Teatr Telewizji zawsze wzbudzał we mnie nieuzasadnioną chęć ucieczki od szklanego ekranu. Może działo się tak dlatego, że nigdy nie usiadłem w fotelu i nie obejrzałem żadnego z proponowanych tam spektakli. Inną naturą miała natomiast moja mama, która z widoczną niecierpliwością czekała na kolejny spektakl. Pewnego dnia zdarzyło się jednak tak, że właściwie przypadkiem obejrzałem spektakl z 1993 roku pt. "Cień podejrzenia". Sztuka ta zaintrygowała mnie do tego stopnia, że nie tylko z prawdziwą przyjemnością obejrzałem ja do końca, ale też od pewnego czasu towarzyszę mojej mamie w oglądaniu spektakli proponowanych przez Teatr Telewizji. Uważam, że jest to program, w którym każdy może znaleźć coś dla siebie. Postaram się to udowodnić kilkoma przykładami.
Przede wszystkim Teatr Telewizji może oglądać każdy, kto posiada w domu telewizor. Jest to bardzo istotne zwłaszcza dziś, kiedy bilety do "prawdziwego teatru" są naprawdę drogie i ciężko byłoby się wybrać na jakieś przedstawienie całą rodziną. Nie można przy tym zapomnieć, że wielu Polaków mieszka w miejscowościach, w których nie ma teatrów. Niestety niewiele osób zauważa, że Teatr Telewizji jest dla nich prawdziwą szansa na kontakt ze sztuką.
Mało kto lubi pełną powagi atmosferę, która panuje w każdym teatrze. Często sprawia ona, że zbytnio kontrolujemy swoje emocje i boimy się na przykład zaśmiać zbyt głośno. Takie zachowanie może spotkać się z oburzeniem człowieka siedzącego na krześle obok, który niekoniecznie musi być zwolennikiem emocjonalnego podchodzenia do sztuki. Nie musimy się tym przejmować, kiedy spektakl oglądamy w domu, siedząc w ulubionym fotelu.
Kolejnym argumentem, który przemawia na korzyść spektakli prezentowanych w telewizyjnym cyklu jest to, że nie musimy płacić za bilety. Wyjście do teatru z czteroosobową rodziną to koszt przekraczający możliwości finansowe większości rodzin, zwłaszcza tych mieszkających poza większymi miejscowościami, w których jest łatwiejszy dostęp do sztuki. Minusem Teatru Telewizji jest w tym momencie to, że nie mamy wpływu na to, jaką sztukę obejrzymy. Jednak, kiedy w perspektywie jest zaoszczędzenie pieniędzy, a nie chcemy tracić kontaktu ze sztuką, spektakle telewizyjne są doskonałym rozwiązaniem.
Spektakle telewizyjne dopracowane są w najmniejszych szczegółach, niczym nie odbiegają od tych, które możemy oglądać na deskach teatrów. Wydaje mi się, że czasem są nawet bardziej atrakcyjne, gdyż częściowo mogą rozgrywać się np. w plenerze, czego nie da się zrobić w "prawdziwym" teatrze. Często opiekę nad nimi sprawuje wybitny reżyser telewizyjny lub teatralny, jak na przykład Krystyna Janda, czy Krzysztof Zanussi. Nie da się więc odebrać spektaklom Teatru Telewizji doskonałego przygotowania artystycznego.
Podobnie jest z obsadą - w spektaklach tych możemy obejrzeć wspaniałe kreacje znakomitych polskich aktorów. Tu, czego nie da się zrobić w spektaklu granym niemal codziennie w teatrze, spotykają się ze sobą aktorzy, których zwykle nie możemy oglądać razem na ekranach telewizorów - Jan Englert, Dorota Segda, Andrzej Seweryn. Są to wybitne postaci polskiej sceny, dlatego należy zwrócić należytą uwagę na te spektakle.
Niejednokrotnie spektakle Teatru Telewizji nagrywane są w prawdziwych pomieszczeniach. Scenografię stanowi więc nie to, co zostanie przygotowane, ale naturalny wystrój wnętrza. Jest to zdecydowany plus tych przedstawień, zwłaszcza kiedy bierzemy pod uwagę ubogie i często symboliczne dekoracje w teatrach. To, że nie da się w nich pokazać wszystkiego wynika z ograniczeń sceny. Teatr wymaga tez od aktorów tego, aby byli cały czas w stuprocentowej gotowości, nie ma tu miejsca na pomyłki, duble. Taką możliwość daje nam telewizyjna otoczka - pewne sceny możemy poprawić, zagrać tak, aby naprawdę być przekonującym.
Mam nadzieję, że udało mi się przekonać was do tego, że Teatr Telewizji jest wspaniałą rzeczą, która wszystkim może, choćby w niewielkim stopniu, przybliżyć sztukę.