Tytan Prometeusz jest każdego dnia bardzo zajęty. To istota, która nie potrafi usiedzieć na miejscu. Wciąż coś musi robić. Tego dnia wstał jak zwykle bardzo wcześnie. Postanowił dokonać czegoś wyjątkowego, ale długo nic mu nie przychodziło do głowy. Spacerował pustkowiami ziemi i rozmyślał. W pewnej chwili jego wzrok padł na grudy czerwonej beockiej ziemi. "A to dopiero!" - pomyślał.
W kilka chwil potem pochylił się bardzo czymś zajęty. Zebrał kilka garści gliny, potem jeszcze kilka, potem wyciągnął zza pazuchy lniany wór, do którego nałożył sporą porcję ziemi. Potem się podniósł i ruszył w drogę powrotną do swojej skromnej chatki na brzegu morza. Nie wychodził stamtąd aż do późnego popołudnia. A wyszedł... w towarzystwie. Obok niego niepewnie kroczył dziwny osobnik. Miał dość dużą głowę, długie chude ręce i nogi, zapadły brzuch.
- Chodź, chodź, pokażę ci świat - troskliwie pochylając się nad istotą szeptał Prometeusz.
- Nie mogłeś mnie wyrzeźbić trochę ładniejszego? - odpowiedziało kapryśnie stworzenie.
- No nie marudź, może teraz nie wyglądasz najlepiej, ale jak się o ciebie zadba, jak się ciebie ubierze, jak nauczysz się zgrabnie poruszać... - cierpliwie tłumaczył dobry tytan.
- Co?! Ja się jeszcze będę musiał tyle uczyć?! - piskliwym głosem wrzasnęło "coś". - To nie mogłeś zrobić tak, żebym już to wszystko umiał, wiedział, znał?!
- No nie mogłem. - spokojnie odpowiedział Prometeusz. - Ale jeśli chcesz, zniszczę ciebie i zacznę prace od nowa.
Teraz stwór spokorniał. Zamilkł. Trochę się chyba wystraszył. Oddalili się w stronę pobliskiego zagajnika. Tam Prometeusz najpierw długo wykładał swojemu dziełu tajemnice świata. Potem uczył go, jak sobie radzić na ziemi, a potem... podarował mu świetlistą iskrę - płomień. A wieczorem CZŁOWIEK, bo tak Prometeusz nazwał swoje dzieło, zachowywał się już zupełnie inaczej. Był grzeczny, kulturalny, delikatny, wrażliwy, mądry, zaradny, sprytny, zapobiegliwy, uzdolniony, chętny do pracy. To był jeden z udanych dni Prometeusza.
Tytan pokochał ludzi, którzy wkrótce zasiedlili całą ziemię. Już nie kryła się ona w wiecznym mroku, bo posiadając ogień ludzie wieczorami urządzali zabawy, tańce, świętowali z okazji udanego dnia. Prometeusz uwielbiał uczestniczyć w tych festynach, a ludzie kochali jego. Czcili go jako swego najlepszego przyjaciela.
Pewnego dnia stało się jednak nieszczęście - Zeus postanowił zadrwić z ludzi i zesłał na ziemię piękną kobietę, Pandorę. Wyszła ona za mąż za brata Prometeusza, Epimeteusza, a w prezencie ślubnym wniosła piękną puszkę. Prometeusz radził jej nie otwierać, ale Pandora nie posłuchała. Z puszki na świat wydostały się cierpienia, nieszczęścia, zazdrość, zawiść, słowem, wszystko co najgorsze. Za to Prometeusz uciekł się do podstępu, kiedy Zeus wybierał, co mają mu składać w ofierze ludzie. Na skutek tego podstępu miał otrzymywać kości przykryte pachnącym tłuszczem.
Wtedy Zeus wpadł we wściekłość. Rozkazał przykuć Prometeusz do skały Kaukazu, codziennie głodny sęp wyszarpywał mu wątrobę, co noc ona odrastała. Tytan cierpiał niesamowite męki. Na szczęście uwolnił go człowiek - Herakles.