Wiersz, pt: "Sowiński w okopach Woli" przedstawia niezwykłą odwagę, wolę walki i wytrwałość w obronie ojczyzny jednego z przywódców powstania listopadowego. Józef Longin Sowiński był zasłużonym żołnierzem. Walczył w powstaniu Kościuszkowskim, a w 1812 w Moskwie, podczas kampanii napoleońskiej. Został niestety ciężko ranny, stracił bowiem nogę, w walce pod Możajskiem (Dlatego poeta nazywa go: "jenerał - z noga drewnianą"). Został również uhonorowany Krzyżem Legii Honorowej, przez Napoleona i krzyżem "Virtuti Militari", z rąk samego Poniatowskiego.

Wiersz zaczyna się słowami:

"W starym kościółku na Woli

Został jenerał Sowiński

Starzec o drewnianej nodze..."

Mimo że Sowiński był tak ciężko poszkodowany przez walkę, nigdy się nie poddał i nie upuścił pola bitwy. Brał udział w każdej walce o obronę suwerenności ojczyzny. Inaczej postąpić nie pozwalało by mu sumienie. Tak jak w czasie powstania listopadowego, podczas którego był szefem sztabu artylerii. Niestety okopy na Reducie Wolskiej stały się miejscem jego śmierci. Okazało się, że ta bitwa była już jego ostatnią.

Mimo, że sytuacja podczas walki stała się bez szans dla Polaków Sowiński nie poddał się. Został sam przeciw rosyjskim żołnierzom, ponieważ reszta polskich żołnierzy, którzy z nimi walczyli wycofała się, zwyczajnie uciekła.

"A w koło leżą wodze

Batalionów i żołnierze

I potrzaskane armaty

I gwery: wszystko stracone!..."

Słowacki podziwia odwagę Sowińskiego. Ponieważ nawet wówczas gdy sytuacja wydawała się naprawdę beznadziejna nie załamał się , nie stchórzył i pozostał na miejscu walki do końca. Okazał się prawdziwym patriotom, człowiekiem do reszty oddanym Polsce i Polakom. Żołnierze proponowali Sowińskiemu, aby się poddał, ale to było wbrew jego zasadom. Wiedział, że zginie, ale śmierć za ojczyznę była jedyną na która się godził. Mówił:

"Muszę zginąć na okopach".

Jego drewniana noga także przyczyniła się do tego, że nie mógł uciec. Jak sam powiedział inni żołnierze:

"Adiutanty me, fircyki,

Że byli na zdrowych nogach

Toteż usłużyli sobie

W potrzebie tymi nogami."

Sowiński wyraźnie kpi z tych, którzy uciekli. Tych, którzy mimo swojej pełnej zdolności do walki nie pozostali na polu bitwy. Tylko on jako prawdziwy Polak zginął jako bohater:

"Aż go jeden żołnierz stary

Uderzył w pierś i przebił."

Słowacki wyraża swój ogromny podziw dla żołnierza. Jest poruszony jego odwagą i niewzruszonym męstwem. Można nawet przypuszczać, że porównuje go do średniowiecznych rycerzy, którym honor również nakazywał, aby zostawać na polu walki do końca. Ucieczka była hańbą i oznaką tchórzostwa.