Rozdział 23

Wyczerpani wydarzeniami poprzedniego dnia spali bardzo długo. Dzienne światło rozproszyło nocne lęki. Ruszyli dalej mimo upału, chronili się w cieniu skały. Staś zastanawiał się, jaką drogę obrać, by bezpiecznie dotrzeć do Abisynii, skąd mogliby się dostać w okolice nieobjęte powstaniem. Rozmawiał z Kalim, chcąc uzyskać jak najwięcej wiadomości o młodym Murzynie i jego rodzinnej wiosce. Okazało się, że jest on synem królewskim z plemienia Wa-hima. Jego wieś znajduje się nad tajemniczą wielką wodą, w pobliżu gór. Jadąc wciąż naprzód, natrafili na stado antylop gnu. Staś zabił jedną, zapewniając gromadce podróżników świeże mięso na pieczeń. Martwili się psem, który zniknął w pogoni za rannym bawołem. Mogło to być dla niego bardzo niebezpieczne spotkanie. W nocy czuwali przy ognisku. Nel płakała cichutko, martwiąc się o Sabę. Gdy Staś obudził się rankiem, z przykrością stwierdził, że Kali zabrał miecz i udał się w niewiadomym kierunku. Chłopiec podejrzewał ucieczkę i poczuł się rozgoryczony niewdzięcznością Murzyna, który mu tak wiele zawdzięczał. Wkrótce wszystko się wyjaśniło. Kali, nie mogąc patrzeć na smutek Nel, odważnie poszedł szukać Saby. Wrócili obaj cali i szczęśliwi z takiego zakończenia historii. Saba dostał od swej maleńkiej pani ostrą burę, a Kali naszyjnik ze szklanych paciorków.