Większość z nas, "porządnych" obywateli oficjalnie nie miało nigdy styczności z prostytutkami, gdyż stanowią one bardzo hermetycznie zamknięte środowisko.
Kultura świata zachodniego każdej kobiecie wpaja strach przed prostytucją, którą przedstawia jako stale zagrażające zło, od którego nie sposób się uwolnić. Dla zwykłych kobiet prostytucja jest grzechem, który budzi wstręt. Tymczasem autorka książki "Dziwki w historii", Nickie Roberts zestawia burzliwe i trudne życie kobiet lekkich obyczajów z życiem "zwykłych kobiet", które mają dzieci i mężów. Dla Roberts te "kury domowe" są niczym myszy w klatce, albo muchy złapane w pajęczą sieć. Dlaczego takie porównanie? Zaraz wyjaśnimy.
Książka "Dziwki w historii" nie jest w żadnym wypadku lekturą prowokującą. Przeciwnie, Autorka podkreśliła, iż jej zadaniem jest zwrócenie uwagi na problem społeczny, jakim jest prostytucja. "Dziwki w historii" to historia narodzin nierządu, od wczesnego patriarchatu aż do współczesności. Poprzez dzieje prostytucji i prostytutek Nickie Roberts opisuje losy zachodniej cywilizacji. Jak na seksualność kobiet patrzyli mężczyźni, co dla nich oznaczało "bycie kobietą"? Czy prostytucja miała jakąś rolę w historii? Te kwestie porusza autorka "Dziwek". Przez wieki kobiecość była wykorzystywana przez wszechwładnych mężczyzn, którzy zmuszali kobiety do kupczenia własnym ciałem, zaś dochody z tego niegodnego procederu zasilały ich kieszenie. Mężczyźni narzucili także światu specyficzny wzór "porządnej kobiety". Miała być ona żoną, matką otoczoną gromadką dzieci, albo w stanie błogosławionym. Kobieta idealna była tylko dodatkiem do "męża" czy "opiekuna". Jak wiadomo, prostytucja narodziła się już w czasach starożytnych. Autorka książki stwierdza, iż w starożytnych Atenach najlepiej opłacanym zawodem była właśnie prostytucja. Dodajmy, że temu zajęciu oddawały się kobiety wykształcone i wolne. Oczywiście, istniały również ateńskie domy publiczne, a kobiety tam przebywające pracowały pod przymusem ( były to niewolnice przywożone z Azji). Natomiast zyski, jakie państwo ateńskie czerpało z istnienia domów publicznych czerpane przez państwo ateńskie z domów publicznych, służyły sfinansowaniu wojska i budowie portu w Pireusie.
Nickie Roberts przypomina, iż w VI wieku p.n.e; słynny filozof i myśliciel, Solon, w swoim "Kodeksie" dokonał podziału kobiet na porządne i wszeteczne. Pierwszą kategorię stanowiły żony ateńskich wodzów, wojowników rycerzy, które trzymano w domach. Natomiast druga kategoria to "kobiety sprzedajne". Podział ten był bardzo schematyczny, dzielił ateńskie kobiety na "dobre" i "złe", jednak wszystkie one poddane były władzy mężczyzn. Roberts zwraca uwagę, iż w przyszłości dominacja mężczyzn nad kobietami stanie się elementem cywilizacji zachodniej. Nickie Roberts zadaje pytanie, czy warto było ateńskim niewiastom być wiernymi i zacnymi żonami? I odpowiada, że zdecydowanie nie: "Godne szacunku żony i przyszłe żony obywateli ateńskich trawiły niemal całe życie w czymś, co należałoby określić jako areszt domowy" (s.34). kobiety miały do dyspozycji osobną cześć domu. Była to część tylna: "ciemna, posępna i niehigieniczna". Całe dnie spędzały we własnym towarzystwie, nie miały dostępu do edukacji czy interesujących rozmów, które prowadzili ich mężowie. Nie mogły uczestniczyć w dyskusjach, ani brać udziału w wyborach. Ale istniały pewne wyjątki- greckie hetery były kobietami światłymi, miały wiele talentów, szczególnie poetyckich, co jest widoczne w zachowanej literaturze. To takie kobiety, zamożne, świadome własnej atrakcyjności i niezależne od władzy mężczyzn prowadziły szkoły dla dziewcząt. Oczywiście miały wsparcie ateńskich przywódców, gdyż cieszyły się ich względami. Gdy coś poszło nie po ich myśli, wynajmowały adwokatów i wytyczały procesy, które zazwyczaj wygrywały.
