"Jan Kochanowski nad zwłokami Urszulki"

Jan Matejko podjął się malarskiej próby zrelacjonowania ostatniego pożegnania ojca, Jana Kochanowskiego, z córeczką. Zmarła ona jak wiadomo w wieku niespełna trzech lat. Malarz przedstawił ją jakby śpiącą spokojnie w trumnie, nad która pochyla się zbolały ojciec. Jakbyśmy widzieli przed oczyma strofy "Trenu VII":

"Giezłeczkoć tylko dała a lichą tkaneczką;

Ojciec ziemie bryłeczkę

W główki włożył. - Niestetyż, i posag, i ona

W jednej skrzynce zamkniona".

Urszulka przebywa już w zaświatach, lecz na ziemi zostali opłakujący ja rodzice. Na obrazie widzimy jedynie zmęczonego bólem i cierpieniem ojca. Tę grupę oświetla tylko niewielka świeca, wydobywająca ich sylwetki z namalowanego ciemnymi barwami tła. Obraz sprawia przygnębiające wrażenie, widzimy człowieka, który nie może poradzić sobie ze śmiercią. Zamkniętego w sobie i w przytłaczającego go przestrzeni. Możemy tylko domyśleć się burzy, jaka w nim się toczy. Kochanowski jak wiemy po tym doświadczeniu napisał "Treny" cykl wierszy żałobnych, w których pokazuje swoje odejście od filozofii stoickiej. Zauważył ze nie zawsze człowiek może zachować zalecany przez stoików spokój, Że są momenty w jego życiu przerastające go, do których nijak nie może się przygotować. Takim czymś była dla niego śmierć niewinnego i małego dziecka. Wraz z jej odejściem znikły wszystkie przejawy szczęścia i radości w jego rodzinnym dworze w Czarnolasie. Urszulka zabrała ze sobą swój szczebiot, wesołość, żarty, pozostawiła zaś tylko ulęgająca szybkiemu zniszczeniu powłokę cielesną, oraz parę ubranek. Ten smutny obraz odnajdujemy w "Trenie VIII":

"Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubiory

Mojej najmilszej cory.

Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,

Żalu mi przydajecie?".