Najprostsza i najbardziej powszechna definicja śmierci oznacza "całkowite i ostateczne zatrzymanie życiowych funkcji organizmu". Bardziej metafizyczne i mistyczne ujęcie tego zjawiska, pozwala nam postrzegać je jako swoistą tajemnicę wieczności. Niezależnie od tego, w co wierzymy i niezależnie od tego, co nakazuje nam sądzić dotychczasowe doświadczenie, które zdobywamy dzięki relacjom innych ludzi, nie przenikniemy tajemnicy śmierci, dopóki sami nie przekroczymy jej wrót, dopóki nasza ziemska wędrówka nie dobiegnie swego kresu. Z pewnością ta niewiedza, będąca dla naszej wyobraźni ciemnym pokojem, w którym kryją się demony, jest źródłem obsesyjnego strachu, jaki na wskroś przenika przez naszą kulturę, strachu przed ostatecznością. Jest to strach zarówno przed samym momentem śmierci, jak i przed tym, co nas po niej ma czekać, o ile w ogóle coś czeka.

Niż zatem dziwnego, że lęk, który idzie w parze z fascynacją, spowodował tak silną obecność śmierci w kulturze, a co za tym idzie, w literaturze. Motyw śmierci przewijał się wówczas literaturze wszystkich epok, choć pierwszą, która ze śmierci uczyniła jedną wówczas głównych bohaterek, darząc ją zainteresowaniem graniczącym wówczas obsesją, było średniowiecze. Zgodnie ze słynnym, niezwykle wówczas popularnym hasłem "memento Mori" (pamiętaj o śmierci), akcentującym przelotność, przejściowość i kruchość egzystencji, sztuka eschatologiczna zdominowana była obrazami ziemskiej niestałości, bezradnej wobec wszechwładzy Wielkiego Umierania. Taka świadomość bliskości śmierci, jej nieuchronności, miała motywować do jak najlepszego przeżywania własnego życia, to znaczy to takiego nim kierowania, by zasłużyć sobie na nagrodę życia wiecznego. Starano się zatem na dalszy plan zepchnąć troski doczesne, realizując ideał życia skromnego, cichego, podporządkowanego perspektywie wieczności.

Wyrazem poczucia wszechobecności śmierci, jej bezwzględnej nieuniknioności były wszystkie wizerunki, tak plastyczne, jak i literackie, które wykorzystywały figurę "danser macabre", czyli tańca śmierci. Motyw ten był bardzo popularny także w sztuce barokowej. Przedstawiał on śmierć, uosobioną przez szkielet bądź rozkładające się zwłoki kobiety, prowadzącą w obłędnym tańcu w zaświaty ludzi wszelkich stanów. Śmierci nie czyniło różnicy, czy maj do czynienia z królem, wysokim rangą duchownym, czy z pospolitym człowiekiem, czy z nędzarzem. Tę bezwzględność śmierci, która może być rozumiana także jako sprawiedliwość, można zobaczyć na obrazie "Śmierć skąpca" Hieronima Boscha, jednego z najgenialniejszych i najbardziej nowatorskich malarzy w historii, wielkiego wizjonera zaświatów.

Śmierć towarzyszy nam cały czas i w każdej chwili może położyć na nas swą kościstą dłoń. Znajduje to także wyraz sztuce modernistycznej, jak na przykład w obrazie Gustawa Klimta "Śmierć i życie", który przedstawia śmierć, przypatrującą się rozmaitym etapom w życiu człowieka, czekającą na ten właściwy moment, kiedy będzie mogła spełnić swe zadanie. Na obrazie "Szofer niebieski" Andrzeja Wróblewskiego widać mężczyznę, prowadzącego samochód. Jeśli uważnie się przypatrzymy, to zauważymy, że elementy wnętrza samochodu układają się na podobieństwo trupiej czaszki. Obraz może stanowić metaforę śmierci nagłej, uderzającej znienacka, jej nieustannej obecności w życiu ludzkim.

