Doba oświecenia przypada w Polsce na bardzo trudny dla niej okres historyczny. Druga połowa osiemnastego wieku, na którą przypada panowanie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, to odziedziczony po latach "saskich porządków" to czasy coraz to pogłębiającego się kryzysu wewnętrznego państwa, zarówno w sferze społecznej jak i gospodarczej. Z drugiej strony to także aktywne próby przeciwdziałania, podejmowane przez króla, niektórych reformatorsko nastawionych polityków, a wreszcie poetów, komediopisarzy i publicystów.

W dwóch gazetach, dotowanych przez króla, w "zabawach przyjemnych i pożytecznych", oraz w "Monitorze" wzorowanym na podobnym w formie i treściach angielskim "Spectatorze", pisarze starali się wyprowadzić naród z ciemnoty, braku chęci do zmian, ksenofobii, a także pokazać mu inne przyjemności życia niż tylko pijaństwo, obżarstwo podczas bezustannych uczt. Na łamach drugiej z wymienionych gazet debiutował jako publicysta Ignacy Krasicki. Zakres problemów jakie poruszał w swoich artykułach był bardzo szeroki. Wypowiadał siew sprawach politycznych i gospodarczych, ale co ważniejsze, starał się budować nową moralność, i propagować najnowsze kierunki kultury i sztuki osiemnastowiecznej Europy. Wzywał do podniesienia się z upadku moralnego, wyzbycia się gnuśności w myśleniu o państwie, chciał stworzenia świadomego społeczeństwa obywateli. Jako przykład, podawał inne kraje, gdzie "już narody, z których wykwintności czerpamy, przetarły oczy w tak grubym błędzie". Ważnym celem jego artykułów była reforma oświaty, która po czasach saskich pozostawała w upadku, przekazując anachroniczne treści i grzęznąc w jałowej scholastyce. Wskazywał na osiągnięcia szkół pijarskich, doceniał doniosłą role założonego w Warszawie w 1740 roku, przez Stanisława Konarskiego Collegium Nobilium.

Za jeden z pierwszych utworów poetyckich Ignacego Krasickiego, uznaje się jego "Hymn do miłości ojczyzny" opublikowany w "Zabawach Przyjemnych i Pożytecznych". Zaczynał się on od zwrotu do idealistycznie pojętej ojczyzny, by następnie dojść do zupełnie realnych obowiązków, które każdy obywatel powinien wobec niej wypełnić:

"Święta miłości kochanej Ojczyzny!

Czują cię tylko umysły poczciwe!

Dla ciebie zjadłe smakują trucizny;

Dla ciebie więzy, pęta niezelżywe!

Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny,

Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe!

Byle cię można wspomóc, byle wspierać,

Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać!"

Podmiot mówiący w tym wierszu jest, jak gdyby wielkim tłumem skandującym, z uczuciem miłość do ojczyzny - swoje wyznanie wiary. 'Hymn..." śpiewany, czy recytowany przez kolejne dziesiątki lat, stanowił pieśń narodowa, niosącą otuchę i dająca siłę w trudnych czasach zaborów.

Jednak podniosły ton powyższego utworu rzadko gościł w poezji Krasickiego. Sam autor sparodiował zresztą swój hymn, przekształcając go w "Monachomachii" w wielką pochwałę pijaństwa:

"Wdzięczna miłości kochanej szklenice.

Czuje cię każdy i słaby, i zdrowy

Dla ciebie mile są ciemne piwnice,

Dla ciebie znośna duszność i ból głowy.

Słodzisz frasunki, uśmierzasz tęsknice;

W tobie pociecha, w tobie zysk gotowy.

Byłe cię można znaleźć, byle kupić,

Nie żal skosztować, nie żal się i upić".

Wydaje mi się, ze w ten sposób pokazał jak zmienne mogą być uczucia patriotyczne Polaków, dla których, oczywiście nie wszystkich, miłość do ojczyzny, często jest przyćmiona przez alkoholizm. Obraz takiego właśnie człowieka wyłania się z satyry "Pijaństwo". Szlachcic w niej zobrazowany pije przy każdej nadarzającej się okazji. Wtedy właśnie jest w stanie wysuwać najśmielsze projekty reform, zaczyna myśleć o państwie:

"Idą zatem dyskursa tonem statystycznym

O miłości ojczyzny, o dobru publicznym,

O wspaniałych projektach, mężnym animuszu;

Kopiem góry dla srebra i złota w Olkuszu,

Odbieramy Inflanty i państwa multańskie,

Liczemy owe sumy neapolitańskie,

Reformujemy państwo, wojny nowe zwodzim,

Tych bijem wstępnym bojem, z tamtymi się godzim"

Jednak wraz z wietrzeniem wódki pojawia się u niego, nie chęć wprowadzenia planów w życie, lecz kac, którego najlepszym sposobem wyleczenia jest kolejna flaszka wódki. W ten sposób wielu z Polaków pijąc bez przerwy stawało się pasożytami na ciele Rzeczpospolitej, a nie niosącymi jej pomoc obywatelami. Krasicki alkoholików porównał wręcz do bezmyślnych zwierząt:

"Patrz na człeka, którego ujęła moc trunku,

Człowiekiem jest z pozoru, lecz w zwierząt gatunku".

