"Schyłek średniowiecza był okresem, który w sposób szczególny oswajał ludzi ze zjawiskiem śmierci, czynił śmierć bliską każdemu człowiekowi. Dużą rolę odgrywały tutaj klęski żywiołowe, gnębiące ówczesną ludzkość prawie bez przerwy. Były one uważane za wyraz gniewu Bożego i tylko do Bożej łaskawości mógł się odwołać znękany i przerażony człowiek. Błagał więc Boga o litość, a świadectwo tego znajdujemy w śpiewanych do dzisiaj w Kościele katolickim suplikacjach: "Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas, Panie". Nieprzypadkowo na pierwszym miejscu wymienia się tu "powietrze", czyli zarazę, a tuż za nią głód.
Epidemie dżumy i innych chorób zakaźnych szczególnie dały się we znaki w XIV i XV w., choć występowały już wcześniej, a także nie skończyły się w XV w., lecz - z mniejszą wprawdzie częstotliwością - pojawiały się w dwóch następnych stuleciach. Jedna z pierwszych epidemii w XIV w. ogarnęła kraje zachodniej Europy ok. r. 1305. Później, średnio co 2-3 lata, zaraza opanowywała bądź część jakiegoś kraju (region, miasto), bądź nawet większą połać Europy obejmującą kilka państw. Zdarzały się jednak okresy, kiedy kolejno rok po roku dany obszar był nawiedzany przez epidemię. W końcu ludzie już tak "zżyli się" z powietrzem morowym, że całkowite jego ustąpienie wydawało się im niepodobieństwem." - pisze Maciej Włodarski i jest to aspekt epoki, o którym wspomnieć przecież należy, ponieważ w wielkim stopniu ja zdeterminował, a jednak się nie wspomina. "
Z dziejami "czarnej śmierci" wiążą się dwa zjawiska: wędrówki biczowników i prześladowania Żydów. Biczownicy przez uprawianie publicznej pokuty usiłowali przebłagać Boga i odwrócić Jego gniew. Na Żydów natomiast padło podejrzenie, iż to oni właśnie przez zatruwanie studzien powodują powstawanie zarazy. Prześladowania, jakie nastąpiły w różnych krajach, stały się przyczyną masowej emigracji wyznawców religii Mojżeszowej. W ten sposób wędrówki Żydów, oraz innych ludzi z terenów objętych epidemią powodowały przenoszenie zarazy z miejsca na miejsce. Wielkie arterie komunikacyjne stawały się szlakami śmierci." - pisze dalej Włodarski, ale te aspekty życia czy też może raczej świata średniowiecznego nie bardzo dotyczą obszaru Polski, choć i jego z pewnością. dosięgały epidemie.
Dla nas znamiennym jest fakt, iż podczas gdy na zachodzie Europy średniowiecze trwało aż dziesięć wieków, w Polsce tylko pięć, bo od dziesiątego do piętnastego wieku, zaś jego największe arcydzieło, jakim jest bez wątpienia późniejszy hymn dynastyczny Jagiellonów czyli Bogurodzica powstała w wieku trzynastym. Jej pochodząca z samego początku szesnastego wieku wersja ze statutów Jana Łaskiego posiadająca piętnaście zwrotek kanonicznych, które brzmią następująco:
Bogarodzica dziewica, Bogiem sławiona Maryja,
U twego syna Gospodzina matko zwolona, Maryja!
Zyszczy nam, spuści nam.
Kyrieleison.
Twego syna Krciciela zbożny czas,
Usłysz głosy, napełni myśli człowiecze.
Słysz modlitwę, jenże cię prosimy.
O o, dać raczy, jegoż prosimy:
Daj na świecie zbożny pobyt,
Po żywocie rajski przebyt.
Kyrieleison.
Narodził się nas dla syn boży.
W to wierzy, człowiecze zbożny,
Iż przez trud Bog swoj lud
Odjął diabłu strożą.
