EdypMakbet do bohaterowie dwóch najbardziej popularnych tragedii. Autorem jednej z nich jest starożytny dramatopisarz Sofokles, Makbeta napisał zaś William Szekspir. Losy jednego i drugiego naznaczone są piętnem zbrodni, obaj cierpią z powodu tragicznego przeznaczenia, przed którym nie mogą uciec. Dzięki tym podobieństwom możliwe jest porównanie obu władców. Postaram się przeprowadzić je w swojej pracy.

Zacznę od króla Edypa. Jest to dobry władca, który dba o swój lud. Zaraza, jaka panuje w mieście, jest przyczyną jego smutku. Współczuje swoim poddanym, utożsamia się z nimi w cierpieniu, jest dla nich jak ojciec: "O biedne dzieci, ja wiem czego chcecie, wiem, że cierpicie, wszyscy...". Sofokles ukazał ból ludu tebańskiego, aby móc na tym tle dosadniej ukazać uczucia samego władcy. Dola Edypa jest bowiem najtrudniejsza, widzi męczących się poddanych, nie jest w stanie im pomóc i przez to cierpi jeszcze bardziej. Najlepiej chyba odzwierciedlają tę sytuację słowa samego bohatera: "...a cierpiący jeszcze mojemu nierówni bólowi, bo was jedynie własna wola wzrusza, a z całym miastem płacze moja dusza"

W świetle powyższych przykładów można stwierdzić, że Makbet był całkowitym przeciwieństwem Edypa. Bohater dramatu Szekspira to władca okrutny i egoistyczny. Nie doszedł do władzy dzięki swej inteligencji, ale drogą zbrodni. Nie potrafił ukryć swojej osobowości przed poddanymi, wszyscy uważali go za tyrana. Oto jak Makduf ocenia swego króla: "Nie ma w zastępach piekieł szatana, zdolnego przewyższyć w złości Makbeta.", na co Malkolm odpowiada: "To prawda, że on jest krwawy, gwałtowny, złośliwy, fałszywy, chytry, drapieżny, wszeteczny, pełen wszelkiego rodzaju ohydy, noszącej znaną nazwę.". Nie tylko poddani nienawidzili Makbeta, pod koniec życia odsunął się nawet od swojej żony. Choć może lepiej byłoby powiedzieć, że to ona odsunęła się od niego. Jakkolwiek by nie było, Makbet nie starał się uratować swego małżeństwa, zatracił się zupełnie w swojej zbrodni i wyrzutach sumienia, nie istniał dla niego już inny świat i inni ludzie, choćby najbliżsi.

Kolejną różnicą między królami jest sposób podejmowania decyzji. Makbet dochodził do celu po trupach i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie zastanawiał się długo przed podjęciem jakiejś decyzji, ulegał swojej okrutnej żonie. Słowa: "Książę Kumberland! Trzeba mi usunąć z drogi ten szkopuł, inaczej bym runąć musiał w pochodzie" wypowiedział jeszcze przed objęciem tronu. Świadczy to o jego lekkomyślności i skłonności do nieprzemyślanych działań. Edyp był inny. Sam o sobie mówił: "Nie trza mi było waszych skarg, upomnień, aby rozbudzić sumienia ospałość, bo jestem władca czujny i przytomny, co myśli długo nim działać rozpocznie.". I rzeczywiście, reagował natychmiast, kiedy widział niedolę swego ludu. Ważne jest to, że podejmował działania nie w swojej sprawie, ale pomagając poddanym. Był przy tym pokorny, nie ufał do końca swemu rozsądkowi, zawsze starał się poradzić innych, czy to wyroczni w Delfach, czy znanego wieszczka Tejrezjasza. Jego decyzje dotyczące zarazy w mieście przyniosły skutek - choroby ustąpiły, niestety sam Edyp zapłacił za to wysoką cenę.

Władcy mają jednak i cechy wspólne. Najbardziej rzuca się w oczy ich wiara we wróżby i przepowiednie. Król Edyp wysłał swego szwagra, Kreona, do wyroczni delfickiej, aby sprawdził, co jest przyczyną zarazy, która spadła na Teby. Makbet natomiast usłyszał słowa przepowiedni właściwie przypadkowo, będąc w lesie ze swoim przyjacielem Bankiem, spotkał trzy czarownice. One to zapowiedziały mu świetlaną przyszłość i koronę królewską. Przestrzegły też przed człowiekiem, który "nie zrodził się z kobiety", bowiem tylko on mógłby pokrzyżować plany przyszłego władcy. Makbet przyjął ich przepowiednie z ufnością, nie przyszło mu do głowy kwestionować ich prawdziwości. Odmienną postawę przybrał Edyp. Być może wynikało to z faktu, że wyrok Pytii delfickiej nie był dla Edypa tak korzystny jak zapowiedź wyniesienia na tron, którą otrzymał Makbet. Król Teb dowiedział się, że przyczyną klęsk jego państwa jest zabójca Lajosa, nie wiedział, że chodzi tu właśnie o niego. Kiedy w końcu to sobie uświadomił, próbował za wszelką cenę oddalić od siebie te myśli. Dopiero po długich bojach z samym sobą zaakceptował trudną prawdę.

