Każdego dnia mamy do czynienia z cierpieniem, choć zwykle jesteśmy tego nieświadomi. Przerażenie wzbudza w nas najbardziej błahy detal, który nie przystaje do powszechnie akceptowanych norm. A co mogą zrobić dzieci zamieszkujące tereny Afryki? Co dnia toczą okrutną bitwę z życiowymi przeszkodami. Daleko od cywilizacji, bezwolnie postawione w ich małym świecie, od najwcześniejszych chwil swojego życia borykają się z głodem, wojnami, krzywdami, które w ich kraju, wpisane są w codzienność jego obywateli. Współczesny człowiek jest egoistą, nierzadko nie umiejącym dostrzec potrzeb ludzi ze swojego najbliższego otoczenia, a co dopiero tych malutkich istot, zmuszonych do życia wśród pustyń, stepów czy wilgotnych puszcz podzwrotnikowych.

Jednak cierpienie nie powstaje przecież samo z siebie. Więc jaka jest prawda? Afryka jest kontynentem o właściwie niewielkim zaludnieniu, więc można by rzec, iż tamtejsi ludzie nie są zagrożeni żadnymi pandemiami. Lecz to jedynie przypuszczenia, logika, bywająca czasem błędna. Nędza, głód powodują, iż Afryka jest terenem, na którym na różnego rodzaju choroby zapada największa liczba ludzi. Ponadto, są to choroby praktycznie nieuleczalne i taki człowiek kona w niewyobrażalnych cierpieniach. Każdego roku coraz więcej zgonów odnotowuje się pośród najmłodszych członków tamtejszego społeczeństwa, wśród dzieci, które już momencie przyjścia na świat są pozbawione jakichkolwiek perspektyw na poprawę losu. Te małe, bezbronne istoty, ponoszą klęskę już na samym wstępie swojego życia.

Nierzadko odpowiedzialne są za to także i warunki naturalne kraju. W wilgotnych lasach środkowej Afryki panuje jedno z głównych zagrożeń XXI stulecia. Jest nim wirus ebola, reaktywujący się co 3 lata i zbierający olbrzymie żniwo ofiar śmiertelnych. A wszystkiemu winne są zwierzęta, które roznoszą ten śmiercionośny wirus. Ebola przystępuje bowiem do ataku natychmiastowo, w zastraszającym tempie wyniszczając każdy organ ludzkiego organizmu. Powoduje krwotoki wewnętrzne, co doprowadza zarażonego do śmierci w przeciągu paru dni lub nawet parunastu godzin. Niestety nie wynaleziono jeszcze żadnych lekarstw czy szczepionek, mogących uchronić ludzi przed tym straszliwym wirusem. Skąd on się wziął? W jaki sposób "wybiera" swoje ofiary? Ile czasu zajmie mu dotarcie na kontynent europejski? Takie oraz wiele innych pytań będą spędzały sen z powiek naukowcom, lekarzom i profesorom z pewnością jeszcze przez długie, długie lata. Jednak ile by to nie trwało, to i tak będzie to o wiele za długo. Ile jeszcze przez ten czas umrze bezbronnych istot? Może nawet nie próbujmy robić takich "kalkulacji", gdyż ich wynik na pewno byłby porażający. Niektórzy zapewne powiedzieliby, że my możemy się tym nie przejmować, ponieważ wirus nie dotyka nas bezpośrednio. Jednak czy można zasypiać spokojnie, mając świadomość, iż gdzieś tam, setki tysięcy kilometrów od naszego kraju, przeżywa męczarnie jakiś młody człowiek, który zdaje sobie sprawę z tego, iż nie ma dla niego ratunku, a jego ostatnie dni życia naznaczone są trudnym do pojęcia cierpieniem? Z pewnością wolałby dożyć sędziwych lat w otoczeniu najbliższych, którzy otaczają go swoją miłością. Jednak śmierć jest bezwzględna.

