"Proces" to jedno z najbardziej znanych arcydzieł literatury światowej. Napisane po niemiecku przez Żyda mieszkającego niemal całe swoje życie w czeskiej Pradze dzieło jest paraboliczną opowieścią o losach Człowieka - Każdego, który ukazany jest jak w moralitecie, na drodze do świadomości swego istnienia. Egzystencja przedstawiona jest jako desperacka próba obrony przed anonimowo postawionym aktem oskarżenia, bohater ostatecznie musi dokonać wyboru, co dalej. Droga Józefa K. tylko pozornie jest linią prostą, w istocie tworzy ona bardzo skomplikowaną strukturę przestrzenną przypominającą labirynt, który już w świecie antycznym był symboliczną figurą życia człowieka zagubionego w świecie.
Kulturowe znaczenie labiryntu w naszej europejskiej tradycji ugruntowało się głównie za sprawą Mitologii greckiej. Występuje on i łączy dwa słynne mity - o Dedalu, Minotaurze i Tezeuszu. Historia zaczyna się na Krecie, gdzie panuje król Minos. Żona jego Pasyfae, oddała się nienaturalnym namiętnościom, w wyniku czego na świat przyszło monstrum - pół człowiek, pół- byk Minotaur. By chronić swój lud przed budzącym lęk i odrazę potworem i by ukryć swój wstyd, Minos postanowił zamknąć go w więzieniu, z którego nie ma wyjścia. W tym celu sprowadził na wyspę słynnego budowniczego - architekta Dedala, który zaprojektował labirynt. Groźba uwolnienia besti jednak zawsze istniała. Wtedy zjawił się heros- Tezeusz, który korzystając z pomysłowości zakochanej w nim Ariadny, dostał się do środka rozwijając nić z kłębka dziewczyny, zabił Minotaura i wrócił, trzymając się drogi wyznaczonej przez nić. Dzięki więc logice, przezorności i pomocy drugiej osoby Tezeusz odnalazł wyjście. Jest to metaforyczna opowieść, która zawiera wskazówkę dla człowieka jak ma przejść przez życie, będące takim labiryntem, gdzie drzemią jego wewnętrzne demony, które trzeba okiełznać.
"Proces" nawiązuje do symboliki labiryntu, również dlatego, iż Kafka chciał stworzyć dzieło o charakterze paraboli. Gatunek ten w literaturze jest doskonale znany, jego pierwowzór znajdziemy w Biblii, jego rozwinięcie zaś głównie w epoce średniowiecza przybrało dramatyczną formę moralitetu. Istotą jego było przedstawienia prawd uniwersalnych poprzez plastyczne, proste obrazy. Postacie moralitetowe prezentowały wyraźnie typy postaw - dobrych lub złych, często były wręcz uosobionymi cechami- jak Pycha, Zazdrość, Gniew, Pożądanie, Dobro, Miłość, Skromność. Człowiek - Każdy spotykając je na swej drodze musi umieć je rozpoznać i wybrać. Każdorazowy wybór zmienia jego życie, na końcu jednak, nawet zbłądziwszy, uzyskiwał on świadomość tego, co dobre i złe, pokutując i prosząc o przebaczenie uzyskiwał dostęp do Królestwa Niebieskiego. Stąd nazwa gatunku moralitet- przedstawienie takie pełniło funkcję dydaktyczną, wychowawczą, dając moralne wskazówki jak żyć. Zatem uniwersalizm, metaforyczność i kreacja bohatera jako reprezentanta wszystkich łączy parabolę, moralitet i "Proces" Kafki.
Rzeczywistość "Procesu" przypomina senny koszmar. Akcja toczy się w niewielkim, nieokreślonym miasteczku, przestrzeń świata przedstawionego jest zagmatwana, duszna, mroczna - konstrukcją przypomina labirynt, który w ten sposób uzyskuje podwójne znaczenie. Jest dosłownym obrazem świata, w który K. jest wepchnięty i przenośną egzemplifikacją jego życiowego zagubienia i dezorientacji.
Droga, którą przebywa Józef K. by uzyskać świadomość swego losu, rozpoczyna się w dniu jego 30 urodzin, gdy rankiem zastaje w swoim pokoju dwóch urzędników informujących go o aresztowaniu. Akt oskarżenia nie jest mu przedstawiony, nie musi również iść do więzienia, jednak procedura sądownicza rozpoczyna się. Józef ma obowiązek stawiać się na zebrania sądu, odbywające się o dziwnych porach w prywatnych, obskurnych mieszkaniach, najczęściej na strychach kamienic. K. początkowo kwestionuje w ogóle fakt oskarżenia go, jednak wobec reakcji innych, do których wiadomość ta już dotarła, rozpoczyna beznadziejną walkę z systemem. Buntuje się, lecz mimo to daje się wciągnąć w proces, organizuje z pomocą adwokata, przyjaciela wuja, obronę. Jednak postępowanie aparatu sądowniczego nie daje się zupełnie przewidzieć i wytłumaczyć w kategoriach logicznych czy zdroworozsądkowych. Absurdalne, nieokreślone i nieznane właściwie reguły powodują coraz to nowe komplikacje- proces przeciąga się, pochłania coraz więcej sił i uwagi K., co nie przynosi żadnych efektów. Najbardziej jednak irytujące oskarżonego jest niedostępność Sędziego Głównego jak i samego Prawa, na podstawie którego oskarżenie powstało. Wszyscy, z którymi się styka są tylko niższymi urzędnikami, o zwierzchnikach nie mówią nic, poza tym, że są oni potężni. K. wtłoczony jest w machinę ślepego posłuszeństwa, strachu i niewiedzy - traci kontrolę nad procesem i swoim życiem. Józef błądzi po omacku po tym labiryncie, jednak żaden podstęp, żadna nić Ariadny, żadna logiczna wskazówka nie pokażą mu drogi wyjścia.
Co oczywiste, bohater przechodzi przemianę: z buntownika, wierzącego w siebie, swoją niewinność i siłę własnego rozumu zmienia się w zdezorientowanego, słabego, zrezygnowanego człowieka. Zaczyna szukać jakiś irracjonalnych wskazówek, z kształtu ust odczytywać los jemu podobnych oskarżonych, obsesyjnie tropi sędziów, chcąc skompromitować system, którego nie może zrozumieć. Szuka drogi dostępu do wyższych urzędników, by znaleźć sobie sprzymierzeńca. K. toczy też walkę wewnętrzną ze swoimi myślami, uczuciami, wspomnieniami, próbuje sobie przypomnieć choćby jedno zdarzenie, które poddałoby w wątpliwość jego niewinność. Jego życie staje się całkowicie podporządkowane procesowi.
Dopiero przy końcu powieści K. uzyskuje świadomość swojego losu. Opowiedziana mu jest ustami księdza (kapelana więziennego) w katedrze paraboliczna przypowieść o Człowieku u bram Prawa. Prosty ten wieśniak stawia się przed bramą, licząc na wejście, jednak strażnik broni mu wstępu przez całe jego życie, nie podając przyczyny. Człowiek czyni wszystko, by przekonać strażnika, ten jednak jest bezwzględnie posłuszny potężnym zwierzchnikom, o których nic nie wie. Odźwierny sam również Prawa nie zna i nie pozna, bowiem całe swoje życie stoi odwrócony tyłem do wejścia, skąd bije tylko światło. Człowiek umiera samotnie, dowiadując się, iż brama ta przeznaczona była tylko dla niego- losem jego było nie dotrzeć do Prawa.
Kim jest wobec mitologicznego pierwowzoru opowieści o labiryncie Józef K. - Tezeuszem, szukającym drogi wyjścia z absurdalnej przestrzeni chaosu, zagubienia, mroku czy Minotaurem uwięzionym w labiryncie i uśmierconym przez przychodzącego z nikąd niespodziewanie herosa? Jeśli jest K. Tezeuszem , to historia ta nie ma w "Procesie" dobrego zakończenia, Tezeusz-K. nigdy nie odnajdzie wyjścia, utknie we wnętrzu krętych dróg, ślepych zakamarków i w końcu umrze tuż przed bramą wyjścia. Jeśli zaś K. jest Minotaurem, okaże się, że człowiek jest potworem schwytanym w pułapkę życia, wszystkie jego starania odnalezienia drogi na zewnątrz spełzną na niczym, bo jakiś genialny budowniczy skonstruował piekielny labirynt tylko dla niego, by jakiś król mógł go w pełni kontrolować. Tezeusz, który wówczas się pojawi, będzie jedynie królewskim siepaczem, rozwiązującym problem potwornego i absurdalnego istnienia Minotaura.
Tak przecież kończy się "Proces"- K. popada w zwątpienie, poddaje się i daje się prowadzić dwóm mężczyznom na śmierć bez jakiejkolwiek walki. Wyrok okazało się już zapadł, K. jest winny, musi nadejść więc kara. Egzekucja wydaje się dal wszystkich formalnością, spodziewaną koniecznością:
"Na gardle spoczęły ręce jednego z panów, gdy drugi tymczasem wepchnął mu nóż w serce i dwa razy nim obrócił."
K. umiera we wstydzie, "jak pies" mówi nam głos narratora. Bez walki, bez sprzeciwu, bez godności rozstaje się ze swoim życiem, nie rozumiejąc powodów śmierci, lecz już o nie nie pytając.
Czy jest to przegrana Józefa? Czy popełnił on błąd rezygnując z walki o siebie, czy popełnił błąd gdzieś wcześniej, w trakcie procesu, może wręcz na samym początku? To są pytania, na które każdy z nas musi sobie odpowiedzieć stojąc przed faktem absurdalnej śmierci Józefa i przyglądając się jego trupowi.