"Treny" Jana Kochanowskiego stanowią jego wielki rachunek sumienia, w rozumieniu zweryfikowania wszystkich dotychczasowych poglądów na życie, świat, Boga, wiarę, jakiego dokonał poeta już pod koniec życia. Ważnym wydarzeniem, które wpłynęło na ten tekst, była śmierć jego małej córeczki Urszulki, wydarzenie dla poety niezrozumiałe, nie potrafił połączyć bowiem śmierci niewinnego dziecka, które nie zaczęło właściwie nawet żyć, jako człowiek świadomy swojego istnienia, z poglądami wcześniejszymi, wedle których uważał życie ludzkie jako dar boży, który pozwala na smakowanie i cieszenie się egzystencją. W końcu "Treny" to rozprawa ze stoikami, którzy zalecali wycofanie się z emocjonalnego życia, nie poddawanie radości ani smutkowi i staranie się pogrążyć w apatii, nieczułości wobec wszystkiego. Taka mądrość zostaje właśnie wykpiona w "Trenach" przez Jana Kochanowskiego. Zauważa jednak wraz z obalaniem kolejnych stoickich wyznaczników, że nie może bez końca negować wszystkiego wokół siebie, bo dojdzie do poziomu zdrajcy Brutusa, którego Dante umieścił na samym dnie czeluści piekielnych. Kochanowski właśnie od postawy Brutusa i jego słów zaczyna kluczowy dla całego cyklu "Tren XI":

"Fraszka cnota! - powiedział Brutus porażony...

Fraszka, kto się przypatrzy, fraszka z każdej strony!

Kogo kiedy pobożność jego ratowała?

Kogo dobroć przypadku złego uchowała?".

Jest to także pośrednie przypomnienie, już jeżeli pozostawimy na boku postać Brutusa biblijnych słów Koheleta: "Marność nad marnościami i wszystko marność". Jednak marność nie obejmuje w tym wypadku tylko rzeczy przemijających, ale również uznawane za wieczne i boskiego pochodzenia, jak cnota, łaska, miłość, pobożność, czyli wiara... Kochanowski pokazuje w tych pytaniach retorycznych, próbach odpowiedzi na nie, zagubienie człowieka w świecie, gdzie nie może on oprzeć się w tym momencie o żądna pewną rzecz. Zaczyna wątpić w jakiekolwiek przejawy Boiżego miłosierdzia, w Jego opatrzność opiekująca się światem. Pisze tylko o nieznajomej i obcej dla człowieka niszczącej go sile:

"Nieznajomy wróg jakiś miesza ludzkie rzeczy

Nie mając ani dobrych, ani złych na pieczy.

Kędy jego duch wienie, żaden nie ulęże;

Praw-li, krzyw-li, bez braku każdego dosięże".

To więc nie sprawiedliwy Bóg rządzi światem, ale ślepy i nieuchronny los, który wszystko niszczy, wedle alogicznego procesu. Sąd tez nie ma sensu postępowanie moralne człowieka, jego wiara, chęć cnotliwego życia, skoro wszystko to i tak może być zniszczone przez Fortunę, a nigdzie za to nie osiągnie się nagrody. Jest to niezwykle pesymistyczny obraz, negujący wręcz istnienie chrześcijańskiego Boga, który jednak nie ma na celu ubliżenia Mu czy bluźnierstwa, a jedynie stanowi ilustracje człowieka, który odtrąciłby jego kierownictwo światem i sam starał się, jak Brutus, wziąć sprawy w swoje ręce. Kochanowski pokazuje ze mimo swojej niezaprzeczalnej wartości, człowiek musi pozostawać zawsze przy Bogu, gdyż to On jest jego najlepsza podporą. Mistrz z Czarnolasu pokazuje jak niebezpieczne i bezsensowne są ludzkie mrzonki, pokładające jedyną wiarę w ludzkich poglądach filozoficznych. Wpędzają one człowieka w dumę i dają mu pozór tego ze jest mędrcem, który przeniknął tajemnice świata:

"Hardzi miedzy prostaki, że nic nie umiemy

Wspinamy się do nieba, boże tajemnice

Upatrując; ale wzrok śmiertelnej źrzenice

Tępy na to! Sny lekkie, sny ploche nas bawią,

Które się nam podobno nigdy nie wyjawią".

Powyższy tren stanowi rozrachunek i ostateczne ukazani słabości rygorystycznie pojmowanych nauk moralnych starożytnych stoików. Poeta pokazuje jak ważny w ludzkim życiu jest Bóg, poprzez to, że mówi o życiu bez Niego, obnażając głupotę i zło takiego wyboru.