Poeci doby renesansu mieli silne poczucie wartości własnej poezji. Nie pisali już oni jak ich średniowieczni koledzy tylko i wyłącznie "ku większej chwale boże", "ad maiore Dei gloriam", lecz także po to by osiągnąć poprzez własna twórczość specyficzny rodzaj nieśmiertelności, jaki dawała pamięć o nich nawet po ich śmierci, u czytelników. W tym punkcie nie różnili się bardzo od swoich starożytnych, Greckich i rzymskich, poprzedników. Jan Kochanowski najpełniej wyraził tę swoja wiarę w moc poezji w "Pieśni XXIV" zaczynającej się od słów "Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony...". jest to w miarę dokładna, choć zmieniona w części dotyczącej obyczajów i realiów, parafraza pieśni Horacego. Ten właśnie poeta był mistrzem dla Kochanowskiego i najlepszym przykładem na to, że twórca może zyskać wieczna i nie przemijająca sławę. I u tego rzymskiego poety nie znajdziemy pustej dumy, czy pychy zaciemniającej właściwy obraz twórczości poetyckiej. Horacy dzięki wierze w swoje mistrzostwo może być spokojny wobec śmierci. Wszak w tym akcie umrze tylko jego ciało, słaba, cielesna powłoka, nie mająca związku z jego duchem i nie wpłynie to w żadnym stopniu na to, by jego twórczość była zapomniana. Poeta wierzy w nią usilnie pisząc:

"Stawiłem sobie pomnik trwalszy niż ze spiży,

Od królewskich piramid sięgający wyżej(...)

Nie wszystek umrę, wiele ze mnie tu zostanie

Poza grobem. Potomną sławą zawsze młody,

Róść ja (...) będę...".

Renesansowy Mistrz z Czarnolasu, także był bliski apoteozy, nie tyle swojego dzieła, co w ogóle roli twórcy. Postępując wiernie śladem Horacego, dowodzi dwoistego charakteru natury poety: śmiertelnej, która podlega przemijaniu, oraz nieśmiertelnej, która zasadza się właśnie na jego twórczości. Symbolem tej ostatniej jest "muzom poświęcony ptak", a wiec łabędź od wieków w języku poetów zastępujący istotę zdolną przezwyciężyć narzucone człowiekowi przez czas i przestrzeń:

"Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony

Polecę precz, poeta, ze dwojej złożony

Natury: ani ja już przebywać na ziemi

Więcej będę; a więtszy nad zazdrość, ludnemi

Miasty wzgardzę(...)"

To właśnie ponadczasowa, wieczną istotę człowieka, odmienną od fizycznej, duchową naturę poeta zestroił także z renesansową wizją twórcy. Sławę poety dodatkowo miała wzmacniać wciąż ponawiana lektura tekstów. W możliwości tej upatrywał Kochanowski przewagę poezji nad innymi sztukami pięknymi. Przestrzeni przeczuwanej sławy poeta nie ograniczał jedynie do swojej ojczyzny:

"O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie,

I róznego mieszkańcy świata Anglikowie;

Mnie Niemiec i waleczny Hiszpan, mnie poznają,

Którzy głęboki strumień Tybrowy pijają".

Można powiedzieć, że obaj poeci sadzą, i są w tym bliscy prawdzie, że człowiek dopóty żyje, dopóty się o nim mówi, roztrząsa jego poglądy, odwołuje do tego co napisał, powiedział, dopóki trwa o nim pamięć w sercach i umysłach ludzkich.