"Co oznacza dla mnie słowo religia? Czy jest tylko zbiorem rytuałów, dogmatów i surowych nakazów czy też prawdziwą, żywą i osobistą więzią z Bogiem?" Wybrałam właśnie ten temat, ponieważ wydaje mi się niezwykle ciekawy i istotny- daje możliwość zastanowienia się nad jedną z najważniejszych dla człowieka kwestii.
Pierwsze zagadnienie, które mi się nasuwa to pytanie o to czym właściwie jest dla mnie Bóg, wiara i religia? Tylu ludzi na świecie wierzy w Boga i zapewne każdy z nich miałby swoją własna odpowiedź na to pytanie, każdy posiada przecież swój wewnętrzny system wartości i na nim buduje swój obraz Boga. Dodatkowo współczesny świat nie pozwala nam zbyt łatwo wierzyć w Jego istnienie: codzienna walka o byt, pogoń za sukcesem i pieniądzem, samotność, która powoduje iż możemy liczyć tylko na siebie - wszystko to sprawia, że Bóg staje się dla nas zbyt odległy i równie realny jak baśniowe postaci. Takiemu myśleniu sprzyjają coraz to nowe odkrycia naukowców, którzy na wiele różnych sposobów starają się udowodnić, ze Bóg jest co najwyżej romantyczna ideą, która współcześnie przestaje funkcjonować ponieważ nie jest ludziom potrzebna.
Część historyków i naukowców uważa także, że taka osoba jak Jezus Chrystus istniała lecz nie była Bogiem, tylko człowiekiem, który poprzez swoje czyny stał się znany szerokim rzeszom ludności. Arcypopularna dzisiaj książka "Kod Leonarda da Vinci" autorstwa Dana Browna w taki sposób mówi o religii i wierze chrześcijańskiej: "Biblia jest wytworem człowieka, nie Boga. Biblia nie spadła cudem boskim z nieba. Jest dziełem człowieka, historycznym zapisem burzliwych czasów, który podlegał zmianom przez niezliczone przekłady, dodatki i redakcje. Nigdy w historii ludzkości nie było ostatecznej wersji tej księgi. [...] Jezus był postacią historyczną o ogromnych wpływach, może najbardziej zagadkowym i inspirującym przywódcą, jakiego kiedykolwiek widział świat. Tak jak Mesjasz, o którego nadejściu mówiły przepowiednie, Jezus detronizował władców inspirował i był natchnieniem dla milionów, tworzył fundamenty nowych filozofii. Jako potomek królewskich rodów króla Salomona i króla Dawida, ma udokumentowane prawo do tronu króla żydowskiego. Zrozumiałe więc że dzieje jego życia zapisywały tysiące zwolenników w całym kraju".
Zastanawiając się nad powyższym stwierdzeniem doszłam do wniosku, że jest w nim sporo racji. We współczesnych czasach ludzkość odkrywa w sobie pokłady niezwykłej siły i mocy, którą dawniej przypisywano jedynie Bogu- obecnie człowiek odkrywa że sam, swoimi "mocami umysłowymi" i właściwym, pozytywnym nastawieniem może np. pokonać chorobę, osiągnąć zamierzony sukces itp. I nie ma w tym interwencji boskiej, bo gdyby była to ciężko byłoby odpowiedzieć na pytanie: dlaczego to tylko wybranym Bóg pomaga wyzdrowieć, innych zaś skazuje na cierpienie, śmierć i chorobę albo dlaczego jednym pozwala umierać z głodu, dając jednocześnie ogromne bogactwo innym, którzy często swoim postępowaniem nie zasługują na nie.
Wobec powyższych wątpliwości trudno mi dawać wiarę w istnienie Boga, jest to według mnie mało prawdopodobne. Dodatkowo do wiary w Boga zniechęca mnie sposób w jaki funkcjonuje instytucja Kościoła, informacje o tym co ze stanem kapłańskim robią niektórzy duchowni są przerażające- ci którzy powołani zostali do głoszenia prawdy i dobra, często kłamią i ukrywają rzeczy, których przysięgali nie robić. Skłania mnie to wyrażenia twierdzenia, że jeśli instytucje religijne nie zreformują się nie będą one miały w przyszłości szansy na przetrwanie.