Przydał nam zdrowia wiecznego,
Starostę skował pkielnego,
Śmierć podjął, wspomionął
Człowieka pirwego.
Jenże trudy cirpiał bezmiernie,
Jeszczeć był nie przyśpiał zawiernie,
Aliż sam Bog zmartwychwstał.
Adamie, ty boży kmieciu,
Ty siedzisz u Boga
Donieś nas swe dzieci,
Gdzież krolują anjeli.
Tam radość, tam miłość, tam widzenie Tworca
Anjelskie bez końca,
Tuć się nam wzjawiło diable potępienie.
Widoczny tekst Bogurodzicy jest moim zdaniem najbardziej dobitnie świadczącym o średniowiecznych Polakach zachowanym utworem, dlatego też pozwoliłem sobie na przytoczenie go niemal w całości. W Polsce jeszcze w szesnastym, a także nawet i siedemnastym wieku wszechobecne są średniowieczne zainteresowania, które stawiają człowieka w miejscu podległym i całkowicie podporządkowanym Bogu. Wiara naszych przodków swoją żarliwością przypomina miejscami biblijną wiarę ludu Izraelskiego, który nie wierzy "W Boga", ale "Bogu" ponieważ nie poddaje w ogóle w wątpliwość jego istnienia, które jest tak oczywiste, jak następowanie dnia po nocy.
Bogurodzica, będąca bez wątpienia arcydziełem literatury polskiej jest jednym z koronnych dowodów szczerości i żarliwości ich wiary, w czasach gdy filozofia, kultura, literatura i sztuka dążyły do realizacji założeń teocentryzmu, który polegał na podporządkowaniu tych sfer, tak samo jak i całego życia ludzkiego - Bogu. Sądzę, iż to właśnie te starania umożliwiły w średniowieczu rozwój różnych dziedzin wiedzy.
Romańskie, a później gotyckie katedry pięły się w niebo, bardzo rozwinęło się malarstwo, przepisywana przez mnichów ręcznie literatura stawiała pierwsze kroki, choć bardzo niewielu ludzi umiało wtedy pisać i czytać. Przy pomocy tzw. "biblia pauperum" - Pisma Świętego w obrazkach, przekazywano niepiśmiennemu ludowi treści biblijne, zaś dokładna ikonografia i rzeźba trzymały się zasady obowiązującej wtedy w sztuce imitacji. Podstawową cechą średniowiecznej sztuki była jej uniwersalność, była przeznaczona dla wszystkich, zaś każdy powinien rozumieć teocentryczne przesłanie, jakie jej towarzyszyło. Większość autorów dzieł średniowiecznych nie ujawniała swojego nazwiska. Anonimowość była pewną formą pokory - nie autor był ważny, ale jego twór, który powstał z boskiego natchnienia, a więc jego ziemski wykonawca praktycznie się nie liczy. Inny był także wtedy status artysty, ponieważ pojęcie sztuki nie wyklarowało się do końca i łacińska ars wciąż bardzo bliska była techne, a prosty rzemieślnik niewiele różnił się od malarza. Przykładem, który znakomicie obrazuje tę zależność jest żywot głównego projektanta i wykonawcy krakowskiego Kościoła Mariackiego - Wita Stwosza, który za fałszowanie dokumentów został ukarany poprzez napiętnowanie na twarzy, pomimo, iż był już wtedy przecież sławmy i cenionym architektem.
