Jeden z najbardziej znanych wierszy świata - oda Horacego "Exegi monumentum" stanowił podstawę parafrazy jakiej podjął się w swojej twórczości Jan Kochanowski, wybitny poeta renesansu, pisząc swoja "Pieśń XXIV". Zanim zacznie się ich analizę, której można wspólnie dokonać nawet na jednym utworze, warto przyjrzeć się filozofii, która przyświecała piszącemu swój tekst Horacemu. Ten rzymski poeta, starał się zapewnić sobie nieśmiertelność, poprzez swoja twórczość. Chciał by trwał w pamięci czytelników, w ten sposób zwyciężając swoje śmiertelne ciało. Pisał on "Non omnis moriar", co znaczy "Nie wszystek umrę". "Ja" liryczne, które możemy w odzie utożsamić z samym poetą, skupia się na omówieniu swoje drogi twórczej. Przy tym Horacy jest mistrzem znającym wartość swojej poezji. Nie znajdujemy jednak u niego pustej dumy, czy pychy zaciemniającej rzeczywiste widzenie swoich spraw. To raczej uczciwa duma z właściwego wykorzystania swojego talentu. Poeta dzięki wierze w swoje mistrzostwo może być spokojny wobec śmierci. Wszak w tym akcie umrze tylko jego ciało, słaba, cielesna powłoka, nie mająca związku z jego duchem i nie wpłynie to w żadnym stopniu na to, by jego twórczość była zapomniana. Poeta wierzy w nią usilnie pisząc:

"Stawiłem sobie pomnik trwalszy niż ze spiży,

Od królewskich piramid sięgający wyżej(...)

Nie wszystek umrę, wiele ze mnie tu zostanie

Poza grobem. Potomną sławą zawsze młody,

Róść ja (...) będę...".

W "Pieśni XXIV" zaczynającej się od słów "Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony..." Jan Kochanowski również wyraził apoteozę twórcy. Postępując wiernie śladem Horacego, dowodzi dwoistego charakteru natury poety: śmiertelnej, która podlega przemijaniu, oraz nieśmiertelnej, która zasadza się właśnie na jego twórczości. Symbolem tej ostatniej jest "muzom poświęcony ptak", a wiec łabędź od wieków w języku poetów zastępujący istotę zdolną przezwyciężyć narzucone człowiekowi przez czas i przestrzeń:

"Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony

Polecę precz, poeta, ze dwojej złożony

Natury: ani ja już przebywać na ziemi

Więcej będę; a więtszy nad zazdrość, ludnemi

Miasty wzgardzę(...)"

Tę nieśmiertelną, odmienną od pierwszej fizycznej, duchową naturę poeta zestroił także z renesansową wizją twórcy. Sławę poety dodatkowo miała wzmacniać wciąż ponawiana lektura tekstów. W możliwości tej upatrywał Kochanowski przewagę poezji nad innymi sztukami pięknymi. Przestrzeni przeczuwanej sławy poeta nie ograniczał jedynie do swojej ojczyzny, ale widział ja wciąż się rozrastająca, tak ze zdolną dotrzeć aż do dalekich krain azjatyckich:

"O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie,

I róznego mieszkańcy świata Anglikowie;

Mnie Niemiec i waleczny Hiszpan, mnie poznają,

Którzy głęboki strumień Tybrowy pijają".

Jan Kochanowski choć wiernie wyraził to o czy i Horacy pisał, dokonał jednak w jego tekście zmian, miedzy innymi w nazewnictwie, oraz w opisywanych obyczajach. Także zwrot do Mecenasa, opiekuna Horacego, zastąpił renesansowy mistrz wspomnieniem przyjaciela i protektora Myszkowskiego, którego nazwisko co trzeba zaznaczyć jest jedynym w drugiej księdze "Pieśni":

"(...) On, w równym szczęściu urodzony,

On ja, jako mię zowiesz, wielce ulubiony

Mój Myszkowski, nie umrę ani mię czarnymi

Styks niewesoła zamknie odnogami swymi".

Nie można powiedzieć, by renesansowy poeta był wtórny względem Horacego. To że akurat jego wiersz wybrał do stworzenia polskiej parafrazy, pokazuje tylko ze widzi w Horacym swojego mistrza, a przy tym dowód, że poeta bywa czytany po półtora tysiąca latach nadal. To tylko dodatkowe potwierdzenie tego, że to o czym piszą, o powoływaniu się na moc i unieśmiertelnienie w poezji, jest prawdą.