Syzyf jest jednym z najbardziej fascynujących postaci mitologii greckiej. Jest to postać niezwykle ludzka, łącząca w sobie wiele zalet i wad, a przede wszystkim uosabiająca odwieczną i niezaspokojoną wciąż dążność człowieka do pokonywania śmierci, do zrównania się z bogami w ich nieśmiertelnej wieczności. Syzyf był człowiekiem niezwykłych zalet umysłu i ciała. Charakteryzował się niespotykanym wśród ludzi wdziękiem, dowcipem, sprytem, który pozwalał mu lekko iść przez życie. Obok tych przymiotów umysłu szły w parze przymioty ciała- Syzyf był urodziwym mężczyzną, o wielkiej sile. Niezwykła ta postać była istnym ulubieńcem niebios. W przenośni- z racji swojego szczęścia i wszelkiej pomyślności- dosłownie, bo często bywał zapraszany na Olimp na wesołe biesiady bogów. Na ziemi Syzyfowi nie brakowało niczego, był królem założonego przez siebie miasta Efyry (później znanego jako Korynt), żył w dostatku, korzystał z wszelkich przyjemności. Jego jednak pociągało to, co dla zwykłych śmiertelników pozostawało niedostępne. Śmiało korzystał z zaproszeń do świata bogów, uwielbiając przyglądać się ich rozrywkom, rozmowom, podpatrując ich zachowania, rozkoszując się wraz z nimi boskim nektarem i ożywczą ambrozją. Wszystko toczyło by się nadal sielankowo, jednak Syzyf miał jedną wadę, która doprowadziła do zrujnowania jego pozycji na Olimpie. Otóż Syzyfowi nie wystarczało samo przebywanie z bogami, dumny król chciał chwalić się przed ludźmi tym co u nich widział, tworzył więc liczne plotki i opowieści często ubarwiane bujną fantazją opowiadacza, knuł także dla rozrywki najprzeróżniejsze intrygi, w które wplątywał coraz bardziej zniecierpliwionych bogów. Ludziom zdradzał poznane na Olimpie sekrety, zaś przebywając wśród bogów chętnie podjudzał zaistniałe między nimi konflikty. Jeden raz jednak przesadził, donosząc Asoposowi, że Zeus porwał Eginę, jego ukochaną córkę. Zdemaskowany porywacz- władca Olimpu dość miał już wścibskiego człowieka postanowił się więc go pozbyć raz na zawsze. W tym celu wysłał do Syzyfa mrocznego posłańca, Tanatosa- nieprzebłaganego boga śmierci. Sprytny Syzyf nie był jednak łatwym przeciwnikiem, dlatego, zorientowawszy się w zamiarach Zeusa postanowił zawalczyć o swoje życie. Rozmawiając jak gdyby nigdy nic z Tanatosem, pozornie zgadzając się z wyrokami Gromowładnego Zeusa, prosi go, aby pokazał mu jak też zakłada się pęta na ręce. Niczego nie podejrzewający Tanatos chcąc pokazać Syzyfowi działanie kajdan sam zakłada sobie pęta. Na to tylko czekał Syzyf, który uwięził bezbronnego Tanatosa, przez co na całym świecie śmierć straciła swoją władzę. Ludzie uzyskali nieśmiertelność i stali się podobni bogom. Oczywiście, na Olimpie szybko dowiedziano się o działaniach Syzyfa. Nieśmiertelność ludzi straszliwie rozgniewała bogów, którzy ten przywilej woleli zachować tylko dla siebie. Postanawiają więc wyswobodzić Tanatosa. U Syzyfa stawia się tym razem groźny Ares, którego nie da się tak łatwo oszukać. A jednak, Syzyfowi udaje się tego dokonać. Ares co prawda zabija Syzyfa i uwalnia Tanatosa, jednak nie wie, że Syzyf przed śmiercią zdążył pouczyć swoją żonę, aby nie urządzała mu pogrzebu i pozostawiła jego zwłoki nie pochowane. Gdy tylko Syzyf znalazł się w podziemiach natychmiast udał się do Hadesa, ze skargą na swoją leniwą i niegodną małżonkę, której nawet nie chciało się urządzić pogrzebu, przez co on nie może zaznać spokoju w krainie umarłych. Prosi więc Hadesa, aby pozwolił mu wrócić na chwilę na ziemię, aby upomniał się u żony o spełnienie przez nią jej obowiązku wobec męża. Po dopełnieniu przez nią obrzędów pogrzebowych Syzyf oczywiście zobowiązuje się powrócić do podziemi. Jednak po dotarciu na ziemię Syzyf ani myślał wracać do krainy cieni i tak dożył w dostatku sędziwych lat. Dopiero Hermes doprowadził go powtórnie przed oblicze Hadesa. Za swoje zuchwalstwo, chęć zrównania się z bogami Syzyf musiał jednak ponieść karę. Został skazany na wieczny wysiłek, wieczną mękę. Król Syzyf od tej pory musiał wtaczać na sam szczyt góry Tartaru głaz, wielki i ciężki. Kara była o tyle dotkliwa, że za każdym razem, gdy nieszczęśnik zbliżał się do szczytu góry, kamień wyślizgiwał mu się z rąk i staczał do samych stóp góry. I tak męczarnia Syzyfa zaczynała się na nowo i na nowo przez wieczność. Stąd też wzięło się używane do dzisiaj powiedzenie "syzyfowa praca" na wysiłek, który nie przynosi żadnego efektu.