Franz Kafka jest jednym z najbardziej cenionych pisarzy pochodzących ze środkowej Europy. Urodził się w Pradze, jednak wszystkie swoje dzieła stworzył w języku niemieckim. Mimo, że w jego dorobku jest ich niewiele, to jednak wiele z nich zaliczanych jest do klasycznego kanonu literatury światowej. Nie inaczej jest z bodaj najbardziej znaną jego powieścią pod tytułem "Proces". W tym utworze na uwagę zasługuje przede wszystkim fabuła, która jest skonstruowana na wzór modelu powieści - paraboli. Główną ideą tego typu powieści jest jej metaforyczność. W powieści ukazane są sytuacje i zdarzenia uniwersalne, które niosą za sobą głębokie sensy dydaktyczne i umoralniające. Powieść - parabola to coś na kształt biblijnej przypowieści, która może być interpretowana na wiele różnych sposobów. Wśród wielu metaforycznych zdarzeń i epizodów w powieści Kafki na uwagę zasługuje przede wszystkim sytuacja spotkania z księdzem i przypowieść o odźwiernym. Jest to epizod wprost przesycony znaczeniami metaforycznymi, których próba interpretacji zaprezentowana zostanie poniżej.

Otóż główny bohater powieści - Józef K. szary i przeciętny urzędnik o pospolitym imieniu i bez nazwiska zostaje poproszony przez władze banku o opiekę nad gościem, który po raz pierwszy przybył do miasta. Bankowi bardzo zależy na dobrych stosunkach z tym włoskim klientem, dlatego polecają oni Józefowi K. pokazanie klientowi kilku miejskich zabytków. Józef K. umawia się z klientem pod katedrą, którą ma mu zamiar pokazać, jednak na miejscu spotkania i o wyznaczonej godzinie główny bohater nikogo nie zastaje. Na placu katedralnym nie ma nikogo, również wnętrze katedry, do którego wchodzi Józef K. jest opustoszałe i ciemne. Jedynie w oczy rzuca się blask ołtarza jarzący się płomieniami świec. Jest to moment w którym możemy zastanowić się nad pierwszymi ukrytymi znaczeniami tej sytuacji. Pusty plac i wnętrze katedry to symbol braku obecności Boga. Sama świątynia, która powinna być miejscem łączności Boga z ludźmi jest wyłącznie pustym budynkiem, formą, skorupą pełną tajemnic, w której nie dochodzi do spotkania, bo nie ma z kim. Jedynym kontrastem tej pustki i ciemności jest rozświetlony jasno ołtarz - symbol duszy Józefa K. Płonie ona, tak jak świece na ołtarzu, nadzieją i bezgraniczną wiarą w sprawiedliwość toczącego się procesu i uniewinnienie. Ale co dzieje się dalej? Józef K. wchodzi do wnętrz katedry i zaczyna się rozglądać spostrzegając na ścianach obrazy. Jego wzrok przykuwa jeden z nich, przedstawiający złożenie ciała Chrystusa do grobu. Jednak nie na to zwraca Józef K. uwagę, ale na rycerza w lśniącej zbroi, który asystuje całemu zdarzeniu. Bohater nie dostrzega tego co najważniejsze, nie widzi Boga, z którym utracił kontakt i który zniknął z jego życia. To rycerz w pełni sił, wierny swoim czynom i przekonany o swojej wartości przykuwa uwagę Józefa K. jeżeli bohater nie może w tak bezpośrednim kontakcie dostrzec Boga może to oznaczać, że albo tak daleko się od niego odsunął, albo w ogóle nie było Boga w jego życiu. W następnej kolejności jego wzrok przesuwa się na dwie ambony znajdujące się w katedrze. Józef K. zbliża się do jednej z nich po cichu, jednak pustka katedry powoduje, że jego kroki są tak głośne, że tylko je słyszy. Przygląda się ambonie:

"Zewnętrzna ściana balustrady i przejście ku filarowi zdobne były w motyw zielonych liści, w które wplatały się małe aniołki, raz w ruchu, raz spoczywające. K. stanął przed amboną i badał ja ze wszystkich stron; ociosanie kamienia było nadzwyczaj staranne, w przestrzeni pomiędzy i poza listowiem zdawała się tkwić uwięziona i zamknięta głęboka ciemność. K. włożył rękę w taki otwór i obmacał ostrożnie kamień."

Sytuacja ta wzbudza w bohaterze poczucie lęku i niepewności. Jest to moment, w którym ponownie możemy odczytać ukryte pod płaszczem fabuły znaczenia symboliczne. Ciemność jest tutaj symbolem niepewności, która niesie za sobą strach i wątpliwości. A świat, który trudno wyczuć pozostaje w zasięgu ręki. Nagle jak spod ziemi wyrasta przed Józefem K. postać starca. Jest to zakrystianin, który wskazuje bohaterowi drogę. Ten gest jest wyraźną aluzją i nawiązaniem do "Boskiej komedii" Dantego, w której to Wergiliusz, jak tutaj starzec prowadzi poetę. Jednak postać starca coraz bardziej się oddala i pozostaje stale poza zasięgiem Józefa K., który pomimo starań nie jest w stanie dogonić go i zrównać z nim kroku. Starzec kieruje swoje kroki w stronę drugiej ambony. Bohater podąża za nim. Jego oczom ukazuje się widok zgoła odmienny od poprzedniego:

"zauważył przy jednej kolumnie, prawie przytykającej do stall, małą boczną ambonę, całkiem prostą, wykutą w gołym, białawym kamieniu. Była tak mała, że z daleka wyglądała jak pusta jeszcze wnęka, przeznaczona na ustawienie figury świętego."