Na obszarach afrykańskich, istnieją także tzw. "jeziora śmierci", pod powierzchnią których zbiera się dwutlenek węgla- przy nawet najmniejszych wstrząsach ziemi albo eksplozji wulkanu, natychmiast się ulatnia. Kiedy jezioro zostanie "odgazowane", w jego głębi ponownie zaczynają się gromadzić kolejne pokłady trującego dwutlenku węgla. Proces ten ciągle się powtarza, powodując błędne koło. Największe zagrożenie panuje w pobliżu jeziora Kivu, które jest jednym z największych oraz najgłębszych akwenów wodnych na terenie Afryki. Pod powierzchnia tego jeziora, istnieje ogromny zbiornik dwutlenku węgla, a na jego działanie jest narażonych około dwóch milionów ludzi, a połowę z nich stanowią dzieci. Ci ludzie żyją ze świadomością i w ciągłym strachu, że w każdym momencie z jeziora może się zacząć ulatniać dwutlenek węgla. Ktoś mógłby powiedzieć, iż mogą się przecież przenieść w inne, bezpieczniejsze miejsce i nie będzie problemu. Jednak dla tamtej ludności jest to problem i to dość spory, ponieważ koszty takiej przeprowadzki przekraczają możliwości każdego z nich. Nie chodzi tutaj o pieniądze, lecz dorobek ich życia, czyli bydło, konie itp., na który pracowali w ciągu całego swojego życia. W życiu nie jest jednak tak łatwo, jak się niektórym wydaje. Teoretycznie powinniśmy czuć się szczęśliwi. Lecz dlaczego nie jesteśmy?

Następnym niebezpieczeństwem, czyhającym na bezbronnego mieszkańca Afryki jest AIDS. Tą chorobę określa się mianem "zespołu nabytego upośledzenia odporności", co znaczy, iż osoba z AIDS, posiada symptomy wskazujące, że została zarażona HIV (dotykający człowieka wirus braku odporności), powodującym duże osłabienie organizmu. Lecz fakt, iż jest się nosicielem wirusa HIV, niekoniecznie oznacza, że taki człowiek choruje na AIDS. Tą chorobę z całą pewnością można stwierdzić dopiero wówczas, kiedy znacznie zmniejsza się odporność organizmu oraz gdy daje się zauważyć minimum dwie spośród dwudziestu jeden tzw. "chorób wskaźnikowych", czyli zaburzeń idących w parze z AIDS. Mogą to być np. grzybice wewnątrzustrojowe, charakterystyczne zapalenie płuc, toksoplazmoza albo też drożdżyce. Zastanawiające jest jednak, z jakiego powodu to właśnie Afryka jest w tak dużym niebezpieczeństwie związanym z AIDS? Z tą chorobą można żyć, ale do tego niezbędne są specyficzne lekarstwa, kategoryczne przestrzeganie zasad higieny życia, a także tolerancja innych członków społeczności. Niestety zwykły Afrykańczyk, nie jest w stanie zastosować się do tych nakazów, nie potrafi zmienić swojego trybu życia. Dużym problemem na terenach Afryki jest kwestia dostępności lekarstw. Trudno dostępne są środki farmakologiczne zapobiegające małemu przeziębieniu, a co tu dopiero mówić o lekarstwach przeciw najgroźniejszym chorobom. Zresztą przeciętnego Afrykańczyka najzwyczajniej nie stać na kupno drogich medykamentów przeciw nieuleczalnym chorobom. Jakby tego było mało, na kontynencie afrykańskim, jeden lekarz ma pod opieką nawet do ok. pięciuset tysięcy pacjentów. Dalej - praktycznie żaden mieszkaniec Afryki nie ma pojęcia o najprostszych zasadach higieny! Jednak, pomijając to wszystko - najistotniejsze jest tutaj cierpienie, które wiąże się z tą ciężką i nieuleczalną chorobą.

Lecz to jedynie niektóre z poważniejszych niebezpieczeństw, zagrażających małym, afrykańskim dzieciom. Hodowaniu bydła nie sprzyja istnienie muchy "tse - tse". Występuje ona w wilgotnych terenach afrykańskich, rozprzestrzeniając niezwykle groźną dla zwierząt hodowlanych, przypadłość - śpiączkę. Brak w pożywieniu białka zwierzęcego, powoduje mnóstwo ciężkich chorób, co wiąże się z dużą umieralnością wśród tamtejszej ludności.