Jedną z najważniejszych książek XX wieku, w których wielką rolę odgrywa śmierć, jest "Dżuma" Alberta Camusa. Powieść ta jest literacką ilustracją tez filozofii egzystencjalizmu, którego Camus był orędownikiem. Tytuł powieści odnosi się zarówno do zdarzeń przedstawionych w fabule, jak i do ogólniejszej refleksji na temat śmierci, jak pojawia się na kartach książki. Według Camusa, rozwijającego myśl egzystencjalną, śmierć jest wszechobecna, okrutna, nie wybiera, ale działa na prawach absurdalnego przypadku. W swym bezwzględnym okrucieństwie i nieobliczalności zrównuje ze sobą wszystkich - każdy i w każdej chwili może stać się jej ofiarą. Motyw danse macabre, jakby żywcem wyjęty z refleksji średniowiecznej, wydaje się być zatem bardzo silnie obecny w "Dżumie".

Jeśli już zahaczyliśmy o temat egzystencjalizmu, to warto nieco więcej powiedzieć na temat, jak tak fundamentalny dla naszego bytowania problem śmierci jest rozpatrywany przez tę filozofię. Filozofowie - egzystencjaliści głoszą zdominowanie ludzkiego życia poczuciem absurdu i świadomością nieuchronności śmierci, będącej ostatecznym końcem istnienia. Życie nie rządzi się żadnymi regułami, jest serią przypadków, podobnie jak śmierć, której jedynym pewnikiem jest to, że musi nastąpić. Ciężar nieustannego zagrożenia całkowitym końcem staje się dla człowieka świadomego swej sytuacji nie do zniesienia. Taka refleksja była z pewnością czym zupełnie innym niż we średniowieczu, gdzie śmierć, choć spełniała wielką rolę, była raczej traktowana jako wyzwolenie od materialności bytu. Egzystencjalizm, odrzucając życie po śmierci, czynił ze śmierci najokrutniejszy, najbardziej przerażający aspekt istnienia. Nie sposób nie zauważyć zatem pewnej ewolucji w myśleniu o śmierci, jak a dokonała się w kulturze na przestrzeni wieków. Średniowiecze, tak bardzo zdominowane przez śmierć, którą przynosiły liczne wojny, epidemie i owocujące sporą liczbą egzekucji doktryny polityczne i religijne, oswajało się z nią za pomocą wyniesionego z chrześcijańskiej metafizyki pocieszenia perspektywą doskonałego życia wiecznego, rekompensaty ziemskiej udręki. Śmierć, choć bezwzględna i okrutna, nie była końcem. Taka nadzieja, głęboko humanistyczna, prowadziła w skrajnych przypadkach, do unieważnienia wagi ziemskiego aspektu bytowania, czego skrajnymi wyrazami były działalności sekt, których doktryny opierały się na manichejskim, skrajnie dualistycznym obrazie rzeczywistości, w którym przeciwstawiano sobie pojęcia ducha i materii, każdemu z nich przypisując konkretny aspekt aksjologiczny. W ekstremalnych przypadkach pogarda dla materii i ciała była tak wielka, że wierni odmawiali przyjmowania pokarmów, uznając je za "nieczyste", w ten sposób doprowadzając się do śmierci, która pojmowali jako wyzwolenie od władzy materii. Śmierć, zamiast przerażać, obezwładniała i pociągała. Równie przerażająca była reakcja kościoła na działalność takich ruchów, wystarczy przypomnieć, że za czasów pontyfikatu papieża Innocentego III krucjata przeciw Katarom przybrała wyjątkowo okrutną formę. Tragicznym jej symbolem była rzeź Beziers, gdzie wycięto w pień ok. siedmiu tysięcy osób, bez względu na deklarowane wyznanie, płeć czy wiek, a okaleczono tysiące innych. Rozkaz o pacyfikacji miasta legat papieski, Arnaud - Amaury uzasadnił słowami "Caedite eos! Novit enim Dominus qui sunt Pius" - "Zabijcie ich! Bowiem Pan pozna tych, którzy są jego". Jeśli dorzucić do tego liczne epidemie, dziesiątkujące ludność Europy, a także tysiące ofiar krucjat i inkwizycji, otrzymamy obraz najprawdziwszego królestwa śmierci. To śmierć była głównym bohaterem tamtych czasów, to jej nieustanna obecność determinowała sposób myślenia o świecie, to ona wymuszała konieczność poszukiwania pocieszenia, była też narzędziem kontroli dusz. Literacki wyraz poczucia marności ziemskiego życia stanowi starotestamentowa Księga Koheleta, z której motyw Vanitas przeniknął niezwykle silnie do kultury, naznaczając pojęcie "doczesności" dość pejoratywną konotacją. Myślenie to, które częściowo odrzucono w epoce renesansu, do łask powróciło w epoce baroku, kiedy znów nastąpił zwrot w stronę refleksji nad przemijalnością i śmiercią. W Polsce przedstawicielami takiej refleksji byli Mikołaj Sęp - Szarzyński oraz Daniel Naborowski.

