To właśnie wokół Ebenezera Scrooge'a ogniskuje się akcja opowiadania Karola Dickensa zatytułowanego "Opowieść wigilijna". Gdy się zaznajamiamy jest on już mocno podstarzałym mężczyzną, zajmującym się handlem, a ponieważ niedawnymi czasy zmarł jego wspólnik Jakub Marley, to jego życie właściwie bez - ludną pustynią, którą mogły wypełnić wyłącznie pieniądze, które zresztą Scrooge kochał bezgranicznie.
Wygląd naszego bohatera nie zdecydowanie nie zjednywał mu sympatii. Jego twarz miała niezwykle drapieżny wygląd, do czego zapewne przyczyniał się jego krogulczy nos oraz niezwykle gęste brwi, sterczące groźnie nad małymi oczami. Dopełniała tego odstręczającego widoku para wąskich, niemalże sinych, warg, które Scrooge bez przerwy trzymał zaciśnięte. Cała natomiast jego postać przypominała nieco zasuszoną egipską mumię, tym bardzie, że jego ubranie było stare i poszarpane, bo i na tym oszczędzał, której jakiś zły bóg polecił przemieszczać się po ulicach dziewiętnastowiecznego Londynu. Nic zatem dziwnego, że niektórzy Londyńczycy spotkawszy naszego bohatera, podążającego właśnie do pracy, woleli przejść na drugą stronę ulicy.
Jedynym celem i pasją życia Scrooge'a było zarabianie pieniędzy. Nawet podczas posiłku nie potrafił się oprzeć, aby nie przeglądać rachunków, czy też nie sporządzać bilansu swej działalności handlowej. Ponieważ jedyna wartością, jaką uznawał, były pieniądze, to nic zatem dziwnego, że wszelki wznioślejsze ideały uważał za totalna głupotę i skrajną naiwność.
Było nim dużo żółci i sarkazmu, których nie żałował swoim bliźnim, co, oczywiście, nie zachęcało ich do zbliżania się do niego. Zresztą i tak nie miałoby to większego sensu gdyż był jednostką wybitnie zamkniętą w sobie i niechętną do zmiany tego stanu rzeczy. Nic zatem dziwnego, że swoich pracowników traktował bardzo źle: "Drzwi biura były otwarte; Scrooge wolał mieć na oku swego pomocnika, który siedział obok w małej izdebce i kopiował listy. Na kominku w pobliżu Scrooge 'a tlił się skromny ogień; w izdebce pomocnika ledwie żarzył się jeden węgielek. Zziębnięty pracownik nie mógł podsycać ognia, bo Scrooge trzymał skrzynię z węglem w swoim pokoju. Ile razy pomocnik wszedł z łopatką, pryncypał groził mu, że będą musieli się rozstać. Pomocnik owinął szyję białym szalikiem i usiłował ogrzać się od świecy; a ponieważ nie miał dość bujnej wyobraźni, usiłowania jego były bezskuteczne."
To, co już zostało o nim powiedziane samo w sobie świadczy o jego charakterze, ale warto tu jeszcze zauważyć dwie bezsprzecznie bardzo brzydkie cechy naszego bohatera. Po pierwszy, był niewyobrażalnie wręcz skąpy: "Deszcze, śnieg i grad mogły się chlubić jedną tylko nad nim przewagą: często spadały na ludzi hojnie, Scrooge zaś nigdy nikomu nie okazał hojności." Po drugie zaś, posiadł zdolność omotywania ludzi, a następnie wykorzystywania ich: "Trzeba też przyznać, że Scrooge miał silną rękę, gdy szło o interes. Chwytała ona, ściskała, ze skóry obdzierała swoją ofiarę, nie wypuszczając jej, aż po doszczętnym wyzyskaniu. Był to jednym słowem chciwy i stary grzesznik. Twardy i ostry jak krzemień; zamknięty w sobie, milczący i samotny jak ostryga."
Jednakże pewnej nocy wigilijnej zdarzy cud. Naszego bohatera odwiedziły trzy zjawy, które pokazały mu jego teraźniejszość, przeszłość oraz przeszłość. To go tak przeraziło, iż zaczął się w nim proces przemiany moralnej, którego efektem końcowy był jakby nowonarodzony Scrooge. Wystarczy powiedzieć, że jego usta zaczęły się rozciągać w promiennym uśmiechu, zaś na jego grzbiecie znalazło się nowe, kosztujące fortunę ubranie, ale co najważniejsze wybrał się na kolacje wigilijną do swego bratanka, co wcześniej było dlań nie do pomyślenia.
Scrooge przed swą przemianą był groteskową postacią, którą tylko przez przypadek można było pomylić z człowiekiem, po niej jednak stał się sympatycznym staruszkiem, z którym bym z chęcią pogawędził na ulicy.