Tułacze życie latarnika
Tułacz, żołnierz, Polak - to bohater literacki noweli Henryka Sienkiewicza "Latarnik". Wojak Skawiński w swym długim i niespokojnym życiu uczestniczył w niejednym zrywie narodowym, walczył w wielu wojnach na całym świecie. Utrzymywał się z najróżniejszych prac. Zmęczony wędrówką z wdzięcznością przyjął posadę latarnika morskiego. Miał nadzieję, że to zajęcie pozwoli mu odnaleźć spokój i zaznać odpoczynku. Morski krajobraz, ptaki szukające pokarmu u wybrzeża, wschody i zachody słońca na plaży sprawiały, że czuł się szczęśliwy. Spacerował, zbierał skorupiaki i czytał…
Zdziwił się, gdy pewnego ranka dostał gazetę z dołączoną paczką. Zaskoczony wpatrywał się w nieznaną przesyłkę przez chwilę, ale szybko zdecydował się ją otworzyć - w środku znajdowała się książka. Drżącymi dłońmi, niedowierzając własnym oczom, wyjął z paczki "Pana Tadeusza". Bał się, że narodowa epopeja to wytwór jego wyobraźni, który za moment zniknie. Próbował odgadnąć, dzięki komu może trzymać teraz w rękach dzieło Adama Mickiewicza. Na myśl przyszło mu Towarzystwo Polskie z Nowego Jorku. Przekazał mu kiedyś połowę swojej pensji, a książka to pewnie prezent za to. Zapanowała cisza, nawet krzyki mew nie zakłócały podniosłej chwili. Skawiński z powagą zacząć czytać polską lekturę. Każde głośno wypowiadane słowo sprawiało staremu człowiekowi niewymowną radość i równocześnie przepełniało go smutkiem. Starzec tęsknił za polską ziemią, ojczystym językiem. Serce starca wyrywało się z piersi z żalu za Polską, której może już nie zobaczy. "(...) na jego samotnej skale zaczęło się dziać coś uroczystego (...)", krople łez przysłaniały mu treść, ze ściśniętym gardłem upadł na ziemię, łkając jak dziecko za matką, którą opuściło, a teraz chce przeprosić za to, że go tak długo nie było. Przerwał czytanie, uświadomił sobie, że to ojczyzna-matka przyszła do niego, do udręczonego rozstaniem syna i zapragnął, by ten moment trwał wiecznie. Stary latarnik miał wrażenie, że Polska ożyła dla niego na kartach "Pana Tadeusza". Poczuł na nowo zapach polskich łąk, szum wiatru na polach, szorstkość ziemi, którą ukochał tak bardzo. Radość otuliła zmęczoną duszę Skawińskiego, a uśmiech rozświetlił jego oczy wpatrzone w dal, w krainę "(…)śliczną w różowych blaskach jutrzni".
Chwilę rozmarzenia starego człowieka przerwał John, którego zaniepokoiło, że wieczorem nie zabłysnęło światło morskiej latarni. Wzruszony latarnik tego dnia zaniedbał obowiązki. Zrezygnowany uświadomił sobie, że straci za to pracę, którą obiecywał rzetelnie wykonywać. Pozostała mu tylko smutna świadomość, że wciąż trzyma w rękach książkę, która przywróciła mu radość życia, dzięki której słońce rozpogodziło jego odwieczną tułaczkę. Wiedział, że znowu musi ruszyć w drogę.