Wiersz tego drugiego, "Krótkość żywota" jest najbardziej esencjonalny dla ówczesnego sposobu myślenia o życiu i o jego trwałości. Ukazuje on małość, nieistotność życia wobec bezmiaru śmierci i ciemności. Istnienie, będące ledwie chwilą, zostaje zredukowane do takich pojęć jak "dźwięk, cień, dym, wiatr, błysk, głos, punkt". Wraz z narodzinami rozpoczyna się nieuchronne wędrowanie ku śmierci, "kolebka grobem", jak pisze poeta…

Także współcześnie niektórzy z poetów pamiętają, by przypominać nam o nieuchronności śmierci, starając się nas przygotować na tę ostatnią chwilę ziemskiej podróży. Poetką taką jest Ewa Lipska, autorka wiersza "Ucz się śmierci". W utworze tym, podobnie jak w twórczości Naborowskiego, podmiot liryczny przekazuje nam refleksje o mijaniu, o tym, że z myślą o śmierci człowiek powinien oswajać się niemalże od dnia narodzin. "Jesteś wybrańcem bogów" - mówi poetka, a w słowach tych jest zarówno element wyróżnienia, jak i przestroga przed tym, ze o śmierci nie wolno zapominać, gdyż ona z całą pewnością nas odnajdzie. Głos Lipskiej nie jest, co najważniejsze, głosem egzystencjalnej rozpaczy, jest raczej świadectwem pogodzenia się z naturalną koleją losów, przypomnieniem, jakże istotnym w coraz bardziej materialistycznym świecie, by pamiętać o tym, że nasz pobyt na Ziemi nie trwa wiecznie.

Przerażenie cielesnym, śmiertelnym aspektem istnienia, rozpacz wywołana poczuciem nieuchronności zagłady przebija bardzo silnie z malarstwa Zdzisława Beksińskiego, człowieka, który uwiecznił obraz najprawdziwszego piekła - świata samotności, rozpaczy, wszechobecnej śmierci, poza którą nie ma już nic, tylko gigantyczna pustka i rozkład. Jego niezwykle mroczne, wstrząsające dzieła poruszają w widzach najczulsze struny wyobraźni, napawają lękiem i smutkiem, gdyż pozwalają na ujrzenie w sobie samym tych wszystkich obaw, które tak silnie tłumimy, by nie przytłaczały nas, by swoją goryczą nie zatruły nam życia. Malarstwo Beksińskiego to wyraz najgłębszej rozpaczy egzystencjalnej, wywołanej świadomością tego, że końca nie można uniknąć. Jak na ironię, Beksińskiego, śmierć była bardzo silnie obecna w życiu. Dość wspomnieć, że jego syn, znany prezenter radiowydziennikarz, Tomasz Beksiński, popełnił samobójstwo. Sam malarz odszedł w okrutny i bezsensowny sposób, zamordowany przez młodego zwyrodnialca. W ten oto sposób okrucieństwo i bezsensowność śmierci, jakie przedstawiał w swoich pięknych, choć przygnębiających obrazach, znalazło ostateczne potwierdzenie także w jego życiu. Jeden z przyjaciół malarza stwierdził, że "jego śmierć była taka jak jego obrazy." Trudno o trafniejszy komentarz.

