Główną bohaterką powieści Lucy Mand Montgomery zatytułowanej Ania z Zielonego Wzgórza jest Ania Shirley. Przyszła ona na świat w Bolinbroke w Nowej Szkocji (Kanada). Jej rodzice, Walter i Bettty, umarli, gdy była jeszcze kilkumiesięcznym niemowlakiem, dlatego też jej wczesne dzieciństwo upłynęło pod znakiem ciągłych zmian rodzin, które się nią opiekowały. Byli to między innymi państwo Thomasowie i Hammondowie. Jednak koniec końców Ania wylądowała w domu sierot. Na szczęście stamtąd zabrali ją Mateusz i Matylda Cuthbertowie (byli rodzeństwem, obydwoje nie mieli współmałżonków). Dodajmy, że biorąc dziecko z sierocińca nie do końca chodziło im o dziewczynkę, a już szczególnie taką jak Ania, ale nigdy później nie żałowali tego, że to właśnie ona do nich trafiła. U Cuthbertów znalazła ona prawdziwy dom.

Gdy przybywa do domu na Zielonym Wzgórzu ma dwanaście lat. W swym mniemaniu należy do najbrzydszych istot stąpających po ziemi. Czyż ktoś bowiem widział kiedykolwiek kogoś, kto miałby bardziej rude włosy niż ona, więcej piegów na twarzy niż ona, oraz usta szersze niż ona? Chyba nikt. Warto tu jeszcze dorzucić szczupłość, jeśli nie chudość jej sylwetki, ale nie dobijajmy jej.

Okazała się jednak być, ku, zapewne, swej ogromnej uldze, brzydkim kaczątkiem. Z czasem jej włosy pociemniały nabierając pięknej, kasztanowej barwy, sylwetka zaś zaokrągliła, nabierając zmysłowych kształtów.

Za te "niepowowodzenia" w dziedzinie urody doznane w latach młodzieńczych łaskawy los postanowił wynagrodzić Anię pięknym charakterem. Była ona niezwykle uczynną i sympatyczną osobą, gotową nieść pomoc każdemu potrzebującemu, nie wahającą się poświęcić niczego dla swych bliskich (rezygnuje ze studiów po śmierci Mateusza by odciążyć finansowo Marylę). To zjednywało jej sympatię otoczenia, dzięki czemu miała zawsze wokół siebie gromadę przyjaciół.

Z drugiej jednak strony, jej marzycielstwo i przesadne uduchowienie sprowadzało na nią liczne kłopoty, gdyż przebywając w swym wymyślonym świecie nie zwracała dostatecznej uwagi na to, co robi na tym. Dobrym przykładem na to jest jej przygoda z Dianą, którą omyłkowo poczęstowała winem porzeczkowym, co dla jej przyjaciółki zakończyło się upojeniem alkoholowym i nieznośnym bólem głowy następnego dnia. Bywała także gwałtowna w swych reakcjach, szczególnie zaś wedy, gdy ktoś próbował kwestionować jej urodę. Dobitnie mógł się o tym przekonać Gilbert Blythe, na którego głowie wylądowała tabliczka do pisania, po tym jak przezwał Anię "marchewką".

Postać Ani niemal od pierwszych stron powieści wydała mi się niezwykle sympatyczna. Trudno bowiem nie polubić takiego stworzenia, które potrafi jednocześnie "pobić" chłopca, a jednocześnie nadawać różne poetyczne imiona napotkanym drzewom czy jeziorom. Dlatego też trochę żałuje, że żyje ona wyłącznie na kartach powieści, chociaż kto wie, może jak się rozglądnę to znajdę taką Anię w swoim otoczeniu?