Biedny Kordianie!
Znam Cię dobrze, obserwuję Twoje życie. Ty nie znasz mojego imienia, lecz wierz mi - tak jest lepiej, niech tak zostanie. Przykro mi, że wysyłam list do szpitala wariatów. Niestety, podświadomie zawsze czułem, że skończysz dramatycznie.
Prosiłeś niegdyś - jako piętnastoletni chłopiec:
"Boże! Zdejm z mego serca jaskółczy niepokój,
Daj życiu duszę i cel wyprodukuj..."
Niestety Stwórca nie mógł tego uczynić, ponieważ ... Ty tej pomocy tak naprawdę nie chciałeś. Ów "jaskółczy niepokój" towarzyszył Ci na co dzień, w każdym miejscu i w każdej myśli Twojej.
Stary sługa Grzegorz (czy pamiętasz go jeszcze?) próbował wskazać Ci drogę, odpowiedzieć na pytanie, jak żyć. Najlepszą jednak odpowiedzią była Twoja własna. Dążyłeś do wielkich rzeczy, mierzyłeś wysoko, gdzie "wzrok nie sięga" (jak pisał wielki romantyczny poeta Adam). Brakowało Ci doświadczenia, rozwagi, dojrzałości. Zakochałeś się w Laurze. Idealizowałeś tę, która widziała w Tobie brata, a nie kochanka. A między nami mówiąc - była zupełnie przyziemna, niezdolna do prawdziwej miłości. Nie chciałeś cierpieć, dlatego postanowiłeś skończyć. A przecież ból znasz dobrze, bo jak sam mówiłeś:
"Sto we mnie żądz, sto uczuć, sto uwiędłych liści".
Nie ma ucieczki przed nadwrażliwością. Nie rozumiem jednak, dlaczego tak bardzo komplikowałeś sobie i innym życie. Nie oceniam Cię, nie krytykuję, po prostu nie rozumiem - dlaczego?.
Starałeś się zdobyć życiowe doświadczenia, wyjechałeś do Europy. Poznałeś kłamstwo i podłość świata, wszechpotęgę pieniądza, ludzką małość i interesowność. Nawet papież odmówił Polakom wsparcia. A ty szaleńczo nadal wierzyłeś, że możesz zmienić świat. Wróciłeś do Polski.. Chciałeś być Winkelriedem, a stałeś się żałosnym samotnikiem, który odrzucił pomoc zebranych na placu ludzi, śpiewając im "Pijcie wino, idźcie spać". Opuścili cię współspiskowcy, a Ty wciąż samotnie - chciałeś walczyć. "Chciałeś" - to najwłaściwsze słowo. Ale jak mówi lud: "Dobrymi chęciami piekło wybrukowane". Dlaczego nie szukałeś pomocy innych, dlaczego tak ślepo, bezkrytycznie sobie ufałeś? Dlaczego myliłeś fakty i wyobrażenia? Nie walczyłeś z egoizmem i mitomanią. Mimo więc szlachetnych zamiarów - Strach i Imaginacja nie tylko nie pozwoliły Ci na zabicie cara, ale zaprowadziły tutaj, do tego "innego świata". Cierpisz, współczuję Ci, ale nie potrafię usprawiedliwić Twoich decyzji. Dlaczego nie próbowałeś złagodzić "bólu istnienia" odpowiednią pracą nad Twoim kruchym, a tak sprzecznym, pełnym uczuć i żądz sercem? Jak ćma lecąca do ognia, Ty zawsze wybierałeś maksymalistyczne rozwiązania, nierealne koncepcje. Samotność, tak bardzo Cię bolała, a jednak uparcie do niej wracałeś.
Ambiwalentne myśli, nierealne marzenia, wewnętrzna pustka doprowadziły Cię do miejsca, skąd trudno wrócić. Przyjmij jednak pokornie tę naukę i próbuj pogodzić się z sobą samym i światem, szukaj nowych dróg, nowych rozwiązań. Bóg ukazał Ci Twoją słabość, ale nie miej do Niego żalu. Każdy z nas jest kruchy i słaby. Ty szczególnie!
Szukaj bardziej realnych celów w życiu i innych sposobów pomocy Ojczyźnie.
Mimo więc, że Cię nie rozumiem nie życzę Ci źle. Chcę zobaczyć Twoje szczęście. Szukaj wytrwale swojego miejsca na ziemi, pamiętając zawsze, jak potrafisz komplikować wszelkie sprawy. Korzystaj z prostych, sprawdzonych rozwiązań, wielowiekowej mądrości. Staraj się zaprzyjaźnić ze swoją delikatną, lecz skomplikowaną naturą - uczyń z niej przyjaciela, a nie wroga. Nie ufaj do końca ludziom (tym złym), ale nie dorzucaj pomocy bliskich Ci, życzliwych osób, do których i ja należę.
Niszcz podszepty szatana, walcz z pychą, zwracaj się do Boga. Bycie poetą grozi niektórym z nas egoizmem, zatraceniem prawdy, a ostatecznie...klęską. Pamiętasz swojego poprzednika, Gustawa-Konrada? Mam nadzieję, że dla Ciebie jest jeszcze szansa i potrafisz odmienić swoje życie.
Być może już niebawem spotkamy się w innych okolicznościach i będziemy razem walczyć o Polskę i siebie, swoją godność. Pamiętaj, że nie jesteś "posągiem człowieka, na posągu świata", a "rzeczywistość naga" nie zawsze "wynagradza marzenie".
Drogi Kordianie, żyj z Bogiem, próbuj uwolnić się od "czarnych skrzydeł myśli". Wiem, że to nie jest łatwe zadanie ( w końcu jesteś typowym romantykiem!), ale przed Tobą wiele "dni, których jeszcze nie znamy". I to one są najważniejsze!
Życzliwy