Wracając jednak do "Monachomachii" pierwszego polskiego poematu heroikomicznego, jego główne ostrze satyry było wymierzone w mnichów, a przynajmniej tych, którzy dawno zapomnieli o obowiązującej ich ascezie i modlitwie i oddali się pijaństwu i rozpuście.

Miejscem akcji jest klasztor w jakimś ogólnie scharakteryzowanym miasteczku:

"W mieście (gród, ziemstwo trzymało albowiem

Stare zamczysko, pustoty ohyda)

Było trzy karczmy, bram cztery ułomki,

Klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki".

Czas to w przybliżeniu lata panowania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Zarzewiem opisanego konfliktu, jest kłótnia karmelitów i dominikanów, których sposób funkcjonowania postanowił, choć wesoło, lecz jednak skrytykować, ksiądz biskup. W ich obrębie dopuszczano się często nadużyć, nie liczono się w wymogami pisma świętego. W zapomnienie popadły kiedyś służące mądrością biblioteki. Opisani mnisi to ciemni, głupi, pozbawieni elementarnej wiedzy, lenie i bezbożnicy. W takie grono bogini niezgody Eris, wlewa nienawiść. Mnisi postanawiają dochodzić swojej mądrości na wielkiej dyspucie teologicznej, która szybko zmienia się w godna Homer, bitwę na szklance wina i księgi, skądś wyciągnięte. W ruch bitewny idzie nawet kropidło, służące do oślepiania woda świecona przeciwników. Walkę przerywa dopiero wzniesienie "Dzbanu nad dzbany", czczonego niczym eucharystia. W zakończeniu utworu Krasicki jakby poddaje pod publiczny osąd swoje dzieło i zaznacza, że:

"Winien odwołać, kto zmyśla zuchwale:

Przeczytaj, osądź. Nie pochwalisz? - spalę".

Pisarz nie był w żądnym razie antyklerykałem, za punkt honoru postawił sobie jednak odkrywanie i naprawianie przywar obywateli Rzeczpospolite, gdyż:

"I śmiech niekiedy może być nauką,

Kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa;

I żart dowcipną przyprawiony sztuką

Zbawienny, kiedy szczypie, a nie kąsa, (...)

Szanujmy mądrych, przykładnych, chwalebnych,

Śmiejmy się z głupich, choć i przewielebnych".

Szczyty swoich możliwości literackich osiągnął jednak Krasicki w bajkach. Można powiedzieć, że były one w jego twórczości tym, czym fraszki u Jana Kochanowskiego. Sam autor tak o nich mówił: "istotą bajki jest alegoria zwierzęca, tak pomyślana, aby ludzie z przykładu i tak lub ze słów zwierząt wyciągnęli dla siebie naukę". Zwierzęta stały się łatwo rozpoznawalnymi znakami wad ludzkich, i tak wół to powolność, lis - chytrość, wilk okrucieństwo. Według badaczy literatury oświeceniowej w tych niepozornych utworkach "wypowiada się cały Krasicki. On, co nie zna poezji - wyznania, z bajek czyni swą lirykę".

Wyrażają one potrzebę dobrego i moralnego świata, który jednak jest nierzeczywisty, przez co z bajek płynie raczej pesymistyczny nastrój, mimo iż wzbudzają wielkie salwy śmiechu, nawet dzisiaj. Bajka "Jagnię i wilcy" przedstawia i podskórnie krytykuje twarde prawa jakimi rządzi się otaczający nas świat. Nie ma w nim miejsca na słabość, naiwność, wszystko to bowiem może zostać wykorzystane przez mocniejszych od nas i stać się przyczyną naszego upadku. Tak właśnie ma się sytuacja owcy, która mimo zdziwienia dowiaduje się, że świat wcale nie jest taki idealny;

"Już go mieli rozerwać; rzekło: "Jakim prawem?"

"Smacznyś, słaby i w lesie!" - Zjedli niezabawem".

