Ania Shirley jest tytułową bohaterką powieści Lucy Mand Montgomery zatytułowanej Ania Zielonego Wzgórza. Była ona sierotą, gdyż jej rodzice - Betty i Walter - umarli na febrę, gdy była jeszcze niemowlakiem. W miejscowości, w której mieszkała, mianowicie w Bolingbroke w Nowej Szkocji (Kanada) znalazła się jedna rodzina, która zdecydowała się nią zaopiekować. Byli to państwo Thomas. Wraz z nimi Ania zmieniła miejsce zamieszkania na Marysville. Od wczesnego dzieciństwa musiała ciężko pracować pomagając swej opiekunce w opiece nad jej własnymi dziećmi. Pewnego jednak dnia pan Thomas, który raczej nie stronił od mocnych trunków, wszedł na tory akurat w momencie, gdy przejeżdżał nimi pociąg. Wdowa po nim stwierdziła, że nie będzie już więcej w stanie opiekować się Anią. Nasza bohaterka trafiła więc do pani Hammond, która posiadała pokaźną gromadkę potomstwa, ośmioro dokładnie rzecz ujmując, tak iż i tu spadła na Anie obowiązek niańczenia dzieci swej opiekunki. Po dwóch latach jednak pani Hammond umiera i Ania trafia do sierocińca. Spędziwszy w nim kilka miesięcy została zeń zabrana przez Marylę i Mateusza Cuthbertów do ich domu na Zielonym Wzgórzu w Avonlea.
Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny Ani, to był w jej mniemaniu i wielu ludzi, którzy ją spotkali, daleko od ideału. Dziewczynka mając jedenaście lat była przy swym stosunkowo dużym wzroście bardzo chuda, koścista można by rzec. Jej włosy wiązane w dwa warkocze były koloru ognisto rudego, zaś bladą twarz zdobiła pokaźna liczba piegów. Nie do końca było wiadomo, jaki jest kolor jej oczów, gdyż ich barwa miała tendencję do oscylowania pomiędzy szarością a zielenią. Jeśli chodzi o strój, to delikatnie mówiąc był on bardzo skromny: prosta sukienka bez żadnych zdobień zrobiona z wełny oraz słomkowy kapelusz, który w wielu miejscach był wytarty.
W Ani przemieszkiwał duch, który lubował się w skrajnościach. Z jednej bowiem strony, dziewczyna była uosobieniem radości życia, z drugiej natomiast, miała tendencje do łatwego wpadania w mocno pesymistyczny nastrój, z którego, jak się jej wydawało, nie wydobędzie się nigdy. Była ona również posiadaczką niezwykle impulsywnego charakteru, który sprawiał, że zanim pomyślała działała, co owocowało przeróżnymi niezbyt przyjemnymi dla niej sytuacjami. Dobrym przykładem na to jest jej scysja z Gilbertem Blythem, który ośmielił się ją przezwać czyniąc aluzję do koloru jej włosów, albo też jej spacer po dachu, który został sprowokowany przez aroganckie i wyzywające względem Ani zachowanie Józi. Nie brakowało jej także dużej dozy próżności, o czym przekonuje nas zabawna zdarzenie z jej życia, gdy postanowiła sobie ufarbować włosy, co koniec końców skończyło się dla niej i dla nich tragicznie, jeśli nie powiedzieć, że zielono.
Bez wątpienia jednak o Ani można powiedzieć więcej dobrego niż złego. Choćby to, że było w niej coś, jakaś nie do końca określona cecha, która powodowała, że lgnęli do niej ludzie, tak iż właściwie cały czas była otoczona przez grono bardzo jej oddanych przyjaciół. Zresztą posiadała ona na tyle kreatywną wyobraźnię, że potrafiła każdą zabawę zamienić w fascynującą przygodę, co także było przyczyną tego, że ludzie chcieli się z nią przyjaźnić. W końcu nie każdy jest w stanie się dopatrzyć w drzewach i biegnącej pomiędzy drogi albo jeziorze, które oglądał całe życie, powiedzmy, " Alei Zakochanych", "Jeziora Lśniących Wód", "Lasu Duchów", czy też "Królowej Śniegu". Potrafiła Ania być również wdzięczną i gotową do poświęceń. Wystarczy przypomnieć, jak się zachowała, gdy się dowiedziała, że po śmierci Mateusza Maryla ma problemy z utrzymaniem domu na Zielonym Wzgórzu. Natychmiast przerwała swe wymarzone studia i wróciła do Avonlea by pomóc swej opiekunce. Była Ania również niezwykle inteligentną i łatwo przyswajającą wiedzę osobą, co w połączeniu z jej pracowitością skutkowało znakomitymi wynikami w nauce. Dość powiedzieć, że udało się jej zdobyć prestiżowe stypendium Avery'ego. Nie można także zapomnieć o jej prawdziwej pasji, jaką była literatura. Można powiedzieć, że ona wręcz kochała książki.
Sądzę, że niewiele jest takich osób, które nie zapałały by sympatią do Ani. Ja do nich nie należę. Uważam, że takie kolorowe "charaktery" są w naszym życiu niezwykle potrzebne, gdyż bez nich byłoby w nim zanadto szaro.