Świadomość śmierci przewija się także w twórczości tych artystów, którzy na co dzień nie zajmowali się tematyką eschatologiczną. Przykładem tego jest autoportret Andy'ego Warhola, twórcy i papieża pop - artu. Obraz ten pokazuje, że nawet taki artysta jak Warhol miał świadomość zbliżającego się kresu i pragnął nas przed tym także przestrzec.

Istnieją też artyści, którzy żyli nieustannie w cieniu śmierci, zagrożeni przez nią, zmagający się z poczuciem nieubłaganie mijającego czasu, którego nie zostało wiele. Poetką taką była Halina Poświatowska. Śmierć była obecna w jej życiu, a co za tym idzie, w twórczości, zarówno ze względu na bardzo poważną chorobę serca, jak i ze względu na przedwczesną śmierć męża. Refleksja nad umieraniem, jaką przedstawia Poświatowska, jest daleka od jakiegokolwiek patosu. Odchodzenie przedstawione jest jako zwykły element życia, nieodzowny, wręcz zwykły, a jednak napawający jakąś niepojętą grozą i rozpaczą. Tak jest w wierszu "Czym jest śmierć", w którym podmiot liryczny, który można utożsamić z autorką, określa umieranie jako powolne wycofywanie się z codzienności, stopniową rezygnację ze wszystkich zwykłych, małych rzeczy, które są solą życia i które z tego powodu tak kochamy.

Pod tym względem niezwykle wstrząsająca jest artystyczna działalność Aliny Szapocznikow. Autorka w swojej twórczości uwieczniała zachodzące w organizmie zmiany, zaś za bazę służyło jej własne doświadczenie. Jej rzeźby są wyrazem pragnienia uwiecznienia swojego ciała, zanim pożre je choroba, pragnieniem pozostawienia na świecie czegoś po sobie. Jej sztuka była artystycznym zapisem wędrówki człowieka ku nieubłaganemu końcowi.

Choć śmierć jest tak silnie obecna w sztuce i w myśleniu kulturowym, w jakim jesteśmy zanurzeni, to w sztuce masowej śmierć jako zjawisko egzystencjalne staje się tematem tabu, podobnie jak przemijalność materialnego bytu. Jeśli śmierć się już pojawia, to jako towar, efektownie opakowany w karty emocjonujących książek, i w kadry sensacyjnych filmów, na których śmierć staje się powszechna, łatwa i oczywista, pozbawiona całkowicie znaczeń. Dominuje jednak kult młodości, urody, bogactwa, sukcesu. Człowiek nie myśli o śmierci, nie przyjmuje do wiadomości jej konieczności, zaś kiedy zostaje w końcu postawiony przed jej perspektywą, nie potrafi się z nią w żaden sposób pogodzić, nie wie, jak ma zaakceptować to, co nieuchronne. Tak jest w filmie Joe Black. Przedstawiona zostaje w nim historia człowieka, który poświęcił całe życie na budowanie swego sukcesu. Kiedy przychodzi mu stanąć narzuci śmierci, która przybiera postać młodego mężczyzny, nie potrafi zaakceptować tej sytuacji, nie potrafi sobie nawet wyobrazić tego, że jego życie dobiega końca. Po prostu nigdy nie dopuścił do siebie takiej myśli, a kiedy sytuacja okazała się być dramatyczna, stał się zupełnie bezradny.

