W stosunku do świata można zająć postawę cechującą się rzeczywistym oglądem zdarzeń albo też pogrążyć się w marzeniach. Najczęściej jednak większość z nas twardo stąpa po ziemi, oddając się marzeniom jedynie w wolnych chwilach. W świecie, w którym "pospolitość skrzeczy", mamy ochotę oderwać się od codzienności i monotonii życia. Rzeczywistość jest bowiem wszędzie: na ekranie telewizora, w radiu, w porannej prasie, wokół nas. Na szczęście każdemu wolno marzyć. W świecie marzeń nie ma podziałów na biednych i bogatych, tu wszyscy jesteśmy równi i tylko od nas zależy, co sobie wymarzymy. Z pewnością wielu z nas marzyło o zostaniu gwiazdą filmu, sportu lub estrady. Niestety - w konfrontacji z rzeczywistością większość tego typu marzeń pryska jak bańka mydlana. Marzenia są nierzadko związane z konkretnym celem. Są integralną częścią naszej osobowości bez względu na rasę, płeć i pochodzenie. Rezygnowanie z marzeń jest według mnie bardzo nierozsądne i świadczy o niskim poczuciu własnej wartości. W pełni zgadzam się ze stwierdzeniem Vincenta van Gogha, że "Nasze życie to wieczny rozbrat marzenia z rzeczywistością".
Problem rozłamu między marzeniem a rzeczywistością nie ominął też literatury. Mitologiczny Dedal jest postacią, która uosabia mit zdroworozsądkowego marzyciela. Był on człowiekiem wszechstronnie uzdolnionym, a przy tym statecznym i rozsądnym. Zanim coś zrobił, długo swój zamysł rozważał. Ryzyko było mu obce. Bardzo kochał swojego syna Ikara i otaczał go troską. Pragnąc uwolnić się od wpływów władcy Krety - Minosa - wymyślił karkołomny plan. Ze złączonych woskiem ptasich piór skonstruował skrzydła, dzięki którym mógł zbiec z wyspy razem z synem. Młody i niedoświadczony Ikar, porwany przyjemnością latania, zapomniał o napomnieniach ojca i spadł do morza. Podczas lotu dała znać osobie młodzieńcza brawura i chęć przeżycia przygody. Idealizm Ikara staje się jego zgubą. Natomiast rozsądek Dedala pozwala mu bezpiecznie opuścić Kretę. Tragiczna śmierć Ikara uczyniła z niego symbol marzyciela i śmiałka. Mit o Dedalu i Ikarze jest skonstruowany na zasadzie kontrastów: marzenia i rzeczywistości, stateczności i lekkomyślności, doświadczenia i jego braku. Mimo iż Dedalowi powiodła się ucieczka z Krety, jego sukces został okupiony śmiercią jedynego syna.
Problemy związane z marzeniami towarzyszą także Jimowi, głównemu bohaterowi powieści Josepha Conrada pod tytułem "Lord Jim". Jim, syn pastora z prowincji, postanawia zostać marynarzem, snując marzenia o tym, by w przyszłości wykazać się odwagą. Choć nie odczuwał lęku przed śmiercią, to jednak bał się umrzeć. Jim nie chciał umierać wśród tłumu obcych ludzi. Jako marynarz statku "Patna" zachował się wbrew kodeksowi honorowemu, uciekając z tonącego statku i zostawiając innych na pokładzie. Trudno powiedzieć, czy jego zachowanie można nazwać tchórzostwem. Sam zastanawiał się nad motywami swojego postępku. Być może o jego ucieczce przesądziła obawa przed straszną śmiercią w morskiej toni. Przez długi czas odzywały się w nim wyrzuty sumienia. Bardzo chciał naprawić swoja pomyłkę, co mu się po części udało na wyspie Patusan, gdzie zyskał sobie uznanie w oczach tubylców. Ale i na tej wyspie spotyka Jima nieszczęście. Kiedy grupa łotrów usiłuje zakłócić pokój wśród mieszkańców, Jim, mimo iż może ich zniszczyć, postanawia dać im szansę. Bandyci jednak okazują się bezwzględni i dopinają swego. Podczas potyczki ginie syn władcy Patusanu, Dain Waris, którego Jim otaczał szczególną opieką. Bohater "Lorda Jima" poniósł kolejną klęskę, ponieważ nadmiernie zaufał ludziom. Żądny zemsty Doramin,ojciec Daina Warisa, zabija Jima. W ten sposób Anglik zmazuje z siebie brzemię winy za zachowanie podczas tonięcia "Patny". Lord Jim w konfrontacji z rzeczywistością okazał się moralnym zwycięzcą. Był on człowiekiem z zasadami, których postanowił nigdy nie przekraczać. Jim wierzył, że wyznawany przez niego światopogląd jest słuszny. Zmagania z przeciwnościami losu były tak naprawdę zmaganiami Jima z samym sobą. Śmierć Anglika była jak najbardziej niezasłużona, ponieważ on sam nie uczynił nic złego, a jedynie zaufał przedstawicielom gatunku zwanego ludźmi.