Kolejnym elementem, który różni bohaterów jest ich stosunek do własnych działań. Postępowanie Makbeta jest haniebne i okrutne, poza tym władca nie ma na tyle sił, by przyznać się do swoich czynów. Zabija, by dojść do władzy, ale nie podąża dalej konsekwentnie tą okrutną drogą, nie wyjawia swego okrucieństwa przed poddanymi i nie stara się ich zastraszyć. Makbet zrzuca winę na innych, sam pozostaje w cieniu i obejmuje tron, udając dobrego i miłościwego króla. Po zabiciu Dunkana mówi: "Tu Dunkan leżący (...) A tu mordercy, naznaczeni barwą swego postępku, z świeżo zbroczonymi puginałami.". Kłamie, by zatrzeć ślady swej zbrodni, brakuje mu odwagi, by się do wszystkiego przyznać, jest w gruncie rzeczy słabym człowiekiem. Natomiast najważniejszą cechą króla Edypa jest jego konsekwentne dążenie do poznania całej prawdy na temat popełnionej na Lajosie zbrodni. Edyp co prawda nie zdaje sobie sprawy, że śledztwo doprowadzi do jego zguby, ale to nie zmienia faktu, że chce za wszelką cenę poznać prawdę. Do Tejrezjasza zwraca się ze słowami: "Ty nam twej wieszczej sztuki nie poskąpisz i czytaj z lotu ptaków na niebiosach lub z innych znaków, a uratuj Teby i mnie, i siebie, i los nasz w twojej dłoni, nie możesz lepiej użyć swojej sztuki, jak swoich bliźnich od klęski zasłonić.". Nie ustępuje nawet, kiedy zaczyna pomału rozumieć, że to on jest zabójcą. Co więcej, sam wymierza sobie na koniec karę - oślepia się i udaje na wygnanie, by uratować swoje miasto.

Tragizm Edypa polegał na jego niewiedzy. Doskonale ujawnia się ona w rozmowie króla z Tejrezjaszem. Wieszczek stara się za wszelką cenę oszczędzić władcy kłopotów i próbuje namówić go do zrezygnowania z dalszego śledztwa. Jednak Edyp sam chce poznać całą prawdę, nawet nie przypuszcza, że mogłaby być dla niego tragiczna. Co więcej, wydaje wyrok na zabójcę Lajosa, a więc na samego siebie. Inaczej jest z Makbetem. On od początku do końca jest w pełni świadomy swoich czynów i decyzji. Ulega żonie, ale wie, do czego może doprowadzić, kiedy jej posłucha. Jego tragizm polega raczej na podejmowaniu błędnych decyzji, a nie na niewiedzy.

Król Edyp to stanowczy władca, który nie dają sobą manipulować. Oczywiście radzi się wieszcza, wysyła posła do Delf, ale wszystkie decyzje podejmuje ostatecznie sam. Jest tragiczny w swej samodzielności, ale przynajmniej nie można mu zarzucić uległości. Makbet natomiast żyje pod wpływem swojej żony. I to właśnie jej obecność jest dla niego zgubna. Nie wiadomo czy kochał ją tak bardzo, że jej ulegał, czy po prostu miał za mało silnej woli. Nie to jest jednak najważniejsze. Podstawową kwestią jest podatność Makbeta na wpływy, która tak bardzo odróżnia go od króla Edypa. Był uległy do tego stopnia, że żona nie musiała kierować nim podstępami, mówiła wprost: "... myśl o tym tylko, memu zaś myśleniu pozostaw wielkie zadanie tej nocy, które jeśli się działać nie ustraszym, nada blask przyszłym dniom i nocom naszym".

I wreszcie ostatnia i najważniejsza różnica - losy Edypa naznaczone są piętnem Fortuny, Makbeta zaś doprowadzają do klęski jego własne czyny. Edyp nie jest z natury zły, wręcz przeciwnie, stara się pomóc ludowi, jest dobrym władcą, zasługuje na sympatię i współczucie. Osoba Makbeta nie budzi w nas tak ciepłych skojarzeń, widzimy doskonale, że tylko od niego zależało, czy pogrąży się w zbrodni, czy też nie. Zdaje się, że przepowiednia czarownic była tylko pretekstem, drobnym epizodem, który pomógł Lady Makbet wpłynąć na swojego męża. I nawet słowa Makbeta: "Wzdrygam się, kiedy pomyślę o tym com zrobił; widok tego byłby nad moje siły", zza których wyraźnie widać wyrzuty sumienia, nie zjednują naszej sympatii. Nie cierpiałby, gdyby od początku postępował uczciwie. Makbet to słaby człowiek, nie mogąc poradzić sobie z sobą samym, popadł w obłęd. I tym różni się najbardziej od Edypa, który nawet po usłyszeniu prawdy nie załamał się, ale z godnością poniósł wszelkie konsekwencje swego, nieświadomego zresztą, czynu.

Na zakończenie chcę stwierdzić, że obaj władcy padli ofiarą złego losu. Dla jednego jego uosobieniem była okrutna żona, dla drugiego Fatum i klątwa rodowa. Obaj stanęli przed trudnymi wyborami i losy ich skończyły się tragicznie. Inna jest natomiast ich reakcja na zło, jakie ich spotyka i jakie czynią. Starają się je ukrywać lub nie są go świadomi. Inaczej zachowują się w stosunku do swoich bliźnich i przyjaciół, inaczej reagują na ujawnioną w końcu prawdę. To, którego z nich usprawiedliwimy czy polubimy zależy tylko od nas, bowiem zarówno dla jednego, jak i dla drugiego znaleźć można okoliczności łagodzące, a także zarzuty, jakich nie sposób odeprzeć.