Niejednokrotnie miałam okazję oglądać filmowe wersje znanych utworów literackich. Były to miedzy innymi "Zemsta", "Władca Pierścieni", "Szkoła uczuć", czy "Jesienna miłość". Zauważyłam wtedy, że wersje te są odbierane w różny sposób i mają różny wpływ na odbiorcę. Jedne pozostawiają niedosyt, sprawiając, że z niekłamaną ochotą sięgamy po pierwowzór, inne utwierdzają nas w przekonaniu, że dzieło literackie będące podstawą filmowego jest naprawdę wspaniałe. Są też takie, które porządkują nam książkowe wydarzenia, ponieważ nie zawsze potrafimy zrozumieć i zapamiętać wszystko to, co pojawia się na kartach utworu.

Epopeja Adama Mickiewicza należy do tych dzieł, które wymagają dużego skupienia, co niestety nie przysparza mu popularności. Wiele tam postaci, które połączone są ze sobą w najróżniejszy sposób, faktów, wydarzeń, a pominięcie choćby najmniejszego z nich sprawia, że gubimy się w fabule. Film pomógł mi zrozumieć zawiłości fabuły, poukładał wydarzenia (także historyczne), sprawił, że spojrzałam na dzieło Mickiewicza nieco inaczej.

Mickiewicz, pisząc "Pana Tadeusza" miał nadzieję, iż "trafi on pod strzechy". Niewątpliwie udało mu się to i od lat prześladuje młodych czytelników opisami przyrody. Każdy bowiem czytający ma wrażenie, że książka ta składa się właściwie tylko i wyłącznie z opisów. One budują specyficzny klimat tego dzieła, który jest przecież powrotem do kraju lat dziecinnych. One tez stanowiły największe wyzwanie dla realizatorów filmu. Nie da się bowiem pominąć tego, co stanowi o magii "Pana Tadeusza". Kiedy czytałam epopeję, nie opuszczało mnie wrażenie, że nic się w niej nie dzieje. Andrzej Wajda doskonale poradził sobie ze spokojnym tempem akcji, sprawił, że momentami jest ona bardzo dynamiczna, jej rytm to rośnie, to opada. Szczerze przyznaję, że na takiego "Pana Tadeusza" czekałam, zwłaszcza, że oglądając film możemy podziwiać w nim doskonałym polskich aktorów, między innymi A.Seweryna (Sędzia), B. Lindę (ks. Robak), G. Szapołowską (Telimena), D. Olbrychskiego (Gerwazy), M. Żebrowskiego (Tadeusz).

Reżyserowi udało się także stworzyć wspaniały dworek w Soplicowie, który rzeczywiście sprawiał wrażenie ostoi polskości, miał swój klimat, podobnie jak zamek Horeszków. W pamięci utkwił mi ogródek Zosi - kolorowy i wesoły, a także sceny ukazujące obyczaje i tradycje polskie.

Film Wajdy jest jednym z niewielu dzieł kinematografii, które dorównują swoim literackim pierwowzorom, dlatego serdecznie wszystkim go polecam - podobnie jak dzieło Mickiewicza.