Pytanie postawione w temacie nie jest zbyt skomplikowane. Wydaje mi się, że każdy, kto wczyta się w dzieje Skawińskiego musi być pod wrażeniem tego, co go spotkało. Niestety jego losy tak się potoczyły, że nigdzie nie mógł być szczęśliwy. Kiedy czyta się o kolejnych jego wypadkach nawet możemy odczuć wzruszenie. Łza kręci się w oku zwłaszcza, gdy dochodzimy do końca opowieści.

Na czym polega tragizm tej postaci? Przede wszystkim na tym, że Skawiński ilekroć tylko wprowadzić w swoje życie jakiś ład i porządek, to tylekroć musiał zmierzyć się z jaką przeciwnością. W efekcie tracił wszystko, co wcześniej zdobył. Nigdzie też nie mógł zagrzać na dłużej miejsca. Wcześniej czy później nieszczęście i tak go spotykało. Można powiedzieć, że już na starcie nie miał lekko. Urodził się już po utracie niepodległości przez Plskę. Oczywiście brał udział w powstaniu listopadowym, a po jego klęsce musiał pozostać poza granicami kraju. Później zaangażował się w inne działania wojenne. Walczył w czasie wojny domowej w Hiszpanii, a następnie w oddziałach Armii Francuskiej. W zamian otrzymał nawet Order Legii Honorowej za zasługi. Brał udział także w węgierskim powstaniu narodowym, a nawet w wojnie secesyjnej. Tym samym najpełniej realizował hasło walki o "wolność waszą i naszą".

Niestety Polska dalej nie odzyskał niepodległości i Skawiński w innych miejscach świata szukał swojego szczęścia. Właściwie był na różnych kontynentach, a nigdzie nie zaznał spokoju. W dalekiej Australii poszukiwał złota, a w Afryce -diamentów. Kiedy przebywał w Indiach Wschodnich pracował jako strzelec rządowy, a w Kalifornii był farmerem. Później zajmował się handlem, kowalstwem, aż w końcu trafił na statek wielorybniczy jako majtek. Był przez pewien czas współzałożycielem fabryki cygar, dopóki jego wspólnik nie uciekł z wszystkimi pieniędzmi. W gruncie rzeczy ciągle mu towarzyszył jakiś pech, który wszystko psuł.

U kresu życia trafił na wspaniałą pracę w charakterze latarnika w Aspinwall. Warunki zatrudnienia mu odpowiadały. Wszystko było dobrze, aż do momentu otrzymania książki Adama Mickiewicza. Ponieważ Skawiński dawno nie miał kontaktu z językiem polskim, więc szybko zabrał się do czytania. Z wrażenia zapomniał o swoich obowiązkach. Drogo za to zapłacił. Ponieważ nie zapalił latarni, więc doprowadził do rozbicia się statku. Potem otrzymał dymisję i musiał tułaczkę rozpocząć od nowa. Trudno się nie wzruszyć, gdy czyta się o takich dramatycznych kolejach losu.