Wstrząsający, przejmujący do głębi wiersz Tadeusza Różewicza, pod niewinnym tytułem "Warkoczyk", napisany został w roku 1948, tuż po wojnie. Poeta zdecydował się go napisać po tym, jak zwiedził muzeum w Oświęcimiu. To, co przeżył podczas oglądania obozu koncentracyjnego, zawarło się w tych kilku wersach, niezwykle zresztą wymownych:

,,Kiedy już wszystkie kobiety

z transportu ogolono

czterech robotników miotłami

zrobionymi z lipy zamiatało

i gromadziło włosy

Pod czystymi szybami

leżą sztywne włosy uduszonych

w komorach gazowych

i szary warkoczyk

mysi ogonek ze wstążeczką

za który pociągają w szkole

niegrzeczni chłopcy".

Wiersz pokazuje przede wszystkim, kogo przywożono do obozu w Oświęcimiu. Byli to zarówno mężczyźni, kobiety, jak i małe dzieci. Niektórych, jak wiadomo, wysyłano do pracy, innych od razu skazywano na śmierć w krematoriach. Przed śmiercią odbierano ludziom godność, obcinano włosy. Po latach okazało się, że to właśnie zgromadzone z jednym miejscu włosy więźniów świadczą o ich obecności w tym strasznym miejscu. Najbardziej wstrząsające jest to, że w Auschwitz zginęło wiele niewinnych, bezbronnych dzieci, którym jedyną winą była narodowość ich rodziców. Drastyczne jest zestawienie tej niewinności z okrucieństwem nazistów, ich bezwzględnością. Ważne jest również to, że Różewicz nikogo nie obrzuca oskarżeniami, niczego nie osądza, nie mówi wprost. On tylko opisuje, co zobaczył, natomiast to czytelnik wyciąga już wnioski na temat tego, jakie uczucia mógł wzbudzać ten widok... Może przede wszystkim bezradność i strach??