Czołowy przedstawiciel modernistów, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, jak przystało na typowego dla tego nurtu twórcę, głosił najczęściej własną niemoc i bierność wobec zastanej rzeczywistości, która napawała go poczuciem beznadziei i chęci ucieczki. A jednak były okoliczności, w których ten skrajny pesymista czuł w sobie siłę, by wznieść okrzyk. Brzmiał on Eviva l’arte! Sztuka była bowiem jedyną wartością, dla której można było wznieść głowę wysoko i poczuć się królem życia.

Eviva l'arte! - analiza

Wzniesiony w imię podmiotu zbiorowego okrzyk Eviva l’arte, czyli z włoskiego Niech żyje sztuka!rozpoczyna utwór i rozbrzmiewa w finale każdej z czterech strof utworu jak refren, wnosząc ton euforyczny i pełen ekspresji. Z patosem i energią tego okrzyku w sprzeczności stoi treść poszczególnych zwrotek ujawniających marną kondycję i nędzne miejsce w społeczeństwie tych, którzy są zbiorowym podmiotem lirycznym w utworze. 

Zostają oni nazwani po imieniu w drugiej strofie, w której ujawnia się również wyrazista opozycjaNiechaj pasie brzuchy/nędzny filistrów naród! My, artyści,/my, którym często na chleb braknie suchy. Opozycja artysta-filister, podkreślona wyraziście przez wykrzyknik, który rozdziela w wersie świat filistrów i artystów, wydaje się być zresztą swoistą dominantą utworu, który adresowany zdaje się być zarówno do pierwszej, jak i drugiej grupy. 

Do pierwszej - jako rodzaj jednoczącego manifestu, do drugiej - jako wyzwanie. Utwór, będący hołdem złożonym twórcom i sztuce, jest ubrany w kunsztowną formę. Cztery identycznie zbudowane strofy, z których każda liczy sześć wersów: pięć jedenastozgłoskowych ze średniówką po piątej sylabie oraz finalizujący strofę pięciozgłoskowy, nadają utworowi rytm i tempo, które narasta w każdej kolejnej zwrotce, by cichnąć w jej finale.

Wrażeniu regularności sprzyjają i rymy; żeńskie, końcowe, niegramatyczne, składają się one na powtarzalny układ ababcc. Opozycją wobec kunsztowności formy jest słownictwo, obfite w dosadne prozaizmy - szczególnie opisując pogardzanych filistrów, autor nie stroni od wyrazistego dania wyrazu swemu stosunkowi do tej grupy: Niechaj pasie brzuchy/nędzny filistrów naród

Dobitnie też podkreśla nędzę żywota artystów: Człowiek zginąć musi -/cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem,/nędza porywa za gardło i dusi -/zginąć, to zginąć jak pies. Będący bezpośrednią liryką refleksyjną tekst, ma charakter pełnego emocji wystąpienia, które stanowić ma deklarację niezależności zbiorowego podmiotu lirycznego. 

Nie przytłacza zatem przerostem formy nad treścią, gdyż poeta jest świadom, że utwór zatraciłby wówczas zupełnie zamierzone zdeklarowanie stanu ducha artystów - stąd postawienie na dosadność języka, który dobrze oddaje pogardę artystów wobec tych, którzy teoretycznie, w myśl uznanych przez społeczeństwo norm i prawideł, dominują nad nimi pozycją.

Eviva l'arte! - interpretacja

Właściwe dla modernizmu było umiłowanie dwóch filozofii - Schopenhauera, z jego przekonaniem o dramacie ludzkim, związanym z obecnością w człowieku wiecznie niezaspokojonych popędów oraz Nietzschego, który głosił kult nadczłowieka, jednostki wybitnej i do szczególnych celów predestynowanej, a w związku z tym uprawomocnionej w swym łamaniu praw, które dotyczą przeciętnych śmiertelników. 

O ile zwykle w twórczości Tetmajera łatwiej doszukać się wpływów schopenhauerzymu, o tyle Eviva l’arte!jest zdecydowanie głosem nabrzmiałym kultem wobec ludzi wyrastających ponad przeciętność. W piersiach naszych płoną/ognie przez Boga samego włożone:/więc patrzym na tłum z głową podniesioną- głosi podmiot liryczny wprost, dając wyraz przekonaniu, że wybitna rola artystów nie jest nadaniem, które sami sobie uzurpują, a wolą Najwyższego. 