Ta sytuacja spowodowana została odwróceniem hierarchii wartości, jakie dokonało się we współczesnej, coraz bardziej laickiej kulturze. Śmierć jako zjawisko egzystencjalne jest niemodna, człowiek uwikłany jedynie w materię unika myślenia o niej. Efekt tego jest taki, że śmierć stanowi coś zupełnie nieoczekiwanego, wręcz egzotycznego. W groteskowy sposób zostało to ukazane w "Tangu" Sławomira Mrożka, kiedy babcia Eugenia oznajmia domownikom rychłe pożegnanie się z życie, czym wzbudza ich konsternację i niekłamane zdziwienie, że "się umiera".

Rozważanie o śmierci jest jednak przede wszystkim refleksją nad jej sensownością, nad jej znaczeniem, rolą i miejscem, jakie zajmuje w życiu. Refleksja taka, odchodząca od rozumienia śmierci jako dramatu utraty w stronę jej uniwersalnego znaczenia zaznacza się bardzo silnie także w kulturze i jej wytworach artystycznych.

W bardzo interesujący sposób wizję śmierci ukazuje Paulo Coelho w książce "Weronika postanawia umrzeć". Powieść rozpoczyna się sceną nieudanej próby samobójczej tytułowej bohaterki. Weronika postrzega otaczający ją świat jako więzienie, pułapkę, z której jedynym wyjściem wydaje się być tylko śmierć. W szpitalu psychiatrycznym, do którego trafia po zakończonej niepowodzeniem próbie odebrania sobie życia, ponownie uczy się świata. Paradoksalnie, na tę naukę dziewczyna ma bardzo niewiele czasu - zaledwie tydzień, gdyż, jak oceniają lekarze, tylko tyle życia jej pozostało. W ciągu zaledwie tygodnia postawa Weroniki zmienia się o przysłowiowe 180 stopni: od nienawiści do życia i chęci jego zniszczenia do afirmacji i zachwytu nad nim. Świadomość nieuchronnie zbliżającej się śmierci leczy ją z odczuwanych uprzednio nudy, goryczy i bezsensu życia. W powieści Coelho śmierć odmienia ludzkie życie, nadaje mu głęboki sens i czyni je bardziej wartościowym, nawet wówczas, gdy trwa ono tylko chwilkę.

W zupełnie odmienny sposób motyw śmierci przejawia się w reportażu Hanny Krall "Zdążyć przed Panem Bogiem". Porusza on temat tragedii mieszkańców warszawskiego getta, skazanych przez hitlerowców na zagładę. Dla wielu z nich samobójstwo było jedyną alternatywą dla przygotowanej przez nazistów śmierci w komorze gazowej. Była to również ich jedyna, samodzielna decyzja w świecie całkowicie zorganizowanym przez okupantów i podporządkowanym ich interesom; świecie, w którym pojedynczy człowiek i jego potrzeby nie znaczyły nic. Ta, jakże tragiczna decyzja pozwalała niejednokrotnie odzyskać namiastkę godności i dawno utracone prawo do rozporządzania własnym życiem. Podobne motywy kierowały działaniami przywódców i uczestników powstania w warszawskim getcie, powstania, które choć było z góry skazane na porażkę wybuchło z wielką siłą, stawiając opór nazistowskiej maszynie zagłady. Świadomość nieuchronnej klęski połączona ze świadomością składania swego życia w ofierze od początku towarzyszyła powstańcom, którzy mimo to, zdecydowali się na podjęcie walki. Ta nijako "aktywna śmierć", śmierć w walce byłą ostatnim aktem sprzeciwu. Wyrażała niezgodę na bierność, uległość, przez co zyskiwała odmienny wymiar niż śmierć w komorze gazowej.

W tym miejscu chciałabym zakończyć omawianie śmierci jako zjawiska o wymiarze społeczno - kulturowym, a skupić się na przeanalizowaniu, w jaki sposób śmierć była na przestrzeni wieków personifikowana i ukazywana w dziełach plastycznych i literackich.

