Wokulski sięgnął po dynamit, po czym go odpalił i badawczo czekał na ciąg dalszy zdarzeń…

Wybuch był niezwykle potężny, w ułamku sekundy wszystko się zapaliło, w powietrzu czuło się zapach gęstego dymu, który przeszkadzał mu w oddychaniu. W tej chwili dotarło do niego, że nie jest przekonany by pożegnać się ze swoim życiem. Natychmiast postanowił walczyć o cenne życie. Próbował opuścić zamek, jednak zawalone ściany utrudniały mu to zamierzenie. Nagle jego uszom dał się słyszeć piękny głos kobiecy. W jednej chwili zastanowił się czy to możliwe, że to ona. Rzeczywiści, okazało się, że to była Izabela. W końcu zrozumiała, że źle postępowała.

-Kocham Cię Stasieńku, tak bardzo, że nie potrafię tego wyrazić - Nagle rzekła. Teraz już nie miał wątpliwości w szczerość jej uczuć. Wiedział już, że za wszelką cenę musi się stąd wydostać, chciał to zrobić w imię żarliwej miłości. Po niezwykle ciężkiej walce i przedzieraniu się spośród gruzów, całego rumowiska szczęśliwie wydostał się z zamku. Jednak okazało się, że został ranny, miał liczne rany, które krwawiły i sprawiały mu nieznośny ból. W tym momencie jego ukochana Izabela uwiesiła mu się u szyi. Była ubrana w przepiękną niebieską sukienkę. Nagle wydała okrzyk:

-Coś Ty zrobił? Nie chcę nawet myśleć, że mogłam Cię stracić!

Wówczas Wokulski powoli opadał z sił, za wszelka cenę pragnął ukojenia i uwolnienia od bólu. W tej oto chwili ich dłonie splotły się , a dusze złączyły się w jedno, serca gorące lgnęły do siebie niczym pochodnie. Blask pięknego słońca opadał na ich twarze, ona nie spuszczała wzroku ze swego Stanisława, on czuł, ze w tym momencie kocha ja jeszcze bardziej. Wtem zapytał:

-Skąd się tu wzięłaś? Dlaczego nie jesteś w klasztorze?

-Nie było dnia, abym o Tobie nie myślała - Rzekła z utęsknieniem

-Wiem jakie wielkie zło Ci wyrządziłam, dlatego z całego serca proszę Cię o wybaczenie. Byłam nierozsądna i ślepa, jednak nadszedł dzień, w którym zrozumiałam całą prawdę - Moje życie bez Ciebie nie ma najmniejszego sensu!

Zbliżał się zachód słońca, ich splecione dłonie wyrażały ich żarliwa miłość. Księżyc oświecił ich niezwykłym blaskiem, lecz po chwili zmienił barwę wydał się szary i smutny. W tym oto świetle widać było jedynie dwóch kochających się ludzi…

Owa noc okazała się najdłuższą w życiu Stanisława i Izabeli. Być może nawet ostatnią, która dane im jest przeżyć. Z powietrza dochodził zapach palonego ziela. Słychać było ciężki oddech Stanisława. Izabela czuła w sercu przerażenie, stąd rodziła się jej rozpacz, a łzy cisnęły się na jej prześliczne policzki. Z oddali świerszcze dawały o sobie znać. Trawa delikatnie łaskotała ich ciała, a lekki wietrzyk dodawał orzeźwienia.

- Przepraszam, to ja jestem wszystkiemu winna - Rzekła Izabela ze smutkiem w głosie.

- Wszystko będzie wspaniale, zobaczysz - Odparł ze spokojem Stanisław.

Jednak oboje mieli świadomość, ze tak naprawdę nic już nie będzie wspaniałe. Ciepłe łzy pojawiły się na policzkach Izabeli, całe ciało drżało, a usta straciły swa wilgotność, wydawało się, że za chwilę już nie będą potrzebowały nigdy wody. Choć byli sobie przeznaczeni to czuli, że cos zburzyło ich szczęście.

Zerknęli na niebo, tam z radością migotały prześliczne gwiazdy. Księżyc z dumą zdecydowanie przesuwał się po niebie, jak hrabia prowadzący swe konie.

-Ta chwila jest nasza - Rzekła rozczulona Izabela.

Dwoje kochanków, upajający się pięknem natury, zespoleni w jedność…Dał się słyszeć jedynie szept : Kocham Cię…

Zbudził się nowy dzień. Izabela przywitała go zaraz po wschodzie słońca. Powietrze było rześkie, a wiatr powiewał jej piękne włosy. Trawa poddawał się bezwiednie falowaniu wiatru. Dookoła porastały śliczne stokrotki, był to wspaniały widok, ich biało-różowe płateczki napawały radością widok.

