Wolność jest jednym z podstawowych praw człowieka. Prawo to posiadamy od urodzenia, jest ono niezbywalne (czyli nie możemy się z niego zrezygnować) oraz nienaruszalne (czyli istnieje zawsze i wszędzie, niezależnie od państwa czy ustroju w którym żyjemy). Wolność to możliwość życia w sposób jaki pragniemy (oczywiście musimy pamiętać o nienaruszaniu wolności innych), to brak zniewolenia i możliwość wyboru ze wszystkich możliwych dróg i opcji. Wolność to także alternatywa dobra lub zła. Problem wolności jest więc zawsze związany z problemem wyboru.

Zagadnienie wolności niejednokrotnie pojawia się w rozważaniach naukowców i filozofów. Pojmowanie tej kwestii nie jest sprawą łatwą, różnie bowiem przedstawia się refleksja filozoficzna na ten temat. Problemem jest na przykład kwestia istnienia Boga: jeśli Bóg istnieje to jest wszechmocny, czyli może decydować za ludzi, ich losy są zdeterminowane przez boską wolę, co prowadzi do wniosku, że ludzie w rzeczywistości nie są wolni. W starożytności wolność była pojmowana jako taki sposób funkcjonowania człowieka, gdzie działa on w oderwaniu od emocji, dzięki czemu jego decyzje są podejmowane w sposób racjonalny, a nie pod wpływem chwilowych impulsów. Kojarzy się wolność ze stoickim spokojem. Chrześcijaństwo również wiąże wolność z wyborem, ale chodzi głównie o wybory moralne, etyczne które trafnie dokonywane mają doprowadzić do zbawienia. Oczywiście człowiek jak istota posiadająca wolną wolę może wybrać zło. Są też filozofowie, którzy uważają, że wolność wcale nie jest nienaruszalna: na przykład Henri Bergson stwierdził, że wolność ma stopnie: są ludzie bardziej i mniej wolni. Nie ma więc wolności powszechnej w świecie, gdzie każdy ulega jakimś oddziaływaniom.

Obserwując dzisiejszy świat oraz jego historię od samego legendarnego czy biblijnego początku nasuwa się jednak pytanie: czy w rzeczywistości istota ludzka pragnie być wolna? Czy potrafi unieść ciężar wolności? Czy przypadkiem sami nie odbieramy sobie tego prawa? Ciekawą refleksję na te tematy daje książka Ucieczka od wolności Ericha Fromma. Jak wskazuje sam tytuł jest to dzieło, gdzie autor poddaje w wątpliwość fakt, że człowiek faktycznie dąży do wolności, on raczej od niej się odwraca. Jako pierwszy moment wolności wskazuje Fromm chwilę pierwszego sprzeciwu wobec Boga, czyli grzech pierworodny. Adam i Ewa zerwali zakazany owoc - postąpili zgodnie z tym, czego pragnęli, a nie z tym, co nakazał Stwórca. Fromm jest także twórcą podziału wolności na pozytywną i negatywną. Pierwsza to wolność, możliwość zrobienia czegoś; druga to wolność od czegoś. Najbardziej interesujący wniosek Fromma to myśl, że człowiek nie radzi sobie z wolnością. Uważał, że jest staje się ona w końcu trudnym poczuciem alienacji gdyż istota ludzka nie umie zbudować samodzielnie swojego świata. Z jednej strony pragniemy wolności, a z drugiej nie radzimy sobie z nią i pragniemy pewnego zniewolenia (stąd różne przepisy praw czy statusy, normy i konwenanse tworzone w społeczeństwach). Można stwierdzić, że całe dzieje ludzkości to walka tych dwóch sprzecznych odczuć człowieka.

Doskonałym przykładem tej walki są wszelkie dzieje systemów totalitarnych. Człowiek pragnący jakiegoś prawa i wytyczenia mu postępowania, szuka jednostki, która jest mocniejsza, w której odnajdzie wsparcie i której zaufa. Jednym słowem każdy rozgląda się za wzorem, za autorytetem. Taka stanowcza, zdecydowana i odważna jednostka staje się dowódcą. Powoli uzależnia się od tej jednostki całe społeczeństwo i powstaje system totalitarny, oparty właśnie na kulcie jednostki. Z czasem odżywa pragnienie wolności, co zwykle w historii wyraża się w rewolucjach społecznych. Nie ma chyba lepszego dowodu na odwieczne ścieranie się dwóch idei: wolności i niewoli.

Próbą ustabilizowania tej sytuacji jest ustrój demokratyczny, stworzony w celu zapewnienia ludziom możliwości wolności wyboru. Z jednej strony każdy jest wolny w przeważającej sferze swego życia, z drugiej nie ma wolności absolutnej. Wszystko jest regulowane jest w sposób prawny i to tak, aby każdy miał równy zasób wolności.

Jednak czy takie prawa są w stanie tak ostatecznie uregulować nasze życie? A jeśli nie przyjmiemy tego, co akceptuje społeczeństwo? Co będzie z człowiekiem, który nie da swego życia ująć w ryzy spisanych praw i konwencji? Skreślając kodeksy i schematy człowiekowi pozostaje tylko własne ja, jego osobowość i wnętrze, jądro ciemności, które każdy ma w sobie. Wolni możemy zbadać to, co w nas ciemne i co ukrywało się do tej pory gdzieś w naszym wnętrzu. Przypomnijmy sobie postać Kurtza z powieści Josepha Conrada Jądro ciemności. Europejczyk ten znajduje się w sercu Afryki. Tubylcy uznają go za boga, a on sam po jakimś czasie również zaczyna tak uważać. Tu panują inne prawa niż w Europie, Kurtz nie podlega już kodeksom. Pośrodku dzikiego kontynentu traci umiejętność oceny tego co dobre, tego co złe.