To, że kultura tak bardzo starała się uosobić śmierć, nie jest niczym dziwnym, zważywszy na antropocentryczny charakter przedstawień bytów metafizycznych, jaki dominuje w tejże kulturze. Paniczny lęk przed śmiercią zaowocował tym, że obrazowi śmierci starano się nadać taką postać, która automatycznie budziła atawistyczny strach i odrazę. Stąd też średniowieczne obrazy śmierci jako kobiecego trupa w zaawansowanym stanie rozkładu, stąd też nieco późniejsza kreacja śmierci jako szkieletu. Ten ostatni sposób wizualizowania śmierci, z nieodłączną kosą i czarną szatą stał się jedną z najmocniej rozpoznawalnych ikon naszej kultury, wrył się nieodzownie w świadomość zbiorową i zdominował całość eschatologicznych przedstawień.

Personifikowanie śmierci było zjawiskiem charakterystycznym nie tylko dla sztuk plastycznych, ale również dla literatury. Przykładem takiego przedstawienia śmierci jest bez wątpienia "Rozmowa Mistrza Polikarpa ze śmiercią", w której występuje ona jako kobiecy trup o, zważywszy na brak nosa oraz warg, a także krwawą rosę płynącą z oczu i ogólną bladość, dość nieprzyjemnej aparycji. Także jej zachowanie wzbudza lęk. Równie przerażający, sięgający do arsenału najbardziej sugestywnych środków obrazowania, jest wizerunek śmierci średniowiecznego słynnego wiersza Stanisława Grochowiaka. Postać w czarnej sukni z "zieloną łysiną", która ukazuje podmiotowi lirycznemu kolejne etapy rozkładu średniowiecznego pewnością wzbudza lęk. Także Zdzisław Beksiński w swoim malarstwie sięga do średniowiecznych sposobów kreowania wizerunku Mrocznego Żniwiarza. Na jego płótnach ma on postać posępnej, zakapturzonej istoty, z której wręcz emanuje groza.

W interesujący sposób z utartym wizerunkiem śmierci gra w swoich powieściach wybitny brytyjski humorysta - filozof, Terry Pratchett. Śmierć jest jednym z głównych bohaterów stworzonego przez niego cyklu powieści. Wykorzystując stereotypowy obraz odzianego na czarno szkieletu z kosą, Pratchett nadaje Śmierci typowo ludzkie cechy psychologiczne, takie jak ciekawość ludzi i świata, a także, co najbardziej niezwykłe, specyficzne poczucie humoru połączone z pewną naiwnością (szczególnie komiczny Śmierć jest wtedy, kiedy w powieści "Wiedźmikołaj" musi zastąpić prawdziwego Mikołaja i roznosić dzieciom prezenty, perfekcjonizmem czym odnajduje wielkie upodobanie), perfekcjonizmem i wewnętrznym ciepłem. Śmierć z kart powieści Pratchetta jest postacią, której nie da się nie lubić. Intrygujący wizerunek śmierci wynika właśnie z owego zderzenia stereotypowego sposobu przedstawiania tej zazwyczaj przerażającej postaci z niezwykle pozytywnymi cechami charakteru. Sympatyczny, inteligentny kostuch mówiący grobowym głosem tak silnie oddziałał na wyobraźnie odbiorców, że autor cyklu o Świecie Dysku częstokroć odbiera od swych czytelników, stojących u progu życia listy, w których piszą oni, iż mają nadzieję, że Śmierć jest taka (taki, zważywszy na to, że w tych książkach Śmierć to on), jak zaprezentowane to zostało w książkach. Urzekająca jest naiwność, z jaką Śmierć stara się poznać zwyczaje ludzi, widząc w zwykłych dla nich zachowaniach rzeczy absolutnie fascynujące. Nawet dom Śmierci, który sobie stworzył, jest odwzorowaniem idyllicznego domku z obrazka, oczywiście z tą poprawką, że wszystko jest w nim wykonane w tysiącach odmian czerni. Humor, jakim posługuje się Pratchett w kreowaniu wizerunku Śmierci jest z pewnością ewenementem w całej literaturze światowej, zaś efekt tej kreacji jedną z najoryginalniejszych gier, jakie postmodernizm podjął w rozrachunku z zastaną kulturą.

