Wszystko z czasem przemija - po zimie następuje wiosna, noc uprzedza dzień. Tak samo dzieje się z człowiekiem. Z roku na rok robimy się coraz starsi, czas nieubłaganie płynie, a my sami zbliżamy się do jesieni życia.

Słota, deszcz, kolorowe liści czy oglądanie zdjęć w rodzinnym albumie - z tym najczęściej kojarzy nam się trzecia pora roku. Po części również do tego możemy porównać lata matuzalowe. Jest to taki czas, w którym bardziej niż kiedykolwiek szukamy ukojenia i wytchnienia. To okres głębokiego półsnu, nostalgii. Uświadamiamy sobie wtedy, że chylimy się ku upadkowi fizycznemu, mamy przeczucie, iż niedługo już pożyjemy na tym świecie.

Typowa jesień życia przedstawiona została w książce Henryka Sienkiewicza pod tytułem „Latarnik”. Główny bohater, Skawiński, szukał na starość wytchnienia, odpoczynku, samotności. Nie ma w tym nic dziwnego, powiecie. Siedemdziesięcioletni mężczyzna, ze smutną, wręcz żałosna przeszłością, chce zaszyć się w najbardziej odległym kącie na ziemi, ustatkować się, dożyć końca swoich dni w spokoju. Czy Skawiński jednak był szczęśliwy? Początkowo owszem, ale później na pewni zatęsknił za Polską. Jestem przekonana, że żałował tego, iż nie ma rodziny. Czy jest w tym cos dziwnego? Oczywiście, że nie! Każdy chce spędzić swoja jesień życia w ciepłym, przytulnym mieszkaniu, w którym unosi się zapach szarlotki, razem z dziećmi i wnukami. Moim zdaniem skawiński czuł się jak osoba odrzucona, zapomniana. Chociaż on sam wybrał taką drogę, szlak samotności i odizolowania od innych, myślę, że po cichu liczył na to, że ktoś jeszcze o nim pamięta, jakiś kolega, przyjaciel, żołnierz. Bo przecież Sienkiewicz przedstawił typowego człowieka w podeszłym już wieku, który za wszelka cenę pragnie odnaleźć się w chaosie codzienności i wirze życia oraz zaznać spokoju i piękna w swojej jedynej, ostatniej porze roku przed śmiercią.

Myślę, że starość można nazwać jesienią życia. W naturze to czas poprzedzający zimę, w życiu człowieka ta śnieżna pora roku może okazać się kresem wędrówki po ziemi. Na zakończenie moich rozważań postawię pytanie, na które każdy z nas powinien odpowiedzieć sobie sam. Może czasem warto się zatrzymać? - Odszukać w pamięci starszą ciotkę, wujka, sąsiadkę i pozwolić sobie za nimi zatęsknić?