Ufałem zawsze dwóm wartościom: sile i rozumowi. Powtarzałem: tylko ten, kto jest człowiekiem myślącym i przewidującym, a przy tym silnym i odważnym, osiągnie podjęte cele. W swoim życiu zawsze siłą i rozumem się kierowałem. Najpierw myślałem, a potem wprowadzałem swoje plany w czyn. Jeśli okazywało się, że inaczej się nie da, używałem siły, bo wierzyłem w swoją mądrość i nieomylność.
Teraz stoję przed wami jako człowiek przegrany. Straciłem żonę, ukochanego syna, siostrzenicę. Postawiłem na swoim. Ukarałem zdrajcę, Polinejkesa, który sprowadził na nasze ojczyste Teby siedmiu wodzów na czele rzeszy wojsk. Nie pozwoliłem pogrzebać jego zwłok - niech zgniją na pobojowisku! Pomyślałem, że moi rodacy zrozumieją i docenią moje postępowanie. Przecież to był mój siostrzeniec. Mnie także bolało serce, kiedy patrzyłem na tą hańbę. Ona i mnie splamiła. Coś takiego w naszej rodzinie, gdzie dzieci od najmłodszych lat wychowywało się w poczuciu patriotyzmu!? A jednak!
Tak! Mnie także bolało serce, ale ono zawsze było na drugim jeśli nie trzecim planie, kiedy miałem podejmować jakieś decyzje. Bo jak tu kierować się uczuciami, kiedy się jest władcą? Każdy obywatel miał przecież być dla mnie jak syn, czy córka, każdy miał dla mnie być równy. Pamiętaj - mówiłem do siebie - że dobry i mądry król nikogo nie wyróżnia. W tym jego siła i wiarygodność przed ludem. Jakże srogo się zawiodłem na swoich przekonaniach!
Antygona, która okazała się mądrzejsza ode mnie, dokonała symbolicznego pochówku zwłok Polinejkesa. Skazałem ją za to na śmierć. Myślałem tak: skoro wydałem rozkaz, a ona go złamała, muszę pozostać konsekwentny. Skoro poważyłem się wszystkim obywatelom mojego państwa zagrozić śmiercią za złamanie ustanowionego przeze mnie prawa, dla niej tym bardziej, że jest z mojej rodziny, nie mogę zrobić wyjątku. "Mojego państwa" - właśnie, w tym też tkwił mój błąd. Bo Tebanie opowiedzieli się po stronie Antygony, ale ja na to nie zwracałem uwagi, nie zauważyłem tego. Twardo stałem na swoim stanowisku i naiwnie myślałem, że raz złamane prawo grozi upadkiem Teb! Jakiż byłem krótkowzroczny! Państwo to nie władca, ale lud, obywatele, naród. To po ich stronie jest siła, był też po ich stronie i rozum. A czym nagle zacząłem kierować się ja? Ambicją, rządzą władzy, uporem, głupotą. Byłem zaślepiony? Dlaczego straciłem nagle zdolność kierowania się siłą i rozumem?
Nie wiem, skąd u mnie tyle uporu! Przecież zwykle cierpliwie słuchałem każdego, kto zamierzał mi coś powiedzieć. To pewnie kara obrażonych bogów. Nie posłuchałem nawet Tejrezjasza, a przecież ufam temu starcowi bezgranicznie! No i tak się to wszystko stało - Antygona powiesiła się w więzieniu, mój syn, Hajmon, zabił się przy jej zwłokach. Na wieść o jego śmierci powiesiła się z rozpaczy moja żona, Eurydyka.
Teraz stoję przed wami złamany cierpieniem i potrafię powiedzieć tylko jedno - przeciw ludzkiemu losowi nic się nie poradzi. Nie można walczyć z przeznaczeniem. Ja, który zawsze kierowałem się siłą i rozumem, w decydującej dla siebie chwili zupełnie o nich zapomniałem. Uważałem się za mądrego, przenikliwego, przewidującego, a okazałem się zaślepionym władzą głupcem, który w dodatku nie słucha nikogo. Bardzo tego żałuję.