-Zbudź się ukochany, wstaje nowy dzień! Rozpoczyna się nasze wspólne szczęście, nasze życie - Rzekła w stronę Stanisława.

Jednak on milczał…żar w oczach stracił swój blask. Jego dłonie stały się lodowate, a twarz wydawała się niezwykle blada. Ciało leżało w bezruchu, jakby było tu przez wieki.

-Nie , proszę! To nie może być prawda!!!- Krzyczała zrozpaczona Izabela. Przez jej krzyk przedzierał się przejmujący smutek.

-Proszę Cię Stanisław, nie rób mi tego - Błagała.

Nagle z oddali jej oczom ukazał się postać, która bez skrępowania prezentowała swą obecność. Nie zastanawiając poczęła wołać o pomoc. W momencie gdy postać zbliżyła się ona zamarła w bezruchu. Jej twarz przybrała kamienny wyraz. Owa postać to kobieta ubrana w białą szatę. Na ramiona spływały jej piękne czarne włosy, policzki były różowe, natomiast twarz niezwykle rozjaśniona.

-Dlaczego boisz się Izabelo? Jestem uosobieniem najpiękniejszego uczucia na tym świecie- MIŁOŚCI - Rzekła postać. Dałaś dowód miłości do Stanisława. I choć jego przeznaczeniem była śmierć, może on powrócić. Jednak, aby tak się stało potrzebny jest jeszcze jeden dowód. Skoro twa miłość jest szczera i prawdziwa ofiaruj to co na tym świcie najcenniejsze - tzn. swe życie - Dodała. Po usłyszanym monologu Izabela zemdlała z wrażenia. We śnie ukazał jej się Stanisław. Ukochany wciąż zapewniał ją o swej miłości, powtarzał, ze ją kocha. Była przekonana o jego uczuciu i w była gotowa poświęcić dla niego swe życie. I tak właśnie zrobiła. Poczuła, ze ogarnia ją zewsząd przejmująca ciemność, zapomniała o wszystkim, w oddali słyszała śmiech małych dzieci. Nagle pojawiła się na scenie. Podłoga była z drewna, a ciążka kotara w kolorze czerwonym zwróciła jej uwagę. Rozglądała się dookoła, wtem usłyszała:

-Jesteś moją kochaną Julią, natomiast ja jestem Romeo - Z oddali jej oczom ukazał się Wokulski, a jego ręku zauważyła stokrotkę, która kwitła na łące. Uświadomiła sobie, że los dął im jeszcze jedną szansę, otrzymali ją oboje. Nagle nie było już sceny, a głos umilkł. Izabela obudziła się, obok niej leżał jej ukochany. Słońce dopiero wschodziło.

- To znaczy, ze to był tylko sen? - Zastanawiała się Izabela.

W oddali spostrzegła postać wbili, która już odchodziła. Zaczęła nerwowo poszukiwać owej pięknej stokrotki, jednak jej nie znalazła. Wokulski zbudził się także ze snu, Izabela czuła się jeszcze jak w szoku.

- Czy coś się stało? Jesteś strasznie blada- Spytał zatroskany.

-Nie nic się nie stało, bardzo Cię kocham. Musimy już powoli ruszyć w drogę.

Izabela i Stanisław byli niezwykle zdziwieni, że na ciele Stanisława nie widać żadnych ciężkich ran, wszystkie zniknęły. Wówczas przyglądali się sobie uważnie. W oczach Stasia nie było już dawnego ognia. Na jego miejsce pojawił się nowy, ale jeszcze silniejszy od poprzedniego. Trzymając się za ręce udali się do pobliskiej kaplicy, chcieli zawrzeć związek małżeński. Dla nich była cenna każda chwila, nie zastanawiali się nad przyszłością. Każda sekunda była dla nich najcenniejszą w życiu. W oczach płonął piękny żar, a dusze napełniała niewysłowiona radość. Liczyło się tylko to, co ich dotyczyło, wszystko inne było bez znaczenia.

W niedalekiej przyszłości postarali się o gospodarstwo w uroczej wsi. Z czasem pojawiły się i dzieci. Każde dziecko przychodziło na świat w srebrzysta i piękną noc, była to pamiątka z przeszłości. Stało się tak, bowiem życzyła sobie tego biała postać…