Opium w rosole - streszczenie szczegółowe
Niedziela, 30 stycznia 1983
W Poznaniu trwała śnieżyca, przez którą przedzierał się właśnie Maciek Ogorzałka. Za spacerującym mężczyzną w pewnym momencie pojawiła się mała, kilkuletnia dziewczynka. Uwagę zwracał jej kaszel. Mężczyzna uświadomił sobie w końcu, że dziewczyna go śledzi. Udało mu się jednak zniknąć jej z oczu. Dziewczynka weszła do kamienicy znajdującej się przy ulicy Roosevelta 5. Tam też mieszkał Maciek Ogorzałek. Dziewczynka zadzwoniła dzwonkiem do mieszkania Lewandowskich. Zaskoczoną gospodynię poinformowała, że przyszła na obiad. Właściwie bez większych trudności wprosiła się na obiad. Dziewczyna domownikom przedstawiła się jako Genowefa Lompke. Ze smakiem zjadła najpierw rosół, a potem kluski ziemniaczane z kapustą kiszoną, skwarkami i cebulką. Zdziwionym Lewandowskim wytłumaczyła, że wybrała ich, ponieważ widziała ich przez oko sutereny. Jej uwagę zwróciła obecność wszystkich, śmiech i wspólny posiłek, dlatego postanowiła do nich dołączyć. Opowiedziała też, że jej rodzice zmarli, ale niewiele później przekonywała, że jej tata to wykształcony człowiek, który uczy ją kolejnych wierszyków. Przyznała jednak, że jej mieszkanie nie jest tak miłe i przytulne, jak to należące do Lewandowskich.
Dziewczynkę do domu miał odprowadzić syn Lewandowskich – Sławek. Wychodząc z Genowefą z kamienicy, natknął się jednak na rudowłosą Idę Borejko, w której był zakochany i zapomniał o całym świecie. Genowefa wtedy przedstawiła się jako Sztompke. Para zapatrzona w siebie szybko jednak przestała zwracać uwagę na dziewczynkę, więc ta zdecydowała, że sama pójdzie do domu.
Wtorek, 1 lutego
Na Maćka wpadła przepiękna dziewczyna. Jego uwagę zwróciła jednak nie tylko jej ponadprzeciętna uroda, lecz także siatka bardzo trudnych do kupienia w tym czasie cytryn. Ruszył więc za nią. Zobaczył, że kupiła sobie bilet na wieczorną operę pt. „Straszny dwór”. Postanowił więc zrobić to samo: na dwa bilety dla siebie wydał ostatnie pieniądze. W końcu chciał dogonić tę tajemniczą piękność, ale właśnie w tym momencie wyskoczyła na niego Genowefa. Było to tak nieoczekiwane, że chłopak pośliznął się i upadł. Uwagę na to zderzenie zwróciła także piękność z cytrynami. Zaczęła się śmiać, po czym zniknęła mu z pola widzenia.
Chłopak wrócił do domu. Przyszła do niego Kreska – dziewczyna, która od dłuższego czasu się w nim podkochiwała. Aby móc widywać się z chłopakiem, poprosiła go o pomoc w nauce matematyki. Maciek jednak nie zwracał na nią zupełnie uwagi. Nie dostrzegał w jej postaci romantyzmu, którego szukał. Kiedy Kreska pojawiła się w domu Maćka, jej uwagę natychmiast przyciągnęły bilety do opery. Maciek zdecydował, że weźmie dziewczynę ze sobą. Bilety kosztowały go 300 złotych, czyli bardzo dużo jak na tamte czasy, jednak by nie dopuścić do zakłopotania Kreski, skłamał, że zapłacił za nie jedynie 30 zł. Dziewczyna przyjęła zaproszenie, ponieważ na wydatek rzędu 30 złotych mogła sobie pozwolić.