Każde delikatniejsze uczucie, a zapewne i miłość, nadzieja i wiara, to tylko niepotrzebne nikomu rekwizyty. Inna z kolei bajka zatytułowana "Szczur i kot" w niezwykle skrótowej formie, lecz pełnej treści wyśmiewa człowieka pysznego, który nie zwraca uwagi na otaczający go świat. W swoim zaślepieniu sądzie, że jest ponad wszystko i nic mu nie zagraża. Kot, który szczura "porwał i udusił" jest przypomnieniem, że niezależnie od tego co o sobie myślimy i tak osądzi nas świat i on wyda na nas wyrok, czy się nam to spodoba czy nie. Jest to zgrabna przestroga przed grzechem pychy, który budząc zadufanie i nieuzasadnioną niczym wyższość, stawał się przeszkodą w jakichkolwiek kontaktach na przykład z magnateria, która opóźniała reformy państwa. Również "Dewotka" w prosty sposób mówi o bezwartościowej powierzchownej, nie opartej na głębszym przemyśleniu, wierze. Napiętnowana jest tutaj moralność na pokaz, zdolna w zaciszu domowym przeradzać się w tyranię. Tytułowa kobieta, za jakaś niewielką przewinę bije bez litości swoja służącą, w momencie gdy wymawia słowa pacierza "odpuść nam nasze winy, jako my odpuszczamy...". Możemy się zastanawiać, czy Bóg jej odpuści jej grzechy, jak wiemy Krasicki nie miałby najmniejszej chęci ich ukryć.

Doniosłym dziełem, skupiającym w sobie wiele z obserwacji społecznych autora, jest jego pierwsza powieść polska, wydana w 1776 roku, a zatytułowana "Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki przez niegoż samego opisane". Ma ona cechy literatury przygodowej, awanturniczej, jak i powiastki filozoficznej. Jej głównym bohaterem jest tytułowy Mikołaj Doświadczyński, na przykładzie którego możemy poznać przestarzały sposób wychowywania domowego i późniejszego w kolegiach jezuickich. Wraz z jego edukacją widzimy jak błędne i szkodliwe dla dziecka było sarmackie edukowanie. Po przygodach wśród jezuitów Mikołaj trafia w ręce guwernera Damona. Ten wprowadza go w świat zabawy i pustej radości, jeżdżąc z nim wiele po świecie, nie ucząc go jednak niczego wartościowego. W podróżach Mikołaj szybko traci swój majątek i musi uciekać przed pożyczkodawcami. W czasie takiego rejsu, statek którym płynie tonie. W ten sposób bohater powieści Krasickiego trafia na wyspę Nipu. Tam przechodzi drugą fazę swojej edukacji. Mędrzec Xaoo pokazuje mu idealne społeczeństwo i przedstawia kodeks etyczny, którym się ono kieruje. Mikołaj zaczyna krytycznie patrzeć na swoje bezproduktywne i zaprzepaszczone lata życia i postanawia dokonać w nim radykalnych zmian. Gdy wraca do Polski chce zorganizować społeczeństwo na kształt tego, które znał z utopijnej wyspy. Jest to jednak jeszcze nie możliwe, ludzie nie są gotowi na tak radykalne zmiany, wciąż myślą tylko o pieniądzach, przyjemnościach, a nie o dobru ojczyzny. Dlatego Mikołaj osiada w swoim rodzinnym dworku w Szuminie i starając się chociaż swoje własne gospodarstwo sformować w nowoczesny sposób, stać się przykładem dla reszty obywateli. Powieść Krasickiego stała się punktem wyjścia dla wielu następnych utworów tego typu. Sam Krasicki natomiast jest jeszcze autorem innej, mniej już popularnej powieści, zatytułowanej "Pan Podstoli". Przedstawiony w niej został tryb życia zaściankowego szlachcica, mieszkającego na wsi. Jego postać to swoistego rodzaju panegiryk, dotyczący prostego i wartościowego poprzez to życia. Autor uważa, że nie tylko oddanie się w wir polityki, może spowodować uznanie obywatela, ale również ciężka praca na gospodarstwie jest powodem do zasłużonej chluby. Tytułowy szlachcic głosi wiele poglądów społecznych, mówi o sprawie chłopów, ich uwolnieniu z poddaństwa, o krzywdach jakie odnoszą oni ze strony konserwatywnej i pogardzającej nimi szlachty.

Krasicki jako reformator wywarł duży wpływ na społeczeństwo swoich czasów, jednak jak pokazały lata końca osiemnastego wieku - moment ostatniego rozbioru Polski i jej zniknięcia na sto dwadzieścia trzy lata z mapy politycznej Europy, poniósł klęskę jako reformator. Jednak nie tylko on, cała grupa oświeceniowych działaczy, prawdziwych i wielkich patriotów, została przygnieciona przez wielka i ciemna masę, jak się okazało niereformowalnej polskiej szlachty, która nie potrafiła najpierw znaleźć w sobie siły by Polskę utrzymać, a później by jej bronić przed zaborcami. Dobrze określił taki naród poeta już następnej epoki Adam Mickiewicz, mówiąc w "Dziadach":

"Nasz naród jak lawa,

Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,

Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi;

Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi".

Gdyby ktoś rzeczywiście podjął się tego dzieła, w sercu narodu na pewno ujrzałby Ignacego Krasickiego.