Kto nami manipuluje? Co wpływa na nasze zachowanie? Od czego jesteśmy uzależnieni? Czy rzeczywiście jesteśmy jedynie biernymi marionetkami?

Twierdząco na te pytania można odpowiedzieć, gdy przyjrzymy się życiu arystokracji opisanej przez Prusa w "Lalce". Ludzie ci przypominają swym zachowaniem marionetki. Właściwie nie posiadają życia duchowego, emocjonalnego, bo zredukowali je do koniecznego minimum. Bardziej interesuje ich to co na zewnątrz. Jednak nie los państwa, ale swój własny, swojej kasty. Zagłuszyli swoje sumienia, a z życia wyeliminowali moralność, dlatego odruchy serca są im obce. Nie przejawiają zainteresowania niczym innym poza pieniędzmi, majątkiem. Czasem bawią ich (Izabelę) salonowe gierki miłosne, dyskusje o dalekich podróżach i wymądrzanie się na temat zagranicznej polityki, o której niewiele wiedzą. Podejmują sztuczne ruchy mające poprawić sytuację, np. akcje charytatywne, ale tak na prawdę myślą o sobie, o tym, iż wzrośnie ich prestiż w towarzystwie. Może mogliby coś znaczącego zrobić dla dobra kraju, ale wyłącznie pod tym warunkiem, że coś dzięki temu zyskają. Na pewno nie kierują nimi pobudki patriotyczne, bo to słowo wykluczyli ze swego słownika. Jeśli arystokrata wykona jakikolwiek ruch, to musi się nad tym długo zastanawiać i zrobić bilans zysków. Ze względu na to, że sytuacja w kraju jest trudna, ciężko liczyć na zyski, więc arystokraci niczym marionetki pozostają bierni i obojętni, wolą żyć własnym spokojnym rytmem w swoim gronie.

Charakterystycznym przykładem bezdusznej kukły jest Izabela Łęcka. Kobieta wyniosła, próżna, nauczona mechanicznych zachowań w towarzystwie, ale pozbawiona emocji. Snobizm nie pozwala jej, by zwróciła uwagę na kupca Wokulskiego, bo przecież jej potrzebny był bogaty arystokrata. Uczucia natomiast były na drugim planie, bo zależało jej jedynie na trzech sprawach:

- by nie dopuścić do mezaliansu i skandalu towarzyskiego, wybierając na męża nie arystokratę

- na wystawnym i wygodnym życiu, bo do tego przywykła

- by mąż nie zwracał uwagi na oblegających ją adoratorów, bo flirt był jej jedyną rozrywką

Izabela była piękna, miała doskonałą urodę i nienaganną figurę, niestety była równie zimna, sztuczna i "plastikowa" jak lalka.

Arystokratyczny świat ograniczał się do zabaw, bezsensownych dyskusji o niczym, flirtów, trwonieniu majątku na hazard, albo zbytki (powozy, wyścigi konne).Pracą się nie hańbią, bo to należy do niżej urodzonych. Wyrazy "my" czy "ojczyzna" zastąpiło słowo "ja", podobnie stało się z uczuciami. Można by w tym miejscu przywołać następującą opowieść:

Pewien człowiek w dzieciństwie stracił wzrok. Po wielu latach skomplikowanych zabiegów na nowo go odzyskał. Niestety, rozpoznawał jedynie dźwięki i zapachy, ale nie znał barw i nie kojarzył kształtów przedmiotów z ich nazwami.

Pokazano mu jabłko:

- jakie wolisz zielone czy dojrzałe czerwone? - spytano.

Pytanie zaskoczyło go. Nie rozpoznawał barw, nie potrafił ich nazwać, więc nie potrafił wybrać, bo nie dostrzegał żadnej różnicy?

Podobnie niewidoma była arystokracja w "Lalce". Szczelnie zamknięta w swoim środowisku, jakby na teatralnej scenie. Występujący na niej ludzie są doskonali. Czasem opada ciężka kurtyna, by mogli złapać oddech przed dalszą grą, dalszym udawaniem swych ról. Na środku sceny stoi bogato zastawiony stół, który ugina się od wymyślnych potraw i drogich trunków. Nad wszystkim czuwa reżyser mianowany na tą funkcję nie ze względu na wyjątkowe cechy charakteru, ale dlatego, że jest najzamożniejszy.

"Życie to teatr, a ludzie są aktorami" - twierdził Szekspir.

Arystokraci grają rolę marionetek we własnym teatrze, są jednak tak ograniczeni, że nie dostrzegają tego. Ulegają złudzeniu, że stworzyli sobie idyllę, oazę spokoju. Do szczęścia wystarcza im niewiele pieniądze, zabawa, suto zastawiony stół.

"Marionetki!...Wszystko marionetki!

Zdaje im się, że robią, co chcą, a robią tylko to,

co im każe sprężyna, taka ślepa jak one..."

Zdarzają się jednak nieliczni, którzy wiedzą, że są kukłami w sztucznie stworzonym świecie (np. Ochocki), ale chęć wyrwania się z zaklętego kręgu kasty, bunt, jest niezwykle trudna.