Największe jednak zagrożenie dla Afrykańczyków to nie ebola, AIDS, mucha "tse tse" albo dwutlenek węgla, gromadzcy się w głębinach jezior, ale głód! Trzeba podkreślić, że aż 27 procent wszystkich niedożywionych w całym świecie, znajduje się na obszarze Afryki, w rejonie położonym w pobliżu Sudanu. Bezmyślne młode dziewczyny, ciągle się odchudzają, czego wynikiem jest pojawienie się u nich anoreksji albo bulimii. A czy którakolwiek z nich, pomyślała choć raz, ile za choćby jedną kromkę zwykłego chleba oddałoby biedne afrykańskie dziecko? Ci malcy nie mają pojęcia czym są słodycze, spożywane przez nas praktycznie co dnia, nie wiedzą jak smakują frytki lub hamburgery. Ich codzienny jadłospis jest zwykle pozbawiony najpotrzebniejszych witamin. Z tego też powodu, wielu mieszkańców Afryki, coraz częściej zapada na anemię.

Stale przewija się tutaj termin "cierpienie". Co on właściwie oznacza? Zaglądam do "Słownika języka polskiego" (pod red. B. Dunaja). Zdaniem jego twórców, "cierpieć" oznacza: 'odczuwać, przeżywać ból fizyczny lub psychiczny, być chorym na coś, boleć nad kimś lub czymś'. I koniec... Zwykła teoria. Wszędzie cierpienie jest przedstawiane, jak coś złego. Lecz co na ten temat wie autor takiego słownika, który prawdopodobnie prowadzi dostatnie życie, otacza go kochająca rodzina. Ktoś taki nie ma dylematu, co jego dzieci dostaną na obiad albo czy w ogóle cokolwiek dostaną. Myślę, iż na tego typy pytanie może udzielić odpowiedzi jedynie ktoś, kogo bezpośrednio spotkało cierpienie. Jedynie ktoś taki może przedstawić swoje przeżycia. Na sto procent podjąłby się tego bez problemu, opisując wszystko wprost. Tylko w ten sposób bylibyśmy w stanie poznać co faktycznie oznacza cierpienie i jakie są tego najczęściej występujące konsekwencje. Jednak ludzi przeraża prawda, wprost nie mają "ochoty" jej znać. Nie interesuje ich los setek tysięcy niedożywionych maluchów. Uważają, że to nie ich sprawa, bo nie mają z tym styczności. Oni mogą zagwarantować własnym dzieciom dostatnie życie i przyszłość. Są pewni, że odejdą stąd spokojni, nie zaprzątnięci wyrzutami sumienia z powodu nie zapewnienia swoim pociechom odpowiednich warunków życiowych. A co w takiej chwili mają powiedzieć opiekunowie małego afrykańskiego dziecka? Przecież nie będą w stanie wyjaśnić mu, dlaczego ich życie jest takie, a nie inne.