Piękność, którą spotkał Maciek, czyli Matylda właśnie o nim rozmyślała. Okazało się, że dziewczyna specjalnie na niego wpadła. Potem też świadomie się z niego śmiała. Chciała, aby ją zapamiętał. Dziewczyna była świadoma swojej urody, umiejętnie ją wykorzystywała, aby bawić się uczuciami innych. W ten sposób rekompensowała swoje szkolne lata, kiedy to chłopcy wyśmiewali się z jej sylwetki i popsutych zębów. Po powrocie do domu znalazła na stole kartę o mamy stomatolożki, która prosiła, aby dziewczyna nie kupowała biletów do opery, bo ona musi zostać dłużej w szpitalu.
Kiedy dziewczyna zajęła się odgrzewaniem obiadu (cielęciny z ryżem), do drzwi jej domu zadzwoniła nieznajoma dziewczynka. Przedstawiła się jako Genowefa Trombke. Oświadczyła zdumionej Matyldzie, że zje z nią obiad. Przy okazji skrytykowała także jej zachowanie w stosunku do Maćka. Dziewczyna, która do pewnego stopnia była zainteresowana Maćkiem, zdecydowała, że zabierze Genowefę ze sobą do opery.
Kiedy Maciek spotkał się z Kreską w operze, zdziwił się bardzo jej wyglądem. Nigdy dotąd nie widział Kreski w takim wydaniu. Teraz zwrócił uwagę, jak inaczej wygląda w ładnej sukience. Jego uwaga jednak nie zatrzymała się długo na koleżance, ponieważ dostrzegł Matyldę, która w operze pojawiła się z Genowefą. Genowefa i Kreska od razu znalazły nić porozumienia. Tymczasem Matylda szybko przeszła do kokietowania Maćka. Ten z kolei poprosił Kreskę, aby usiadła razem z Genowefą, po czym wyszedł z Matyldą, która udawała omdlenie. Kreska została z dziewczynką. Uwagę tej ostatniej przykuł dyrygent, a właściwie jego łysina. Ponieważ siedziały blisko orkiestry, Genowefa wychyliła się i pogłaskała dyrygenta po głowie, co odwróciło jego uwagę i w efekcie orkiestra zgubiła rytm.
Niedziela, 13 lutego
Ponieważ rodziny Lewandowskich tym razem nie było w domu, Genowefa odwiedziła rodzinę Borejków. Tutaj przedstawiła się z kolei jako Genowefa Pompke. W domu było jedno wolne miejsce przy stole. Czekało na pana Borejko, ten jednak nie mógł dotrzeć na posiłek. Obiad stanowiły rosół oraz pierogi z mięsem. Idę Borejko stresowało natomiast, by przez Genowefę nie wydał się jej związek ze Sławkiem. Przy okazji okazało się, że mąż Gabrysi i jednocześnie ojciec małej Pyzuni był w Australii, gdzie starał się zarobić na samochód dla rodziny. Nie odpisywał jednak na listy, co sprawiało, że atmosfera w domu nie była szczególnie wesoła. Zmieniło się to w momencie przybycia do nich Kreski. Dziewczyna była nieszczęśliwa z powodu całego zajścia z Markiem. Popłakała się przy Gabrysi. Potem jednak na wszystkich czekało ciasto, które ewidentnie poprawia im humor. Zrobiło się gwarno i głośno. Genowefa była zachwycona, że widzi Kreskę. Była przekonana, że znalazła przyjaciółkę. W tym czasie pani Borejko starała się dowiedzieć od Kreski jak najwięcej o dziewczynce. Kobieta widziała, że chce ona być blisko ludzi, a jednocześnie w ogóle nie wspomina o rodzicach. Kreska jednak nie wiedziała nic więcej. Pani Borejko oraz Kreska postanowiły więc, że postarają się odkryć, gdzie właściwie mieszka dziewczynka.