Tymczasem "porządne żony" były uzależnione finansowo od swych mężów, nie mogły podjąć pracy zarobkowej, ani spotykać się z innymi, chyba że pod "męskim nadzorem". Ich miejscem były izolatki mężowskich domów. Jeśli chodzi o kobiety ateńskie, najwyższą pozycję miały hetery, które cieszyły się szacunkiem, niższą " porządne żony", zaś zupełnie na marginesie były kobiety lekkich obyczajów pracujące w domach publicznych.
Nickie Roberts uważa, iż w pewnych momentach historycznych, kiedy władze przejmowała klasa średnia, (średniozamożni obywatele mający spore wpływy na różne dziedziny życia od finansów zaczynając a na kościele kończąc), prawo stawało się bardzo surowe i mizoginiczne, nie tylko w stosunku do prostytutek, ale ogólnie, do wszystkich kobiet. Świetnym przykładem jest tutaj Francja z okresu porewolucyjnego. Obyczajowo- intelektualną swobodę zastąpiono ciasnym, mieszczańskim moralizmem zainspirowanym przez filozofa oświeceniowego, Jana Jakuba Rousseau, natomiast Kodeks Napoleona z 1804 roku zabronił kobietom niezależności w sferze majątkowej, prawnej a nawet obywatelskiej! Taka sama sytuacja była w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Przyjrzyjmy się temu zjawisku bliżej. Od końca XVIII wieku i przez cały XIX wiek panowały rządy klasy średniej, które upowszechniły kategoryczny podział na kobiety dobre i prawe, "madonny", i kobiety złe, wszeteczne, "dziwki". Oczywiście obie te grupy były pod silna męską dominacją. Roberts twierdzi, iż ilekroć została zerwana jedność pomiędzy prostytutkami a kobietami "godnymi szacunku", taka sytuacja zawsze obraca się na niekorzyść wszystkich kobiet.
Poruszymy teraz chyba najważniejszą kwestię "Dziwek w historii". Czemu prostytutką prawie zawsze jest kobieta, zaś klientem mężczyzna? To proste. Ponieważ mężczyzna ma pieniądze, jest niezależny finansowo. Prostytucja jest wynikiem nierównomiernego rozkładu majątku między kobietami i mężczyznami. Większość kobiet sprzedających własne ciało pochodzi z najbiedniejszych środowisk. Prostytutki często nie mają wykształcenia, gdyż ich rodzin nie było stać na to, by im je zapewnić. Tym samym nie mają żadnego wyuczonego zawodu. Czy wobec tego mogą znaleźć prace dobrze płatną i do tego akceptowaną społecznie? Nie. Jeżeli dostaną nawet zatrudnienie, to zarobią niewielkie pieniądze, za które nie sposób się utrzymać. Dlatego nawet nie próbują podjąć się takich prac. Nickie Roberts twierdzi, iż kobiety, które wyrosły w takim środowisku same, z własnej woli podejmują prace nierządnicy, co pozwala im osiągać wysokie zarobki ( niekiedy nawet kilka razy wyższe od płac mężczyzn!), i wybierać dogodny dla nich czas pracy. Zdaniem autorki w dzisiejszych czasach, w społeczeństwie zachodnim, kobiety uprawiają prostytucję tylko przez parę lat, aż zarobią odpowiednią ilość pieniędzy, co pozwoli im zmienić status ekonomiczny i zorganizować inny sposób samodzielnego zarabiania (np. otworzyć własną firmę, sklep). Byłe prostytutki wychodzą za mąż, kupują mieszkania, mają dzieci. Jednym słowem żyją jak normalne kobiety, które nigdy nie miały z prostytucją nic wspólnego. Nickie Roberts zastanawia się, czemu porzucają tak intratny i dochodowy zawód? Gdyż, wbrew pozorom, sprzedawanie własnego ciała jest pracą bardzo ciężką, stresującą, ponadto otaczaną społeczną pogardą, i oczywiście narażoną na agresje ze strony mężczyzn. Autorka twierdzi, iż w dzisiejszych czasach choroby weneryczne czy AIDS wcale nie zagrażają prostytutkom bardziej, niż innym grupom społecznym. Jest zupełnie odwrotnie. Prostytutki jako grupa zawodowa są szczególnie świadome niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą AIDS, i też bronią się przed nim bardzo skutecznie. Nickie Roberts w swojej książce powołuje się na badania socjolog i psycholog, Laurie Bell , która w książce "Good Girls/Bad Girls. Sex Trade Workers and Feminist Face to Face" [Toronto, 1987] zajmowała się tym problemem. Bell uważa, iż latach osiemdziesiątych XX wieku, w USA pośród prostytutek w wieku 18-25 lat, tylko u 5 % zaobserwowano obecność różnych chorób przenoszonych drogą płciową. Natomiast na uniwersyteckich campusach aż 25 % studentek było zarażonych przez swoich partnerów. Oczywiście to zestawienie dotyczy zawodowych prostytutek, nie zaś narkomanek, które dorabiają sobie na ulicy. "Jeszcze zanim pojawił się wirus HIV, prostytutki stosowały prezerwatywy nie tylko jako zabezpieczenie przed chorobami, ale również jako fizyczne bariery odgradzające od klientów" (s. 510).
