Apokalipsa jest księgą Nowego Testamentu, zamykającą całe Pismo Święte, jej wpływ na literaturę okazał się chyba największy spośród nowotestamentowych ksiąg, ponieważ Apokalipsa jest utworem bardzo tajemniczym i specyficznym. Pomijając autentyczność autorstwa świętego Jana, trzeba zauważyć, ze ta ostatnia księga została napisana specyficznym stylem. W całości jest to proroctwo, zapowiadające koniec świata. Autor dzieła posłużył się w nim wieloma symbolami, które mimo wielu prób interpretacyjnych pozostają zagadką, jednak nastrój, jaki panuje w utworze jest bardo ekspresyjny i groźny. Nic dziwnego, mówi wszak Apokalipsa o dniach ostatnich, które maja być sądem i zagłada.
Właśnie ów nastrój grozy był najczęściej powielany przez następne epoki. Szczególnie popularne motywy apokaliptyczne były o okresach historycznego zagrożenia. Tak było na przykład w epoce Młodej Polski, kiedy to oczekiwano zagłady, związanej z postępem cywilizacyjnym i końcem wieku. Wówczas to pisano wiele o zagładzie o końcu ludzkości i mającym nastąpić kataklizmie.
Po raz drugi literatura zwróciła się ku apokaliptycznym wizjom w okresie poprzedzającym druga wojnę sonatową i w czasie samej wojny. Wydawało się, ze zbrodnia zatriumfowała, ze ludzkość sama zmierza do zagłady, ze wojna przyniesie jej ostateczny koniec, ponieważ zniszczyła wszystkie ludzkie wartości. Nim jednak nastąpią, w literaturze miał miejsce okres apokalipsy oczekiwanej, katastrofiści (nurt literacki) snuli wizje mającej nastąpić zagłady. Do tego nurtu zaliczała się także poezja Czesława milsza, który jednak później odstąpił od katastrofizmu. Dowodem na to jest wyjątkowy wiersz, zatytułowany: "Piosenka o końcu świata". Wyjątkowość tego utwór polega na nowatorskim potraktowaniu motywu apokaliptycznego. Miłosz odchodzi tu zupełnie od biblijnych wizji zagłady, przeciwnie, w jego ujęciu koniec świata następuje cały czas, bez udziału trąb i wrzasku potępionych. W tego utworu wpływa też wniosek i bezcelowości wypatrywania znaków apokaliptycznych, bo nikt nie wie, jak będzie wyglądał ostateczny koniec.
Nie sposób nie wspomnieć tu Konwicki powieści Tadeusza Konwickiego, która już samym tytułem odwołuje się do biblijnego pierwowzoru. "Mała Apokalipsa" to z kolei ujęcie końca świata Konwicki wymiarze jednostkowym. Tej apokalipsie także nie towarzyszą żadne szczególne znaki, tu też nie ma archaniołów, trąb, żadnych bestii ani jeźdźców. Przeciwnie, Konwicki eksponuje codzienność. Bohater żyje Konwicki świecie PRL-u, w szarej rzeczywistości, która wypełniają kolejki, awarie i przemówienia wodzów narodu. Wszystko ulega przemieszaniu, nawet pory roku. W tym klimacie następuje koniec świata głównego bohatera, który dokonuje samospalenia w ramach buntu. Ale nawet ten bunt trąca beznadziejnością. Ważnym wnioskiem płynącym z "Małej apokalipsy" jest właśnie owa samotność w chwili śmierci, ów jednostkowy charakter zagłady. Śmierć nie jest czymś, co byłoby udziałem wszystkich, człowiek zawsze umiera samotnie i to właśnie jest jego koniec świata. Innego nie ma, wszystko kończy się tej jednej chwili.
Apokalipsa stała się inspiracja nie tylko dla twórców literatury, także artyści sztuk plastycznych czerpali z niej wzory i tworzyli własne wizje, jedna z nich jest obraz Guliego Clavio, zatytułowany "Sąd Ostateczny". Ta wizja odbiega od biblijnego pierwowzoru, ponieważ uderza w niej pogodny nastrój. Na pierwszym planie znajdują się ci, których dopiero czeka sąd, wszyscy są nadzy, ale nie ma tu leku ani grozy, nie widać też piekła, jedynie aniołów, którzy prowadzą zbawionych do nieba.