Główny bohater komedii "Świętoszek" Moliera jest niemłodym już i niezbyt atrakcyjnym mężczyzną. Tartuffe posiada jednak pewne cechy, dzięki którym potrafi wkraść się w łaski innych ludzi. Ma niesamowity dar przekonywania, odznacza się również wielkim tupetem i bezczelnością. Jest człowiekiem bezwzględnym i dwulicowym. Stara się przypodobać członkom rodziny, u której przebywa, wykorzystując do tego swój wizerunek dobrego chrześcijanina. Na swoje ofiary wybiera ludzi słabych i naiwnych, przekonuje ich do swoich racji, przedstawia siebie jako osobą bardzo pobożną, istnego sługę Bożego, który jest niewinny jak dziecko. Modli się na pokaz, przestrzega najsurowszych postów, a przy tym jest obłudnym hipokrytą, próbującym dobrać się nawet do żony swego dobroczyńcy. Autor przedstawia Tartuffe'a jako hipokrytę, człowieka niegodziwego i złośliwego, który nie cofnie się przed żadnym złym uczynkiem, jeśli tylko odniesie z tego jakieś korzyści.
Współcześnie także możemy spotkać wielu takich świętoszków. Doskonałym przykładem są znani politycy. Podczas kampanii wyborczej czarują wyborców obietnicami nie do spełnienia, obiecują "złote góry", a później "zapominają" o tym, że z tych obietnic należy się wywiązać. Nie dotrzymują słowa, ciągle tylko powtarzają: "Już jest lepiej, już rozpoczęliśmy realizację programu naprawczego". Mimo mojego młodego wieku, jestem bardzo nieufny wobec polityków, widzę co tak naprawdę robią. Bardzo znamienny jest fakt, że stanowiska w rządzie zmieniają się jak w kalejdoskopie, dziś jedna osoba tytułuje się ministrem finansów, jutro inna. A każdy kolejny minister ma swoje własne nowe pomysły, których i tak nie może zrealizować, bo brak na to funduszy. Czy długo jeszcze tak będzie? Czy długo będziemy się zgadzać na obłudę i kłamstwa, jakimi karmią nas politycy?
Zadziwiającym wydaje się fakt, że decyzje o przyszłości naszego kraju są podejmowane przez ludzi wątpliwej reputacji. Przeczytałem niedawno w ogólnopolskiej gazecie o wspólnych biesiadach polityków prawicowych i lewicowych. Ludzie, którzy cały czas się kłócą, wynajmują nieoficjalnie jakąś salę konferencyjną, siadają przy jednym stole, aby wspólnie decydować o losach państwa po wypiciu kilku kieliszków. Jak coś takiego może mieć miejsce, dlaczego nikt nie protestuje? Nie dosyć, że co ludzie tylko udają, że robią coś ważnego dla nas, obywateli, ale jeszcze wykorzystują wysokie stanowiska dla własnych korzyści. Są naprawdę dwulicowi i zakłamani.
Kolejny przykład obłudy to coniedzielne kazania księży wygłaszane podczas mszy. Apelują w nich o zachowywanie przykazań i przyjmowanie sakramentów świętych, o przestrzeganie postów i życie zgodnie z Ewangelią. A co sami robią? Przecież ostatnio bardzo często słyszymy o szerzącej się wśród kleru pedofilii. Są też grzechy może mniej odrażające, ale przez to nie mniej ich obciążające np. prywata, pragnienie luksusu i życia w dobrobycie. A przecież to właśnie oni powinni dawać swym codziennym postępowaniem przykład przeciętnemu człowiekowi. Sami są ludźmi, ale to ich nie usprawiedliwia, bo z własnej woli wybrali swoją życiową drogę.
Na koniec pragnąłbym prosić, aby każdy człowiek zastanowił się, zanim rzuci słowa na wiatr. Niech nie obiecuje gruszek na wierzbie, bo okaże się później kłamcą. Wiem, że każdy z nas ma w sobie coś ze świętoszka, każdy z nas chciałby, aby inni postrzegali go jako lepszego niż jest w rzeczywistości. To dlatego często się przechwalamy, podejmujemy się zadań, których nie jesteśmy w stanie zrealizować. W każdym z nas tkwi gdzieś głęboko taki dwulicowy manipulator jak Tartuffe.