierał poprzez podróże, które były dla niego źródłem wiedzy i inspiracji. Pasja poznawcza Herodota, przypominająca ciekawość dziecka, czyni go twórcą pierwszego wielkiego reportażu literackiego, opartego na wierze, że świat da się opisać. 

Herodot był człowiekiem pogodnym i wyrozumiałym. Nie osądzał ludzi, lecz krytykował systemy – tyranię i despotyzm. Wychwalał wolność i demokrację, ale dostrzegał też jałowość greckich sporów. W jego „Dziejach” najbardziej uderza tragizm – historia łączy realne wydarzenia ze światem mitów, snów i wróżb, starając się utrwalić dzieje ludzkości. Herodot dostrzegał, że ludzie pamiętają to, co chcą, a nie to, co naprawdę się wydarzyło, przez co historia ma wiele wersji, a nie jedną obiektywną prawdę. 

Narrator zwraca uwagę na źródła, które wpłynęły na dzieło Herodota: kontakt z żywymi słuchaczami, instytucja proksenosa (przyjaciela gościa) oraz opowieści „strażników pamięci” – domorosłych dziejopisów i wędrownych pieśniarzy. Dzięki zgłębianiu obcych kultur lepiej rozumiemy samych siebie. 

Stoimy w ciemności, otoczeni światłem 

Narrator przyznaje, że świat Herodota nie zawsze towarzyszył mu w podróżach – czasem brakowało mu czasu, sił lub skupienia, by czytać o debatach między Otanesem, Megabyzosem i Dariuszem czy przypominać sobie opis Etiopów. Jednak historię zakończenia wojny między Grekami a Amazonkami pamiętał dobrze. 

Rozmyślając o Herodocie, narrator niejako „ożywiał” starożytnego historyka, wyobrażając sobie spotkanie z nim. Postrzegał go jako wyjątkowego człowieka, pochłaniającego informacje niczym jamochłon, lecz szybko je porzucającego, wciąż napędzanego nieustającą ciekawością świata. Tacy ludzie, wiecznie w ruchu i nieprzywiązani do nikogo, pozostają samotni. Herodot nie zajmował się przeszłością, lecz opisywał poprzedni, tworząc jego kronikę. 

Narrator reflektuje, że dziś bardziej fascynuje go przekraczanie granic czasu niż przestrzeni. Odwołując się do T.S. Eliota, wspomina o „prowincjonalizmie czasu” – ograniczającym myśleniu w kategoriach „tu i teraz”. Lektura Herodota pozwala uwolnić się od tego spojrzenia. Jednak w „Dziejach” tkwi nieunikniony konflikt: chęć zapisania historii ludzkości zderza się z jej subiektywnymi źródłami – opowieściami innych. Tego rozdźwięku nie da się przezwyciężyć. 

Reporter przypomina swoją podróż z Grecji na turecką wyspę Halikarnas (obecnie Bodrum). Na miejsce dopływa małym stateczkiem i zatrzymuje się w niewielkim hotelu. Rankiem obserwuje port i rybaków, a następnie odwiedza Zamek św. Piotra, gdzie mieści się Muzeum Archeologii Podwodnej. Wśród eksponatów – amfor i naczyń znalezionych na dnie Morza Egejskiego – panuje atmosfera podwodnej uczty u Posejdona, podkreślana delikatnym światłem lamp. 

Wieczorem wraca do hotelu, gdzie w recepcji wita go Turczynka z uprzejmym, lecz powściągliwym uśmiechem, typowym dla jej kultury. 

Potrzebujesz pomocy?

Teksty dostarczone przez Interia.pl. © Copyright by Interia.pl Sp. z o.o.

Opracowania lektur zostały przygotowane przez nauczycieli i specjalistów.

Materiały są opracowane z najwyższą starannością pod kątem przygotowania uczniów do egzaminów.

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Prywatność. Polityka prywatności. Ustawienia preferencji. Copyright: INTERIA.PL 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone.