Najmłodszym członkiem grupy literackiej Skamander był urodzony w 1899 roku Jan Lechoń. To literacki pseudonim, pod którym swoje utwory publikował Leszka Serafinowicza. W roku 1920 ogłosił on tom Karmazynowy poemat, dzięki któremu zyskał uznanie krytyki oraz popularność. Tomik ten składał się zaledwie z siedmiu wierszy. Szczególnym uznaniem cieszyły się dwa z nich - Piłsudski oraz Herostrates, który otwierał ten zbiorek. To interesujące poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o to, jaka powinna być odrodzona po ponad 100 latach niewoli Polska. Jan Lechoń w swoich rozważaniach koncentruje się na związanych z nową sytuacją zmianach w roli i zadaniach poety i poezji. Wiersz nawiązuje do imienia pewnego szewca, który żył w IV wieku przed naszą. Pragnął on zdobyć nieprzemijającą sławę, dlatego zdecydował się na mieszczącą się w Efezie świątynię Artemidy. Dlatego jego imię stało się synonimem człowieka mającego odwagę targnąć się na świętości.

Zatytułowany tak wiersz Lechonia to swego rodzaju manifest programowy, wypowiadany przez młodego poetę. Płynie on z jego troski o to, jaka będzie odradzająca się Polska. Zawarł tu zarazem bez wątpienia odważnie wypowiedzianą prowokację artystyczno-ideową. Podobnie bowiem jak futuryści wezwał do zerwania z przywiązaniem do tradycji, zaprzestania kultu historii oraz czczenia zabytków. Dlatego pisze o konieczności zburzenia warszawskich Łazienek, a także o zabiciu widma szewca Kilińskiego:

"O ! Zwalcież mi Łazienki królewskie w Warszawie,

Bezduszne, zimnym rylcem drapane marmury(...).

Jeżeli gdzieś, na Starym pokaże się Mieście,

I utkwi w was Kiliński swe oczy zielone,

Zabijcie go !"

Do elementów prowokacji należy także podjęta przez niego próba zmierzenia się z naszymi mitami narodowymi oraz nabożnym stosunkiem do przeszłości. Ze szczególną pasją krytykuje przywiązanie do koncepcji majestatycznej Polski (wywodząca się m.in. z mickiewiczowskiego hasła "Polska Chrystusem Narodów"). Lechoń tymczasem określa ją jako "papugą wszystkich narodów - w cierniowej koronie".

To zarazem wyraz przekonania, że poezja nie może być ograniczona jedynie do twórczości tyrtejskiej i patriotycznej, nawołującą do składania życia na ołtarzu ojczyzny. W końcu nadeszły takie czasy, że poezja i poeta mogą skupić się na sprawach zupełnie innych:

"A wiosną niechaj wiosnę, nie Polskę, zobaczę!"

Zarazem Lechoń nie występuje w roli radykalnego burzyciela, nie uważa bowiem, że rozsądne jest całkowite zerwanie z patriotycznymi obowiązkami poety. Powinien on nadal podpowiadać swoim rodakom co jest ważne i wokół jakich wartości należy budować swój patriotyzm. Tym razem już nie wzywając do walki, ale ucząc właściwego stosunku do tego, co otacza nas w życiu codziennym. Ten nowy patriotyzm znalazł swój wyraz w zakończeniu wiersza::

"I chciałbym raz zobaczyć, gdy przeszłość wyżeniem,

Czy wszystko w proch rozkruszę, czy...Polskę obudzę".