Kreska, aby pozyskać od dziewczynki jakieś informacje, zamiast doprowadzić ją do domu, zaprasza ją na krem do kawiarni Hortex. Niestety tam natyka się na Maćka z Matyldą. Na początku jeszcze wierzyła, że może oni jej nie zauważą, ale Genowefa wypaliła na cały głos „Maciuś!!!”, więc nie było na to szans. Kreska natychmiast odwróciła się i wyszła z kawiarni. Genowefa została sama.
Środa, 16 lutego
Do domu wracał właśnie zmarznięty Piotr Ogorzałka. Na schodach kamienicy spotkał Genowefę Zombke, które płakała, ponieważ nikogo nie zastała w swoim domu. Dziewczynka, kiedy tylko go spotkała, dość szybko się uspokoiła. Stwierdziła, że może w sumie zjeść obiad u niego. Chłopak zaproponował jej smażone jajka i zupę w proszku marki „Florida”. Podczas posiłku Genowefa zasugerowała mu, że mógłby spróbować rozweselić smutną Gabrysię. Kiedy Genowefa wyszła, wrócił Maciek. Jego zachowanie od razu powiedziało Piotrowi, że jest bardzo zakochany. Piotr jednak był pewien, że niestety nie jest to uczucie skierowane do wartościowej bardzo Kreski, którą wszyscy w domu lubili.
Maciek w tym czasie przeżywał jednak swoje rozterki. Miał poczucie, że Matylda jest nim zainteresowana tylko wtedy, kiedy robi on dokładnie to, czego ona chce, zachowuje się tak, jak ona sobie tego życzy, w końcu jest nawet ubrany tak, jak ona to sobie wyobraża. Próbował z nią rozmawiać o filmach, a także o filozofii, ale te dyskusje ją nudziły. Maciek czuł instynktownie, że do siebie nie pasują, ale jej uroda go bardzo pociągała. Nie chciał jednak powiedzieć jej, że ją kocha, mimo że go o to zapytała.
Czwartek, 17 lutego
Dziadek Kreski złapał anginę. Dziewczyna bardzo się o niego martwiła. Niepokoiła się także sytuacją w szkole. Niekoniecznie odpowiadała jej nowa wychowawczyni Ewa Jedwabińska. Kobieta doktoryzowała się z psychologii. Było czuć, że praca w szkole to nie jest szczyt jej marzeń. Nie tylko Kreska miała wrażenie, że uczniów traktuje bardziej, jak obiekty badawcze niż istotny potrzebujące opieki. Wychowawczyni dała im test o rodzicach. Dzieci nie chciały go wypełniać. Najpierw zbuntował się Jacek Lelujko, a potem sama Kreska. Pani Jedwabińska była wściekła na dziewczynę, więc postanowiła rozmówić się z jej opiekunem.
Kiedy w szkole pojawił się pan profesor Dmuchawiec, szybko zorientował się, że Ewa Jedwabińska to jego dawna uczennica. Pamiętał ją jako bardzo ambitną, ale i pedantyczną. Postanowił się z nią serdecznie przywitać. Kobieta jednak nie wydawała się szczęśliwa, raczej niemile zaskoczona. Była po prostu wrogo do niego nastawiona. O sobie powiedziała tyle, że świetnie się jej wszystko układa, po czym przekazała informacje o jego wnuczce Janinie. Spotkanie zakończyła niezwykle szybko. Zachowała się zupełnie inaczej niż Gabrysia Borejko, która odwiedziła go tego samego dnia. Zawsze była dla niego nie tylko miła, ale demonstrowała także swoją wdzięczność i szacunek do profesora. Odwiedziła go także Genowefa Rombke – dziewczynka, która chciała wprosić się na obiad i która bardzo ucieszyło, że poznała dziadka Kreski. Kiedy dziewczynka wróciła do domu, powiedział się z dziadkiem informacjami o tym, jak traktuje uczniów ich nowa wychowawczyni. Pokazała mu też test, który kawała im wypełnić. Profesor zwrócił jednak uwagę dziewczynce: jego zdaniem nie mogła być tak uparta, nie wolno jej było także źle zachowywać się wobec nauczycieli. Powiedział wnuczce, że jej wychowawczyni – Ewa Jedwabińska jest nieszczęśliwą osobą i tym bardziej właśnie Kreska powinna się starać ją zrozumieć.
