Atmosfera w naszej szkole nie jest najciekawsza. Nienajlepiej czują się w niej szczególnie pierwszoklasiści, przybyli do nowej szkoły, gdzie nie byli przywitani najmilej. Wiąże się to z tym, że pierwszoklasiści przez starsze klasy zawsze są uważani za „koty” i należy im dokuczać. Nie są to najuciążliwsze wydarzenia, zazwyczaj są zabawne, choć najśmieszniejsze są dla trzecioklasistów. Raz kazali naszym kolegom odśpiewać hymn naszej szkoły w czasie długiej przerwy, stojąc na jednej nodze. Trzecioklasiści zanosili się od śmiechu, ale pierwszoklasiści dostali brawa większe od ich chichotów.

Niewesoło jest też na lekcjach, ponieważ nauczyciele narzekają na najniższy od lat poziom pierwszoklasistów. Ciągle powtarzają, że szkoły podstawowe nie uczą teraz niczego i oni muszą się najwięcej namęczyć, żeby uzupełnić braki programowe. Najwięcej pracy mają oczywiście uczniowie, którzy muszą swój wolny czas spędzać, powtarzając łatwy i trudniejszy materiał. Szczególnie trudno jest na matematyce. Trochę łatwiej na języku polskim, ale większość uczniów się go boi.

Wciąż ktoś nas przepytuje, poucza, pokazuje, jak to jest być najlepszym gimnazjalistą. Atmosfera mogłaby być przyjemniejsza, gdyby wszyscy okazali trochę zrozumienia, bo dla pierwszoklasistów całe to zamieszanie z gimnazjum jest nowe i nie najłatwiejsze do przejścia.