Nieprawdą jest także z drugiej strony, iż epoka średniowiecza zerwała całkowicie z myślą antyczną i antyczną tradycją, czego dowodem jest nie tylko fakt, iż augustianizm był tak naprawdę przystosowanym do warunków teologii i filozofii chrześcijańskiej platonizmem. W średniowieczu - także w Polsce, choć przecież polskie średniowiecze o pięć wieków od europejskiego było krótsze - fascynowano się antykiem, szczególnie zaś niektórymi świeżo odkrytymi wtedy dziełami Arystotelesa czy Platona, szczególnie mocno już od końca IX wieku. Szczyt tej fascynacji przypadł na XII i XIII stulecie, kiedy na łacinę tłumaczono wiele tekstów greckich czy arabskich, komentowano i rozwijano posiadaną wiedzę. Dużą rolę odegrała w tamtym okresie szkoła wybitnych uczonych skupionych w Chartres, gdzie uprawiano bardzo głębokie studia filozoficzne, w których zainteresowaniem cieszył się głownie platonizm, nauki przyrodnicze matematyczne i humanistyczne. Dzisiaj dla określenia stosunku wieków średnich do kultury antycznej możemy powtórzyć za Bernardem z Chartres: "Jesteśmy karłami, którzy wspięli się na ramiona olbrzymów. W ten sposób widzimy więcej i dalej niż oni, ale nie dlatego, żeby wzrok nasz był bystrzejszy, a wzrost słuszniejszy, ale dlatego, iż oni dźwigają nas w górę i podnoszą o całą swoją gigantyczną wysokość."
W ten sposób możemy stwierdzić, iż zarzucanie wiekom średnim, iż odeszły od ducha kultury antycznej jest bezpodstawne, choć rewizja takich właśnie sądów o epoce rozpoczęta w wieku XVII nasiliła się dopiero w XIX stuleciu, kiedy zauważono nareszcie potęgę średniowiecznej sztuki.
Na koniec rys osobowości średniowiecznego człowieka uzupełnię kolejnym cytatem z profesora Włodarskiego: "Przywiązanie do zgromadzonych bogactw nie było wszakże jedyną pokusą, jakiej dostarczał świat ówczesny. Niewątpliwie większe zagrożenie dla duszy człowieka czaiło się w możliwości zwątpienia, odejścia od wiary. Sprzyjały temu wypadki zachodzące w samym Kościele. Koniec w. XIV i początek XV to okres wielkiej schizmy zachodniej; walki zaś w papiestwie powodowały szerzenie się doktryn antypapieskich, które znajdowały wielu zwolenników wśród wiernych: gorszące spory nie przysparzały autorytetu wierze. Także głoszone herezje, najpierw Wicleffa, a później Husa, poczyniły spore zamieszanie w umysłach wielu katolików. W tych okolicznościach człowiek umierający łatwo mógł się poddać zwątpieniu, odejść od wiary prawdziwej lub pozostać w błędzie, z którym powinien był zerwać przynajmniej w chwili śmierci. Dlatego też nie bez powodu w "sztukach umierania" na pierwszym miejscu omawia się sprawy wiary, przypominając najczęściej zdanie św. Augustyna: "Wiara jest podstawą wszelkiego dobra i zaczątkiem ludzkiego zbawienia" .
Istniało wreszcie i inne niebezpieczeństwo. Człowiek średniowieczny oceniał przede wszystkim stronę zewnętrzną oglądanych przedmiotów lub zdarzeń. Liczyło się to, co widoczne, jaskrawe, niezwykłe. Stąd też dążenie do świętości, jakże częste w tej właśnie epoce, przybierało zwykle formę ascezy jawnej, przeznaczonej dla oczu otoczenia, formę cierpienia na pokaz, które wcześniej czy później zapewni chwałę umartwiającemu się (np. św. Aleksy). Naturalne więc wydaje się, że umierający, któremu się udało przezwyciężyć wcześniej podszepty szatana, ulegał teraz innej pokusie: rozpierała go duma i samouwielbienie z powodu własnej wytrzymałości i męstwa. Nie jest prawdą, jakoby dopiero odrodzenie wpoiło ludziom pragnienie zapewnienia sobie własnej chwały, wybicia się ponad innych. Dążenie to było właściwe również żyjącym w innych epokach, także w średniowieczu; różnił się tylko sam przedmiot chwały, odmienny był sposób przeżywania. W omawianym przez nas wypadku pragnienie chwały stawało się jednak grzechem, który mógł spowodować zatratę duszy umierającego."