W tym samym czasie Maciek, który chciał pokazać Matyldzie swoje mieszkanie, zaprosił ją do domu pod nieobecność brata. Dziewczyna nie potrafiła ukryć rozczarowania na widok bardzo skromnego, a przy tym nieźle zagraconego mieszkania. Kiedy Maciek zobaczył tę reakcję, poczuł się bardzo niekomfortowo. Dotarło do niego z całą mocą, że on i Matylda żyją w dwóch zupełnie innych światach. Mimo wszystko próbował ją pocałować. Dziewczyna zachowywała się jednak coraz bardziej sztuczne. W końcu spotkanie przerwało pojawienie się Genowefy, która po tym, jak Matylda już wyszła, powiedziała Maćkowi, że nie lubi tej dziewczyny. Zdaniem Genowefy była ona wyjątkowo sztuczna i nieszczera. Zasmucony Maciek sam przed sobą musiał przyznać, że dziewczynka miała rację, a Matylda najnormalniej w świecie po prostu się nim bawiła.
Piątek, 18 lutego
Wychowankowie pani Jedwabińskiej – Kreska i Jacek – uznali, że powinni wobec swojej wychowawczyni zachowywać się jednak nieco lepiej. Postanowili więc wykazać w jej kierunku więcej dobrych chęci. Przy tej okazji zbliżyli się także do siebie. Kreska i Jacek bardzo się polubili. Chłopak każdego dnia swojej koleżance wręczał jabłko. Pewnego dnia spotkali Maćka, który zaproponował Kresce, że pomoże jej w nauce matematyki, ale tym razem nie odpowiedziała ona na jego propozycję. W tym samym czasie za sprawą Genowefy w domu Lewandowskich wyszło na jaw, że Sławek jest zakochany w Idzie. Okazało się także, że ma problemy w pracy. Rodzice chłopaka uważali więc, że w tym momencie ślub to nie jest najlepszy pomysł. Para nie miała ani mieszkania, ani stabilnej pracy, a Idę Borejko trzeba było wspierać, bo studiowała bardzo wymagającą medycynę. Do Sławka argumenty te jednak niespecjalnie docierały. Twierdził on, że niezależnie od postawy rodziców i tak zamierza oświadczyć się dziewczynie.
Ewa Jedwabińska nie do końca usatysfakcjonowana postawą Jacka postanowiła udać się w odwiedziny do matki Lelujki. Kobiety nie znalazły jednak wspólnego języka. Pani Lelujkowa nie do końca rozumiała bowiem wykład o konieczności budowania presji, sile autorytetu i pożądanych przez panią Ewę metodach wychowawczych.
Przez przypadek Maciek miał okazję zobaczyć, jak Genowefa chowa się przed swoim ojcem. Zaniepokoił się, że być może dziewczynka jest bita. Chciał o tym porozmawiać z Krystką. Czekał na dziewczynę, ale ta jednak się nie pojawiła. Zastanawiał się, czy nie jest o niego zazdrosna. Postanowił, że ją odwiedzi. Kiedy dotarł do niej, okazało się, że powód jej nieobecności był zupełnie inny. Dziewczyna była zapłakana i przestraszona. Okazało się, że profesora, który od dłuższego czasu miał problemy z sercem, zabrało pogotowie. Maćkowi zrobiło się jej strasznie szkoda. Odruchowo więc ją przytulił i cmoknął w oko. Ona jednak poprosiła, żeby tego nie robił. Dziewczyna nie chciała resztek. Maćka bardzo uderzyła ta wypowiedź i dała mu do myślenia.