Dlaczego dzisiejsi ludzie są takimi egoistami? Nie dostrzegają nic prócz końca swojego nosa. Zupełnie nie zauważają potrzeb innych ludzi. Niestety, tak już chyba pozostanie, bo takie jest po prostu życie. Jednak wystarczyłaby tylko garstka dobrej woli i z pewnością świat, choć w małym stopniu by się poprawił. W prasie, Internecie czy różnego rodzaju czasopismach, możemy przeczytać wiele o tak pozytywnych, jak i negatywnych czynach dzisiejszych ludzi. Określenie "dzisiejszych" powinno się tu szczególnie podkreślić. Ze smutkiem muszę przyznać, iż około 30 lat wstecz, prawdopodobnie moje zdanie byłoby inne. Wszystko ulega zmianom - bądźmy szczerzy, lecz wraz z każdym nowym odkryciem, zmienia się także i nasza psychika. Praktycznie każdy wynalazek pociąga za sobą popularność jego odkrywcy i równocześnie powoduje demoralizację społeczeństwa. Ludzie dokonują coraz to bardziej zadziwiających czynów względem innego człowieka. Traktują go jak nieprzyjaciela, kogoś, kogo trzeba "unicestwić". Dorośli, swoim postępowaniem przekazują negatywne wzorce współczesnym młodym ludziom, którzy i tak są już znacznie zepsuci. Swój negatywny udział w tym wszystkim, mają także i media. Czemu w prasie tak mało jest artykułów, dotyczących, np. nowo utworzonej organizacji charytatywnej albo nowo powstałego schroniska dla zwierząt? Jeśli w choćby jednej spośród codziennych gazet zamieszczono reportaż o życiu afrykańskich dzieci, ich zmaganiach z codziennością, o walkach na śmierć i życie (dosłownie!), o przeżycie w wielkiej puszczy albo pośród pustyń, może wzruszyłoby się kilka serc. Lecz ludzie domagają się sensacji, wrażeń, a nie jakichś notek o pokrzywdzonych przez los mieszkańców Afryki.

Obecnie coraz częściej oddalamy się od powszechnie uznanych wartości moralnych albo etycznych, czego objawami są m. in. przestępczość, łapówkarstwo, cynizm. Nie pamiętamy o tak istotnych "rzeczach", jak rodzina lub przyjaźń.

Dlaczego nie umiemy docenić tego, co posiadamy? Zawsze pragniemy więcej niż powinniśmy. Praktycznie nic nie jest w stanie przynieść nam całkowitego zadowolenia. A taki maluch, wychowywany w dżungli, cieszy się z każdego nawet najmniejszego aktu sympatii, skierowanego w jego stronę. Na każdy uśmiech odpowie swoim, jeszcze bardziej promiennym. Może to fakt, iż jego opiekunowie nie "szastają forsą na prawo i lewo", sprawia, że potrafi on żyć bardziej godnie i honorowo, niż niejeden Europejczyk. Nie zapominajmy, że jednym z najczęstszych powodów kłótni wśród ludzi, są właśnie pieniądze. Kierowani pazernością oraz chęcią sukcesu, potrafią posunąć się do wprost skandalicznych czynów, nie zważając na krzywdę innych. Czy zwykły mieszkaniec Afryki mógłby tak postąpić? Rzecz jasna, że nie. Wprawdzie widząc piękną willę, z pewnością rzuciłby się w jej kierunku, krzycząc i postępując raczej dziwnie, lecz nie ma się czemu dziwić. Mimo, iż afrykańskie dziecko różni się w dużym stopniu od polskiego malca to oczywiście mają dużo wspólnego. To także człowiek. Bez względu na kolor skóry, wychowanie czy religię, posiada podobne marzenia.

"Ciało jest naczyniem cierpienia". Wypełnione bólem oraz niedoskonałościami. Ludzkie ciało jest niczym szklany dzban, który bardzo łatwo stłuc złym słowem. Jedne są bardziej odporne na zniszczenia, inne mniej. Podobnie jest w przypadku cierpienia. Niektórzy wcale nie interesują się krzywdą innych, kolejni zaś przepełnieni są empatią dla takich ludzi. Pomijając kwestię, iż prawie połowa społeczeństwa na świecie, zupełnie nie rozumie, co oznacza termin "cierpienie", natomiast jedna czwarta, w swoim życiu nigdy się z nim nie zetknęła.

Moim zdaniem, wszyscy z pewnością możemy pozazdrościć męstwa i wytrwałości każdemu z małych mieszkańców Afryki. Niezwykle trudno jest żyć w warunkach, jakie panują w ich kraju, a przy tym żyć godnie. To umiejętność rzadko spotykana w dzisiejszym świecie i możliwa chyba jedynie w takich właśnie realiach, w jakich żyją te maluchy. To naprawdę godne wielkiego podziwu. Jednak żaden z nas, tak do końca nie ma pojęcia co w rzeczywistości znaczy cierpieć.