Greckie słowo "apokalipsis" oznacza odsłonięcie, objawienie. Apokalipsa św. Jana jest jedną z najbardziej tajemniczych ksiąg biblijnych, opisuje niewyobrażalne dla przeciętnych ludzi chwile końca świata, zagłady naszej rzeczywistości i przyszłość ludzkości. Autor napisał ją na wyspie Patmos. Przedstawił ostatnie dni z życia ludzkości. Zagładę wieszczą jeźdźcy apokalipsy zwiastujący głód, wojnę, zarazę, śmierć. Na ziemię spadają z nieba ogniste gwiazdy, niszcząc ją. Woda w rzekach zaczyna wrzeć, ziemia spływa krwią ludzi, którzy masowo giną. Wreszcie pojawia się antychryst, szatan, który chce zagarnąć jak najwięcej dusz. Nie udaje mu się to, bo ludzkość podlega Jezusowi - sędziemu, który dokona Sądu Ostatecznego i wyznaczy tych, którzy osiągnęli życie w raju i tych, których odda na pastwę bestii.
Opisy końca świata są tak przerażające, że do dziś dla przeciętnego człowieka termin "apokalipsa" oznacza coś tragicznego, okropnego, zagładę, śmierć, mękę. I tak straszliwy czas II wojny światowej nazwano czasem "apokalipsy spełnionej". Niemniej jednak warto się zastanowić, jaki cel miał autor tej księgi biblijnej - czy tylko chciał budzić grozę? Może chciał również skłonić nas do pamiętania o tym, że każde ludzkie życie zmierza do kresu? Może pragnął przypomnieć nam, że wszystkich nas czeka sąd i ocena życia, dlatego trzeba starać się żyć dobrze, uczciwie, tak, byśmy nie musieli się wstydzić swoich uczynków?
Wydaje się, że podobne treści kryje w sobie wiersz Cz. Miłosza "Piosenka o końcu świata". tu nie znajdziemy straszliwych opisów zagłady. Koniec świata rozgrywa się bowiem w pogodny dzień, którego rytmu nic nie zakłóca. Pijak śpi na brzegu trawnika, kobiety spacerują, chroniąc się parasolkami przed gorącym słońcem, w morzu skaczą delfiny. Panuje ład i harmonia, a jednak są na świecie istoty, dla których ten dzień staje się końcem świata, ich świata. Podmiot liryczny wiersza pokazuje prawdę: świat kończy się w każdej chwili, w której umiera jakaś żywa istota. Przeżywa ona swoją własną apokalipsę, żegna się z życiem doczesnym. wiersz ten budzi jednak nadzieję, że ostatnie chwile życia mogą być pogodne i pełne spokoju, harmonii. Nie trzeba się ich bać, to po prostu przejście w inny wymiar, w inną rzeczywistość.
Z kolei drzeworyt Albrechta Durera, przedstawiający czterech jeźdźców Apokalipsy, budzi grozę, przerażenie. W księdze św. Jana ci jeźdźcy symbolizują Głód, Wojnę, Śmierć i Potęgę Bożą. U Durera każdy jeździec ma właściwy mu atrybut: łuk - symbol katastrofy, miecz - symbol walki i śmierci, waga - symbol głodu, wieniec - symbol triumfu. Galopują roztrącając po drodze szeregi ludzi. Dumnie unoszą swoje atrybuty, a pod nogami ich koni padają wszyscy stojący na ich drodze - chłopi, mieszczanie, król, kobiety, mężczyźni. Pojawia się tu wyraźnie motyw tańca śmierci, do którego śmierć zaprasza każdego bez wyjątku. Panuje tu nastrój grozy. Durer zadbał, by widz odczuł, jak tragiczne chwile czekają ludzkość w dzień Sądu Ostatecznego.
Te dwa, jakże różne obrazy inspirowane Apokalipsą św. Jana, dają wiele do myślenia. Po pierwsze - budzenie grozy ma oczywiście swoje racje. Ludzi trudno jest skłonić do czynienia dobra, ale pokazując im to, co może ich czekać po śmierci, można ich skłonić do zmiany postępowania. Durer przypomina o sądzie za grzechy, o karze, o straszliwych torturach piekielnych. Z kolei Miłosz - współczesny poeta - nieco inaczej spojrzał na koniec świata. Dostrzegł jego indywidualny wymiar. Podmiot liryczny tego wiersza przypomina nam - żywym - że wokół panuje śmierć, umierają ludzie, zwierzęta, uczucia, nadzieje, poglądy. Odchodzą bezpowrotnie w przeszłość. do nas należy po pierwsze dostrzec ich śmierć, po drugie starać się przechować pamięć o nich, po trzecie dobrze się przygotować do własnego końca, który również nieubłaganie się zbliża. Symbolem nadziei na szczęście po śmierci, oraz pogody ducha w obliczu spraw nieodwołalnych staje się w wierszu staruszek, z uśmiechem powtarzający słowa "Innego końca świata nie będzie". To swego rodzaju filozof, który zajmuje się codziennymi czynnościami, jak podwiązywanie pomidorów, ale nie zapomina o prywatnej apokalipsie, która czeka każdego z nas.
Myślę, że oba dzieła przedstawiają apokalipsę na swój sposób i w innym wymiarze. Durer budzi grozę, a Miłosz nadzieję na to, że będzie to chwila, kiedy pogodzeni sami z sobą i światem, odejdziemy w inny, lepszy świat.