Genowefa, która okazała się mieć tak naprawdę na imię Aurelia, wróciła do domu. Poszła do pani Lisieckiej, która miała się nią opiekować pod nieobecność rodziców. Aurelia nie lubiła ani pani Lisieckiej, ani domu, w którym natychmiast wyczuwalny był zapach lakieru do podłóg. Zawsze głośno grał tutaj także telewizor. Aurelia niespecjalnie miała apetyt. Mimo że na stole była nawet szynka, tak trudno wtedy osiągalna, dziewczynka nie była w stanie zmusić się do jedzenia. Nie pomagały z pewnością także narzekania pani Lisieckiej, że nic ona nie je. Potem było jeszcze gorzej. Kiedy przyszła jej mama, zaczęła jej robić wyrzuty, że oni z ojcem tak ciężko pracują, a ona tak bardzo wybrzydza. Kiedy odkryła, jak Aurelia, nie mogąc nic przełknąć, upycha jedzenie do kieszeni ubrania, była jeszcze bardziej zdenerwowana. Pełna wściekłości zmusiła Aurelię do kąpieli i nakazała jej iść spać. Dziewczynka była wystraszona. Nie była w stanie zasnąć, dopóki zza szafy nie wyciągnęła ukochanej, brudnej maskotki pieska. Ukrywała ją przed mamą, bo ta nie pozwoliła jej dalej trzymać. Pluszak nie pasował do idealnie sterylnie czystego domu. Tyle tylko, że Aurelia też nie czuła się tutaj jak w domu.
Poniedziałek, 21 lutego
Ewa Jedwabińska poniosła kolejną porażkę wychowawczą. Cała klasa IB odmówiła bowiem wykonania rozdanego wcześniej testu. Wychowawczyni jednak dalej nie widziała winy w sobie i za całą sytuację obwiniała dzieci.
Kiedy Maciek wracał ze szkoły do domu, zauważył w tramwaju Matyldę. Miał okazję usłyszeć, jak dziewczyna wyśmiewa go razem z koleżanką. Dziewczyna kpiła z tego, że elegancki obiad w jego wykonaniu to bar szybkiej obsługi. Opowiadała o wizycie w jego domu, krytykując poziom, na którym żyje jego rodzina. Jego samego uważała zaś za zakompleksionego. Chłopak wreszcie zrozumiał, że Matylda jest w rzeczywistości bardzo daleka od jej obrazu, jaki sobie wykreował w głowie.
Maciek spotkał Kreskę. Pod wpływem emocji Maciek powiedział, że chciałby być jej chłopakiem. Kreska jednak tę deklarację przyjęła bardzo źle. Stwierdziła bowiem, że nie chce falsyfikatu lub też tombaku, który tylko udaje złoto. Maciek, którego duma po raz kolejny tego dnia została urażona, zupełnie nie rozumiał, o co chodzi Kresce. Rozumiał to natomiast doskonale Piotr – brat Maćka. Nie rozumiał natomiast Gabrysi, którą regularnie spotykał. Teraz przyszła pożyczyć kawałek drutu, który był jej potrzebny do naprawy bezpieczników. Co ciekawe, to spotkanie sprowokowało ich do dyskusji o dobru i złu, która jednak wyjątkowo szybko się skończyła.
Poniedziałek, 14 marca
Ewa, mama Aurelii i wychowawczyni IB przez trzy tygodnie była non stop w domu, ponieważ dziewczynka złapała zapalenie płuc. Nie chodziła więc do pracy. Kiedy wróciła do szkoły, okazało się jednak, że cała jej klasa ubrała się na niebiesko. Jak się okazało, była to reakcja na to, że wcześniej dostali naganę, kiedy wszyscy przyszli w czarnej odzieży. Dyrektor nie był gotowy zaakceptować takiej rebelii, nakazał więc Ewie, aby wzięła się za swoją klasę. Ponadto chciał, aby w imieniu nauczycieli ze szkoły, odwiedziła przebywającego w szpitalu profesora Dmuchawca, który niedawno przeszedł zawał. Kiedy Ewa się tam pojawiła, była bardzo zaskoczona niepokojącym wyglądem dawnego nauczyciela. Profesor rzeczywiście wyglądał na bardzo schorowanego. Tym razem Ewa otworzyła się przed nim. On w zamian opowiedział jej, jak kiedyś sam miał problem ze swoimi podopiecznymi. Powiedział kobiecie, że skutecznym sposobem na naprawienie sytuacji jest przeproszenie młodzieży i wyciągnięcie do nich ręki. Próbował podpowiedzieć jej, że nie warto być tchórzem. Sugerował także, aby zadbała także o własne dziecko.