Myśląc o religii chrześcijańskiej należy też uświadomić sobie kolejne niezaprzeczalne fakty: nie jest ona niczym wyjątkowym i nie powstała "od zera" jaka taka, a jest jedynie sprawnie poukładanym zbiorem wcześniejszych wierzeń, mitów i legend. Bardzo dużo w niej tych elementów, od których zawsze się odżegnywała, mam tu na myśli pogańską symbolikę, którą przesiąknięte jest chrześcijaństwo. Egipska bogini Izyda i jej w cudowny sposób poczty syn Horus to pierwowzory Matki Boskiej i Chrystusa, symbole słońca znad głów egipskich wizerunków w chrześcijaństwie stały się aureolami otaczającymi głowy świętych.
Dzień 25 grudnia jest ponoć dniem narodzin Jezusa, po bliższym przyjrzeniu się innym starożytnym religiom okazuje się że tego samego dnia narodzili się Ozyrys, Dionizos i Adonis, a także nazywany Światłością i Synem Bożym wschodni bóg Mitra. Co więcej on także po śmierci został złożony do grobowca w grocie, a po upływie trzech dni powstał z martwych.
Dzień który dla chrześcijan jest dniem świętym czyli niedziela także wywodzi się od świąt pogańskich, początkowo świętowany żydowski szabat (czyli sobota) został zastąpiony dniem, w którym czczono słońce, aby przenieść kult jaki oddawano wtedy Słońcu na osobę Chrystusa. Stało się za tą sprawą cesarza Konstantyna, który starając się wprowadzić religię chrześcijańską na terenie całego cesarstwa musiał wprowadzić do niej elementy wcześniejszych obecnych na tych terenach religii.
Także wiele innych "prawd wiary" i szczegółów religii zostało ustalone na drodze głosowania przez ludzi. Podczas pierwszego powszechnego soboru nicejskiego ustalono m. in. datę obchodów Wielkanocy, ilość sakramentów, pozycję biskupów i co dziwi najbardziej - boskość Chrystusa, który do tej pory często był postrzegany raczej jako wielki prorok lecz jednak człowiek i śmiertelnik.
Jak więc pogodzić te wszystkie fakty i nadal wierzyć w istnienie Boga? Wątpliwości jest przecież tak wiele. Mimo szczerej chęci i nadziei człowieka na to, że po śmierci będzie żył wiecznie trudno bez wątpliwości uznać, że po śmierci czeka nas niebo pełne aniołków lub piekło, gdzie źli smażą się w ogniu. Jest to wizja dość infantylna, oparta na systemie kar i nagród w stylu: "jeśli będziesz grzeczny dostaniesz cukierka, a jeśli będziesz nieposłuszny zostaniesz ukarany".
Według mnie idee, które głosi Chrystus w dużej części są godne naśladowania, jednak uczynienie z Chrystusa Boga i postawienie go na piedestale oddaliło go od zwykłego człowieka.
Kończąc moje rozważania chciałabym podkreślić, że niczego nie przesądzam ostatecznie. Na razie jestem na etapie poznawania religii i zastanawiania się czy jest dla niej miejsce w życiu człowieka. Nie mam stuprocentowej pewności kto ma rację: ja z moimi wątpliwościami czy potężny Kościół ze swoją wielowiekową tradycją i umiejętnością odpowiadania na potrzeby człowieka. Nie chcę też nikomu narzucać swojego zdania w sprawach religii, człowiek moim zdaniem posiada wystarczające narzędzie - rozum, aby móc samodzielnie podejmować decyzję. Powinien też z tego umysłu robić pożytek i poznawać jak najwięcej faktów, opinii, poglądów na dany temat aby móc wyrobić sobie zdanie w każdej ważnej dotyczącej go sprawie.