Obok ambony płonie małe światełko, symbolizujące boskość, nadzieję i wyjście z mroku. Właśnie stamtąd ukazuje się postać księdza, który staje na ambonie i przemawia do głównego bohatera biblijnymi słowami "Tyś jest Józef K." jest to bardzo wymowna sytuacja. Ksiądz pewnym krokiem wbiega na ambonę, góruje nad Józefem K., wytwarza dystans, który wzbudza u bohatera jeszcze większe zagubienie i niepewność. Ksiądz wie co robić i jak się zachowywać, a Józef nie. Ksiądz i jego postawa symbolizują przewagę praw boskich nad racjami ludzkimi, a także wszechwiedzę Boga, który nie musi pytać o jego imię, bo je zna. Dalsze wydarzenia jeszcze bardziej zaskakują Józefa K. Otóż ksiądz mówi do niego takie oto słowa:

"Kazałem cię tu przywołać, aby z tobą pomówić."

Józef K. czuje się niepewnie, ponieważ cała sytuacja zdaje się być zaplanowana z góry bez jego wiedzy. Poza tym jest to wbrew jego naturze, aby się przed kimś wylewnie otwierać i ujawniać najskrytsze tajemnice swojej duszy, które ksiądz zda się znać. A ten nakazuje mu wyzbyć się wszelkich dóbr materialnych, odsunąć od siebie wszystko, co uboczne. Cała sytuacja przywołuje na myśl Sąd Ostateczny, zaś w perspektywie wcześniejszych zdarzeń, które spotkały Józefa K. ksiądz może być również reprezentantem prokuratury. Ksiądz wyrzuca Józefowi K., że poszukuje on pomocy u innych obcych osób. W tym samym momencie znika światło oświetlające ołtarz - gasi je zakrystianin i nawet przez wielkie witraże nie wpada nawet smuga światła. Jest to symbol całkowitej utraty nadziei prze Józefa K. Zaczyna się miotać, zadaje pytania, próbuje się dowiedzieć kto stoi za działaniami księdza, ten jednak milczy i na żadne z pytań nie udziela odpowiedzi. Jest to wyraz bezowocnego wołania, beznadziejnej prośby człowieka, napiętnowanego jarzmem grzechu, który szuka u Boga jakiekolwiek pomocy, jednak nie znajduje to żadnego odzewu u wszechmocnego Boga. Zamiast odpowiedzi Józef K. słyszy z ust księdza przypowieść o odźwiernym. Otóż był razu pewnego wieśniak, który chcąc dostać się za bramy prawa próbował przekonać, a nawet przekupić odźwiernego by ten otworzył mu bramę, za którą znajduje się zamek. Jednak wszystkie jego próby spełzały na niczym i w konsekwencji przed bramą przesiedział całe swoje życie. Będąc już starcem u progu śmierci zapytał odźwiernego dlaczego przez tyle lat nikt inny nie próbował skorzystać z tego wejścia. Jak wynika z udzielonej odpowiedzi jest to wejście przeznaczone wyłącznie dla niego. Symbolika całej sytuacji jest bardzo wymowna. Odźwierny jest nieporuszony i symbolizuje niewzruszone prawo. Jest życzliwy dla człowieka, jednak tylko w ramach swoich obowiązków. Jest to odzwierciedlenie całego systemu prawa i władzy od najniższych stróżów porządku po sądy najwyższe. Jednak odźwierny nic nie wie o prawie, nie zna sprawiedliwości, bo wiedza o niej jest wyłącznie domeną Boga. Podobnie prawnicy swoje kontakty z klientami regulują swoim zakresem obowiązków. Niczym poza tym. Zamek, który znajduje się za bramą jest symbolem najwyższej władzy, która jest jednak niedostępna zwykłemu, szaremu człowiekowi. Ale możemy ten symbol odczytać także jako sens egzystencji i skarbiec wszelkiej mądrości, która pokazuje co jest dobre, a co złe. Morał z tej powieści można podsumować słowami, które padły już w VII wieku przed naszą erą z ust chińskiego filozofa Choi Jung Hwa:

"życie uczy nas rzeczy praktycznych, a prawdziwe tajemnice poznajemy dopiero po śmierci".

Przypowieść usłyszana z ust księdza wstrząsa Józefem K. Następnie wspólnie idą w ciemność. Wtedy gaśnie światło płonące nad amboną, a postać księdza coraz bardziej oddala siew mrok. Józef K. zostaje sam bez nadziei, bez wyjścia. Nadal pozostaje w labiryncie zagadek, a dopiero co zakończone wydarzenia nie wniosły nic nowego do sprawy. I nawet Bóg go zostawił, bo jak się okazało ksiądz był kapelanem więziennym, a nie wysłannikiem Boga.