"W kilka dni później widziano Skawińskiego na pokładzie statku idącego z Aspinwall do New Yorku." Przybity, obojętny na wszystko Skawiński wypływał na nowe fale życia. Nie wiedział, czy będzie miał gdzie pracować i mieszkać. Nie chciał już myśleć o przyszłości, nie miał już żadnych planów ani celów życiowych. Pragnął jedynie spokoju, choć i to wydawało się niemalże nieosiągalne. W głowie kołatała mu się jedna myśl: pragnął powrotu do ojczyzny, do Polski. Tęsknił za krajem nade wszystko i ciągle o tym rozmyślał. Wpatrywał się w fale i wybrzeże, które pozostawiał. Był podobny do posągu, czuł się jak skamieniały. Gdy deszcz zaczął kapać, nadal się nie poruszył. Pogoda idealnie współgrała ze stanem jego wnętrza - niebo płakało tak jak jego dusza.
Dopiero po chwili zauważył, że przypatruje mu się starsza kobieta. Podeszła do niego, trzymając w ręku parasol i kubek z herbatą. Skawiński otrząsnął się z letargu, w jakim przebywał. Kobieta po angielsku zapytała go o narodowość. Mężczyzna oświadczył z dumą, że jest Polakiem, choć od dawna nie był w ojczyźnie. Okazało się, że kobieta też była Polką. Z radości uściskała go mocno. Przez całą drogę rozmawiali o przeszłości. Kobieta mówiła o życiu, które było nudne. Skawiński opowiadał o długoletniej tułaczce. Słów mężczyzny kobieta słuchała z zaciekawieniem. Wspólna podróż i opowieści sprawiła, że czuli, jakby się znali od dawna. Jednakże wkrótce nastał kres rejsu i rozstanie wydawało się nieuchronne.
Kobieta, której na imię było Maria, zaprosiła Skawińskiego na noc do domu. Skryty mężczyzna musiał przemyśleć propozycję, ale wreszcie zdecydował się skorzystać z zaproszenia. Dorożka zawiozła ich na Rowns Street, przy której mieszkała Maria. Dzień pełen wrażeń sprawił, że szybko zasnęli. W trakcie śniadania długo rozmawiali. Kobieta pytała o plany na przyszłość, ale Skawiński nie wiedział, co ma jej odpowiedzieć. Nie wiedział, co robić dalej, czuł się "jak statek, który jeśli nie wejdzie do portu, to zatonie". Nieśmiała myśl przemknęła mu przez głowę: może mógłby zostać tutaj? W końcu zdecydował się zadać to najważniejsze pytanie: Mario, czy zostaniesz moją żoną? Tak samotne i głodne uczucia serce kobiety odpowiedziało bez zastanowienia.
Wkrótce się pobrali. Byli szczęśliwi, ale czegoś brakowało do pełni życia. Zdecydowali się pomagać emigrantom i dlatego założyli specjalny ośrodek dla nich. Po wielomiesięcznych przygotowaniach otworzyli swój ośrodek. Przez lata pomagali tym, którzy zdecydowali się przybyć do Ameryki, aby szukać lepszego życia dla siebie i swoich rodzin. Małżeństwo ciągle jednak tęskniło za ojczyzną, dlatego zdecydowali się kupić bilety na podróż do Polski. Teraz czuli się bezgranicznie szczęśliwi - spełniły się ich wszystkie marzenia. Podróż przypominała tę, w czasie której spotkali się po raz pierwszy. Znowu płynęli statkiem, a za nimi zostawał brzeg kraju, w którym czuli się już swojsko. Gdy nadeszła noc, popatrzyli na Gwiazdę Polarną i poczuli, że właśnie na tę podróż do Polski czekali całe życie. Aby odpocząć, ułożyli się obok siebie w kajucie i zasnęli głęboko. Już na zawsze.
Latarnia, której zadaniem było oznaczenie morskiej drogi, nie rozbłysła. Właśnie tej nocy latarnik John Smith zaspał. Ostatnim portem było bezkresne Morze Północne.