A jednak trudno nazwać utwór Tetmajera, którego tytuł stał się sloganowym wręcz zawołaniem, zupełnie wyzwolonym z treści dekadenckich. Treść utworu wskazuje na pewien absurdalny kontrast między tym, jak wygląda realne życie artystów, a tym, do czego zostali oni stworzeni. Życie nasze splunięcia niewartewszystko nic warteżycie nasze nic niewarteCzłowiek zginąć musi -/cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem,/nędza porywa za gardło i dusimożemy z głodu skonać gdzieś pod progiem- padają między innymi sformułowania, w których próżno byłoby dopatrywać cienia czegoś pozytywnego. Wszystkie one dotyczą życia artystów, które nie jest warte, by o zmianę jego wartości walczyć, czy próbować coś mienić.

 Eviva l’artejest świadectwem zarówno pogodzenia się z takim stanem rzeczy, jak i przekonaniem, że drogą wyzwolenia z poczucia beznadziei jest właśnie tworzenie, która czyni z parających się nią ludzi boskich wybrańców, arystokratów ducha. Dlatego ci, którzy po wyeksponowaniu w pierwszej zwrotce swej marnej kondycji na ziemi, w drugiej porównani do jesiennych liści, opadających z drzew, by umrzeć, już w trzeciej i czwartej przedstawieni są jako ludzie świadomi swej niezwykłości. 

Duma naszym bogiem,/sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi,/możemy z głodu skonać gdzieś pod progiem,/ale jak orły z skrzydły złamanemi -/więc naprzód! Cóż jest prócz sławy co warte?- w słowach z trzeciej zwrotki na próżno byłoby wypatrywać tonu rezygnacji czy przygnębienia wobec opisanych wcześniej nędzy materialnej czy ostracyzmu społecznego. 

Określenie królowie bez zieminasuwa skojarzenia z tym, z jaką dumą Norwid opisywał swego autobiograficznego Pielgrzyma, który również nic nie posiadał, nawet domu. Orły z skrzydły złamanemiz kolei przywołują myśli o Albatrosieopisanym przez Baudelaire’a (opisywał on go słowami: Poeta jest podobny księciu na obłoku,/Który brata się z burzą, a szydzi z łucznika;/Lecz spędzony na ziemię i szczuty co kroku -/Wiecznie się o swe skrzydła olbrzymie potyka). 

Owo przekonanie o dualizmie życia a twórczości artystycznej, znalazło kontynuację w nowej epoce. Życie zwykłych zjadaczy chleba skupione jest wokół małych spraw i niskich trosk, związanych z chlebem powszednim i stanowiskiem w społeczeństwie. Artysta jest ponad takie sprawy. Szybujący wysoko, nie jest w stanie sprostać prozie życia. Nie jest to dla niego jednakże przedmiotem wstydu: W piersiach naszych płoną/ognie przez Boga samego włożone:/więc patrzym na tłum z głową podniesioną,/laurów za złotą nie damy koronę. Laurowa korona zwycięzców nie jest przeliczalna na materialne wartości i gwarancję błogiego żywota na ziemi - to poczucie wyjątkowości i zasłużona duma ze swojej twórczości oraz szacunek i sława, którą wybrańcy losu cieszą się wśród odbiorców swej sztuki. 

Opublikowany w 1894 roku utwór Tetmajera nie bez przyczyny zyskał wielką popularność i sławę. Rzeczywiście, wiernie ukazuje on obraz modernistycznej cyganerii - przymierającej często głodem, pogardzanej, fizycznie znękanej, ale pełnej dumy i poczucia wyjątkowości. Opisana w nim również opozycja artysta-filister jest jednym z znośniejszym tematów epoki, w której ten drugi był nie tylko synonimem przyziemności i niskich lotów, ale też rodzajem inwektywy wyrażającej pogardę dla tępoty i ograniczenia nazwanych tym mianem.