Śmierć przewija się także w twórczości Jacka Malczewskiego, z tym, że na płótnach tego wybitnego malarza trudno odnaleźć elementy humorystyczne. Wprost przeciwnie, śmierć z jego cyklu obrazów, Śmierć i Thanatos, emanuje dostojeństwem, wpisując się w symboliczną refleksję nad przemijaniem. Bóg śmierci na obrazach polskiego artysty występuje pod postacią młodej kobiety trzymającej w dłoniach kosę. O tym, że jest to postać niezwykła, świadczą jej szerokie skrzydła. Śmierć w obrazach Malczewskiego przedstawiana jest jako wybawienie od doczesności, kojące przejście na drugą stronę. Widać to na słynnym obrazie "Śmierć", przedstawiającym starego, zmęczonego człowieka, któremu śmierć zamyka oczy.

We wspomnianym filmie Joe Black śmierć przyjmuje postać młodego mężczyzny. Przebywająca wśród ludzi śmierć okazuje się być sympatyczną, naiwną istotą, którą boleśnie ogranicza konieczność wypełniania swej powinności.

Można na powyższych przykładach zauważyć, że stopniowo odchodzono od srogiego, bezwzględnego wizerunku śmierci, jaki znaliśmy ze średniowiecza, bądź baroku. Personifikacja śmierci złagodniała, nie jest już sędzią i katem, dokonującym osądu na ludzkiej naturze, staje się raczej kimś, kto pomaga człowiekowi w zamknięciu pewnego etapu życia, przewodnikiem prowadzącym w inny wymiar bytu, na swój specyficzny sposób sympatycznym i życzliwym.

Niezwykle istotnym elementem, mówiącym o stosunku ludzi różnych epok do śmierci jest samo ukazanie procesu umierania. Sposoby kreowania przedstawień odchodzenia z tego świata zmieniały się analogicznie do zmian w przedstawianiu śmierci uosobionej, podobnie wiele mówiąc nam o tym, jak zmieniało się podejście człowieka do śmierci wraz z rozwojem kultury.

W średniowieczu, wraz z śmiercią rodem z piekielnych otchłani, pojawia się ukazana masowość, powszechność umierania. Śmierć nie jest na obrazach średniowiecznym doświadczeniem indywidualnym, ale zbiorowym, powszechnym, masowym. Oprócz samej personifikacji śmierci zawsze występują na nich liczne osoby, co sprawia wrażenie, że przedstawienie obrazuje odchodzenie jako stały, ciągły, wieczny pogrom.

Pochodzący z XVIII wieku słynny obraz Jacques - Louis Davida "Śmierć Marata" wykorzystuje scenę umierania dla celów propagandowych, ukazując odejście jednego z bohaterów rewolucji francuskiej jako symbol wiary w moc rewolucji i w jej znaczenie, dla którego warto ponosić nawet ofiarę życia.Jacques-Louis DavidJacques-Louis Dawid

O śmierci traktuje także dzieło "Tratwa Meduzy", ukazujące wycieńczonych rozbitków, umierających z głodu i pragnienia. Dryfowanie na tratwie jest metaforą bezwładnego dryfowania ku śmierci, nieuchronnej i koniecznej.

Jednym z najbardziej poruszających obrazów, ukazujących śmierć, jest "Śmierć Ellenai" Jacka Malczewskiego. Płótno ukazuje leżącą na posłaniu młodą kobietę, której towarzyszy opłakujący ją mężczyzna. Wszystko to rozgrywa się w scenerii sybirskiego szałasu, zaś obraz jest także metaforą tragicznego losu zesłańców sybirskich. "Śmierć Ellenai" nawiązuje do dzieła Józefa Simmlera "Śmierć Barbary Radziwiłłówny", ukazujący odejście królowej Barbary, niezwykle drogiej całemu narodowi i niezwykle ukochanej przez króla.

