O porozumienie nie zawsze jest łatwo, nawet pomiędzy ludźmi o tych samych celach. Przeszkodę stanowią różnice między nimi. Tworzą one dystans i utrudniają zrozumienie się. Ludzie odnoszą wrażenie, że nie mają wspólnego języka, a zatem po kilku próbach zniechęcają się i rezygnują ze starań o konsensus. Dokładnie tego typu problem ma miejsce w “Weselu” Stanisława Wyspiańskiego pomiędzy dwoma grupami społecznymi - chłopstwem i inteligencją. W tej pracy rozpatrzę przejawy i jednocześnie przyczyny omawianego zjawiska.

Inteligencja, jako klasa wyższa, w stosunku do mieszkańców wsi odczuwała skrytą pogardę. Uważała ich za ludzi nieobeznanych w polityce i niewykształconych, a zatem nie stanowiących dla nich partnera do rozmowy na te tematy. Dziennikarz zagadany przez Czepca o sytuację polityczną w Chinach, potraktował chłopa z pobłażaniem, uznając, że Czepiec pewnie nawet nie wie, gdzie Chiny się znajdują. Również chłopi nie pozostali niewrażliwi na zachowanie rozmówców. Doskonale wyczuwali, że nie traktuje się ich poważnie, co Jasiek podsumował słowami “One z nas jeno kpią”. Pomimo obecnych na weselu małżeństw chłopek i inteligentów, obie grupy społeczne były niechętnie nastawione do pomysłu tak bliskiego bratania się ze sobą. Radczyni z zaskoczeniem przyjęła próbę Kliminy zeswatania ze sobą ich dzieci, natomiast Dziadowi mającemu w pamięci rabację chłopską trudno było zrozumieć, czemu ślub biorą ludzie z jeszcze niedawno wrogich sobie grup społecznych. 

Oba towarzystwa miały również odmienne poglądy na temat kluczowego dla nich tematu - odzyskania przez Polskę niepodległości. Podczas gdy chłopi byli zwarci i gotowi do walki w każdym momencie, inteligencja pozostawała opieszała, a wręcz zrezygnowała już z dążenia do niezależności, zamiast tego obierając, tak jak Dziennikarz, postawę lojalizmu wobec zaborcy. Chłopom brakowało jedynie przywódcy. Sami byli niedostatecznie obeznani w sytuacji w kraju, by przeprowadzić powstanie narodowe na własną rękę. Natomiast dobrze zorientowanym inteligentom brakowało inicjatywy, co wypomniał im Czepiec: “Panowie / duza by mogli mieć, / ino oni nie chcom chcieć.” Niestety, w tym wypadku na braku porozumienia między nimi cierpiał cały kraj, gdyż niemożliwe było przeprowadzenie zrywu niepodległościowego bez odpowiedniej współpracy.

Absurdalny wręcz brak zrozumienia obyczajów chłopów reprezentował Pan Młody. Aby upodobnić się do nich, chodził po chacie boso i namawiał do tego także swoją żonę, jednak Panna Młoda przytomnie zwróciła mu uwagę zdaniem “Trza być w butach na weselu”. Jego zachowanie wyraźnie przedstawiło największy problem z ludomanią - jej powierzchowność, wręcz fałszywość. Ludzie, którzy deklarowali się jako fascynaci obyczajów ludowych, w konfrontacji z autentycznymi chłopami całkowicie się przed nimi kompromitowali. Okazywało się, że nic nie wiedzieli o pracy rolnej, a wieś kojarzyli nie z wysiłkiem, ale raczej z rajem, Arkadią, miejscem, gdzie życie jest proste i pozbawione trudności. To do niej uciekali od nastrojów dekadenckich i codziennego życia. Zachwyt budziła w nich siła witalna rosłych mężczyzn oraz barwność kobiecych strojów. Niestety, koncentrowali się na wyidealizowaniu obrazu chłopów, zamiast na rzeczywistym poznaniu ich. Bardzo możliwe, że małżeństwo Pana Młodego, traktującego ukochaną bardziej jak piękną kolorową lalkę, po pewnym czasie okazało się nieudane, gdyż ów człowiek nie zadał sobie trudu, by najpierw wnikliwiej poznać swoją wybrankę. Jego miłość była równie powierzchowna, co chłopomania inteligencji.

Sam Wyspiański zakończył swój utwór w niezbyt optymistyczny sposób. Jasiek zgubił złoty róg, a szansa na walkę obu klas ramię w ramię przeciw zaborcy została zaprzepaszczona. Autor dramatu szczególny nacisk postawił na tym, by odbiorcy zauważyli dzielące ich różnice i nauczyli się skutecznie im przeciwdziałać, jednakże jeszcze wiele lat musiało minąć od wystawienia sztuki, nim Polacy zdołali się porozumieć i zjednoczyć.