Na życie w niesprawiedliwym świecie, gdzie bogaci mają decydujący głos, a szlachetne jednostki spychane są na margines nie zgadza się także Ignacy Rzecki. Prus nazywa go "ostatnim romantykiem". Rzecki jest wyznawcą starych, przebrzmiałych wartości. Sława takie jak: honor, ojczyzna, praca, szacunek dla innych maja dla niego wartość ponadczasową, wciąż aktualną, a nie wyłącznie sentymentalną. Rzecki jednak o wiele wcześniej niż Wokulski spostrzegł, że jednostka nie potrafi przeprowadzić rewolucji, bo do tego potrzeba zgodnie działających mas. Być może właśnie dla tego Rzecki nawet nie próbował przystosowywać się do nowych czasów. Zresztą wyrzeczenie się pielęgnowanych od lat wartości oznaczałoby dla niego katastrofę. Bohater w jakimś sensie staje więc przed wyborem, ale nie podejmuje wyzwania. Jego życie przecież mogło wyglądać zupełnie inaczej, mógł wygodnie się urządzić za pieniądze zarobione u Wokulskiego, lecz żył skromnie i w samotności. Stanowczość poglądów moralnych Rzeckiego uchroniła go przed wyborem między patriotyzmem a postawą aspołeczną, altruizmem a egoizmem, szczęściem własnym a dobrem ogółu, pasożytniczym trybem życia a pracą. Rzecki nie zajmował eksponowanego stanowiska i nie zdobył fortuny, a mimo to - choć niektórzy uważali go za dziwaka - zasługiwał na szacunek innych. Właśnie ta stałość poglądów, wewnętrzny sprzeciw to, że doskonale znał swoje miejsce sprawiły, że nie był kimś, kim można sterować.

Renesansowy poeta Jan Kochanowski pisał: "Ludzie są zabawkami w rękach Boga"

Zatem do końca nie mamy wpływu na nasz los, bo jesteśmy zabawkami igraszkami w rękach wyższej, nadprzyrodzonej siły. Jest to jednak bardzo wygodna diagnoza, która zwalnia człowieka z jakiegokolwiek działania. Pesymizm wywołany brakiem perspektyw, brakiem nadziei i wynikający z przekonania, że nic nie da się zrobić dla poprawy losy, zmiany rzeczywistości. Takie przekonanie towarzyszyło Kochanowskiemu po śmierci córki, co wyraził w cyklu trenów, nie było też obce świadomej sytuacji w kraju części społeczeństwa opisanego w "Lalce".

W sidła sterów Izabeli wpada nawet rozsądny i trzeźwo patrzący na świat główny bohater "Lalki" Stanisław Wokulski. Niejako sam, na własne życzenie pozwala sobą manipulować zimnej i bezwzględnej kobiecie, bo zaślepienie odebrało mu zdolność jasnej oceny sytuacji. Pod wpływem uczuć Wokulski traci samokontrolę. Stach zdaje sobie sprawę z tego, że miłość nie tylko niszczyła go, ale była też siłą dopingującą do działania. Sam przecież przyznaje:

"No dobrze, ale gdyby nie ona, czy miałbym dziś majątek?...

(...) może choć kilkanaście rodzin z nich (zarobionych pieniędzy) skorzysta...

Dla Wokulskiego miłość do Izabeli była pewnego rodzaju uzależnieniem, z którego nie potrafił się wyleczyć. Zbyt późno zorientował się, że jest marionetką w teatrze Izabeli, bo to ona wymyśliła całą intrygę, reżyseruje kolejne akty i pociąga za sznurki.

Kryzysy, momenty załamania stanowią nieodłączny składnik życia każdego człowieka. Rozterki, wybory moralne stawiają nas nieustanne w trudnym położeniu. Powstaje wtedy szereg pytań, rodzą się wątpliwości, pytania o sens cierpienia, egzystencji. Niejednokrotnie pytamy: Dlaczego właśnie ja? Dlaczego teraz? Co zrobiłem złego, że spotkał mnie taki los? Rodzi się złość, pretensje do losu i do otoczenia, gniew, bunt. Z trudem godzimy się na to, co przynosi rzeczywistość, na fakty przed którymi stawia nas życia i wcale nie pyta nas o zgodę. Chcąc żyć i przetrwać musimy uzależnić się w jakimś stopniu od innych, od czasu, od pracy. Niektórzy popadają w uzależnienia, które determinują ich zachowanie, jak alkoholizm, narkomania. Możemy wybrać łatwe życie, jak arystokraci w "Lalce", udawać ślepych i głuchych na rzeczywistość byleby tylko nam i naszej rodzinie było jak najlepiej, a reszta może obrócić się w gruz. Możemy też wybrać drogę trudniejszą, ustalić istotne w życiu wartości oraz wyznaczyć cele i konsekwentnie ich przestrzegać. Jednak narażamy się na porażkę, bo przecież nikt nie może nam zagwarantować, że na końcu czeka na nas nagroda. Możemy rozczarować się, jak Rzecki czy Wokulski. Ale czy "gładkie" przejście przez życie daje satysfakcję? Czy lepiej walczyć czy stać biernie i patrzeć? Każdy człowiek musi sam podjąć decyzję. Nawet, jeśli czuwa nad nami i determinuje nasz los jakaś nadprzyrodzona siła, to wiele zależy od nas samych, od indywidualnych decyzji i wyborów. Wszak każdy jest kowalem własnego losu. Można poddać się wyrokom losu i niczym marionetka czekać na każde szarpniecie sznurka przeznaczenia, albo podjąć walkę o siebie, w imię własnego dobrze pojętego interesu. I tym sposobem przejąć kontrolę, kierować, planować swój los. Wystarczy dokonać właściwego wyboru, a następnie konsekwentnie go bronić, by ktoś lub coś nie odebrało nam prawa o decydowaniu o sobie i przywileju samorealizacji.