Do wojennego aspektu śmierci jako apokalipsy, zagłady, odnosi się także znana rzeźba Aliny Szapocznikow "Ekshumowany", ukazująca tragiczny los osób, które trafiły na samo dno piekła obozu koncentracyjnego. Dzieło to jest wstrząsającym krzykiem sprzeciwu wobec ludzkiej obojętności i czającego się w człowieku złu, przez które wiek XX był wiekiem największych tragedii w historii cywilizacji nowożytnej. Śmierć przedstawiona przez Andrzeja Wróblewskiego na obrazie Rozstrzelanie jest tragedią ofiar ludzkiego okrucieństwa i obojętności, zaś samo płótno zaskakuje ciekawymi efektami formalnymi. Całość emanuje chłodem i ascetyczną surowością, podkreślając okrucieństwo wojennego losu.

W oryginalny i poruszający sposób śmierć została przedstawiona w filmie "Tańcząc w ciemnościach" Larsa von Teriera. Jest ona jednocześnie wstrząsająca, a z drugiej strony urzeka swym niezwykłym pięknem. Świadomość głównej bohaterki, że jej syn jest cały, zdrowy i bezpieczny, pozwala jej godnie przyjąć śmierć i odejść ze świata ze śpiewem na ustach. Muzyka, która przez całe życie była dla niej pocieszeniem i ukojeniem, daje je także siłę podczas rozstawania się z doczesnością.

Można też przyjrzeć się temu, jak kultura wizualizuje życie po śmierci. Tutaj również jesteśmy świadkami wielu zmian. Począwszy od średniowiecznych, infernalnych wizji wiecznego potępienia, w których celował Hieronim Bosch po zupełnie współczesne, zupełnie fantastyczne wizje, które dzięki najnowszej technice zapełniają kadry filmów.

Jedną z najbardziej optymistycznych filmowych wizji zaświatów jest obraz "Między niebem a piekłem" z Robinem Williamsem w roli głównej. Przedstawiony ta raj jest światem stworzonym na podobieństwo obrazów zmarłej bohaterki filmu, przywodzi na myśl miejsca, w których za życia człowiek był najbardziej szczęśliwy.

W wielu filmach zaświaty nie różnią się niczym od naszego świata, zaś rzeczywistości żywych i umarłych przenikają się, jak na przykład w znanym thrillerze "Drabina Jakubowa" lub w "Szóstym Zmyśle" lub zeszłorocznym filmie "Zostań". Ich główni bohaterowie nie żyją, ale nie wiedzą o tym, gdyż rzeczywistość, w jakiej się znajdują, jest bezpośrednią kontynuacją ich poprzedniego życia. Jedynie dziwne, niepokojące zdarzenia sugerują, że coś jest nie tak.

Jak widać, śmierć można przedstawiać na wiele sposobów, na wiele sposobów można też rozważać jej rozmaite aspekty. Śmierć jest najbardziej nieodzownym elementem naszego życia. Nasze istnienia mogą być skrajnie różne, ale wszyscy zmierzamy do takiego samego finału, którym jest koniec. O tym, czy życie po śmierci istnieje, będziemy mogli przekonać się dopiero wtedy, kiedy sami odejdziemy, nie wcześniej. Do tego czasu pozostaje nam odliczanie, gdyż każda sekunda przybliża nas do końca ziemskiej wędrówki. Mam nadzieję, że przedstawione przeze mnie dzieła literackie, filmowe i plastyczne udowodniły, że śmierć, choć jest tematem bolesnym, może być też fascynująca, zaś odkrywanie wytworzonych wokół niej zjawisk kultury to niezwykle barwna, wielowymiarowa przygoda.