Spis treści:

Co skłoniło naukowców do przeprowadzenia badania nad efektem obojętnego przechodnia?

W 1964 roku doszło w USA do zabójstwa, które – po tym, jak „New York Times” opisał zbrodnię – wstrząsnęło opinią publiczną. Ofiarą była młoda kobieta, która została brutalnie zamordowana nieopodal swojego mieszkania. Napastnik wielokrotnie dźgał Kitty Genoves nożem. Kobieta krzyczała i wzywała pomocy, jednak nie otrzymała wsparcia.

W pierwszej chwili pomyślisz, że ofiara zginęła dlatego, że w najbliższej okolicy nie było wówczas żadnych świadków, nikogo, kto mógłby udzielić pomocy lub chociaż wezwać służby ratunkowe. Niestety tak nie było. Tragedii, która 13 marca 1964 roku rozgrywała się na ulicy, biernie przyglądało się ponad trzydzieści osób – przez około 45 minut nikt nie zareagował. Policję wezwano, dopiero gdy napastnik oddalił się z miejsca zdarzenia, a Kitty nie żyła już od pół godziny.

Jak to się stało, że ofiara została zamordowana przy tylu świadkach? Czy mieszkańcy Queens nie zareagowali, bo sparaliżował ich strach i obawiali się o własne życie? A może nikt spośród osób znajdujących się w mieszkaniach, w których feralnego dnia świeciło się światło, nie wezwał służb, bo każdy był przekonany, że skoro w kamienicy jest tylu lokatorów, to ktoś inny już na pewno zareagował?


John Darley i Bibb Latane, amerykańscy psychologowie społeczni postanowili zbadać efekt obojętnego przechodnia. Na czym polegał eksperyment i do jakich wniosków doprowadził? Przekonaj się także, czy zjawisko obojętnego przechodnia we współczesnym świecie jest wciąż często spotykane.

Przeczytaj również: Eksperyment deprywacyjny. Tak testowano dzieci na zlecenie cesarza Fryderyka II

Efekt obojętnego przechodnia – na czym polegał eksperyment?

Efekt obojętnego przechodnia jest także nazywany efektem widza. To sytuacja, w której pomimo dużej liczby świadków, poszkodowany nie otrzymuje natychmiastowej pomocy. Amerykańscy naukowcy przeprowadzili ponad pół wieku temu eksperyment, który miał dać odpowiedź, dlaczego tak się dzieje. Zebrali grupę studentów, aby zbadać efekt obojętnego przechodnia. Na czym polegał eksperyment?

Studenci zostali umieszczeni w osobnych pomieszczeniach i otrzymali mikrofony ze słuchawkami, aby móc się komunikować. Zostali też podzieleni na grupy: dwu-, trzy- i czteroosobowe. W trakcie rozmowy jeden z uczestników zaczynał udawać, że ma atak epilepsji.

Założono, że świadkowie zdarzenia powinni w maksymalnie 4 minuty opuścić pomieszczenie, w którym się znajdowali, aby wezwać pomoc do poszkodowanego. Czy tak się stało? Odsetek osób, które zdecydowały się na interwencję, zależał od tego, czy byli jedynymi świadkami zdarzenia, czy świadków było więcej.

Przeczytaj również: Eksperyment Ascha, czyli jak ulegamy wpływom

Zjawisko obojętnego przechodnia – wnioski z eksperymentu

Dzięki eksperymentowi przeprowadzonemu w 1968 roku udało się lepiej poznać zjawisko obojętnego przechodnia. Wnioski z eksperymentu są następujące: im większa jest liczba świadków, którzy uczestniczą w jakimś zdarzeniu (np. wypadku), tym mniejsze jest prawdopodobieństwo, że ofiara otrzyma pomoc od któregoś z nich.


Jak przedstawiały się wyniki badania? Jeśli osoba badana była przekonana o tym, że tylko ona wie, że dzieje się coś złego, to w 85 proc. przypadków badani decydowali się na to, aby opuścić pomieszczenie przed upływem 4 minut i zaczynali aktywnie szukać pomocy – średni czas reakcji wynosił w tym przypadku 52 sekundy.

Gdy w zdarzeniu brało udział dwóch świadków, to na pomoc zdecydowało się 62 proc. badanych, z tym że czas reakcji wydłużył się do 93 sekund. Wnioski były najmniej optymistyczne w sytuacji, gdy było przynajmniej czterech świadków zdarzenia – wówczas pomieszczenie opuściło zaledwie 31 proc. badanych.

Przeczytaj również: Podróż do przeszłości. Kontrowersyjny eksperyment Ellen Langer

Zjawisko obojętnego przechodnia we współczesnym świecie

Ludzie pomagają sobie wzajemnie z różnych względów. Czasem po to, by wpisać się w normy społeczne lub uzyskać jakąś korzyść. To dzięki temu, że na przestrzeni kolejnych stuleci jednostki sobie pomagały, wielu osobom udało się przetrwać nawet w bardzo ciężkich sytuacjach. Jednak – jak dowodzi eksperyment przeprowadzony przez amerykańskich psychologów – nie zawsze można liczyć na otrzymanie pomocy, zwłaszcza jeśli wypadek zdarzy się w miejscu publicznym.

2
Na czym polega zjawisko obojętnego przechodnia?/123RF/PICSEL


Zjawisko obojętnego przechodnia we współczesnym świecie wciąż występuje. Możesz się z nim spotkać w wielu sytuacjach życia codziennego – np. gdy po wypadku komunikacyjnym wokół poszkodowanych zbiera się tłum gapiów, jednak nikt nie decyduje się na to, aby udzielić pomocy lub wezwać służby ratunkowe. Z tego względu nie ma co liczyć na to, że wołanie o ratunek do tłumu zadziała – prośba o pomoc powinna być skierowana zawsze do konkretnej osoby.

 

Rozwiąż nasze quizy:

QUIZ: O co Polacy pytają Google? Sprawdź, czy znasz odpowiedzi

Poniedziałkowy test z wiedzy ogólnej. Uczeń podstawówki nie ma z nim problemu, a ty?

QUIZ teleturniejowy. Odpowiesz na wszystkie pytania?