Maciek natomiast zdecydował, że jednak odwiedzi Matyldę. Nie chciał tego zrobić, ale dziewczyna bardzo go do tego namawiała. Okazja była ważna, ponieważ chodziło o urodziny dziewczyny. Matylda miała także (podobno, bo Maciej cały czas miał wątpliwości) wyrzuty sumienia po sytuacji w tramwaju. Pojechał i wręczył dziewczynie frezje oraz perfumy „Zielone Jabłuszko”. Chciał jednak jak najszybciej wyjść, ponieważ po drodze widział Kreskę i Lelujkę. Bawili się razem w parku. Kiedy tylko ich zobaczył, nie był w stanie myśleć o czymkolwiek innym. Postanowił natychmiast wyjść i rozmówić się ze swoją sąsiadką.
Sławek oświadczył się Idze. Genowefa (która nie ujawniła, że jest Aurelią) sugerowała, że Piotr powinien w tej sytuacji poprosić o rękę Gabrysię. Dziewczynka była przekonana, że pomiędzy nimi też jest jakieś uczucie. Piotr szanował dziewczynę, mimo to, uważał, że Gabrysia córka Borejków to „feministka bez wdzięku”.
Wtorek, 15 marca
Następnego dnia po spotkaniu z profesorem Dmuchawcem Ewa postanowiła zabrać swoją córkę Aurelię na spacer. Było to z jej strony zachowanie całkowicie nietypowa. Zaproponowała wizytę z ZOO. Ta jednak nie doszła do skutku, ponieważ w międzyczasie podeszła do nich kobieta, która Aurelię nazwała Gieniusią. Zaczęła mówić o obiadach i o ludziach, których Ewa zupełnie nie znała. Kobieta była zszokowana. Powiedziała, że żadnego ZOO w takim razie nie będzie. Zrozpaczona Aurelia musiała wrócić do domu z matką. Tutaj, już w swoim pokoju, dziewczyna wyciągnęła ukochanego pieska, co jeszcze bardziej rozzłościło Ewę. Zła wyrzuciła zabawkę za okno. Po całej awanturze poszła wziąć tabletkę na uspokojenie. Kiedy wróciła do pokoju córki, tej już tam nie było.
Genowefa była już u Kreski, kiedy do dziewczyny przyszedł Maciek. Tutaj zasnęła. Powiedziała wszystkim, że u niej w domu nikogo nie ma. Maciek i Kreska wreszcie wyjaśnili sprawy między sobą, a kiedy zgasło światło, chłopak cmoknął dziewczynę w głowę, po czym po omacku uciekł. Do Kreski potem wpadła Gabrysia, która przyniosła trochę jedzenia. Była w dobrym nastroju, ponieważ wreszcie otrzymała wiadomość od męża. Okazało się, że list z Australii szedł trzy i pół miesiąca. Kiedy Gabrysia Pyziak przekonana była już o obojętności Janusza, on tęsknił za nią i ich córką. Chciał do nich jak najszybciej wrócić.
Kiedy Eugeniusz Jedwabiński wrócił po północy do domu, dowiedział się od żony, że Aurelia uciekła. Oboje szukali dziecka, jednocześnie czyniąc sobie wzajemnie wyrzuty. Ewa atakowała męża, że ten robi z córki małpkę, która ma jedynie recytować wierszyki przez jego dyrektorem. Z kolei Eugeniusz uważał, że żona źle robi, oddając córkę w ręce obcych, bo jej samej całe dnie nie ma w domu. W końcu dotarli do kamienicy znajdującej się na ulicy Roosevelta. Tam pani Lewandowska opowiedziała im, jak Aurelia-Gieniusia często tutaj przychodzi, jak jest zżyta z sąsiadami, jak smakują jej kluski.
