Smutne wspomnienia z okresu II wojny światowej - wywiad z moim wujkiem
M. Wujku, czy masz silę aby porozmawiać ze mną o czasach wojennych? Wiem, ze ten okres życia był dla Ciebie bardzo trudny.
W. No dobrze, postaram się pewne sytuacje przypomnieć. To milo, ze przyszedłeś do mnie.
M. Wujku, ile miałeś lat, gdy się rozpoczęła II wojna Światowa?
W. byłem młodzieńcem. Miałem w tedy 20 lat. Jak to się mówi - byłem w sile wieku.
M. Czy Ty i Twoja rodzina, znajomi, sąsiedzi w momencie wybuchu wojny prowadziliście taki tryb życia jak przed wojną?
W. Każdy tego pragną, ale niestety nie. Był to okres bardzo trudny dla wszystkich Polaków.
M. Czy w szkołach nadal można było nauczać?
W. Oj - Nie! Niemcy zabrali podręczniki, niszczyli je i zamykali szkoły. Zabraniali nauczania.
M. Czy to oznaczało koniec nauczania, Koniec poznawania nowych rzeczy?
W. Nie, nie poddawaliśmy się. Nie mogliśmy posiadać żadnych polskich książek, ale próbowaliśmy uczyć się po kryjomu.
M. Zastanawiam się jak się Wam wiodło? Czy mięliście pod dostatkiem podstawowych produktów żywnościowych?
W. Oo. - Nie było to takie proste - brakowało wszystkiego, a do sklepu było bardzo daleko i trzeba było iść pieszo. „Była skrajna bieda, ludzie pragnęli chleba”. A na dodatek - Niemcy organizowali nagonki, łapali ludzi i wywozili do obozów koncentracyjnych.
M. Czy wujek był w obozie?
W. Nie! - mnie i wielu innym udało się uciec przed nagonką. Wiele godzin spędziliśmy w ukryciu w Kościele w Prażmowie. Wtedy gospodyni księdza podała nam ukradkiem kilka kromek chleba i trochę mleka. Niestety Niemcy zjawili się ponownie i wszystkich z Prażmowa i okolic przepędzili do Grojca. Nawet nie dali czasu na ubranie się - wiele osób było boso inni tylko nieco odziani.
M. Wujku, czy mogliście iść swobodnie, czy tez was popędzali?
W. Oj! po prostu nas pędzili. Przed nami jechał uzbrojony ciężarowy samochód, a po bokach Niemcy żandarmi pilnowali, żeby nikt nie uciekł i popędzali nas.
M. Co się z Wami działo, gdy dostaliście do Grojca?
W. Ach! Aż ciężko mówić. Przez dwa tygodnie siedzieliśmy uwiezieni pod gołym niebem w podwórku przy dawnej mleczarni i spaliśmy na bruku. Plac był oświetlony reflektorami, żeby nikt nie miał możliwości ucieczki.
M. Czy wszyscy pozostali przeżyli ten trudny czas?
W. Nie - jeszcze trzy osoby zmarły. Kilka osób natomiast zostało zwolnionych. Doszła do nas potajemnie wiadomość, że można ubiegać się o zwolnienie, kierując prośbę do naczelnego Gubernatorstwa w Starostwie w Grójcu. Trzeba było prosić o zwolnienie, ponieważ nie ma kto obrobić pola. Moja rodzina wystornowała takie pismo, i udało mi się - zostałem zwolniony. Inni niestety zostali wywiezieni do Oświęcimia.
M. Czy wujek był jeszcze nękany przez Niemców?
W. Niemcy wiele razy zaganiali nas do różnych prac. Najczęściej do koszenia trawy na lotnisku w Słomczynie, gdzie lądowały samoloty niemieckie. Musieliśmy pracować od świtu do nocy o chlebie i wodzie. Ciężkie to były czasy.
M. Wujku, czy pamiętasz jeszcze jakieś wydarzenia z okresu II wojny światowej?
W. No tak, pamiętam, ze na terenie Belska i Grójca istniała placówka Armii Krajowej - Twój dziadek tez był jej członkiem. Przeprowadzali oni rożne akcje. W jednej z nich wyróżnił się Kobyłecki, który w biały dzień zabrał Niemcom akta w Belsku Dużym.
M. Rzeczywiście wujku - masz racje, mnie to wszystko przeraza , gdy słucham tych wspomnień, a co dopiero wyobrazić sobie jak ludzie musieli przez to wszystko przejść. Czy wujek cos jeszcze pamięta?
W. Z moich wspomnień to byłoby wszystko, jednakże pamiętam co opowiadał mój kolega. Chcesz posłuchać?
M. Oczywiście - bardzo chętnie.
W. Otóż Zdzisław opowiadał mi, że pewien gospodarz ukrył w workach po cemencie pistolety i amunicje. Załadował to na wóz, przyrzucił wiązką słomy, aby wóz wyglądał na pusty. Ruszył w drogę by dotrzeć do określonego miejsca. Po krótkim czasie jazdy na swej drodze koło Urzędu Gminy w Belsku Dużym zobaczył „czarnych” czyli udksdentsche - niemieckich osadników zamieszkałych na tych terenach. W naszej okolicy była niemiecka wieś Wilhelmowo, wielu Niemców mieszkało także w podwarszawskiej Iwicznej.
M. Czemu nazywano ich „czarnymi”?
W. „Czarnymi”- nazywano ich tak z powodu koloru ich umundurowania, byli szczególnie niebezpieczni, gdyż świetnie znali język polski i miejscowe stosunki. Zdzicho, widząc ich w mgnieniu oka rozpatrzył sytuacje. Mógł, nie dojeżdżając do budynku gminy zakręcić. To jednak mogłoby wzbudzić podejrzenia. Postanowił wiec dalej jechać jak gdyby nigdy nic i mina ganeczek pełen rozkrzyczanych Niemców. Czarni patrzyli w niego, ale nie wykazali żadnego zainteresowania. Od Urzędu Gminy do skrzyżowania drogi z Bodzewa w stronę do Grójca było jeszcze około dwustu metrów. Zdzisław cudem dotarł na podwórko Kocewiaków. Swoja misje wypełnił. Trzeba przyznać, ze miał dużo szczęścia. Mateusz - to by było wszystko, co zdołałem sobie przypomnieć.
M. Wujku - dziękuję Ci bardzo ze ten wywiad. Słuchając Twych wspomnień bardziej poczułem losy Polaków w okresie II wojny światowej.
Lewy-kszy
Użytkownik
Punkty rankingowe:
Zdobyte odznaki:
0Lewy-kszy
Użytkownik