Miłość, czyli głębokie uczucie łączące dwoje ludzie miało w romantyzmie nieco szersze znaczenie, rozpatrywane na różnych szczeblach interpretacji. Pojęcie to nie było zatopione tylko i wyłącznie w relacjach kochanków będących ze sobą, ale również w relacjach obywatel - ojczyzna. Jeżeli skupilibyśmy się na tym pierwszym terminie to znowu poszerzylibyśmy go o pewne aspekty. Romantycy uważali, że miłość jaka istnieje pomiędzy dwojgiem kochanków ma wymiar kosmiczny. Jest to ponadzmysłowa potęga, której siła rozumu nie jest w stanie przezwyciężyć, a jej istota tkwi w odwiecznym pojęciu czasu, czasu, który nigdy nie przemija - tak jak prawdziwa miłość. Od momentu pojawienia się średniowiecznej miłości dworskiej w kulturze całego świata nie zatroszczono się tak bardzo o ubóstwienie tego uczucia, jak to się stało w romantyzmie z chwilą wysunięcia na plan pierwszy jednostki. Nie ma tu miejsca na zwyczajne rzeczy w dosłownym tego słowa znaczeniu. Cały świat, łącznie z parą kochanków w nim zatopionych nabiera fantastycznego kształtu.
W ziemskim wymiarze, miłość była właściwie uczuciem niespełnionym, co zresztą widać na przykładzie skomplikowanych losów bohaterów romantycznych (np. Werter - główny bohater powieści Goethego pt. "Cierpienia młodego Wertera"). Miłość taka nie musiała wyrażać żadnych słów, bowiem zakochani doskonale porozumiewali się językiem własnych dusz, była to więc miłość idealna i niezwykła, której żadna siła nie mogła zerwać. Tak też uczucie to przedstawione zostało w wierszu Adama Mickiewicza pt. "Do*** Na Alpach w Spluegen", gdzie podmiotem lirycznym jest mężczyzna adresujący swoje słowa do ukochanej kobiety. Utwór zaczyna się od słów: "Nigdy, więc nigdy z Tobą rozstać się nie mogę", które są wyrazem niezwykłego, wręcz szaleńczego przywiązania do osoby, którą mężczyzna darzy ogromnym uczuciem. Adresatka wydaje się tu być kobietą wyjątkową. Jej piękno i blask poraża, a sama jej obecność, czy choćby przypomnienie sobie sylwetki sprawia, że podmiot liryczny jeszcze bardziej pragnie z nią być. Kobieta jest jednak daleko, jest właściwie kimś nieosiągalnym, kimś, kto istnieje tylko w sferze pragnień i marzeń nie mających szans na spełnienie.
Można powiedzieć, że cały utwór jest pewnego rodzaju wyznaniem miłości przelanym na papier. Ekspresja i dynamizm uwalniają się wraz z każdym wypowiedzianym słowem, będących sensem egzystencji podmiotu lirycznego. Wydaje się jakby cała jego dusza została nagle otwarta i wypłynęły z niej wszystkie najgłębiej skrywane tajemnice. Dynamizm podkreślony jest przez środki artystyczne układające się w szybko płynący, czysty strumień własnych myśli.
Czytając wiersz warto zwrócić uwagę na ekspresję i żywiołowość świadczącą o tym, że utwór jest autentycznym wyrazem własnych przeżyć ubranych w słowa, które doskonale oddają wewnętrzne rozterki podmiotu lirycznego. Subiektywizm przedstawionych uczuć znakomicie pozwala odkryć wnętrze autora - niespokojne i pełne miłości, której nie można przelać na ukochaną osobę.
Niewątpliwie korzenie całego tekstu zatopione są w autentycznych wydarzeniach, które miały miejsce w 1818 roku. Wtedy to Mickiewicz spędzał swoje wakacje w Tuhanowiczach i tam poznał miłość swojego życia. Była nią Maryla Wereszczakówna - panna z zamożnego domu ziemiańskiego, z którą Mickiewicz wiązał plany małżeńskie. Niestety znajomość zakończyła się niepowodzeniem. Rodzice dziewczyny nie chcieli się zgodzić na jej związanie się z ubogim studentem i wydali ją za mąż za ziemianina Wawrzyńca Puttkamera. Był to dla Mickiewicza bolesny cios, który praktycznie ciągnął się za nim przez całe życie.
"Do***..." jest utworem, który niewątpliwie pozwala zrozumieć, czym tak naprawdę jest miłość rozumiana przez romantyków. Oni sami piszą, że jest to niesłychany wynalazek, wobec którego kosmos jest czymś zupełnie małoznacznym. Jest cudem, kwiatem, ofiarą i obowiązkiem, jest rozkoszą cierpienia i kluczem do poznania wiekuistych tajemnic, będących jedynym dowodem istnienia i jeżeli pozna się tylko jej smak, nie jest się go w stanie już nigdy zapomnieć.