Jedwabińscy nie byli w stanie uwierzyć w to, co usłyszeli. Zupełnie nie rozpoznawali w tym opisie swojej córki, która w domu była zamknięta, cicha, nie miała apetytu. Pani Lewandowska poradziła im natomiast, żeby przyszli rano, ponieważ dziewczynkę z pewnością ktoś przenocował, więc nie warto teraz wszystkich budzić.
Środa, 16 marca
Jedwabińscy posłuchali rady, ale następnego dnia od rana Ewa stukała od drzwi do drzwi, szukając swojej córki. Wreszcie trafiła pod dom państwa Borejków. Pani Borejko podpowiedziała jej, czego jej córka naprawdę potrzebuje. Okazało się, że tego, czego nie znajdowała u rodziców, Aurelia postanowiła szukać u innych. Między innymi dawał jej to dom państwa Borejków. Chodziło przede wszystkim o uczucia, o miłość, która najprostszym daniom dodawała wyjątkowego smaku. Ewa była zszokowana, kiedy okazało się, że jej córka uwielbia rosół, którego nienawidziła w domu. Szukała odpowiedzi w przyprawie. Pani Borejko podpowiedziała, że była nią miłość. Starała się jednak pocieszyć Ewę, że czasami potrzeba dystansu, aby zobaczyć, czego druga osoba – także dziecko – naprawdę potrzebuje. Widziała, że Ewa była nieszczęśliwa. A jej nieszczęście przysłaniało jej spojrzenie na Genowefę, czyli Aurelię. Obiecała też, że porozmawia z Aurelią i wieczorem odprowadzi ją do domu.
W tym samym czasie Maciek z Aurelią poszli kupić bilety do opery. Tym razem jednak chłopak chciał tam zaprosić Kreskę. Przy kasie spotkali się z Lelujką, który wpadł na identyczny pomysł. Chłopcy się starli, ale szybko okazało się, że Jacek się z Kreską jedynie przyjaźni. Bilety Kresce wręczyła Aurelia. Dziewczyna była przeszczęśliwa. Zrozumiała, że Maciek w ten sposób chce odczarować ten pierwszy, nieszczęśliwy wieczór w operze. Teraz kiedy para się spotkała, wszystko potoczyło się tak, jak powinno. Jedyną rozczarowana była Aurelia, która nie miała możliwości pogłaskania łysiny dyrygenta – tym razem była nim kobieta o pięknych, długich włosach.
W końcu wieczorem pani Borejko odprowadziła Aurelię do domu. Dziewczynka się jednak opierała. Pani Borejko przekonywała ją, że mama za nią tęskni i ją kocha. Kiedy Ewa zobaczyła córkę, poczuła ogromną ulgę. Aurelia jednak przypominała otępiałą. Nie ucałowała Ewy, poszła tylko się przebrać, założyła piżamę i położyła się do snu. Kiedy jednak w nocy usłyszała płacz mamy, poszła ją pocieszyć. Ewa ją objęła, a Aurelia po raz pierwszy poczuła się w swoim domu bezpiecznie i zasnęła wtulona w mamę. Maciek zadeklarował Kresce, że ma wobec niej poważne plany. Gabrysia natomiast otrzymała telegram, w którym Janusz poinformował, że wraca do domu w niedzielę.
Czwartek, 17 marca
Kiedy Aurelia się obudziła, Ewa przywitała córkę czułymi słowami. Dziewczyna odwdzięczyła się tym samym jeszcze mocniej. Kiedy Ewa przygotowała córce śniadanie, obiecała jej, że każdej niedzieli będzie kogoś z przyjaciół Aurelii zapraszać na obiad.
