Często można usłyszeć obiegowe przysłowie, iż "kobieta zmienną jest", nieraz i cytat zaczerpnięty z Dziadów - "kobieto puchu marny, ty wietrzna istoto". W obu nich da się wychwycić jedną z głównych cech, jaką się przypisuje kobietom, ich niestałość. Trzeba jednak bardzo uważać z takim sądem, bo jak mam zamiar wykazać w mojej wypowiedzi, to nie tyle kobieta jest zmienna, co zmienne były i są nadal, sposoby postrzegania tej "drugiej płci". Dlatego też i "obraz kobiety", który tworzy literatura i sztuka, nigdy nie może być ujęty całościowo i jednoznacznie. W każdej epoce, przez każdego autora czy autorkę, do tego portretu zostaje dodany nowy walor. Wydaje mi się, iż nie można stworzyć jednolitego portretu kobiety, ale poprzez omówienie kilku przykładów postaci utworów literackich czy malarskich można uchwycić pewne główne tendencję w przedstawianiu kobiet, wyrastające zresztą z dwóch silnych nurtów kulturowych, mających największy wpływ na sztuki europejskie. Mówię tutaj o tradycjach antyku oraz Biblii. Pamiętać również należy, iż chcąc zajmować się bohaterkami "płci pięknej" trzeba mieć na uwadze je wszystkie; nie tylko bohaterki wielkich romansów, ale i proste wiejskie dziewczyny, matki opłakujące synów. Na wspomnienie zasługują obywatelki męstwem dorównujące mężczyznom, ale i zbrodniarki, często przewyższające ich okrucieństwem

Nim jednak rozpocznę chciałbym jeszcze zając się samym określeniem "kobieta". W dość ciekawy sposób zmieniło się bowiem jego znaczenie. Dawniej to słowo oznaczało bowiem kobyłę, a dopiero znacznie później stało się neutralnym określeniem właściwym płci. Ten proces niech będzie znakiem tego, jak osobliwie czasami kształtowały się sprawy dotyczące kobiet, nie tylko w literaturze, czy sztuce, ale i w codziennym życiu.

Wspomniałem o dwóch tradycjach kształtujących europejską kulturę. Z nich wysnuwają się nici, na które można by ponawlekać postaci kobiece, odnajdując w nich pewne cechy wspólne, choć im bliżej czasów nam współczesnym, tym te sznurki zdają się wikłać - tym portrety kobiet są bardziej niejednoznaczne. Antyk potrafił pokazać niewiasty silnymi i niezależnymi. Bohaterki pojawiające się w starogreckich tragediach często mocą duchową i intelektualną przewyższały mężczyzn. Natomiast z kręgu biblijnym kobiety silne przede wszystkim niosły zniszczenie i śmierć (nie jak Antygona, która "współkochać przyszła nie współnienawidzić"). Jedynie te, które oddały się woli mężczyzn, usunęły się na bok, zasługiwały na szacunek i oddanie. Nie chodzi mi tu bynajmniej o wartościowanie tych postaci, w ostatnim przypadku mam zresztą na uwadze Maryję, matkę Chrystusa, lecz o pokazanie tego, jak te procesy wpływały na portrety późniejszych kobiet, które też starano się indywidualizować, z czasem psychologizować.

Tytułowej bohaterce tragedii Sofoklesa - tebańskiej księżniczce, której został przypisany, z racji klątwy ciążącej nad rodem Labdakidów, tragiczny w skutkach los. Sposób jednak, w jaki zmierzyła się z tymi przeciwnościami, wynoszą Antygonę na czołówkę bohaterek wspaniałych, mężnych, do których dużo później zdają się dołączać: na wpół osnuta legendą Joanna d'Arc oraz Mickiewiczowska Grażyna.