Zresztą współczesność przynosi nam inne dowody na sytuację, gdzie człowiek pozostaje sam na sam ze swoją wolnością nieograniczoną niczym. Tragiczne wydarzenia w więzieniach w Iraku to przecież bardzo podobna sytuacja. Człowiek zachłysnął się swą siłą w obcym sobie miejscu, w którym nie żyje na co dzień, doprowadzając do stanu, gdzie jego postępowanie zasługuje tylko na jedno określenie: wynaturzenie. Często też nie ma osoby, która się temu przeciwstawi, wszyscy godzą się na swoisty terror, na tę niewolę po to, aby przetrwać.

Na szczęście tak jak znajdują się jednostki niewolące innych, tak znajdują się jednostki wyzwalające, czy próbujące wyzwolić - nie zawsze przecież zdobycie wolności jest możliwe. Jednak nawet w sytuacji niemożliwej do wygrania, istotna jest sama walka, sam bunt. I taką walkę, która wiadomo z góry, że zakończy się przegraną bohatera, podejmuje bohater powieści Tadeusza Konwickiego pod tytułem Mała apokalipsa. Gdy go poznajemy jest osobą, która poddała się niewolącemu systemu, opartemu właśnie na ograniczaniu myśli człowieka, co jest tym boleśniejsze że on jest pisarze, a więc powinien mieć wolność tworzenia, wolność myśli i refleksji. On natomiast wpadł w bierność. Jednak złożona mu oferta, aby poddał się przed Pałacem Kultury i Nauki desperackiemu aktowi samobójstwa przez spalenie się żywcem, pobudza w nim chęć wyzwolenia się, choć skończy się to dla samego bohatera tragicznie.

Są jednak sytuacje odwrotne: gdy człowiek narzuca sobie owe konwencje i wzory postępowań. Jest to chyba zjawisko znaczenie częstsze od prób wyzwolenia się od obowiązujących norm. Częstsze, bo łatwiejsze w wyborze: nie musimy w rzeczywistości wiele decydować, a wystarczy iść wytyczoną już z góry ścieżką. Do tego nie wolno zapominać o sytuacjach gdy owo podporządkowanie się prawom jest drugiej osobie narzucone z góry, a ta jest za słaba, by się sprzeciwić. Społeczeństwo ma więc niesamowitą siłę: w końcu to większość ustanawia to, co dobre oraz to, co złe; społeczeństwo określa co wypada, a co nie wypada; społeczeństwo więc tworzy Formy.

Fenomenalnie opisuje to zjawisko Gombrowicz w jednej z najbardziej znanych powieści Ferdydurke oraz w już mniej znanym Ślubie. Wniosek płynący z tych utworów do optymistycznych z pewnością nie należy: człowiek nie jest wolny, zawsze znajdzie się ktoś lub coś, co w rzeczywistości kształtuje człowieka, co określa sposób jego myślenia i funkcjonowania. Nie ma więc całkowitej wolności, bo żyjąc w społeczeństwie jesteśmy skazani na egzystencję obwarowaną zakazami i nakazami. Możemy sobie z tego do końca nie zdawać sprawy, ale nie potrafimy znieść całkowitej wolności, potrzebujemy, aby ktoś nam przyprawił gębę, bo wtedy coś nas określa. Nie uciekniemy więc od Formy. Gombrowicz pewien ratunek wiedział w ... zniszczeniu ładu, w chaosie. Nie będzie porządku - nie będzie ograniczeń wypływających z ustanowionych schematów, a Formy zmieszają się. Henryk - bohater dziwnej sztuki Ślub zastanawia się nad tym, do czego prowadzi całkowity brak konwencji, zadaje sobie pytania o sytuacje, gdy nie ponosi się odpowiedzialności. W ogóle bohater zmaga się tutaj z Formą: wszystko ma miejsce we śnie Henryka. Powraca on do domu ale ten przeistoczył się w karczmę, jego narzeczona okazuje się być dziwką, natomiast ojciec stał się pijakiem. Henryk pragnie przywrócić równowagę i naprawić ten odwrócony świat. Karczma ma się na powrót stać dworem, narzeczona dziwka - dziewicą, a sam bohater synem nie pijaka, lecz króla. Oto gdzie Henryk widzi ratunek przed konwencjami:

Odrzucam wszelki ład, wszelką ideę

Nie ufam żadnej abstrakcji, doktrynie,

Nie wierzę ani w Boga, ani w Rozum!

Dość już tych Bogów! Dajcie mi człowieka!

Niech będzie jak ja mętny, niedojrzały,

Nieukończony, ciemny i niejasny.

Jednak zastanowić się należy czym stanie się nasz świat, gdy zabraknie jego określeń, bo pochłonie je chaos? Czym stanie się człowiek, któremu wszystko będzie dane i na wszystko będzie miał pozwolenie, gdyż w chaosie możliwe jest właśnie wszystko? Przecież tradycje, choć krępujące nieco nasze myślenie, są jednak naszym skarbem, bo przekazują o nas samych ogromną wiedzę. Wolność więc, jeśli stałaby się absolutna, zgubiłaby naszą tożsamość, doprowadzając do zwyrodnień i zaniku człowieczeństwa. Z drugiej strony całkowite oddanie się schematom niszczy nas samych, naszą osobowość i indywidualność.

Wyjściem jest złoty środek między pragnieniem niewoli a wolności.