Od początków lat siedemdziesiątych XX wieku, kobiety handlujące swoim ciałem zaczęły jawnie organizować swój ruch, zarówno społeczny, jak i zawodowy. Działo się to we Francji, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii. Nawet w Niemczech powstał związek zawodowy tancerek erotycznych. Roberts, która we wstępie "Dziwek w historii" pisze: "Byłam weteranką handlu seksem na Soho i dobrze wiedziałam, jak się czuje kobieta naznaczona piętnem kurwy" (s. 11) - wiązała wielkie nadzieje powstaniem związków zawodowych prostytutek. Jej zdaniem takie związki pomogą chronić ludzkie prawa i godność "dziwek".
Książka Roberts została wydana w 1992 roku, zaś od tamtego czasu szczególnie na zachodzie Europy nastąpiły zmiany, które poruszyły tamtejszy rynek erotyczny pogarszając a nawet destabilizując życie tamtejszych "dziwek". Na Zachód zaczęła napływać fala tanich prostytutek ze Wschodu Europy ( Białorusinek, Rumunek, Rosjanek), które często pracują za półdarmo. Nie mają oczywiście zgody na legalny pobyt w kraju, więc często otrzymują status nielegalnych imigrantek, są przez to łatwym towarem dla przestępczych gangów.
W "Dziwkach" wiele razy autorka powraca do problemu relacji pomiędzy prostytucją a złem i stosunkiem feministek do prostytutek.
Prostytucja a zło
Należy zacząć od tego, iż Roberts nie określa prostytucji jako "sprzedawania ciała", tylko jako "usługi świadczone ciałem". Takie ujecie problemu od razu zmienia światopogląd czytelnika w stosunku do prostytutek. Bo przecież bardzo wiele prac można wykonywać ciałem, od prostego zamiatania ulic, aż poprzez występy w operze. Swoje ciało eksploatują terapeuci-kręgarze i pianiści grający koncerty w filharmoniach. Roberts wskazuje nawet na podobieństwo pomiędzy prostytucją a sportem zawodowym. Obydwie te dziedziny przynależą dziś do przemysłu rozrywkowego, obie są uprawiane przez ludzi młodych, którzy po niedługim okresie "działalności" wycofują się z "przemysłu" i zakładają nową, tym razem akceptowaną społecznie, działalność. Nickie Roberts twierdzi, iż w samym "kupczeniu ciałem" nie ma niczego złego, ale jeśli wynika to z wolnej i niezależnej decyzji osoby dorosłej, która wie, czego się podejmuje, i jakie mogą być tego konsekwencje. Natomiast złe jest wykorzystywanie seksualne, zmuszanie do prostytucji, zwłaszcza dzieci, co wiąże się z wyzyskiem i przemocą fizyczna i psychiczną.
Oczywiście, zmuszanie kobiety do współżycia seksualnego i wykorzystywanie seksualne nieletnich nie jest tylko cechą charakterystyczną przemysłu erotycznego. Autorka uważa, iż wiele takich występków zdarza się w "normalnych rodzinach" i zwykłych miejscach pracy. Nickie Roberts dowodzi, iż zamiast walczyć z prostytucją i ograniczać prawa prostytutkom, trzeba zająć się przestępstwami seksualnymi w rodzinach i miejscach pracy, gdzie kobiety są narażone na molestowanie. Należy dodać, iż proces cywilizacyjny społeczeństw idzie w dobrą stronę.