Antygona opowiada się za prawem, ustanowionym przez bogów, które mówi o konieczności pogrzebania zmarłego, w tym przypadku jej brata - zdrajcy. We wspaniały sposób, godny królewskiego rodu, idzie wytyczoną przez siebie ścieżką prawdy i odpowiedzialności. Nie ma zamiaru kryć się ze swoim czynem, jak mówi - "Jam to spełniła zaprzeczać nie myślę". To komu służy daje jej widoczną siłę. "Patrzcie na księżnę, ostatnią z Teb królów, / W ręce siepaczy ujętą,/ Ile mąk ona, ile zniosła bólów/ Za wierna służbę i świętą". Mimo tragicznej pozycji, zachowuje hardość i dumę, co niestety zdaję się jej wadą. Nie potrafi przyjąć pomocy od swojej siostry Ismeny, gardząc nią jako słabsza i pełną wątpliwości. Sofokles w swoim dramacie stworzył wspaniały kobiecy portret, zawierający w sobie siłę prawdy na tyle potężną, że przestaje grac role płciowość, a odbiorca zaczyna dostrzegać ponadczasowy pierwiastek człowieczeństwa. Mówi on o tym jak może się zachować człowiek w chwili, gdy nie ma ucieczki przed daną sytuacją, nawet jeśli ona go przerasta.

Silne kobiece postaci występują oczywiście i w biblii. Jednak w jej kulturze, odmiennej w realiach społecznych, w których została ona spisana od starogreckich, kobieta silna kojarzy się niezbyt pozytywnie. Przypisuje się jej raczej pierwiastki zła niż dobra. Nie można tu nie wspomnieć o postaci starotestamentowej Ewy, która potrafiła zapanować nad Adamem i przekonać go do zjedzenia owocu z drzewa dobrego i złego. Zostawiam na marginesie to, iż w ten sposób skłoniła go do "poznania", tego bowiem gatunku miało to drzewo owoce, a jedynie przypominam, iż od tego czasu uważa się ją za matkę grzechu, przyczynę nieszczęść gatunku ludzkiego, objaw głupoty i próżności. Te określenia na długi czas przylgnęły do kobiet i np. w średniowieczu, mogły one rzeczywiście w pewnych grupach społecznych przypominać sposobem traktowania bardziej kobyły, niż ludzi. Można chyba zaryzykować, iż dopiero w naszych czasach, dzięki emancypantkom i gruntownej zmianie mentalności ogólnoludzkiej, kobiety dorównały mężczyznom i stały się pełnowartościowymi ludźmi, a nie tylko dodatkiem do.... Inna silna biblijna kobieta - Judyta, mordująca Holofernesa, mimo iż czyniła to w słusznej sprawie, stała się w XIX wieku symbolem wyzwolenia spod władzy mężczyzn. Chyba jedynie Maryja, matka Jezusa Chrystusa, jest obrazem "kobiety", w cudzysłowie, bo tak idealnym i dobrym, że aż wstyd przypisywać jej jakiekolwiek miano płciowości. Maryja była pierwszym człowiekiem poczętym bez grzechu pierworodnego, a przez to, że urodziła Zbawiciela, w późniejszej kulturze, obok zrozumiałego kultu i czci jej samej, przyczyniła się do rehabilitacji kobiet, stając obok wzoru Ewy. Gdy jednak starotestamentowa kobieta była silna i w dużym stopniu niezależna, Maryja jest ukazywana raczej jako matka oddająca całe swoje życie dla syna. Jej słynne słowa "Uczyńcie wszystko, co Jezus wam powie", wynikające oczywiście i z tego, że Jezus był Bogiem, sprawiły to także, że później kobiety często odgrywały bierna rolę w życiu, zdając się na mężczyzna a ich jedynymi polami władzy była rodzina, wychowywanie dzieci i prowadzenie domu. Uznawane były za słabe i ciche osoby, zapomniano o ich walecznej krwi, jeśli zaś pojawiały się takie postaci to na zasadzie ludzkiego wynaturzenia.

Takim właśnie mianem można by określić kolejną moją bohaterkę - szekspirowską Lady Macbeth. To ona jest motorem całego biegu akcji w dramacie Macbeth Williama Shaekspeare'a. Gdy jej mąż sam okazuje się bezwolny, niezdecydowany, to ona bierze sprawy w swoje ręce. Niestety nie czyni tego z dobrym sercem. Zwierzęca wręcz chęć władzy, pragnienie zaszczytów i bogactwa, zduszają w niej wszelkie dobre odruchy i, przynajmniej początkowo, zabijają sumienie. Można wręcz czuć podziw dla Lady Macbeth, za to jak zimno i inteligentnie przeprowadza zdobycie władzy dla swojego męża. Tym jednak różni się od niego, że z czasem nie może sobie poradzić ze sprowokowanymi morderstwami. Przedtem to ona silna, z czasem pogrąża się w szaleństwie. Szekspir zdawał się jeszcze w swoich czasach pozostawać pod wpływem powszechnego mniemania, że kobiety to słabe istoty i przewrotnie (oczywiście na marginesie ważniejszych znaczeń) pokazał, że kobieta choć potrafi zabijać, nie potrafi unieść tego ciężaru zła, które ja nieodwracalnie niszczy. Były one dla niego raczej poddane złu, niż władające nim, czy godne z nim się zmierzyć. W końcowym rezultacie okazywały się bezbronne i słabe.

Obraz kobiety pokornej, spokojnej, posłusznej autorytetom pokutował w literaturze przez długi czas. Łączył się z dobrym wychowaniem, odpowiednia edukacją młodych panien. Całą etykieta i konwenanse poza tym, że były przyjemne, stanowiły pewnego rodzaju złotą klatkę, w której osadzane były "ozdoby salonu". I właśnie w takim momencie poznajemy pannę Izabelę Łęcką, bohaterkę powieści Bolesława Prusa Lalka. Na początku powieści poznawana przez nas z perspektywy zakochanego w niej Wokulskiego. Jawi się nam ona jako piękna, wyniosła dama. Mimo coraz bardziej pogłębiającego się ubóstwa zachowuje ona należytą jej godność i jest święcie przekonana, ze żyje w świecie, jak to mówił Voltair'e, "najpiękniejszym z możliwych" - wolnym od trosk i zmartwień. Izabela po prostu nie przejmuje się niczym, co by zakłócało jej spokojne życie. Może trochę ironicznie autor określa ją wręcz "boginią uwięzioną w formy cielesne", gdzie też trzeba dodać, iż formy te były najwyższej jakości. Panna Łęcka była jedna z najpiękniejszych kobiet w środowisku arystokracji. Mimo swojej dużej bierności i niezdecydowana, Izabela nie jest negatywną postacią. Odpiera zaloty Wokulskiego dość jednostajnie, a przez to widać, iż szczerze. Zarzuty można jej postawić dopiero wtedy, gdy przyjmuje oświadczyny Stacha. Wtedy to traci swoja godność i staje się pospolitą łowczynią posagów, dodatkowo poniewierającą się z kuzynem Kaziem Starskim.

Za obronę panny Izabeli może służyć właśnie to, iż ukazana ona jest na tle swojego środowiska, do które czy tego chce czy nie chce należy. Kobieta jak już powiedziałem, z dobrego domu, oznaczała bezwolną "lalkę" (jak można rozumieć m in. tytuł powieści), która poza swoim kręgiem nie znaczy nic. Bez przynależności do arystokracji, nawet nie posiadając pieniędzy, Izabela traci cały swój urok. Dlatego tez nie można jej się dziwić, że tak długo odmawiała swojej ręki Wokulskiemu. Izabela po prostu ukazana jest jako nie potrafiąca kierować własnym życiem, nieświadoma tego, co robi. Wpisuje się w obraz kobiety zdominowanej przez środowisko, mężczyzn, konwenans.

Podsumowując moją wypowiedź mogę powiedzieć, iż do końca XIX wieku kobiety były uznawane raz za demony raz za anioły, pokazywane jako wzory idealne do naśladowania, albo jako godne śmierci potwory. Często miały prawo do wielu rzeczy, najczęściej tylko liczne obowiązki. Ich przedstawienia łączą się w jedną wielką mozaikę. To kultura XX wieku odkryła, że opisać kobietę, podać jej stały "wzór", to jak liczyć gwiazdy na niebie. Samo przez się jest to rzeczą niemożliwą, gdyż co chwilę zauważamy jakąś nową gwiazdę, migoczącą, połyskującą, zwodzącą nasz wzrok.